top of page

''PRUSY WSCHODNIE '' Wojna - Fortyfikacja - Kolej

Zdjęcie autora: gecio2016gecio2016

Zaktualizowano: 29 paź 2020



















Hatamoto-Atami '      W wyniku traktatu wersalskiego Prusy Wschodnie zostały oddzielone od Rzeszy polską częścią Pomorza. Posiadały dostęp do Morza Bałtyckiego (172 km linii brzegowej). Graniczyły z Litwą (245 km linii granicznej), z Wolnym Miastem Gdańskiem (84 km) oraz z Polską. Na ogólną długość granicy polsko – niemieckiej, która do 1938 roku wynosiła 1 912 km, na odcinek wschodnio – pruski przypadało 607 km 'Prusy Wschodnie zajmowały obszar o powierzchni ok. 38 510 km kwadratowych zamieszkały przez około 2,5 mln ludności' Zdecydowaną większość populacji – ponad 80%, stanowili Niemcy. Poza nimi i ludnością pochodzenia polskiego, prowincję wschodniopruską zamieszkiwała także szybko germanizująca się, niewielka grupa ludności pochodzenia litewskiego' Niska gęstość zaludnienia i niewielki przyrost naturalny spowodowane były przede wszystkim liczną emigracją zarobkową do zachodnich części Niemiec. Największym miastem regionu był Królewiec liczący w 1933 r. 372 tys. mieszkańców. Poza tym do większych miast zaliczał się Elbląg (86 tys.), Piława (58 tys.), Olsztyn (57 tys.) i Wystruć (49 tys.) Prusy Wschodnie były prowincją wybitnie rolniczą, eksportującą spore nadwyżki żywności. W czasie wojny mogły wystawić i wyżywić dość silną armię (prawie 400 tys. mężczyzn zdolnych do noszenia broni), lecz nie były w stanie samodzielnie jej uzbroić i wyekwipować, co uzależniało je od dostaw z Rzeszy Prusy Wschodnie posiadały naturalne walory obronne w postaci dużej liczby jezior utrudniających ruchy atakujących wojsk, zmuszając je do przedzierania się wąskimi przesmykami  duże znaczenie miały także kompleksy leśne, z których najważniejszymi były puszcze: Borecka i Piska. Prowincja wschodniopruska wbrew powszechnym mniemaniom była obszarem ogólnie słabo zalesionym. Lasy pokrywały zaledwie 17 % powierzchni kraju. Celowe i przemyślane utrzymywanie dużych obszarów zalesionych w rejonach przygranicznych podyktowane było względami wojskowymi - w razie wojny obronnej stanowiły uzupełniającą jeziora barierę obronną, utrudniającą manewrowanie nacierającymi wojskami i ukrywającą ufortyfikowane stanowiska obrony. W wypadku wojny zaczepnej maskowały rejony koncentracji wojsk i składy zaopatrzenia ' Dodatkowymi atutami obronnymi były rzeki mające często torfiaste i bagniste doliny, bagna rozciągające się na 11% powierzchni prowincji, oraz wybrzeże morskie Prus Wschodnich uniemożliwiające (poza portami) desantowanie wojsk z powodu płytkich przybrzeżnych wód oraz mulistego dna. Od zachodu poważną przeszkodę do pokonania stanowiła Wisła' Ewentualny napastnik miałby na tym terenie problemy ze znalezieniem dogodnych stanowisk artyleryjskich i użyciem nowoczesnego wówczas rodzaju broni, jakimi były czołgi' Wojskowej kontroli podlegał doskonale zorganizowany system komunikacji kolejowej. Został on praktycznie sprawdzony i wykorzystany w sierpniu 1914 r. w czasie przegrupowania 8 armii niemieckiej. Dzięki szybkiemu przemieszczeniu dużych mas wojska Niemcy pokonali kolejno dwie duże armie rosyjskie. Linie kolejowe uzupełniała sieć drogowa, której cechą charakterystyczną była duża liczba węzłów drogowych ukrytych za licznymi przeszkodami terenowymi.W okresie przed II wojną światową system sieci drogowej unowocześniono, przystosowując go do uderzenia na Polskę. Modernizacja ta podyktowana była tylko i wyłącznie względami wojskowymi, gdyż teren był tu słabo zaludniony' Postanowienia traktatu wersalskiego narzucały Niemcom m. in. ograniczenia w zakresie budowy i posiadania stałych umocnień. Wszelkie fortyfikacje istniejące na granicy z Francją, Luksemburgiem, Belgią i Holandią miały zostać zburzone, a ich odbudowa i budowa nowych zostały zabronione. Natomiast system fortyfikacyjny na południu i wschodzie Niemiec pozwolono utrzymać w dotychczas istniejącym stanie, bez prawa dalszej rozbudowy. Różnica ta podyktowana była obawą Ententy przed rozszerzającą się rewolucją bolszewicką w Rosji. Niemcy nie zamierzały jednak, przede wszystkim na wschodzie, wywiązywać się z powyższych zobowiązań. Punkty traktatowe interpretowały na własną korzyść' Po przyjęciu Niemiec do Ligi Narodów w 1926 roku zniesiono stałą kontrolę niemieckich zbrojeń. Republika Weimarska uzyskała także akceptację na pozostawienie w Prusach Wschodnich 54 nowo wybudowanych lub zmodernizowanych umocnień, z których największe znaczenie miały twierdze w Giżycku i Królewcu. Po dojściu do władzy Adolfa Hitlera z dużym rozmachem przystąpiono do dalszej rozbudowy umocnień o charakterze zaczepno – obronnym' Konfiguracja polsko – niemieckiej linii granicznej: głębokie wcięcia w terytorium Polski od północy, północnego i południowego zachodu, stwarzały Niemcom bardzo dogodne warunki do ataku na Polskę. W razie konfliktu zbrojnego zagrożenie dla Rzeczypospolitej stanowił także odcinek granicy z Gdańskiem oraz wybrzeża morskiego. Brakowało na tej linii przeszkód naturalnych. Sytuacja na niekorzyść strony polskiej zmieniła się jeszcze bardziej w 1939 r., po anektowaniu przez III Rzeszę Czech i Moraw oraz utworzeniu marionetkowego państwa słowackiego. Także zajęcie przez Wehrmacht Kłajpedy w marcu tegoż roku zwiększyło możliwości przerzutu oddziałów niemieckich na teren Prus Wschodnich drogą morską' . Na początku lat dwudziestych polscy teoretycy wojskowości uważali, że do skutecznej obrony tak szerokiej linii granicznej niezbędnych będzie od 138 do 277 dywizji, co wielokrotnie przerastało wówczas możliwości Polski' Prusy Wschodnie, oddalone zaledwie 120 km od Warszawy, stanowiły nie tylko poważne zagrożenie dla stolicy Polski, ale były również korzystnym rejonem do rozpoczęcia działań przeciwko polskiemu Pomorzu. Analiza wojskowo – geograficzna Prus Wschodnich i północnego Mazowsza wykazywała, że obszar Polski był bardziej dostępny dla agresora w ewentualnym konflikcie zbrojnym niż niemiecki. Sytuację komplikował konflikt litewsko – polski o przynależność Wileńszczyzny. Strona polska liczyła, iż Litwa nie mogąc samodzielne wyegzekwować swych roszczeń, może w czasie wojny przyłączyć się do Niemiec' Niemcy zamierzały uderzyć na Polskę jeszcze przed podpisaniem traktatu wersalskiego. Uważały ją za najsłabszego przeciwnika spośród państw zwycięskiej koalicji i poprzez szybkie rozbicie armii polskiej oraz opanowanie jej terytorium, chciały uzyskać poważny atut w przyszłych rokowaniach. W maju i czerwcu 1919 r. niemieckie dowództwo skoncentrowało na granicy z Polską 200 – 300 tys. żołnierzy, przygotowując się do realizacji planu pod kryptonimem Wiosenne słońce. Opracowano dwa warianty, w każdym z nich główne uderzenie miało wyjść z rejonu Toruń – Brodnica – Działdowo, czyli z Prus Wschodnich. Niemieckie przygotowania zbrojne nie uszły uwadze Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego (NDWP), które wstrzymało ofensywę na froncie wschodnim i poczyniło przygotowania obronne do utworzenia frontu przeciwniemieckiego na odcinku 1100 km. Powstały cztery fronty: litewsko – białoruski, mazowiecki, wielkopolski i południowo – zachodni oraz w odwodzie – rezerwa Naczelnego Dowódcy. Przeciwko Prusom Wschodnim skierowano Front Mazowiecki rozciągający się na długości ok. 300 km i liczący ok. 44 000 żołnierzy. Jego wschodnią granicę wyznaczał Kanał Augustowski, zachodnią – Wisła w okolicy Torunia. Dowódcą tego frontu został francuski generał Emanuel Massen' Do szczegółowych zadań FrontuMazowieckiego należało:  wysunięcie przed linię obronną Biebrzy, Narwi i Wisły oddziałów obserwacyjnych;  przeprowadzenie robót dla umocnienia Biebrzy i Wisły;  przeszkodzenie w zawładnięciu przez nieprzyjaciela środków przewozowych na Wiśle i Narwii;  wysłanie z Modlina do Włocławka pułku instruktorskiego w celu zabezpieczenia tam przejść przez Wisłę i nawiązania łączności z frontem wielkopolskim;  przygotowanie do zniszczenia pogranicznych linii kolejowych w wypadku napadu Niemców. Niemcy z obawy przed zbrojną interwencją państw zachodnich, jak również z powodu zgromadzenia nad granicą niemiecką 180 – tysięcznej armii polskiej zrezygnowali z planowanej agresji' W tym samym czasie, czyli w maju 1919 r., powstały jednocześnie i niezależnie od siebie dwa plany wojny z Niemcami: zaakceptowany przez Piłsudskiego plan NDWP oraz plan szefa Francuskiej Misji Wojskowej w Polsce – gen. Henrysa. Plan NDWP zakładał działania defensywne na całej szerokości frontu oraz wykonanie licznych kontrataków i przeciwuderzeń na głównych kierunkach niemieckiego natarcia, natomiast gen. Henrys postulował skrócenie długości frontu poprzez oddanie poznańskiego. Oba plany uwzględniały współdziałanie armii polskiej z wojskami Ententy. Ostatecznie 18 czerwca 1919 r., na podstawie dyrektywy marszałka Focha, zatwierdzono plan NDWP' W końcu czerwca 1920 r. NDWP przystąpiło do przygotowania kolejnego planu obrony Polski przed agresją niemiecką, który miał obowiązywać w latach 1922 – 1923.Został on opracowany przez gen. Henrysa i zakładał, że Niemcy najpierw będą chciały odebrać Polsce Pomorze i Śląsk, następnie Wielkopolskę, a w ostatecznej fazie rozpoczną generalną ofensywę w kierunku Warszawy. W każdym z trzech opracowanych wariantów gen. Henrys planował skrócenie frontu przede wszystkim poprzez opanowanie Prus Wschodnich, ewentualnie Dolnego i Górnego Śląska oraz Pomorza, likwidację niemieckich baz na tych obszarach, w końcu zaś wykonanie generalnej ofensywy na Berlin w ścisłym współdziałaniu z państwami zachodnimi, zwłaszcza z Francją' W latach 1923 – 1925 obowiązywał Plan Focha opracowany na podstawie rozmów marszałka Piłsudskiego z marszałkiem Fochem, uściślony dodatkowo w czasie polsko – francuskich ustaleń sztabowych. W zasadniczych założeniach całkowicie pokrywał się on z planem gen. Henrysa z 1920 r. Na początku lat dwudziestych polscy sztabowcy zwracali uwagę na dużą wydajność operacyjną Prus Wschodnich, niewielki stopień ich rozbrojenia oraz na zagrożenie w razie konfliktu na polskiej granicy wschodniej i w razie zaostrzenia stosunków polsko – gdańskich. W czasie sztabowych rozmów polsko – francuskich w 1923 r. marszałek Piłsudski stwierdził, że w razie konfliktu polsko niemieckiego należałoby podjąć ofensywę na Prusy Wschodnie, począwszy od 12 dnia mobilizacji.Ówczesne plany rozwoju polskiej Marynarki Wojennej zakładały morską blokadę Prus Wschodnich'  Po zamachu majowym wyznacznikiem dla pracy polskiego sztabu stało się następujące stwierdzenie marszałka Piłsudskiego: Nie wolno planować wojny dla siebie i dla nieprzyjaciela dalej jak koncentracja. Nie wolno daleko przepracować szczegółów wojny, tylko ogólnie pierwsze dnie'  W tym czasie główny nacisk położono na przeprowadzanie studiów nad siłami przeciwnika i własnymi, które doprowadziły do zaniechania w szerszym zakresie planowania operacyjnego. W 1926 r. jedną z ciekawszych koncepcji dotyczących konfliktu polsko – niemieckiego przedstawił, przydzielony do prac Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych (GISZ), gen. Gustaw Orlicz – Dreszer. Przewidywał on, że przez pierwsze 40 dni wojny Polska będzie walczyła w osamotnieniu. Generał Orlicz – Dreszer postulował, aby w początkowej fazie konfliktu, wykorzystując wyższe wyjściowe stany liczbowe Wojska Polskiego, zlikwidować najpierw siły przeciwnika w Prusach Wschodnich. W celu ich opanowania strona polska miałaby użyć większości swych sił, podczas gdy pozostałe miałyby w tym czasie spełniać jedynie rolę osłonową i pomocniczą'Wypowiedzenie przez Hitlera jednego z postanowień traktatu wersalskiego w 1935 r. i gwałtowny wzrost siły militarnej Niemiec przyczyniły się do opracowania przez GISZ nowego planu obrony państwa. Uznając nieuchronność wojny z III Rzeszą, przewidywano, że do agresji niemieckiej na Polskę dojdzie nie wcześniej niż w 1940 r. Według założeń nowego planu główne uderzenie niemieckie miałoby wyjść z Pomorza Zachodniego, natomiast dwa pomocnicze z Prus Zachodnich oraz z Górnego Śląska.Według GISZ Polska miałaby wówczas prowadzić wojnę w formie obrony strategicznej na całej szerokości frontu w ścisłej koalicji z Francją. W sprzyjających warunkach przewidywano wykonanie przez Wojsko Polskie działań zaczepnych na terenie Prus Wschodnich. W przypadku wykonania przez Niemcy pierwszego uderzenia na Francję zakładano prowadzenie działań osłonowych na zachodnim odcinku frontu oraz opanowanie Prus Wschodnich' W pierwszej połowie 1936 r. gen. Tadeusz Kutrzeba i ppłk Stefan Mossor sporządzili Studium strategiczne Polski przeciw Niemcom. Opracowanie to wskazywało na zdecydowaną przewagę Niemiec i wykluczało możliwość zaczepnego uderzenia wojsk polskich w kierunku Berlina. Autorzy Studium uważali, że nie sposób przewidzieć miejsc decydujących rozstrzygnięć. Byli jednak pewni, że przyszła wojny będzie miała charakter totalny, obejmujący wszystkie siły i środki państwa.T. Kutrzeba i S. Mossor dostrzegali duże zagrożenie ze strony Prus Wschodnich, przede wszystkim ze względu na bliską odległość od Warszawy. Według nich zdobycie tej ufortyfikowanej prowincji wymagałoby zaangażowania ponad 20 polskich dywizji i 4 tygodnie czasu. Brak tych dywizji (około połowy polskich sił) na innych odcinkach frontu spowodowałałoby niemożność obrony Poznańskiego i niewystarczające przeciwstawienia się głównej masie przeciwnika oraz brak możliwości wyprowadzenia kontruderzenia na jego skrzydła. Utrzymanie Poznańskiego uważano jednak za nierealne bez wybudowania na tym terenie całego systemu fortyfikacji, na które Polska nie posiadała środków. Natomiast utrzymanie polskiego Pomorza i niedopuszczenie do połączenia Prus Wschodnich z Rzeszą zaangażowałoby 8 – 10 dywizji, co w ogólnej kalkulacji uważano za nieopłacalne.Autorzy Studium wychodzili z założenia, że należy za wszelką cenę utrzymać Poznańskie, które w razie agresji zapewni podział sił niemieckich, osłonę koncentracji całości polskich sił operacyjnych i mobilizację wzdłuż Wisły oraz wyjście z bronionych obszarów do ewentualnych późniejszych działań zaczepnych w kierunku Prus Wschodnich i Wrocławia' W 1936 r. marszałek Edward Rydz – Śmigły ustalił nowy prowizoryczny plan wojny z Niemcami. Uwzględniając przygniatającą przewagę Niemiec, odrzucał ewentualność zaczepnego wystąpienia Polski w kierunku Berlina nawet z jednoczesną ofensywą Francji. Rezygnował również z ofensywnych zamiarów wobec Prus Wschodnich' W marcu 1939 r. Sztab Główny, po otrzymaniu wytycznych GISZ, rozpoczął opracowywanie kolejnego planu wojny z Niemcami pod nazwą „Zachód”. W sposób niezwykle trafny przewidziano zasadnicze kierunki przyszłych uderzeń niemieckich. Stwierdzono, że Polska nie jest w stanie prowadzić samodzielnej wojny z Niemcami i liczono przede wszystkim na pomoc Francji i Wielkiej Brytanii. Plan „Zachód” przewidywał skupienie całego wysiłku obronnego państwa na przetrwaniu, do czasu podjęcia przez sojuszników Polski aktywnych działań na froncie zachodnim, gdzie miałoby nastąpić decydujące rozstrzygnięcie. Wojsko Polskie miałoby prowadzić obronę na całym odcinku frontu i całkowicie zrezygnować z działań zaczepnych z wyjątkiem lokalnych przeciwuderzeń. Plan „Zachód” nie został nigdy opracowany do końca, a siła i szybkość uderzeń niemieckich we wrześniu 1939 r. nie pozwoliły na ustabilizowanie się kolejnych zaplanowanych polskich rubieży obronnych' Według planu „Zachód” główne zadanie przeciwstawienia się wojskom niemieckim nacierającym z Prus Wschodnich postawiono armii „Modlin” Armia ta dysponowała zaledwie dwiema dywizjami piechoty, dwiema brygadami kawalerii oraz kilkoma samodzielnymi oddziałami i pododdziałami. Głównym zadaniem armii ''Modlin” była osłona kierunków na Warszawę i Płock. Opóźniając posuwanie się sił nieprzyjacielskich, miała w ostateczności wycofać się na linię Wisła – Narew'  Strona niemiecka w swej koncepcji wojny z Polską opierała się na planie szefa Sztabu Generalnego – Hansa von Seeckta. Powstał on w latach 1923 – 1926. W ogólnym zarysie koncepcja operacyjna tego planu w stosunku do Prus Wschodnich przedstawiała się następująco:  uderzenie głównymi siłami z rejonu Piła – Wałcz na Poznań, Płock i Łowicz, w celu zmuszenia strony polskiej do opuszczenia nie atakowanego bezpośrednio Pomorza, do rezygnacji z ewentualnego uderzenia na Prusy Wschodnie i do przesunięcia swoich głównych sił na obszar łuku Wisły wobec bezpośredniego zagrożenia rejonu Łódź – Warszawa;  wykonanie współdziałającego uderzenia rejonu Kwidzyn – Susz –Iława przez Grudziądz na Toruń, by wyjść na tył sił polskich wycofujących się z obszaru Pomorza'  przeprowadzenie w kolejnej fazie kampanii, gdyby pozwoliły na to postępy improwizowanej mobilizacji, pomocniczych działań zaczepnych z rejonu Kluczbork – Olesno na Piotrków - Łódź Niemiecki plan agresji na Polskę pod kryptonimem Fall Weiss opracowany w 1938 i zatwierdzony przez Naczelne Dowództwo Wehrmachtu w kwietniu 1939, przewidywał zniszczenie głównych sił Wojska Polskiego w wyniku wojny błyskawicznej na obszarach położonych na zachód od linii Wisły i Narwi. Niemieckie dowództwo w swych planach agresji na Polskę opierało się na studiach strategiczno –operacyjnych z lat dwudziestych. Zwracano przy tym szczególną uwagę na szybkość działania i czynnik zaskoczenia, do czego niezbędne było ścisłe zachowanie tajemnicy. Niemieckie dowództwo utworzyło dwie grupy armii: Północ i Południe. Grupa armii Północ otrzymała zadanie połączenia 4 armii znajdującej się na Pomorzu i 3 armii z Prus Wschodnich. Połączenie to miał zrealizować XIX korpus pancerny gen. Guderiana. Później połączona grupa armii miała wyjść na tyły armii polskiej od wschodu. Oddziały polskie znajdujące się na zachód od Wisły i Narwi miały być zniszczone przez koncentryczny atak ze Śląska oraz z Pomorza i Prus Wschodnich'  Obok referatu „Zachód” rozpoznanie wywiadowcze Prus Wschodnich prowadziły: Ekspozytura w Bydgoszczy (w latach 1930 – 1939), w Warszawie (1925 – 1928) i w Gdańsku (1920 – 1930). Największą rolę odegrała jednak Ekspozytura nr 3, ponieważ w odróżnieniu od dwóch pozostałych funkcjonowała przez cały okres istnienia II Rzeczypospolitej i charakteryzowała się największym zakresem działalności. Do zasadniczych zadań stojących przed organami terenowymi Oddziału II na kierunku Prus Wschodnich należało przede wszystkim rozpoznanie całości potencjału militarnego: stanu i rozmieszczenia fortyfikacji, dyslokacja, wyszkolenie i uzbrojenie jednostek wojskowych, możliwości mobilizacyjne oraz praca miejscowych służb wywiadowczych oraz kontrwywiadowczych' równolegle z działaniami wywiadowczymi strona polska prowadziła na terenie Prus Wschodnich przygotowania do utworzenia sieci dywersyjnej. Na podstawie wytycznych kierownictwa Oddziału II w latach 1923 – 1925 powstała Grupa „F”. Według sprawozdań Pawła Sowy - szefa tej grupy na obszarze prowincji wschodniopruskiej – liczba członków struktur dywersyjnych na terenie PrusWschodnich wynosiła około stu osób. W ich skład wchodzili członkowie polskiej mniejszości przede wszystkim z Powiśla, w mniejszym stopniu z Warmii i Mazur. Dywersja ta miałaby polegać na utrudnieniu wszelkich działań mobilizacyjnych przeciwnika, niszczeniu węzłów kolejowych, mostów, składów zaopatrzenia, podejmowaniu akcji mających za cel obniżenie morale społeczeństwa i żołnierzy nieprzyjaciela. Grupa „F” zakończyła działalność prawdopodobnie pod koniec 1925 roku, gdy konflikt z Niemcami wydawał się mało prawdopodobny ' Po dojściu Hitlera do władzy polski wywiad wojskowy ponowił przygotowania dywersyjne na terenie Prus Wschodnich. Zakończyły się one jednak zupełnym fiaskiem,przede wszystkim ze względu na wszechobecną inwigilację prowadzoną przez gestapo oraz brak odpowiednich kandydatów do współpracy spośród miejscowej ludności' W pierwszym dniu wojny polski wywiad, na podstawie posiadanych informacji, zakładał, że na terenie Prus Wschodnich Niemcy rozmieścili 6 – 8 dywizji piechoty, 2 dywizje pancerne oraz brygadę kawalerii. W rzeczywistości znajdowało się tam 8 dywizji piechoty (pierwszego rzutu oraz rezerwowe), brygada „Lötzen”, dywizja pancerna „Kempf”, brygadę kawalerii, oddział Grenzschutzu oraz załogi twierdz i umocnień. Świadczy to o dość dobrym rozpoznaniu Oddziału II. W dniu 1 września 1939 r. z terenu Prus Wschodnich w kierunku na Mławę uderzył 1 Korpus Armijny (KA) złożony z dwóch dywizji piechoty i dywizji pancernej „Kempf” oraz dwie dywizje piechoty wchodzące w skład KA „Wodrig” – w kierunku Przasnysza. Trzecie – pomocnicze uderzenie 21 KA (dwie dywizje piechoty) wyszło w kierunku na Grudziądz. W dniach 1 – 3 września 20 DP powstrzymywała z powodzeniem silne ataki niemieckie na Mławę. Jednak przełamanie przez KA „Wodrig” w godzinach popołudniowych, 2 września, pozycji rzęgnowskiej, bronionej przez Mazowiecką Brygadę Kawalerii, spowodowało wyjście części oddziałów niemieckich na tyły wojsk polskich broniących Mławy. 20 DP zagrożona okrążeniem wycofała się na rubież opóźnienia w rejonie Przasnysza. Sukces osiągnęły w tym czasie także oddziały 21 KA, które przełamały linię polskiej obrony na rzece Osa. Do 3 września oddziały niemieckie operujące z terenu niemieckiego Pomorza przełamały obronę polską w korytarzu pomorskim, dzięki czemu nieprzyjaciel uzyskał bezpośrednie połączenie Rzeszy z Prusami Wschodnimi. Od 4 września oddziały 1 KA i KA „Wodrig” przełamywały kolejno obronę na wschodnim skrzydle polskiego frontu północnego organizowane przez Grupę Operacyjną (GO) „Wyszków” i Samodzielną Grupę Operacyjną (SGO) „Narew” na rzekach Narwi (do 6 września) i Bugu (7 – 9 września), a następnie przygotowywały się do uderzenia w kierunku Siedlec. 7 września z rejonu Orzysza i Ełku uderzył w kierunku Brześcia nad Bugiem, przerzucony z Pomorza Zachodniego, 19 Korpus Pancerny (jedna dywizja pancerna, dwie dywizje zmotoryzowane oraz Brygada Forteczna „Lötzen”). Do 10 września oddziały polskie mające za zadanie przeciwstawić się siłom niemieckim operującym z Prus Wschodnich zostały rozbite, a ich resztki zmuszone do odwrotu. Na uwagę zasługiwały na tym odcinku frontu przede wszystkim bohaterskie walki prowadzone przez żołnierzy polskich w bitwach pod Mławą i Wizną.W dniach 2 – 4 września kilka pododdziałów wchodzących w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew” dokonało wypadów rozpoznawczych przez południowo - wschodnią granicę Prus Wschodnich, gdzie przeciwnik nie podejmował w tym czasie żadnych działań zaczepnych. Akcje te nie przyniosły żadnych wymiernych sukcesów, zakończyły się natomiast dużymi stratami ' Prusy Wschodnie nie były rejonem koncentracji, z którego wyszła decydująca ofensywa Wehrmachtu, jednak wojska niemieckie, które uderzyły z tego terenu, wyszły na tyły wojsk polskich na wschód od Warszawy i przekreśliły w znacznej mierze próby odtworzenia frontu obronnego w głębi Polski '

Hatamto-Atami ' PRUSY WSCHODNIE - Wschodniopruska Obrona - Przemierzając tereny północno- wschodniej Polski jeszcze dziś można odnaleźć ślady przebiegającej tu niegdyś granicy dzielącej Polskę od sąsiedniej, niemieckiej prowincji Prusy Wschodnie.W terenie można odnaleźć szereg fundamentów i wgłębień po istniejących tu niegdyś wartowniach i rowach granicznych, a także szare bryły niemieckich schronów bojowych z ostatniej wojny. Niektóre obiekty znajdują się w dobrym stanie, inne niemal całkiem zniszczone, przyciągają rzesze "bunkrowców" i turystów z całego kraju. Rozwojowi lokalnej turystyki sprzyja przebiegająca w pobliżu rzeka Rospuda, dawniej granica, dzisiaj atrakcyjny szlak kajakowy, przyciągający tysiące turystów każdego roku.  Po zakończeniu Kampanii wrześniowej przeciw Polsce, w październiku 1939 roku na mocy porozumienia Ribbentrop- Mołotow, granica wschodniopruska zostaje "wyrównana" do linii wytyczonej rzekami: Rospudą, Pisą i Narwią. Pół roku później, w kwietniu 1940 roku w Sztabie Generalnym Wehrmachtu odbyła się narada poświęcona omówieniu sytuacji w Prusach Wschodnich, na której podjęto następujące decyzje: - przeprowadzić odpowiednie ufortyfikowanie odcinka granicznego Prus Wschodnich zespołem średnich schronów bojowych, oraz dokonać renowacji i doprowadzić do pełnej sprawności technicznej zespoły już istniejące; - dokonać wyboru miejsca na lokalizację wysuniętego stanowiska dowodzenia dla Naczelnego Dowództwa Niemieckich Sił Zbrojnych.Jesienią 1940 roku rozpoczęto budowę tzw. Wschodniopruskiej Pozycji Obronnej (niem. Ostpreussenschutzstellung), linii fortyfikacji wzdłuż nowej granicy. Głównym wykonawcą prac budowlanych były jednostki inżynieryjne Wehrmachtu oraz grupy robocze specjalistycznej firmy budowlanej- Organizacji Todt. Nadzór inżynieryjny nad prowadzonymi pracami powierzono majorowi- inżynierowi Horstowi Renecke z dowództwa Okręgu Wojskowego nr. l z Królewca. Budowa całej pozycji podzielona została na trzy odcinki, których budowę nadzorowały poszczególne Placówki Fortyfikacyjne: - Narew- Pisa (Galinde) Stellung- Urząd Fortyfikacyjny Olsztyn (odcinek południowy) - Masurische Grenz- und Suwalki Sehnen Stellung- Urząd Fortyfikacyjny Giżycko (odcinek centralny) - Gumbinnen Stellung- Urząd Fortyfikacyjny Królewiec (odcinek północny).Budowę wszystkich umocnień planowano zakończyć w maju 1941 roku, jednak wiadomo, że na odcinku centralnym (Masurische Grenz- und Suwalki Sehnen Stellung), prace wykończeniowe trwały jeszcze pod koniec czerwca, a więc po agresji Niemiec na Związek Radziecki. Jesienią 1944 roku fortyfikacje graniczne wzmocnione zostały kilkoma liniami okopów i rowów łącznikowych, rowami przeciwczołgowymi (linia nieciągła) oraz betonowymi gniazdami karabinów maszynowych "Kochtöpfe". Na przełomie 1944-45 roku na przedpolu pozycji trwały walki pozycyjne. W styczniu 1945 roku większość fortyfikacji została opuszczona bez walki.Fortyfikacje granicy Prus Wschodnich z lat 1940- 41 są najlepiej zachowanym zespołem umocnień tej prowincji. Spośród wszystkich 17 punktów oporu tej pozycji na szczególną uwagę zasługuje doskonale zachowany punkt oporu Bakałarzewo przy drodze Olecko- Suwalki, gdzie od lata 1998 roku powstaje nowy skansen fortyfikacyjny. Na przedpolu schronu dowodzenia Bw 24 ustawiono zasieki przeciwpiechotne z potykaczami oraz betonowe i stalowe zapory przeciwpancerne, a we wnętrzu schronu zamontowano większość drzwi pancernych i gazoszczelnych, kratowe drzwi wejściowe oraz ruchome lawety (podstawy) dla ciężkich karabinów maszynowych we wnętrzu 51 tonowej kopuły bojowej 20P7.Łącznie do czerwca 1941 w okolicach miejscowości Bakałarzewo wybudowano 13 schronów: 5 żelbetowych schronów bojowych wyposażonych w broń maszynową oraz 8 schronów biernych dla załogi (w tym 1 schron przewidziany był również jako ukrycie dla działka przeciwpancernego, kal. 37 mm). Obecnie większość schronów jest łatwa do odnalezienia w terenie i ogólnodostępna dla zwiedzających.

Hatamoto-Atami ' Prusy Wschodnie - Gdy Zachód wykrwawiał się w okopach, Polacy w armiach zaborców ginęli od Bałtyku po Karpaty - Podczas, gdy na Zachodzie żołnierze ginęli nad Sommą i pod Verdun, na froncie wschodnim starły się armie polskich zaborców. A w szeregach rosyjskich, austriackich i niemieckich armii czy chcieli tego, czy nie po przeciwnych stronach barykady stanęli przeciw sobie także Polacy 'Dla Polaków I wojna światowa to niemal wyłącznie epopeja Legionów Polskich czy dramatyczne losy polskich korpusów w Rosji. W narodowej pamięci na trwałe zapisują się nazwy bitew pod Rafajłową, Rokitną, Kostiuchnówką, Krechowcami.  Tymczasem na froncie wschodnim Wielkiej Wojny od Rygi po Czerniowce stacjonują i walczą przede wszystkim Armia Cesarstwa Niemieckiego oraz wielonarodowe armie Imperium Rosyjskiego i Austro-Węgier.W pierwszym roku wojny jej teatrem były Prusy Wschodnie, Królestwo Polskie i Galicja Zachodnia. Od połowy 1915 roku linia frontu przesuwała się na wschód i ciągnęła się niemal prosto od Bałtyku po łuk Karpat. Krwawe ofensywy i walki obronne, w których zginęły dziesiątki tysięcy żołnierzy, toczyły się na litewskich pustkowiach, nad jeziorami Wileńszczyzny, błotach Polesia i lasach Wołynia, naddniestrzańskiej Galicji, w dzikich Karpatach, jarach Bukowiny i Besarabii.Straty szczególnie dotknęły ziemie wschodnie dawnej Rzeczypospolitej (obecnie Litwa, Białoruś, Ukraina). Zniszczone przez artylerię miasta, dziesiątki miasteczek obróconych w perzynę, setki spalonych wsi. Zrujnowane, splądrowane dwory i pałace, zniszczone świątynie, dworce kolejowe, wiadukty i mosty, fabryki i zakłady przemysłowe, zryte pola uprawne, wytrzebione lasy. Do zniszczeń wojennych dokładała się rabunkowa gospodarka władz okupacyjnych. Mimo upływu 100 lat pamięć o Wielkiej Wojnie przytłumiona traumą drugiej, jeszcze straszniejszej trwa nadal w wielu rodzinach, społecznościach lokalnych, narodach. Utrwalają tę pamięć na przykład pocztówki, które na przełomie XIX i XX wieku podbijają świat, stając się fenomenem kulturowym i społecznym. Niewyobrażalna liczba takich ilustrowanych kartoników krąży po Europie, tylko żołnierze armii niemieckiej wysłali w czasie I wojny światowej 10 miliardów kartek.Rozwój fotografii pozwolił nawet amatorom rejestrować oblicza wojny. Korespondencja wziętych do niewoli żołnierzy przywołuje sceny z toczonych walk, chwile tryumfów i klęsk, obrazy życia codziennego na froncie, zdjęcia zniszczonych wsi, miast i miasteczek oraz ofiar wojny jeńców, rannych i uchodźców.

Hatamoto-Atami '    Przez długi czas w podejściu do Prus Wschodnich obowiązywał bezwzględny prymat politycznej instrumentalizacji. Historia tych ziem musiała być albo niemiecka, albo litewska, albo polska, albo od niedawna także rosyjska, przez co Prusy Wschodnie stały się igrzyskiem badaczy dochodzących narodowych uprawnień ' Prusy Wschodnie to historia i mit to piękno krwawiącej Polskości '

Hatamoto-Atami ' PRUSY WSCHODNIE - Mało kto wie że w I wojnie światowej Działdowo też doświadczyło zmasowanego ataku chemicznego - jednym słowem Broń Ninja na Wielkiej Wojnie - Jesień 1914 roku, kolumna wojsk niemieckich zmierza szybko w celu zdobycia Paryża. Powyżej od czasu do czasu pojawiają się nad nią samoloty. Lecą wysoko, maszerujący nie są w stanie rozpoznać WRÓG czy SWÓJ, zdążyli się już przyzwyczaić do ich towarzystwa i nie zwracają na nie uwagi. Tym razem jednak samolot zachował się nietypowo. Obniżył lot, przeleciał nad kolumną i... zrzucił bombę. FRANCUZ!!! Na szczęście chybił, bomba wybuchła, nierobiąć nikomu krzywdy. Samolot nawrócił, ponownie przelatując nad kolumną. I zaczęło się dziać coś kompletnie niezrozumiałego – niemieccy żołnierze zaczęli padać martwi. Pierwszy, drugi, trzeci... Niewytłumaczalna fala śmierci nadciągała z nieba. Spanikowany oddział żołnierzy poszedł w rozsypkę, tratowany przez oszalałe ze strachu konie. Po opanowaniu zamieszania, okazało się, że polegli zostali trafieni zaostrzonymi stalowymi prętami, dodatkowo dużą liczbę takich przedmiotów znaleziono na ziemi. Niemcy po raz pierwszy boleśnie doświadczyli nowej broni nieprzyjaciela.Francuzi jako pierwsi w Europie zaprojektowali broń, wzorując się na japońskich bō-shuriken używanych przez legendarnych Ninja. Nadali jej nazwę Balles Bons lub Flechettes (Strzałki), Prusacy zaś Fliegerpfeile. Brytyjska Th e War Illustrated tak opisywała tą tajemniczą broń: „Są to kawałki stalowego pręta długości sześciu cali, zaostrzonego z jednej strony jak ołówek, z drugiej zaś na odcinku czterech i pół cala obrobione tak,że w przekroju wygląda jak krzyż. Oczywiście, ten odcinek jest dużo lżejszy niż przód, i działa tak samo jak piórko strzałki”.Energia kinetyczna strzałek była tak duża,że mogły podobno przebijać stalowe hełmy żołnierzy, a w przypadku braku osłony głowy przebić ciało dosłownie od jej czubka do pięt. Rany wyrządzone przez trafienia były zwykle śmiertelne. Oczekiwano, że samolot podczas bombardowania strzałkami będzie w stanie uzyskać liczne trafi enia. Zakładano też, że najlepszą skuteczność uzyska się przy zwalczaniu oddziałów kawalerii, tu bowiem, nawet draśnięcie konia mogło okazać się zgubne dla jeźdźca, który nie potrafi łby opanować spłoszonego wierzchowca. Stalowe strzałki były pakowane w pudełka po 500 sztuk i umieszczane nad otworem w podłodze statku powietrznego. Kiedy ten nadlatywał nad cel, flechettes były zrzucane za pociągnięciem sznurka. Spadając na ziemię, strumień strzałek obejmował obszar o powierzchni około 500 metrów kwadratowych.W roku 1915, Pan C. G. Grey wydawca Th e Aeroplane wspominał: „Mój przyjaciel był jakiś czas temu na lotnisku wojskowym St. Cyr, w czasie gdy niektóre z tych strzałek były testowane na nieszczęsnych krowach jako wrogu, chyba trzy strzały trafiły krowę przechodząc przez nią czysto aż do gruntu, zabijając ją natychmiast”. Mimo prowadzonych prób poligonowych Royal Flying Corps odmówił użycia fl echettes w walce z Niemcami, ponieważ:„Nasi lotnicy uważają zrzucanie strzałek za brudną robotę ze względu na to, że wróg nie słyszy, jak nadlatują, poza tym wyrządzajątakie paskudne rany”. Francuscy lotnicy nie mieli takich obiekcji. Działanie zrzucanych przez nich strzałek opisywała jedna z niemieckich gazet medycznych: „Jeśli uderzy człowieka w głowę, przejdzie prosto przez hełm do mózgu. Jednak tak samo śmiertelne mogło być trafienie w ramię”. Raport gazety kontynuował: „prawdopodobnie przebije łopatkę i przejdzie prosto przez płuca, rozrywając pozostałe organa anatomiczne”. Niemiecki żołnierz, który przeżył bombardowanie strzałkami, powiedział: „w czasie nalotu bezpieczniej było leżeć płasko na ziemi, bo chociaż wystawiano na trafienie większą powierzchnię ciała, to w przypadku trafienia strzałką była mniejsza groźba uszkodzenia kilku organów”. Prusacy, kopiując Francuzów, rozpoczęli własną produkcję strzałek. I wkrótce nowa broń pojawiła się na froncie wschodnim. Na początku 1915 roku niemiecki samolot Albatros przeprowadził bombardowanie lotniska w podwarszawskiej Jabłonnie, na którym bazował największy samolot tej wojny ciężki bombowiec Ilja Muromiec. Niemiecki pilot zrzucił trzy małe bomby,które nie spowodowały szczególnych szkód, wykonał krąg nad lotniskiem i odleciał. Po nalocie w hangarze znaleziono dziwny metalowy przedmiot, stalowy pręt, który po przebiciu dachu wszedł na 3-4 cm w twardy blat stołu warsztatowego. Przy bliższym zbadaniu okazał się być lotniczą strzałką - latem na okolicznych polach żołnierze znaleźli kilkadziesiąt podobnych. Dowództwo eskadry postanowiło wysłać jedną strzałkę do Warszawy z prośbą o wykonanie w tamtejszych zakładach 1000 egzemplarzy, a drugą do głównego zarządu artylerii w celu przebadania i zlecenia produkcji w rosyjskich zakładach. Zamówienie w Warszawie wykonane zostało szybko i Ilja Muromiec poleciał z rewizytą do Prus, zrzucając po 250 strzałek na stacje kolejowe Willenberg (Wielbark), Neidenburg (Nidzica) i Soldau (Działdowo). Używano również strzałek w wersji z materiałem wybuchowym do niszczenia balonów i sterowców. Samolot nadlatywał w miarę możliwości nad unoszący się w powietrzu balon i zrzucał strzałki z odpowiedniej wysokości. Trafi wszy w cel, nie tylko przebijały gumowaną powłokę, również eksplozja powodowała wybuch wodoru wypełniającego powłokę. Płonący balon spadał na ziemię w kuli ognia, grzebiąc często w swych szczątkach obserwatora balonowego. Były to zarazem pierwsze w historii ładunki wydłużone, zaopatrzone w ostrza i zaczepy, które pozwalały im wbić się w powłokę balonu, a następnie ją rozerwać. Flechettes na froncie zachodnim nie speł- niły pokładanych w nich nadziei, ze względu na małą skuteczność szybko zastąpione zostały przez bardziej mordercze karabiny maszynowe i bomby. Na froncie wschodnim było zgoła na odwrót. Rosjanie udoskonalili pomysł Francuzów, zwiększając jego skuteczność pięciokrotnie, doceniali także niskie koszty wykonania, prostotę konstrukcji oraz możliwość ponownego użycia po zebraniu z ziemi. Ostatnie zamówienie na 400 tysięcy strzałek dowództwo armii rosyjskiej złożyło jeszcze w lipcu 1917 roku'

Hatamoto-Atami ' Poligon Stablack Latem 1934 r. Niemcy poczynili pierwsze kroki do stworzenia wielkiego poligonu w samym środku Prus Wschodnich. W tym celu zaczęli wysiedlać mieszkańców z terenów leżących na zachód pomiędzy Landsbergiem (Górowo Iławeckie) i Prussisch Eylau (Pruska Iławka – Bagrati onowsk). W 1935 r. powstały główne koszary Stablack Nord na północnym skraju poligonu, obecnie Dołgorukowo. Rok później mniejsze południowe – Stablack Süd. Całość założenia nazwano Garden Stad Stablack, czyli Miasto Ogród Stablack. Na otwarcie przybył Hitler, dojeżdżając do Górowa pociągiem i kontynuując objazd limuzyną. Początkowo poligon miał charakter artyleryjski, ale podczas wojny ćwiczyły tu różne armie idące na wschód, nie tylko niemieckie.We wrześniu 1939 r., powyżej terenów poligonowych, powstał jeden z dwóch dużych obozów jenieckich w Prusach, zwany Stalagiem IA Stablack. Obecnie znajduje się na terenie obwodu kaliningradzkiego. Po wojnie nie odtworzono już tutaj poligonu, a koszary południowe przerobiono na więzienie. Niemniej, przez te parę lat funkcjonowania poligonu narosło wiele namacalnych tajemnic związanych nie tylko z jego funkcjonowaniem, ale przede wszystkim z przeznaczeniem zagadkowych obiektów, podziemi, a nawet z ukrywaniem skarbów ' Kamińsk (niem. Stablack-Süd) to wieś położona w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie bartoszyckim, w środkowej części gminy Górowo Iławeckie. Wiosną 1934 roku na obszasze rozciągającym się od obecnego Górowa Iławeckiego do Bagriatonowska, rozpoczęto budowę poligonu wojskowego o powierzchni 10 tys. hektarów dla potrzeb Wehrmachtu, podczas budowy którego wykorzystano rozległe kompleksy leśne należące do państwa oraz dobra odkupione od lokalnych posiadaczy majątków ziemskich. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej kompleks Stablack-Nord stał się istotnym ośrodkiem wojskowym, na którego potrzeby utworzono m.in. 2 kompleksy koszarowe wraz placem dla kilku tysięcy żołnierzy, doprowadzono linię kolejową, oraz na zachód od kompleksu, ulokowano dużą składnicę amunicji. We wrześniu 1939 roku, obok kompleksu koszarów utworzono obóz jeniecki z przeznaczeniem dla podoficerów i szeregowców wojsk lądowych, tzw. Stalag, któremu nadano oznaczenie 1 A Stablack, część północna LAGER Nord. Komendantem obozu był ppłk Karl Schulz, natomiast pierwszymi jeńcami wojennymi byli obrońcy Westerplatte, wśród których byli m.in. dowódcy mjr Henryk Sucharski oraz kpt. Franciszek Dąbrowski, następnie obrońcy Modlina i Warszawy. Łącznie do końca września 1939 roku do obozu trafiło ponad 40 tysięcy osób. Przez cały okres wojny do Stalagu 1A trafiły setki tysięcy jeńców z całej Europy, w tym obrońcy Dunkierki.Cały obóz Stalag 1A funkcjonował do początków 1945 roku, do czasu radzieckiej ofensywy w Prusach Wschodnich. W sumie przebywało się w nim około 255 000 jeńców różnych narodowości, w tym 90 tys. radzieckich, 80 tys. francuskich, 40 tys. polskich, 23 tys. belgijskich, 12 tys. włoskich czy 7 tys. brytyjskich. Z powodu chorób, wycieńczenia czy epidemii zmarło kilkanaście tysięcy, głównie radzieckich, jeńców '

Hatamoto-Atami ' Uniszki Zawadzkie - Pole Bitwy pod Mławą '

Hatamoto-Atami '   Pierwszy września pod Mławą. Żelazna dywizja broni polskiej Linii Maginota - We wrześniu 1939 r. najkrótsza droga z Prus Wschodnich do Warszawy prowadziła przez Mławę. Znajdującym się tam umocnieniom Niemcy nadali propagandowe miano polskiej Linii Maginota. I nic dziwnego. Broniła ich 20 Dywizja Piechoty, którą nie bez powodu okrzyknięto „żelazną dywizją”. W rzeczywistości polskim umocnieniom daleko było do francuskiego giganta. Do ich budowy przystąpiono dopiero na początku lipca 1939 r. i do chwili wybuchu wojny prac nie ukończono. Była to w zasadzie jedna linia żelbetowych schronów. Rejon umocniony Mławy składał się z dwóch odcinków: pozycji mławskiej i leżącej na wschód od niej pozycji rzęgnowskiej. Oddzielała je sześciokilometrowa bagienna strefa Błota Niemyje, gdzie miały działać tylko patrole polskiej piechoty. Bunkry rozmieszczone były co 200–300 metrów. Między nimi znajdowały się dodatkowe polowe stanowiska ogniowe oraz rowy strzeleckie. Przed linią obrony usytuowano także trzyrzędowy płot z drutu kolczastego, a na przewidywanych kierunkach uderzeń niemieckich czołgów zapory z szyn kolejowych oraz rowy przeciwpancerne. Całość uzupełniały pola minowe rozmieszczone na pobliskich łąkach oraz wzdłuż głównych traktów komunikacyjnych. Do przełamania polskich umocnień w rejonie Mławy Niemcy wyznaczyli I Korpus Armijny wchodzący w skład 3 Armii gen. Georga von Kuchlera. Składał się on z 11 i 61 Dywizji Piechoty (DP) oraz improwizowanej Dywizji Pancernej „Kempf”. Wspierać je mogło potężne niemieckie lotnictwo zgrupowane w Prusach Wschodnich. Mławskiego rejonu umocnionego broniła, wchodząca w skład Armii „Modlin”, 20 Dywizja Piechoty płka Wilhelma Liszki-Lawicza. Jej 78 i 80 pułki piechoty (pp) obsadzały pozycję mławską natomiast, 79 pp zajmował schrony pozycji rzęgnowskiej. Pewnym wsparciem dla 20 DP mogły być również odziały z sąsiadujących z nią Nowogródzkiej i Mazowieckiej Brygad Kawalerii. Słabością sił polskich było niezbyt liczne lotnictwo armijne oraz symboliczne siły pancerne składające się z dwóch kompanii tankietek. 1 września 1939 – „Wisła ruszyła” Dowódca 1 batalionu 80 pp, mjr Bronisław Schlichtinger, wspominał: Godzina 4.00 – meldunek z granicy: kompania piechoty i grupa konnych przekroczyła granicę – co robić? Odpowiedziałem: Strzelać! Jednocześnie od dowódcy pułku przyszło potwierdzenie: Wisła ruszyła. Rozpoczęła się wojna z Niemcami 'Jako pierwsza polską granicę przekroczyła Dywizja Pancerna „Kempf”. Na jej skrzydłach posuwały się oddziały 11 i 61 DP. Regiment Zmotoryzowany SS „Deutschland” nacierał przez Las Białuty na miejscowość Uniszki Zawadzkie. Polscy piechurzy z 7 kompani 80 pp umiejętnie spowalniali ruch wrogich oddziałów, jednak ulegli w końcu przewadze nieprzyjaciela. Jednostka została rozbita i straciła dowódcę, por. Józefa Bendera, oraz około stu żołnierzy. Kampania wrześniowa widziana z niemieckiej perspektywy: Jochen Böhler Najazd 1939 Około 9.30 esesmani wyszli z natarciem na Uniszki Zawadzkie, które załamało się w silnym i celnym ogniu polskich cekaemów i artylerii. Z zachodu uderzyć miały na polskie pozycje oddziały piechoty z 61 dywizji. Na skutek błędnych informacji Niemcy byli pewni, że Uniszki są już w ich rękach i z tej strony nie zagraża im żadne niebezpieczeństwo. Nawet nie próbowali się kryć i zamiast tyralierą ruszyli w drogę w kolumnach marszowych! Kpt Karol Babraj nie mógł zmarnować takiej okazji - Gdy nieprzyjaciel podszedł do jednego z miejsc (…) poleciłem otworzyć ogień z 5 cekaemów (…). Ogień był bardzo celny i efekt piorunujący. Zaskoczeni Niemcy „stracili głowę”, biegli w różnych kierunkach, a nawet wycofując się do Kuklina. Niemcy wstrzymali natarcie do czasu podciągnięcia większej ilości artylerii. O 11.00 potężna nawała ogniowa uderzyła w polskie pozycje. Tym razem Uniszki zostały zajęte w kilkanaście minut. Wróg rozpoczął przygotowania do uderzenia na główną linię polskiej obrony.7 Regiment Pancerny z Dywizji Pancernej „Kempf” miał obejść polskie stanowiska obronne. Trzy kompanie niemieckich czołgów pędziły wzdłuż linii naszych schronów, szukając miejsca, w którym mogłyby wyjść na tyły polskich umocnień.Rajd ten skończył się, gdy wrogie pojazdy dotarły do rowu przeciwpancernego i bagien Niemyje. W niemieckie szeregi wkradł się wówczas chaos. Rów okazał się przeszkodą nie do przebycia, a załogi naszych schronów i artyleria nie próżnowały. Anonimowy niemiecki czołgista relacjonował: Raz po raz dzwonią odłamki w wieżę lub o kadłub . Kiedy przyjdzie następny? Może uderzy w naszą skrzynię? Trwożne te myśli przerywa rozkaz: „kompania wycofuje się…”. Zginął dowódca kompanii, rozbito lub uszkodzono szereg czołgów. Z 53 wozów biorących udział w ataku zniszczonych zostało 7, a uszkodzonych 37, czyli ponad 80% stanu wyjściowego 'Naszym żołnierzom udało się także odbić Uniszki Zawadzkie. Do szturmu ruszył 3 pluton 4 kompanii z 80 pp, dowodzony przez por. Zygmunta Myszkowskiego. Wydał on rozkaz: pojedynczo bagnet na broń! Oddział uderzył z impetem, obsługi cekaemów biły brawo idącym do ataku kolegom. Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Por. Myszkowski wspominał później - W biegu wydaję rozkazy co do kierunku i stanowisk, które mają zająć drużyny. Przed nami uciekają i ostrzeliwują się zza chałup Niemcy. W tym momencie chłopcy samorzutnie podali sobie taki rozkaz: „Bij skurwysyna!”.  Niemcy, którzy uniknęli bagnetu i kolby naszych chłopców, w panice uciekali za Uniszki, w stronę Kuklina. Nasz ogień pościgowy z Kb pomiędzy zabudowaniami był mało skuteczny, a w nogach Niemcy okazali się lepszymi sprinterami od naszych. Po silnym ostrzale artyleryjskim i kontrataku nieprzyjacielowi ponownie jednak udało się odbić wieś. Dopiero ogień naszych dział wzniecił we wsi liczne pożary i zmusił Niemców do jej opuszczenia '  Zabójcza polska artyleria Dla obsady pozycji mławskiej 1 września 1939 r. okazał się udany praktycznie na wszystkich jej odcinkach. Nie dość, że Niemcy nie przełamali polskiej obrony, to jeszcze ponieśli znaczne straty w ludziach i sprzęcie. Świetnie działała polska artyleria. Armaty 105 mm i haubice 155 mm mogły pochwalić się sporymi sukcesami. Kilkakrotnie nakrywały celnym ogniem stanowiska niemieckich dział ' Porucznik Aleksander Szmit, dowódca 2 baterii 20 dywizjonu artylerii ciężkiej, opisuje taki wydarzenie w rejonie Uniszek Zawadzkich: Gdy posłyszeliśmy nad głowami szum naszych pocisków , ujrzeliśmy, iż  pędzi osobowa limuzyna, zbliżając się do tej baterii tzn. niemieckiej . Serce nam zamarło z wrażenia i oto stało się: w momencie, gdy limuzyna znalazła się na wysokości baterii, nastąpiły 3 eksplozje naszych pocisków 155 mm. Za nim poszły dwie serie, a gdy po chwili kurz opadł, ujrzeliśmy w tym samym miejscu szczątki limuzyny i sterczące bezsilnie 4 działa niemieckie ' Tragiczny odwrót 20 DP trwała na swych pozycjach pod Mławą przez trzy dni. Bombardowani z ziemi i powietrza, polscy piechurzy twardo bronili swoich stanowisk. Niestety, na skutek ogólnych postępów wojsk niemieckich oraz groźby okrążenia, płk Liszka-Lawicz otrzymał rozkaz do odwrotu. Polacy mieli walczyć do wieczora 3 września, a po północy opuścić swoje pozycje. Rozkaz jednak nie dotarł do wszystkich żołnierzy i niektóre schrony broniły się jeszcze w osamotnieniu do popołudnia następnego dnia. Odwrót miał katastrofalne skutki. Kolumny polskich żołnierzy były masakrowane przez niemieckie samoloty. Zniszczony bądź porzucony został ciężki sprzęt. Znaczna część oddziałów dywizji uległa rozproszeniu. Żołnierze, którzy tak skutecznie walczyli z niemiecką piechotą i czołgami, byli bezsilni wobec bezkarności nieprzyjacielskiego lotnictwa. 20 DP przestała istnieć jako zorganizowana siła bojowa '

Hatamoto-Atami ' - Wszyscy przybywający na Warmię i Mazury, czy to amatorzy mocnych wra-żeń, czy miłośnicy spokojnego wypoczynku, zgodzą się na pewno, że nie-kwestionowaną atrakcją regionu są zabytki pomilitarne, obiekty forteczne i ślady działań wojennych prowadzonych na tym terenie. Twierdza Boyen w Giżycku, Wilczy Szaniec (niem. Wolfsschanze) w Gierłoży czy bunkry w Mamerkach to niemi świadkowie historii, którzy wciąż skrywają wiele zagadek. Jednym ze szlaków znajdujących się na terenie województwa jest Szlak Frontu Wschodniego I Wojny Światowej. Na jego trasie odnaleźć można zatarte karty historii i miejsca upamiętniające ofiary jednej z najkrwawszych wojen w dziejach ludzkości. Przygoda, nauka, refleksja to wszystko czeka na tych, którzy ruszą tym niepowtarzalnym szlakiem

Hatamoto-Atami ' Armia Prusy - Białorusini w Wojsku Polskim w czasie kampanii wrześniowej 1939 r ' Rok 1939 przyniósł poważne zaostrzenie stosunków polsko-niemieckich, które czyniło zupełnie realną perspektywę agresji niemieckiej na Polskę. W tej sytuacji państwo polskie gorączkowo przygotowywało obronę przed spodziewanym atakiem z Zachodu, co wysunęło na plan pierwszy konieczność zmobilizowania dostatecznie silnej armii. Dla mniejszości narodowych II RP, m.in. Białorusinów zamieszkujących ziemie północno-wschodnie II RP, mobilizacja stała się swoistym testem lojalności wobec Polski i probierzem przywiązania do polskiego państwa. Dotyczyło to m.in. mobilizacji pododdziałów 20 dywizji piechoty (DP) w tym 79 i 80 pułków piechoty (PP), stacjonujących w czasach pokojowych w Słonimiu. Przykład ten może być tym bardziej interesujący, że przed II wojną światową na terenie powiatu słonimskiego była prowadzona wśród Białorusinów aktywna działalność Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi (KPZB). Dodajmy, działalność zdecydowanie wymierzona przeciwko państwu polskiemu, na korzyść ZSRR. Relacje i sprawozdania uczestników mobilizacji pokazują niemal zgodnie „ochocze” stawiennictwo rezerwistów. Wg nich Białorusini mieli stawić się wzorowo na równi z elementem polskim. Nie odnotowano żadnych aktów sabotażu lub dywersji. Podobnie przedstawiała się sytuacja w innych mobilizowanych jednostkach choć nie zawsze była tak idealna jak sugerują sprawozdania z mobilizacji wspomnianych jednostek 20 DP. Za przykład może posłużyć przebieg mobilizacji pułku „Głębokie” z Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). Jak wspomina adiutant dowódcy batalionu „Łużki” z tego pułku kpt. służby stałej Jan Witkowski: „Ludność białoruska na ogół zachowywała się spokojnie i lojalnie. Rezerwiści stawiali się do wojska ochoczo, tylko bardzo mały odsetek powołanych umknął za granicę”. Tak więc, wydaje się, że wiosną i latem 1939 r. stosunkowo nieduży procent ludności białoruskiej otwarcie sprzeciwiał się akcji moblilizacyjnej. Jeśli chodzi o mobilizację elementów gospodarczych, tzn. głównie wozów i koni, to przebiegała ona w znacznie trudniejszych warunkach. Początkowo znaczna ilość chłopów ociągała się z dostarczeniem koni i wozów nawet po otrzymaniu imiennego wezwania. Musiało być to zjawisko dość powszechne skoro zostało odnotowane jako jedno z najbardziej charakterystycznych dla tej akcji. Na Słonimszczyźnie niektórzy chłopi uciekali nawet w lasy, aby uniknąć oddania własnego zaprzęgu. Jak donosił wywiad sowiecki, w powiatach Wilejka i Dzisna miejscowa ludność była niezadowolana z rekwizycji koni, bydła i wozów na potrzeby wojska. Sytuacja unormowała się, kiedy okazało się, że komisje mobilizacyjne płacą gotówką za oddawane konie i wozy. Wówczas omawiane kłopoty zniknęły, tym bardziej, że ceny proponowane chłopom były zupełnie przyzwoite. Najprawdopodobniej więc przypadki sabotowania zarządzeń mobilizacyjnych miały w tym wypadku podłoże raczej ekonomiczne niż polityczne. Potwierdza to opis postawy ogniw KPZB podczas wiosennej mobilizacji. Jeszcze jesienią 1938 roku, gdy Wojsko Polskie wkroczyło na tzw. Zaolzie, KPZB prowadziła gorączkową akcję agitacyjną wśród ludności białoruskiej. Co więcej, wg polskich źródeł wojskowych, „gorączkowa robota wywrotowa” przyniosła wówczas znaczne efekty, tak, że wsie na linii Dolnej i Górnej Szczary były gotowe do zbrojnego powstania. Wszystko to działo się pomimo ciągłej obecności liniowych jednostek Wojska Polskiego, które nie uczestniczyły w zajęciu Zaolzia. Tymczasem kilka miesięcy później, w czasie mobilizacji na tym samym terenie, KPZB „wykazała całkowitą bierność i spokój”. Najprawdopodobniej ta nagła zmiana i osłabienie działalności KPZB miały swoje źródło w decyzji III Międzynarodówki, która w 1938 r. rozwiązała Komunistyczną Partię Polski i związaną z nią KPZB. Oczywiście, ta decyzja została podjęta na życzenie Stalina, dla którego III Międzynarodówka była tylko jednym z narzędzi realizacji interesów politycznych ZSRR. W tej sytuacji komórki KPZB nie mogły przejawiać żadnej aktywnej działalności i nie przeszkadzały akcji mobilizacyjnej. Innym prawdopodobnym wyjaśnieniem tego zjawiska mogła być specyficzna taktyka postępowania na wypadek mobilizacji, przyjęta przez KPZB znacznie wcześniej. Jej głównym założeniem było nieprzeciwdziałanie akcji mobilizacyjnej, wchodzenie w szeregi Wojska Polskiego (WP) i rozsadzanie oddziałów wojskowych od wewnątrz. Źródła polskie podkreślają niezwykle dobre nastroje i wysokie morale rezerwistów — w tym Białorusinów — którzy bardzo pozytywnie ustosunkowali się do przewidywanej wojny z Niemcami. Jeżeli nawet przyjąć to zjawisko za pewnik, to należy pamiętać, że te nastroje żołnierzy zmieniały się w późniejszym czasie pod wpływem nowych wydarzeń. Dotyczyło to nie tylko Białorusinów, ale także Polaków, Żydów i przedstawicieli innych grup narodowościowych, reprezentowanych w polskiej armii. Już w pierwszych dniach po ogłoszeniu mobilizacji 20 DP (rozpoczęła się 23 marca 1939 r. o godz. 14) dały się zauważyć duże braki organizacyjne, oznaki chaosu i przypadki nieprzemyślanych działań dowództwa. Rezerwiści, którzy przybyli gromadnie i z dużym zapałem po wiele godzin błąkali się po słonimskich koszarach. Dla niektórych zabrakło elementów umundurowania i wyposażenia. Chaos spotęgowało przyjęcie kilka dni wcześniej do tych samych koszar młodego rocznika służby zasadniczej. Tak więc w pierwszych dniach w tamtejszych koszarach „kotłowało się” ok. 10 tys. ludzi i ok. 5 tys. koni. Kiedy już uporano się z tym bałaganem, okazało się, że umówione transporty kolejowe nadchodzą z wielogodzinnym opóźnieniem. Przez to niektóre oddziały musiały czekać po kilkanaście godzin pod gołym niebem bez jedzenia — bo pociąg miał nadejść tuż, tuż — na załadowanie do wagonów ludzi i sprzętu. Mimo tych niedomagań duch rezerwistów zbytnio nie osłabł. Kolejne wydarzenia nadwątliły go jednak dość mocno. Otóż, jednostki 20 DP zostały przetransportowane w okolice Płońska i Mławy, nad granicę z Prusami Wschodnimi, skąd dowództwo polskie spodziewało się na wypadek wojny silnego uderzenia jednostek niemieckich. Dowództwo koncentrowanej tam armii „Modlin” na czele z gen. Przedrzymirskim zaleciło jednostkom piechoty niezwykle długie marsze ćwiczebne, które wynosiły początkowo ok. 40-50 km na dobę, a później nawet 60-65 km. Długotrwałe i wyczerpujące marsze zaczęły osłabiać morale żołnierzy, tym bardziej, że większość z nich nie rozumiała ich potrzeby. Doszło do tego, że przed każdym marszem od 200 do 250 żołnierzy z każdego batalionu zgłaszało się do lekarza, z czego 100-120 było istotnie chorych. Wyczerpujące marsze nękały szczególnie kadrę podoficerską, złożoną głównie z mężczyzn w wieku 35-40 lat. Wielu z podoficerów odparzało sobie nogi lub co gorsza zapadało na choroby serca i stawało się nieużytecznymi dla wojska. Nastroje żołnierzy pogorszyły jeszcze bardziej wiadomości uzyskiwane z miejsc zamieszkania. Wiele rodzin przysyłało do nich alarmujące wieści o brutalnym traktowaniu żon w urzędach gminnych, odmawianiu wypłacania zasiłków dla rodzin rezerwistów powołanych do wojska, czy wreszcie wypłacaniu ich dopiero po wręczaniu łapówek. Dodatkowe rozczarowanie wywołało masowe zwalnianie Żydów z wojska, co wzbudziło podejrzenia o nieuczciwe reklamowanie tych ostatnich od służby wojskowej. Niezadowolenie żołnierzy wzbudzał także fakt powołania do wojska w pierwszej kolejności roczników starszych, złożonych z ludzi żonatych, prowadzących w większości własne gospodarstwa rolne. Gdy więc nadeszło lato i okazało się, że rodziny żołnierzy nie dają sobie rady z zebraniem plonów, w 79 PP i w I batalionie 80 PP doszło do otwartego buntu. Dopiero ta demonstracja niezadowolenia żołnierzy skłoniła polskie dowództwo do stopniowej wymiany roczników i powołania młodszych w miejsce starszych. Jednak duch bojowy nowych rezerwistów ulegał stopniowemu osłabieniu na skutek podtrzymywania męczących ćwiczeń marszowych i innych niepotrzebnych praktyk. W ten sposób przybyło i odeszło kilka roczników rezerwy wracających z wojska w atmosferze rozczarowania. Dotyczyło to w znacznym stopniu Białorusinów i mogło — wśród innych czynników — zaważyć na ich późniejszej postawie wobec instytucji państwa polskiego. W okresie pomiędzy 1 a 17 września 1939 r. źródła polskie zgodnie podkreślały dobrą postawę elementu białoruskiego w szeregach Wojska Polskiego. Mimo pokrywających się opinii w tej kwestii nie należy generalizować tego zjawiska tym bardziej, że niektóre — raczej odosobnione — przekazy pokazują przypadki postaw negatywnych, świadczących jeśli nie o negatywnym nastawieniu do państwa polskiego, to o niskim morale. I tak np. polskie relacje i opracowania historyczne ukazują niezwykle dzielną postawę jednostek 20 DP w bitwie pod Mławą pomiędzy 1 a 4 września 1939 r. W tym czasie wspomniana dywizja przyjęła na siebie ciężar uderzenia przeważających sił nieprzyjaciela, górującego wyposażeniem w broń pancerną i lotnictwo. Mimo tego polskie jednostki przez dwa dni broniły zaciekle swoich pozycji, często przechodząc do kontrataków. Dodajmy, że znaczny odsetek żołnierzy stanowili w nich Białorusini, nazywani często przez Polaków „Prawosławnymi”. Niemniej nawet wśród tych pięknych postaw żołnierskich zdarzały się wyjątki. Np. ppor. Tomasz Wilczewski wspomina: „Tegoż dnia (3 września 1939 r. — M. W.) przyszedł na nasz p.o. ppor. piechoty z kompanii leżącego przed nami batalionu. Na nasze zapytanie, dlaczego przyszedł osobiście, odpowiedział, że żaden z jego żołnierzy, których większość stanowili Białorusini, nie chciał się odważyć na wyjście z okopów. Tak bowiem byli wystraszeni bardzo silnym ogniem art. niemieckiej, oraz spowodowanymi nimi stratami. Ten sam ppor. piech. opowiadał, że żołnierze jego w pierwszym dniu wojny chowali głowy za przedpiersie, a strzelali z karabinów bez celowania w powietrze”. Zachowane przekazy pozwalają stwierdzić, że tego rodzaju przypadki w pierwszych dniach wojny należały raczej do nielicznych. Nie było w tym zresztą nic dziwnego, ponieważ pierwszy dzień wojny zawsze wywoływał szok u części żołnierzy. Natomiast w miarę przedłużania się wojny polsko-niemieckiej można wyraźnie zauważyć słabnięcie ducha bojowego żołnierzy. Ciągłe odwroty i długie, męczące marsze powodowały wyczerpanie fizyczne i psychiczne jednostek słabszych. Do tego dochodziły braki w zaopatrzeniu, nieotrzymywanie żołdu, napotykanie licznych, często zdemoralizowanych rozbitków z innych oddziałów. Ranni żołnierze byli niejednokrotnie pozbawieni opieki lekarskiej, a napotykani żołnierze, wypuszczeni z niewoli niemieckiej, namawiali do porzucenia bezsensownej — ich zdaniem — walki. W tych warunkach, przy ciągłych, bezkarnych atakach niemieckiego lotnictwa, upadał duch żołnierski w wielu pododdziałach Wojska Polskiego. Czy dotyczyło to w równym stopniu Polaków i Białorusinów? Strona polska utrzymuje, że demoralizacji łatwiej poddawali się Białorusini i przedstawiciele innych mniejszości narodowych, co potwierdzają niektóre relacje czy dokumenty. Jednym z nich był raport płk. Adama Eplera, w czasie kampanii wrześniowej dowódcy dywizji „Kobryń”, wchodzącej w skład Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga. 10 września 1939 r. płk Epler przybył do Kobrynia, aby osobiście dopilnować tworzenia dywizji. W tym czasie z zachodu płynęły na wschód do Pińska masy uciekinierów złożonych z ludności cywilnej i żołnierzy rozbitych jednostek polskich. Gdy niebawem zbudowano umocnienia, posterunki wojskowe i policyjne zaczęły sprawnie wyłapywać prawdziwych i fałszywych rozbitków. Zapory wojskowe zatrzymywały tylko ochotników, natomiast na pozostałych oczekiwały posterunki policyjne i wielkie więzienie przygotowane przez starostwo w Dywinie. Wśród ochotników przeważali Polacy, natomiast stosunkowo mało było Białorusinów czy Ukraińców. Brakowało zupełnie Żydów. Mimo niewielkiej liczby ochotników narodowości białoruskiej, ci, którzy zdecydowali się przyłączyć do tej dywizji, z reguły walczyli bardzo wytrwale, biorąc nawet udział w ostatniej bitwie kampanii wrześniowej pod Wolą Gułowską (Kockiem). Doniesienia sowieckiego wywiadu wojskowego z okresu między 1 a 17 września 1939 r. podkreślały zjawisko dezercji w powiatach położonych przy granicy z ZSRR. Ponadto dezerterzy z okolicznych jednostek WP mieli uciekać w bagna położone 10 km na południowy-wschód od stacji kolejowej Królewszczyzna. Władze wojskowe prowadziły poszukiwania uciekinierów, których następnie pokazywano w kajdanach, jakoby przekazanych przez władze sowieckie. Brak potwierdzenia tych informacji w źródłach polskich nasuwa podejrzenie, że informatorzy sowieckich służb wywiadowczych wyolbrzymiali pojedyncze przypadki dezercji sugerując, iż stały się zjawiskiem szeroko rozpowszechnionym. Wg innej informacji wywiadowczej w 29 DP miało dochodzić do rozdźwięków pomiędzy żołnierzami na tle narodowościowym. Żołnierze Białorusini trzymali się tam z dala od Polaków i Żydów. Ci ostatni także unikali Polaków. Żołnierze narodowości polskiej odnosili się pogardliwie do Białorusinów, a w szczególności do Żydów. Żołnierze różnych narodowości obrzucali się wzajemnie obraźliwymi wyzwiskami, natomiast kadra oficerska nie podejmowała żadnych kroków, aby zażegnać konflikty. W 76 PP, należącym do tej dywizji, miała miejsce duża liczba wykroczeń dyscyplinarnych, takich jak sen na posterunku, nieprzepisowe trzymanie broni, nieoddawanie honorów oficerom i niewykonywanie rozkazów. Istniało niezadowolenie z kadry oficerskiej spowodowane złym odnoszeniem się do żołnierzy. Zdarzały się przypadki odmowy uczestnictwa w walce przeciwko Niemcom oraz rozmowy, że Niemcy powinni zabrać „korytarz” i Gdańsk a Zachodnia Ukraina i Białoruś winny odejść do ZSRR. W omawianym okresie (tj. ostatnich dniach przed wybuchem wojny i na początku działań wojennych) zarejestrowano tam jedynie 4 przypadki dezercji. Wkroczenie wojsk sowieckich na terytorium II Rzeczypospolitej wywołało niesłychaną dezorientację w szeregach Wojska Polskiego. Cel akcji sowieckiej pozostawał początkowo bardzo niejasny, nic więc dziwnego, że wywołała ona różnorodne, często krańcowo odmienne reakcje. Naczelny Wódz marszałek Edward Rydz-Śmigły i jego otoczenie zareagowali początkowo stanowczo, przesyłając niektórym jednostkom rozkaz: „walczyć!” Po kilku godzinach głębszej analizy sytuacji polityczno-militarnej Polski rozkaz ten uległ zmianie. W wydanej dyrektywie Naczelny Wódz nakazywał unikanie walki z Sowietami i przedzieranie się na Węgry i Rumunię dla kontynuowania zmagań o odzyskanie niepodległości przy boku Francji i Anglii. Mimo że rozkaz ten podsuwał — jak się wydaje — najrozsądniejsze wyjście z tak trudnej sytuacji, to okazał się możliwy do wykonania jedynie dla oddziałów znajdujących się stosunkowo niedaleko od granicy z Rumunią i Węgrami na południu, oraz Litwą i Łotwą na północy. Pozostałe jednostki nie miały takiej możliwości. W takiej sytuacji znalazły się np. zgrupowania polskie na Polesiu z czasem skupione wokół gen. Kleeberga w Samodzielnej Grupie Operacyjnej „Polesie”, w Zgrupowaniu Korpusu Ochrony Pogranicza pod dowództwem gen. Wilhelma Orlika-Ruckemana i inne. Dotyczyło to również znacznej liczby mniejszych jednostek WP, które zostały zaskoczone agresją sowiecką na terenie przedwojennych województw: nowogródzkiego i poleskiego. W sytuacji przerwania regularnej łączności między oddziałami WP dowódcy — począwszy od szczebla plutonu a skończywszy na szczeblu zgrupowań dywizyjnych — byli zmuszeni do podejmowania samodzielnych, niejednokrotnie dramatycznych decyzji. Atak sowiecki poderwał wiarę w sens walki obronnej na terenie kraju. Do 17 września 1939 r. istniało silne przekonanie o rychłym nadejściu odsieczy z Zachodu i zatrzymaniu niemieckiej armii na Kresach wschodnich II RP. Interwencja ZSRR uświadomiła bezcelowość dalszego oporu wobec zmowy dwóch sąsiednich mocarstw. Pod wrażeniem przewagi agresorów i w poczuciu beznadziejności, w niektórych ośrodkach zapasowych znajdujących się na terenie Kresów północno-wschodnich II RP dowódcy zarządzili demobilizację zgromadzonych żołnierzy. W ten sposób tysiące zdemobilizowanych ruszyło do swoich domów, namawiając napotykane oddziały WP do porzucenia bezsensownej — ich zdaniem — walki. Relacje wielu oficerów zgodnie podkreślają negatywny wpływ tego zjawiska na morale żołnierzy, szczególnie tych, którzy rekrutowali się z mniejszości narodowych zamieszkujących tamte obszary. „W tym czasie, przed uderzeniem czołgów npla — wspomina ppor. rez. Jan Zawiślak — pluton liczył 10 ludzi, reszta — (element miejscowy) prysnęła do domu, gdyż już w tym czasie wracało wojsko z Wilna (Wilno już było zajęte) nawet z kartkami zwalniającymi do domu”. Ważnym ośrodkiem mobilizacyjnym była w tym czasie Lida. 17 września 1939 r. jego dowódca ppłk Zygmunt Blumski ogłosił rozwiązanie ośrodka a żołnierzy rozpuścił do domów. Osoby demobilizowane otrzymywały zaświadczenia o legalnym opuszczeniu szeregów Wojska Polskiego. W krótkim czasie Lidę opuściło ok. 4,5 tys. mężczyzn z wyjątkiem 150-osobowej kompanii szturmowej, która wyruszyła początkowo w kierunku Wilna, a następnie dotarła do Grodna. Gromady zdemobilizowanych mieszkańców Kresów północno-wschodnich II RP zapełniły drogi napotykając zwarte oddziały WP. Jeden z oficerów wspomina: „Maszerując dalej, zaczynamy spotykać idących pieszo pojedynczo i grupami szeregowych pozwalnianych do domów, byli to przeważnie z 77 PP. Niektórzy byli w pełnym ekwipunku i podobno z bronią. Przy spotkaniu z nami wykrzykiwali, że wojny już nie ma, do domu chłopcy. Przygnębienie było okropne”. Na skutki tego rodzaju rozprzężenia nie trzeba było długo czekać. Rozpoczęły się dezercje. W pierwszym rzędzie uciekali żołnierze zamieszkujący pobliskie miejscowości, zwłaszcza Białorusini i Żydzi. Gdzieniegdzie rozprzężenie doszło do takich rozmiarów, że uciekający zabierali ze sobą sprzęt wojskowy i konie. Jednym z przykładów obrazujących to zjawisko mogą być wydarzenia towarzyszące grabieży mienia należącego do III Dywizjonu Taborów i Zapasu Koni. Po masowej ucieczce Białorusinów i Żydów z tej jednostki, nocą 19/20 września 1939 r. okoliczna ludność białoruska otoczyła obóz tej jednostki (działo się to najprawdopodobniej w okolicach Lidy). Sytuacja stała się bardzo groźna, ponieważ Białorusini rozpoczęli masowy rabunek mienia wojskowego, zaś żołnierze miast przeciwdziałać grabieży sami zaczęli grabić konie i wozy, odjeżdżając nimi do domu. Dowódca oraz kadra oficerska nie potrafili zahamować paniki powstałej wśród reszty żołnierzy. Po zakończeniu grabieży z zapasu liczącego ok. 900 koni pozostało zaledwie kilka. To samo dotyczyło wozów.Na obszarze Polesia również dało się zaobserwować negatywny wpływ zjawiska demobilizacji na morale żołnierzy za sprawą rozwiązania ośrodka zapasowego w Kowlu. Dowódca tego ośrodka płk Leon Wacław Koc już 17 września 1939 r. zdemobilizował tych żołnierzy, którzy nie chcieli dalej walczyć. Zamysłem pułkownika było pozostawienie w szeregach jedynie ochotników zdecydowanych na walkę do końca. Jednak skutki tej decyzji okazały się fatalne dla morale żołnierzy innych jednostek WP na Polesiu. Tu, podobnie jak w okolicach Lidy i Wilna, masy zdemobilizowanych żołnierzy zapełniły poleskie drogi, namawiając napotykanych kolegów do powrotu do domu. Skutkiem tych wydarzeń była dezercja na szeroką skalę. Wg relacji oficerów walczących na tamtym terenie najwięcej uciekało przedstawicieli mniejszości kresowych: Białorusinów, Ukraińców, Żydów, „tutejszych” — Poleszuków. Dowódcy poszczególnych jednostek borykali się przez pewien czas z tym problemem, szukając skutecznych rozwiązań. Wroga postawa mniejszości białoruskiej, ukraińskiej i żydowskiej na Polesiu wobec Wojska Polskiego i polskiej ludności cywilnej oraz jej nieukrywane sympatie prosowieckie spowodowały dużą nieufność wobec żołnierzy, rekrutujących się spośród tych narodowości. Nieufność wobec nich wzrastała również na skutek częstych dezercji żołnierzy reprezentujących te mniejszości. Niektórzy dowódcy zwalniali ich wówczas do domów, aby pozbyć się ludzi niepewnych. Wspomnienie por. Józefa Kucharczyka z 3 kompanii 82 PP ciekawie opisuje to zjawisko: ''W kompanii miałem trochę żołnierzy — białorusinów i ukraińców, którzy trzymali się kupkami, coś radzili, a nocami podczas marszów ulatniali się bezpowrotnie. Przejrzałem sobie ewidencje, wynotowałem 40 chłopa, którzy pochodzili z terenów wschodnich, a reszta kompanii z Poznańskiego i Pomorza. D-com plutonów kazałem przywołać tych ludzi, których zebrałem w stodole, odebrałem broń, amunicję i rynsztunek. Koło stodoły wystawiłem posterunek, aby nikogo nie wypuszczał. Wieczorem był spodziewany odmarsz, więc powiedziałem tym ludziom, że jak nasze wojsko przejdzie, mogą sobie iść gdzie chcą. O godz. 2100 Baon rusza do marszu a moja kompania — jako przednia baonu. Wartownik opuścił wartę przy stodole i w ten sposób pozbyłem się niepewnego elementu, a po drogach spotykało się żołnierzy z Poznańskiego i Pomorza, którzy chętnie szli na uzupełnienia, bo nie wiedzieli co dalej mają robić”. Podobnie opisuje zwolnienie żołnierzy białoruskich i ukraińskich pułkownik Adam Epler, dowódca dywizji „Kobryń” w Samodzielnej Grupie Operacyjnej „Polesie”, co wskazuje na wagę tego problemu, nękającego nie tylko dowódców na szczeblu kompanii, ale również dowództwo dywizji. Prawdopodobnie 22 września 1939 r. płk Epler wydał rozkaz dla swojej dywizji nakazujący m.in. zwolnienie mniejszości narodowych pod pretekstem niezdolności zdrowotnej do wykonywania dalszych zadań bojowych. Na mocy tego rozkazu dowódcy pododdziałów wysyłali żołnierzy tych narodowości do lekarza, a ten wydawał im zaświadczenia, które stawały się podstawą „legalnego” zwolnienia z wojska. Innym zjawiskiem było przechodzenie żołnierzy na stronę Sowietów i dywersantów sowieckich. Przykładem sygnalizującym to zjawisko — choć odosobnionym — były losy wojskowych szpitali polowych nr 303 i 362 zmierzających do Wilna. 19 września 1939 r. w Karewiczach koło Wołkowyska zaatakowały je czołgi sowieckie i oddziały miejscowych „partyzantów” białoruskich i żydowskich. Po krótkiej walce załogi szpitali zostały wzięte do niewoli. Byli zabici i ranni, zaś majątek zabrano. Rzecz charakterystyczna, w czasie tego starcia żołnierze w większości przeszli na stronę dywersantów. Nie ma informacji o ich przynależności narodowej, ale można przypuszczać, że przeszli na stronę swoich rodaków. Dostępne przekazy historyczne wskazują, że morale żołnierzy pochodzenia białoruskiego, ukraińskiego i żydowskiego wyraźnie pogorszyło się po agresjii sowieckiej na Polskę. Niemniej jednak zachowania wrogie, nielojalne i egoistyczne nie były jedynymi w przypadku żołnierzy Białorusinów. W niektórych jednostkach dawali oni przykład zdyscyplinowania i poświęcenia. Szczególnie wytrwali byli ci żołnierze pochodzenia białoruskiego, którzy przebywali w wojsku stosunkowo długo przed wybuchem wojny, co pozwalało wytworzyć silniejsze więzy międzyosobowe. Przykładem tego zjawiska może być atmosfera w jednej z kompanii III batalionu 179 PP dowodzonego przez kpt. Adama Jarosińskiego, a wcielonego do dywizji „Brzoza” z SGO „Polesie”. W tej kompanii nie było w ogóle dezercji, choć w większości składała się z Białorusinów. Przyczyna takiej postawy żołnierzy leżała w wytworzeniu się atmosfery solidarności i braterstwa w tym zespole. Był to jednak — jak podaje kpt. A. Jarosiński — wyjątek na tle innych mniej zżytych kompanii, gdzie dezercja przybrała zastraszające rozmiary. Ci, którzy pozostali w szeregach SGO „Polesie”, byli raczej ochotnikami walczącymi z wyboru, niż żołnierzami wcielonymi przymusowo do wojska. Wielu z żołnierzy Białorusinów walczyło w tym zgrupowaniu nie tylko na terenie Polesia, ale wytrwało do bitwy pod Kockiem, mimo tego, że ich domy pozostały daleko na wschodzie. „Wśród cmentarzy żołnierskich przy gajówce OFIARA leżą w jednym szeregu wraz z żołnierzami polskimi wierni im koledzy spod BARANOWICZ, SŁONIMIA, NOWOGRÓDKA i innych miasteczek i wsi wschodnich” — pisał w swoim raporcie z walk dywizji „Kobryń” (SGO „Polesie”) płk Adam Epler. Lojalną postawę części żołnierzy pochodzenia białoruskiego potwierdzają przekazy osób wrogo ustosunkowanych wobec państwa polskiego np. działaczy komunistycznych. Jeden z nich — Włodzimierz Aplewicz ze wsi Obuchowo gm. Żydomla pow. grodzieńskiego, który sam zdezerterował z szeregów WP i działał w antypolskiej grupie dywersyjnej, przyznaje, że mimo pojedynczych przykładów dezercji, ogromna większość z ok. 30 młodych chłopów z jego rodzinnej wsi, zmobilizowanych w przededniu wojny, nie zdezerterowała w momencie załamania państwa polskiego, po rozpoczęciu sowieckiej agresji. W ostatnich dniach września i pierwszych dniach października 1939 r. na ziemiach północno-wschodnich II RP znajdowały się jeszcze setki, jeśli nie tysiące, grup, grupek czy wreszcie pojedynczych żołnierzy WP, którzy z różnych powodów woleli ryzykować pozostanie w mundurach i z bronią niż oddać się do niewoli. Niektóre z tych grup próbowały dalej prowadzić walkę zbrojną przeciwko Sowietom i Niemcom. W jednej z relacji — porucznika Wojciecha Szczepańskiego — odnajdujemy wątek białoruski. Otóż, pod koniec września 1939 r. dowodził on 10-osobową grupą żołnierzy z 5 PP legionów, zmierzającą spod granicy litewskiej w kierunku Warszawy. Uzbrojenie tego niewielkiego oddziałku stanowił granatnik, dwa ręczne karabiny maszynowe i karabiny. Wszyscy żołnierze zgłosili się na ochotnika, chcąc walczyć w obronie Warszawy. Rzecz charakterystyczna, że w tej dziesiątce było 5 Białorusinów. Por. Szczepański podaje, że w czasie marszu na Warszawę napotykał wiele podobnych, niewielkich oddziałków toczących po drodze potyczki z Armią Czerwoną. Jego grupa dotarła aż do Mińska Mazowieckiego, gdzie rozwiązała się. Nie wiadomo jak wielu Białorusinów znalazło się w tych ostatnich oddziałach WP na ziemiach północno-wschodnich II RP, jest jednak pewne, że ci, którzy znaleźli się w nich, zrobili to z własnej woli walcząc w obronie drogiej im, lecz przegranej sprawy. Zjawisko dezercji nie ograniczało się jedynie do żołnierzy narodowości białoruskiej. Większość relacji oficerów różnych szczebli dowodzenia podkreśla, że po 17 września 1939 r. ucieczki z szeregów WP przybrały charakter masowy. Szczególnie dużo dezerterowało żołnierzy wywodzących się z tzw. mniejszości narodowych, zamieszkujących na terenach wschodnich przedwojennej Polski. Czy oznacza to jednak, że Polacy nie opuszczali samowolnie szeregów WP? Bez wątpienia zjawisko dezercji obejmowało także żołnierzy tej narodowości, niemniej jednak Polacy dezerterowali rzadziej niż przedstawiciele wspomnianych mniejszości narodowych. Polacy również stanowili trzon ostatnich oddziałów walczących z Sowietami i ogromną większość kadry oficerskiej. Niemniej w niektórych sytuacjach ich motywacje skłaniające do pozostania w szeregach armii polskiej były dalekie od wyłącznie ideowych. Tego rodzaju zjawisko zaistniało na Polesiu w czasie marszu SGO „Polesie” na południe a potem na zachód. Oddziały gen. Franciszka Kleeberga toczyły wówczas uciążliwe walki nie tylko z Armią Czerwoną, ale w znacznym stopniu z miejscową dywersją komunistyczną: białorusko-ukraińsko-żydowską. Grozę sytuacji powiększała niezwykle wroga postawa miejscowej ludności chłopskiej, tak, że pojedynczy żołnierze, oficerowie lub cywile z Polski centralnej padali często ofiarą samosądów i zbrojnych ataków. Dywersanci i chłopi „polowali” na pojedyncze patrole strzelając do nich z zasadzek. Rannych niemiłosiernie torturowano i dobijano. Nieprzypadkowo jeden z oficerów opisujących marsz SGO „Polesie” określił tamte wydarzenia mianem „powstania”, porównując je do krwawych ekscesów z czasów powstań kozackich. W tych warunkach w oddziałach polskich zapanowała swego rodzaju psychoza. Niejednokrotnie zwalniano żołnierzy pochodzących z mniejszości kresowych, aby pozbyć się „niepewnego elementu”. Z tego wynika, że ufano wyłącznie Polakom jako najbardziej związanym z państwem polskim. Był wszakże i inny powód solidarnej postawy polskich żołnierzy. Otóż właśnie na Polesiu działania komunistycznych grup dywersyjnych przybrały charakter wyraźnie antypolski, obejmując nie tylko żołnierzy i oficerów WP, ale ponadto osadników wojskowych, ziemian, policjantów , urzędników oraz uchodźców narodowości polskiej z centralnych i zachodnich regionów Polski. Niebezpieczeństwo groziło więc wszystkim Polakom bez względu na pozycję społeczną i sprawowaną funkcję. W tej sytuacji żołnierze i oficerowie pochodzący z terenów na zachód od Bugu a szczególnie z Poznańskiego i Pomorza czuli się zagrożeni na „obcym” i wrogim terytorium. Otoczeni przez ukraińską, białoruską, „tutejszą” i żydowską społeczność nie mieli dokąd pójść, tym bardziej, że ich rodzinne strony leżały daleko na zachodzie. Z tego powodu większość z nich rezygnowała z dezercji szukając ocalenia w uzbrojonych oddziałach — jedynym wówczas względnie bezpiecznym miejscu. Ci, którzy odłączali się od swoich jednostek, usiłując wracać na własną rękę, z reguły padali ofiarą band chłopskich i dywersantów. Spoistość oddziałów polskich osłabła po przejściu przez Bug, ponieważ zmieniło się otoczenie wiejskie: miast niespodziewanych strzałów z wiejskich chat wybiegały na spotkanie żołnierzy tłumy polskich wieśniaków, witających z płaczem „swoje” wojsko. Poza tym walka dobiegała już kresu i niektórzy żołnierze Polacy nie widzieli sensu w dalszym trwaniu w szeregach WP. Podsumowując, należy podkreślić, że morale wojska, bardzo dobre w pierwszych dniach wojny, systematycznie słabło na skutek klęsk, uciążliwych odwrotów, braków w wyżywieniu i uzbrojeniu. Momentem przełomowym była agresja sowiecka 17 września 1939 r., która realnie uniemożliwiła dalszą walkę przeciwko Niemcom i doprowadziła do rozbicia istniejących jeszcze formacji polskich. Żołnierze służący w nich reagowali w różnorodny sposób na te wydarzenia. Niektórzy należący do mniejszości narodowych przedwojennej Polski podejmowali wówczas częste ucieczki z szeregów WP, szczególnie jeżeli znajdowali się blisko swoich rodzinnych stron. Na taką postawę wpływał nie tylko brak wiary w sens dalszej walki o Polskę, lecz również sympatie prosowieckie i urazy spowodowane przed wojną zarówno przez ludność polską, jak i instytucje reprezentujące państwo polskie. Zjawisko tego rodzaju spowodowało znaczny wzrost nieufności Polaków do żołnierzy z mniejszości narodowych m.in. białoruskiej. Dostępne relacje z ziem północno-wschodnich II RP ukazują wyraźne zwiększenie wzajemnej niechęci pomiędzy żołnierzami: Polakami i Białorusinami szczególnie tam, gdzie ci ostatni zachowywali się nielojalnie walcząc w szeregach WP. Trudno dokładnie określić jaki procent żołnierzy pochodzenia białoruskiego przyjął niechętną bądź obojętną postawę wobec państwa polskiego. W świetle dostępnych dokumentów i relacji jest to zadanie praktycznie niemożliwe do wykonania. To samo dotyczy określenia odsetka Białorusinów, którzy lojalnie pełnili służbę wojskową, niekiedy bez nadziei na wygraną, a więc zwłaszcza po 17 września. Należy więc pamiętać, że obok dezerterów i dywersantów tej narodowości było też wielu takich, którzy znaleźli się w ostatniej bitwie kampanii wrześniowej pod Kockiem, za drutami obozu przejściowego w Radomiu, w obozach jenieckich w Niemczech i na Litwie jako internowani. Żołnierze narodowości białoruskiej walczyli w bohaterski sposób m.in. w obronie twierdzy brzeskiej, najpierw przeciwko Niemcom, a później przeciwko Sowietom. Od 18 do 27 września 1939 r., w forcie nr 5 bronił się batalion marszowy 82 PP, dowodzony przez kpt. Wacława Radziszewskiego. Batalion ten, jako jednostka zapasowa, składał się z rezerwistów powołanych do służby wojskowej z obszaru Polesia. Białorusini, żołnierze Wojska Polskiego, walczący w kampanii wrześniowej zostali pozytywnie ocenieni m.in. przez dwóch polskich generałów, pełniących wysokie funkcje dowódcze w tej kampanii: Władysława Andersa i Juliusza Rómmla. Gen. W. Anders — w czasie kampanii wrześniowej dowódca Nowogródzkiej Brygady Kawalerii — wyraził swoją opinię o Białorusinach w czasie rozmów Stalin—Sikorski, przeprowadzonych w Moskwie w grudniu 1941 r. Na pytanie Stalina: „Co Wam po Białorusinach, Ukraińcach i Żydach. Wam potrzebni Polacy, to najlepsi żołnierze”, gen. Anders odpowiedział m.in.: „(...) a jeżeli chodzi o Białorusinów, to czuli się Polakami i byli dobrymi żołnierzami podczas wojny r. 1939”. W czasie kampanii wrześniowej gen. Juliusz Rómmel dowodził armią „Łódź”, w skład której wchodziła m.in. 30 DP, złożona w dużym stopniu z mieszkańców Polesia, w tym prawosławnych Poleszuków. Gen. Rómmel wysoko ocenił postawę bojową tej jednostki, wydając dla niej (28 września 1939 r.) rozkaz pochwalny. Czytamy w nim m.in.: „Już od pierwszego dnia walk 30 DP chlubnie zapisała się w dziejach historii oręża polskiego, kiedy walcząc na przedpolu górnej Wisły od 1 do 3 września, prowadząc walki opóźniające, bohatersko zmagała się z trzykrotną przewagą nieprzyjaciela. Nigdzie nie dała się przerwać. Odchodziła tylko na rozkaz Armii, zadając duże straty Niemcom (...) Wszystkie te czyny świadczą dobitnie, jakie gorące serca polskie płoną w piersi żołnierza pochodzącego z naszych dalekich wschodnich kresów. Dzieje te przejdą do historii i będą bodźcem moralnym dla naszych przyszłych pokoleń. Będą przykładem, jak walczył i umierał prawy Żołnierz Polski, broniąc swej niepodległości i wolności. Żołnierze, byliście wzorową dywizją, która zasłużyła na nazwę „żelaznej”. Wykonaliście zawsze sumiennie i rzetelnie każde zadanie, które wam przypadło, byliście wzorem dla innych!” Ciekawym aspektem stosunków polsko-białoruskich są relacje pomiędzy Polakami i Białorusinami — byłymi żołnierzami i oficerami WP w sowieckich obozach jenieckich. Nieoczekiwana agresja ZSRR na Polskę spowodowała rozbicie bądź rozbrojenie znacznej liczby jednostek polskich przez Armię Czerwoną. Z tego powodu, w sumie, do niewoli sowieckiej dostało się — wg danych sowieckich — ok. 140 tys. żołnierzy i oficerów WP27. Ci ostatni zostali stosunkowo szybko oddzieleni od żołnierzy i przewiezieni do obozów w Kozielsku i Starobielsku, natomiast żołnierzy zgrupowano w odrębnych obozach jenieckich. Warunki życia jeńców polskich były ciężkie już od pierwszych chwil niewoli. Transport przebiegał pod znakiem głodu i niejednokrotnie wrogiego nastawienia eskorty, w brudnych, nieogrzewanych wagonach. Na punktach przeładunkowych żołnierze spali na podłogach cierpiąc głód. Jeńcy polscy musieli wykonywać przymusowe prace np. przy budowie dróg, mostów i obiektów wojskowych, bez względu na warunki atmosferyczne. Warunki mieszkaniowe były równie uciążliwe. Jeńcy mieszkali w drewnianych barakach, niekiedy w namiotach (również w okresie zimowym) lub budynkach koszarowych. Na dodatek władze sowieckie celowo próbowały podzielić jeńców, prowadząc agresywną akcję propagandową wymierzoną przeciwko państwu polskiemu, jego przywódcom i instytucjom. Podkreślano antybiałoruskie, antyukraińskie i antyżydowskie ustosunkowanie władz państwowych i wojskowych przedwojennej Polski. Co więcej, sowieckie władze wojskowe wyraźnie wyróżniały przedstawicieli tych mniejszości narodowych, nadając im przywileje niedostępne dla jeńców Polaków. Jednym z nich był dodatkowy przydział koców i żywności, nota bene tak bardzo poszukiwanej przez jeńców. W takiej atmosferze uwidaczniały się postawy antypolskie i prosowieckie sympatie wśród znacznej części Białorusinów przebywających w obozach wraz z Polakami. Było to szczególnie mocno widoczne w pierwszych tygodniach niewoli. Wielu z jeńców białoruskich otwarcie manifestowało wówczas swoje sympatie prosowieckie. Przejawem takiej postawy były czerwone wstążeczki noszone na piersiach, śpiewanie sowieckich pieśni czy przypochlebianie się władzom sowieckim. Wreszcie polscy oficerowie i podoficerowie dość często spotykali się z wrogim nastawieniem ze strony Białorusinów i Żydów, demonstrujących swoją niechęć do „pańskiej Polski” i jej zwolenników. Te nastroje doskonale obrazuje relacja st. sierż. zaw. Stefana Jana Setkowicza: „18 września 1939 r. koło południa zostaliśmy rozbrojeni przez wojska sowieckie na st. kol. Równe, na którą to stację przybyłem z kompanią Wojsk. Instytutu Geograficznego z Warszawy, w transporcie 1 Baonu Bal. z Jabłonny pod Warszawą. Tegoż dnia zaraz z rana rozeszła się pogłoska, że sowieci idą nam na pomoc. Źródła tej pogłoski nie mogłem ustalić. Około godz. 14 zostaliśmy pod silną eskortą odstawieni do koszar jakiegoś szwadronu w Równem. Przebyliśmy tam parę dni, kwaterując w stajniach. Razem z nami kwaterowali Białorusini, również jeńcy, nasi byli tow. broni. Dali oni się nam porządnie we znaki, drwiąc z nas, zohydzając imię Polski i naszych dowódców i czynników rządowych. Schlebiali sowietom i na wszelkie sposoby im się przymilali. Spychali nas z naszych legowisk, twierdząc, że oni teraz są panami i wszystko odtąd do nich należeć będzie”28. W innej relacji polski oficer wspomina, jak w czasie podróży w głąb ZSRR znalazł się jako jedyny oficer i do tego Polak w wagonie, nota bene brudnym i zatłoczonym, wraz z Białorusinami i Żydami. Przez większą część drogi musiał on znosić złośliwe komentarze współtowarzyszy podróży, odnoszących się wrogo zarówno do państwa polskiego, jak i kadry oficerskiej. Większość pasażerów tego wagonu nosiła czerwone kokardki na mundurach lub czapkach. Z dostępnych materiałów historycznych wynika, że w pierwszych tygodniach niewoli jeńcy narodowości białoruskiej z reguły chętnie współpracowali z władzami obozowymi, odnosząc się raczej niechętnie do jeńców narodowości polskiej. Te nastroje wzmacniała intensywna propaganda antypolska, przekazywana przez radio, prasę oraz działalność sowieckich „politruków” i agitatorów. W opinii polskich oficerów, przebywających w takich obozach, jeńcy należący do wspomnianych mniejszości narodowych byli podatniejsi na sowiecką propagandę i znacznie łatwiej komunizowali się. Część z nich demonstrowała sympatie prosowieckie i niechęć do Polski z powodów dość prozaicznych. Jedną z nich była perspektywa szybszego wydostania się z niewoli i połączenia z rodziną. Inni podkreślali wrogi stosunek do państwa polskiego i Polaków, aby uzyskać pewne ulgi np. lepsze wyżywienie czy dodatkowe koce. Przejawem współpracy z władzami sowieckimi było aktywne uczestnictwo jeńców narodowości białoruskiej i żydowskiej w spotkaniach i dyskusjach z sowieckimi oficerami politycznymi, mającymi na celu przedstawienie negatywnych zjawisk w przedwojennej armii polskiej. W czasie takich spotkań jeńcy narodowości białoruskiej skarżyli się na ucisk narodowościowy ze strony polskich władz wojskowych i uporczywą polonizację. Wg ich relacji zabraniano im śpiewać pieśni w języku białoruskim, rozmawiać w ojczystym języku w obecności oficerów, wreszcie, pisać listy w tym języku. Natomiast żołnierze wszystkich narodowści musieli odmawiać modlitwy w języku polskim. Choć poranna modlitwa była uważana za dobrowolną, to jednak nieobecni nie otrzymywali gorącej kawy na śniadanie. Co niedziela wszyscy żołnierze uczestniczyli we mszy świętej w pobliskim kościele. Przed świętem 1 maja w jednostkach wojskowych panował stan napięcia, przejawiający się nieprzydzielaniem żołnierzom urlopów i przepustek. Białorusini — autorzy tych relacji — wskazywali również na duży dystans pomiędzy żołnierzami a kadrą oficerską, która izolowała się od żołnierskich mas oraz próbowała zdusić umacniającą się solidarność żołnierzy narodowości białoruskiej i żydowskiej z państwem sowieckim. Wg informacji jeńców Białorusinów i Żydów polscy oficerowie wielokrotnie pojawiali się w jednostkach w stanie nietrzeźwym, zachowując się w sposób niewłaściwy w stosunku do żołnierzy. Ich głównym zajęciem miały być pijatyki w restauracjach i klubach oraz gra w karty. Natomiast szeregowi nie mieli niemal wcale czasu wolnego w okresie służby wojskowej, a wszelkie uropy były znacznie ograniczone. Wspomniani jeńcy opisywali także cały szereg represji stosowanych w WP wobec żołnierzy, takich jak noszenie siodła na plecach za złe wyczyszczenie, karanie aresztem (wg ich opinii panowały tam nieludzkie warunki) itp. Innym tematem dyskusji z jeńcami były stosunki w WP w okresie kampanii polsko-niemieckiej. W tych rozmowach podkreślano braki w uzbrojeniu i wysposażeniu wojskowym, niedostateczne zaopatrzenie w żywność, co powodowało głód wśród żołnierzy, wreszcie tchórzliwą postawę oficerów. W opinii autorów tych relacji ci ostatni nie wykazywali chęci do walki i uciekali na tyły szukając cywilnej odzieży, aby uniknąć niemieckiej niewoli. Na pytania żołnierzy o brak działań ze strony polskiego lotnictwa udzielali kłamliwych odpowiedzi, nie ujawniając rzeczywistej słabości państwa polskiego i jego armii. Trudno określić, na ile szczere były te wszystkie wypowiedzi. Ich uproszczony i daleki od prawdy charakter wskazuje, że niewątpliwie powstawały na zamówienie władz sowieckich w ramach akcji propagandowej, wymierzonej przeciwko państwu polskiemu, jego instytucjom i kadrze oficerskiej. Tego rodzaju wystąpienia jeńców narodowości białoruskiej i żydowskiej były jednak faktem i znacząco wpływały na stosunki z jeńcami narodowości polskiej. Do tego dochodziły przypadki złośliwego odnoszenia się do jeńców narodowości polskiej, reprezentujących „pańską Polskę,” donosicielstwa a nawet prowokacji ze strony Białorusinów i Żydów. Polacy oburzali się na — ich zdaniem — nielojalną postawę jeńców, wywodzących się z tych mniejszości narodowych, reagowali niechęcią na ich ostentacyjną wrogość wobec Polski. Niesprawiedliwa postawa władz sowieckich, faworyzujących Białorusinów, Ukraińców i Żydów, wywoływała w jeńcach narodowości polskiej poczucie krzywdy, spotęgowane przez klęskę w kampanii wrześniowej. Stopniowo jednak te napięte stosunki ulegały poprawie. Przede wszystkim Białorusini szybko orientowali się, że wymarzony raj sowiecki był raczej wytworem propagandy niż rzeczywistością. Potwierdzały to ciężkie warunki pracy i życia w obozach jenieckich, a także niespełnianie przez Sowietów wcześniejszych obietnic. Szczególnie duże rozczarowanie wywoływało przedłużanie okresu niewoli mimo wcześniejszych zapewnień władz sowieckich o rychłym wyjeździe jeńców do domów. Toteż po pewnym czasie nastąpiło swego rodzaju „ocieplenie” stosunków między Polakami i Białorusinami. Ci ostatni stali się krytyczni wobec Sowietów, nawiązując bardziej życzliwe kontakty z Polakami. W jednej z relacji czytamy: „Stosunek ten radykalnie zmienił się po upływie miesiąca. Nie słyszałem śpiewów sowieckich w ustach powracających z niewoli Białorusinów, a nawet Żydów. Dawną granicę Polski powitali z radością. Mieli okazję ujrzeć skrawek «raju sowieckiego»”. Innym czynnikiem zmieniającym wzajemne stosunki między jeńcami narodowości polskiej i białoruskiej była działalność agitacyjna prowadzona przez najbardziej aktywnych oficerów i podoficerów polskich. Na skutek wspomnianych czynników Białorusini coraz rzadziej nosili czerwone wstążeczki, a nawet zaczęli manifestwoać wrogość wobec Sowietów np. poprzez głośną krytykę porządków sowieckich. Korzystając z przywilejów, jakimi obdarzały ich władze sowieckie, niektórzy jeńcy narodowości białoruskiej zaczęli okazywać pomoc Polakom np. dzieląc się dodatkowymi racjami żywnościowymi lub kocami, co miało duże znaczenie w ciężkich warunkach obozowego bytowania. Aby uzupełnić przedstawiony obraz stosunków polsko-białoruskich w sowieckich obozach jenieckich należy dodać, że jeńcy z innych mniejszości kresowych (Ukraińcy, Litwini), a zwłaszcza narodowości żydowskiej prezentowali niezwykle często wrogą postawę wobec państwa polskiego i Polaków, przebywających w obozach jenieckich, wykazując solidarność jedynie w obrębie własnej grupy narodowościowej. Aktywna współpraca z władzami sowieckimi, przejawiająca się m.in. w donoszeniu na Polaków i krytykowaniu stosunków w przedwojennym Wojsku Polskim, zapewniała im liczne przywileje i stanowiska w administracji obozowej. Warto dodać, że na współpracę z Sowietami poszedł też pewien — stosunkowo niewielki — procent Polaków, najczęściej wywodzących się z grona sympatyków komunizmu. Trzeba pamiętać, że prosowieckie sympatie Białorusinów, Żydów i Ukraińców nie obejmowały wszystkich członków tych grup narodowościowych. Niektórzy z nich niezmiennie zachowywali postawę propolską, ponosząc wszelkie konsekwencje takiego wyboru.


Hatamoto-Atami ' Gorąco polecam - „Złoty wrzesień” Kronika Galicji 1939-1941 (w oryginale Золотий вересень. Хроніка Галичини 1939-1941р) – fabularyzowanego dokumentu przedstawiającego wkroczenie Armii Czerwonej na Kresy we wrześniu 1939 r. oraz sowiecką okupację Galicji Wschodniej.W części dokumentalnej filmu występują świadkowie tamtych wydarzeń, w tym dwóch Polaków.

Hatamoto-Atami '  Umocnienia polowe w pasie działania Armii Modlin - Pozycja Lidzbark Welski - Umocnienia Pozycji Lidzbarskiej zostały wzniesione w przeciągu ostatnich dwóch tygodni sierpnia 1939r. Plany przewidywały wybudowanie 14 schronów na tej pozycji, jednak z powody braku wystarczającej ilości budulca udało się wznieść tylko 6. Pozycja Lidzbarska miała charakter obronny. Wykonano ją pomiędzy jez. Lidzbarskim, a wsią Bełk, na południowym brzegu rzeki Wel. W ramach pozycji wybudowano wyłącznie obiekty do prowadzenia ognia jednobocznego na 1 ckm. Pozycja Lidzbark miała za zadanie zabezpieczać od zachodu 20 DP Armii "Modlin" i Pozycję Mławską. Schrony lidzbarskie zostały obsadzone przez żołnierzy następujących jednostek stacjonujących w mieście: Nowogródzka Brygada Kawalerii, 3 Kompania Obrony Narodowej, ułani 25. Pułku Ułanów. We wrześniu 1939r. w Lidzbarku nie toczyły się poważniejsze walki (tylko patroli i małych pododdziałów), a na przedpolu zaobserwowano loty rozpoznawcze nieprzyjaciela. Do walk z wykorzystaniem wybudowanych schronów Pozycji Lidzbarskiej nie doszło. Kiedy w dniu 4 września 1939r. wojska niemieckie przerwały linię pod Mławą i Grudziądzem dowódca Nowogródzkiej BK gen. Władysław Anders zarządził wycofanie się z Lidzbarka w kierunku Warszawy.Nowogródzka BK (gen. bryg. Władysław Anders) została zmobilizowana i przerzucona w rejon Sierpca w dniach 23-28.03.1939 r. 08.08.1939 r. została przegrupowana w rejon Lidzbarka z zadaniem zorganizowania obrony miasta. Na miejscu stacjonowała już 3. kompania I Mazurskiego batalionu Obrony Narodowej (por. rez. Bolesław Palczyński). Brak jest szczegółów, dotyczących budowy fortyfikacji. Prace wykonywano siłami własnymi oddziałów, przy wydatnym zapewne udziale 9. szwadronu pionierów (rtm. Władysław Wojnikonis). Planowano budowę 14 schronów, z czego zrealizowano 5. Wzdłuż rzeki Wel wykonano pełnoprofilowy okop, rozpięto zasieki z drutu kolczastego, zaminowano mosty, na drogach ustawiono przeszkody przeciwpancerne. W swoich wspomnieniach dowódca 26. puł, płk dypl. Ludwik Schweizer, wspomina również, że na odcinku jego pułku, między jez. Lidzbarskim a jez. Leżno, gdzie wykonano m. in. rów przeciwczołgowy, miały się również znajdować schrony na armatkę p-panc i ckm, nie ukończone z powodu niedostarczenia przyrzeczonego betonu.

Hatamoto-Atami '     Polowe schrony bojowe Armii Polskiej z 1939 r. na terenie województwa warmińsko-mazurskiego - Pozycja Lidzbark Welski - Umocnienia Pozycji Lidzbark, nazwanej tak od miejscowości Lidzbark Welski w powiecie działdowskim, wokół którego zostały wzniesione schrony, nie doczekały się dotychczas monograficznego opracowania. Stało się tak zapewne dlatego, że fortyfikacje te nie odegrały praktycznie żadnej roli podczas walk we wrześniu 1939 r. W okolicach Lidzbarka nie doszło bowiem do poważniejszych starć wojsk polsko-niemieckich. Schrony wchodzące w skład tej pozycji miały za zadanie osłaniać od zachodu umocnienia Pozycji Mławskiej, która została zresztą z powodzeniem wykorzystana do obrony terytorium Polski przed agresją wojsk niemieckich podczas wojny obronnej w pierwszych dniach września 1939 r. Bitwa pod Mławą, w której wykorzystano wzniesione wcześniej schrony, doczekała się licznych opracowań historycznych, w których wspomina się o interesującej nas pozycji - Także w kontekście wrześniowych działań polskiej Armii „Modlin”, operującej na tych terenach, autorzy wymieniają umocnienia pod Lidzbarkiem Welskim, gdyż oddziały je obsadzające (m.in. Nowogródzka Brygada Kawalerii) wchodziły w skład właśnie tej armii. Na temat Pozycji Lidzbark możemy znaleźćównież informacje w przewodniku po fortyfikacjach w Polsce, autorstwa Jarosława Chorzępy. Także w wydawnictwie poświęconym fortyfikacjom pt. „Forteca” ukazał się artykuł traktujący o schronach bojowych w pasie działań Armii Modlin w 1939 r., w tym o interesującej nas Pozycji Lidzbark'  Zwrócili na nią uwagę również autorzy opracowania Kartograficzne udokumentowanie zasobów budownictwa obronnego w Polsce od połowy XVIII wieku do 1945 roku, przedstawiając w formie tabelarycznej poszczególne schrony, oznaczone jednak mało precyzyjnie na mapie.Pozycja Lidzbark została tu ukazana w formie uproszczonej, co zapewne podyktowane było założeniami metodologicznymi opracowania. W pracy tej interesująca nas pozycja została określona mianem Pozycji Głównego Oporu Armii „Modlin”Biorąc jednak pod uwagę rolę, jaką przypisano schronom bojowym pod Lidzbarkiem oraz liczbę wzniesionych obiektów, wydaje się uzasadnione w odniesieniu do interesującego nas odcinka umocnień pozostanie przy nazwie zaproponowanej w tytule niniejszego artykułu.W kontekście Pozycji Lidzbark wartościowy jest również artykuł Janusza Miniewicza, w którym przedstawił on technologię budowy żelbetowych schronów polowych wzniesionychw ramach Pozycji Mławskiej Zawarte tu informacje poprzez analogię możemy odnieść do schronów lidzbarskich, które powstały w tym samym czasie i na podstawie tej samej instrukcji wznoszenia schronów, opracowanej przez dowództwo Wojska Polskiego (o instrukcji poniżej). W oparciu o tę instrukcję autor opisał m.in. organizację i przebieg prac przy wznoszeniu schronów, co pozwala prześledzić etapy powstawania tych budowli, począwszy od prac przygotowawczych (wykopy, przygotowanie elementów konstrukcyjnych), poprzez właściwą budowę schronu (szalowanie, zbrojenie, betonowanie), aż do prac wykończeniowych (przysypanie ziemią, maskowanie). W literaturze przedmiotu większość opracowań podaje błędną liczbę schronów zbudowanych w ramach Pozycji Lidzbark. Niektórzy autorzy (Leszek Moczulski i Wiesław Bolesław Łach) wymieniają cztery wzniesione obiekty Inni natomiast stwierdzają, że wybudowano ich wówczas pięć' W opracowaniu przygotowanym przez zespół autorski pod kierownictwem prof. dr. hab. Andrzeja Gruszeckiego prawidłowo wskazano, że obiektów tych jest sześć, błędnie jednak opisano lokalizację większości z nich'Jednozdaniową informację na temat umocnień i dokładnej liczby schronów podaje również badacz dziejów Lidzbarka Welskiego Edward Klemens' Pierwsza wojna światowa ukazała dowódcom wojskowym, że umocnienia stałe nie do końca sprawdzają się w prowadzonych działaniach wojennych. Dodatkowym impulsem do rozpoczęcia prac nad nowym typem schronów było w przypadku wojsk polskich poznanie czeskich lekkich schronów bojowych po zajęciu Zaolzia w 1938 r.W okresie międzywojennym władze, którym podlegały sprawy fortyfikacyjne przechodziły liczne reorganizacje. Ostatnia zmiana przed wybuchem wojny nastąpiła w 1939 r. Realizacja robót fortyfikacji znalazła się wówczas w kompetencji Ministerstwa Spraw Wojskowych – Wydziału Budowlanego Departamentu Budownictwa. Strona operacyjna pozostawała natomiast w gestii Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Prace przy wznoszeniu umocnień realizowane były przez żołnierzy pod dowództwem saperów, czasem także z pomocą okolicznych cywilów' W tym czasie teren północnego Mazowsza oraz Działdowszczyzna i okolice Lidzbarka Welskiego nie znajdowały się w kręgu szczególnego zainteresowania dowództwa Wojska Polskiego m.in. ze względów ekonomicznych. Dopiero w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybuch II wojny światowej zdecydowano się na podjęcie prac związanych z umocnieniem tego terenu, położonego w bezpośrednim sąsiedztwie Prus Wschodnich. Już pierwszy wariant polskiego planu wojny, opracowany w marcu 1939 r., przewidywał uderzenie wojsk niemieckich właśnie od północy. W celu umocnienia tego odcinka postanowiono wówczas wznieść lekkie schrony bojowe, opracowane jako obiekty typowe – powtarzalne, wznoszone według specjalnie opracowanej instrukcji. Miało to na celu usprawnienie ich wznoszenia przez żołnierzy oddziałów liniowych, z których formowano grupy robocze, przy pomocy wyszkolonych saperów. Jest to właśnie jedna z cech, jakimi charakteryzują się tzw. fortyfikacje polowe (w odróżnieniu od fortyfikacji stałej), do których zaliczamy Pozycję Lidzbark. Budując tego typu schrony próbowano zniwelować przewagę techniczną i ekonomiczną, jaką dysponowały wówczas hitlerowskie Niemcy. Według planów uzbrojenie schronów stanowić miała broń własna piechoty. Na terenie całego kraju zaplanowano wzniesienie około 2 tys. takich schronów Lidzbark Welski w czasie kampanii wrześniowej miał się stać terenem działania jednostek polskiej Armii „Modlin”, która została powołana do życia 23 marca 1939 r. na podstawie rozkazu marszałka Rydza-Śmigłego, który w tym dniu mianował jej dowódcą gen. bryg. Emila KrukowiczaPrzedrzymirskiego. W skład armii wchodziła m.in. Nowogródzka Brygada Kawalerii, rozlokowana później w rejonie Lidzbarka. Naczelne dowództwo armii tej powierzyło zadanie obrony Mazowsza z kierunku północnego, przed ewentualnym atakiem wojsk niemieckich, stacjonujących na terenie Prus Wschodnich, w kierunku na Mławę, Ciechanów i Płock. W związku z tym zaplanowano powstrzymanie przeciwnika na linii Lidzbark Welski – Mława – Krzynowłoga Mała, a w razie natarcia chciano stoczyć bitwę obronną przez stawienie oporu w tym rejonie. O kształcie tego planu zadecydowało strategiczne położenie Mławy, stanowiącej węzeł komunikacyjny, przez który prowadziła najkrótsza droga z Prus Wschodnich do Warszawy. Dlatego też zdecydowano się na budowę ufortyfikowanej pozycji obronnej zamykającej kierunki z Prus Wschodnich na stolicę państwa. Podobnie jak w przypadku Lidzbarka Welskiego także w okolicach Mławy oraz Rzęgnowa (gmina Dzierzgowo, powiat mławski) wzniesiono liczne schrony. Główny ciężar obrony tych terenów miało przypaść 20 Dywizji Piechoty, której skrzydła osłaniały kawalerie: prawe skrzydło Mazowiecka Brygada Kawalerii, a lewe: Nowogórdzka Brygada Kawalerii. Teren obrony armii został podzielony na trzy odcinki obronne, m.in. zachodni (od Górzna do Turzy Wielkiej) szerokości 32 km, któ- ry obejmował ośrodek oporu w Lidzbarku i Działdowie. W połowie czerwca 1939 r. gen. Przedrzymirski przedstawił marszałkowi Rydzowi-Śmigłemu wniosek o przesunięcie jednostek z rejonu koncentracji do rejonu osłony wysuniętej pozycji obronnej Lidzbark – Mława – Krzynowłoga Mała, planując zabezpieczenie tego obszaru także poprzez budowę umocnień. Na początku lipca (7–8) Nowogródzka BK obsadziła rejon Lidzbark – Działdowo w celu osłony pozycji mławskiej od zachodu i zamknięcia kierunku natarcia nieprzyjaciela z Iławy na Lidzbark – Żuromin i Płock. Do Lidzbarka została przeniesiona kwatera główna dowódcy Nowogródzkiej BK. Ponadto w mieście utworzono z rezerwistów 3 Kompanię Obrony Narodowej, którą podporządkowano dowództwu Nowogródzkiej BK. Załogę lidzbarskich schronów stanowili zapewne też ułani 25 Pułku Ułanów. Jest to prawdopodobnie jedyny przypadek, kiedy podczas obrony wrześniowej schrony zostały obsadzone przez oddział kawalerii.15 czerwca Główny Inspektorat Sił Zbrojnych polecił rozpoczęcie organizacji obrony i budowy umocnień. Zajmująca Pozycję Lidzbark Nowogródzka BK przystąpiła do „kopania okopów i budowy umocnień” na głównych kierunkach, z których przewidywano natarcie wojsk niemieckich. Meldunek do dowódcy wojsk z 16 sierpnia 1939 r. podawał jednak, że w Lidzbarku nie zbudowano jeszcze do tej pory żadnego  schronu. W rejonie Mławy wzniesiono ich wówczas osiemnaście. Oprócz schronów przygotowano w ich otoczeniu rowy strzeleckie, które zostały wzmocnione zasiekami z drutu kolczastego. Znaczną część rowów wypleciono wikliną. Zaminowano również mosty i drogi oraz wykonano przeszkody przeciwpancerne. W przypadku Lidzbarka Welskiego także węzeł kolejowy miał znaczenie strategiczne. Plany dowództwa przewidywały wybudowanie czternastu schronów w rejonie Lidzbarka, jednak udało się wznieść tylko sześć z nich, z powodu braku wystarczającej ilości budulca. Schrony Pozycji Lidzbark, jak wynika z wspomnianego meldunku, wybudowano w ostatnich dwóch tygodniach poprzedzających wybuch wojny i tym właśnie, a więc pośpiechem, należy tłumaczyć pozostawienie w każdym z obiektów elementów drewnianego szalunku. Oddziały stacjonujące w Lidzbarku były wysunięte do przodu, a linia umocnień słabsza niż mławska, gdzie prace przy wznoszeniu schronów przebiegały zdecydowanie sprawniej – tu do wybuchu wojny wzniesiono ich około pięćdziesięciu. Zapewne, jak w przypadku Pozycji Mławskiej, w ostatnich dniach przed wybuchem wojny pomagała żołnierzom przy pracach ludność miejscowa. W pierwszym dniu wojny, jak donosił szef sztabu armii Naczelnemu Dowództwu, na przedpolu Lidzbarka „nieprzyjaciel większej działalności nie prowadził”. Tak było również dnia następnego. 3 września w Lidzbarku nadal nie toczyły się poważniejsze walki (jedynie patroli i małych pododdziałów), a na przedpolu zaobserwowano loty rozpoznawcze nieprzyjaciela. Do walk z wykorzystaniem wybudowanych schronów Pozycji Lidzbark więc nie doszło. Kiedy 4 września 1939 r. wojska niemieckie przerwały linię pod Mławą i Grudziądzem, dowódca Nowogródzkiej BK gen. Władysław Anders zarządził wycofanie wojsk z Lidzbarka w kierunku Warszawy'Przeprowadzone badania terenowe, w ramach realizacji tematu podjętego przez Regionalny Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków w Olsztynie, pozwoliły na zlokalizowanie sześciu zachowanych schronów w obrębie Pozycji Lidzbark. Schrony tej pozycji, mającej charakter obronny, wzniesiono pomiędzy Jeziorem Lidzbarskim a wsią Bełk, zlokalizowaną na południowym brzegu rzeki Wel, przepływającej również przez Lidzbark. W ramach tej pozycji wybudowano obiekty wyłącznie na jeden ckm do prowadzenia ognia jednobocznego – flankującego. Ponadto pomiędzy jez.Leżno (zlokalizowanym na połnocny zachód od miasta) a Jeziorem Lidzbarskim wykopano rów przeciwczołgowy. Na obszarze tym miały znajdować się także „schrony na armatkę p-panc i ckm, nieukończone z powodu niedostarczenia przyrzeczonego betonu”18. W trakcie przeprowadzonej prospekcji terenowej nie zostały one jednak znalezione. Podana poniżej numeracja obiektów odpowiada oznaczeniom nadanym im na mapie zbiorczej '

1. Schron zlokalizowany na północny zachód od miasta, na wyniesieniu, po zachodniej stronie drogi Lidzbark Welski – Wlewsk, nad brzegiem Jeziora Lidzbarskiego, w pobliżu niewielkiego budynku magazynowego 2. Schron zlokalizowany na terenie prywatnej posesji przy ul. Elizy Orzeszkowej 31, przy szosie Lidzbark Welski – Żuromin. 3. Schron zlokalizowany po południowej stronie drogi z Lidzbarka Welskiego do wsi Bełk, na wyniesieniu, przy krawędzi lasu, przed kolonijnymi zabudowaniami wsi Jamielnik. 4. Schron zlokalizowany w bezpośrednim sąsiedztwie drogi Lidzbark Welski – Bełk, po jej pół- nocnej stronie, w pobliżu krzyża przydrożnego. 5. Schron zlokalizowany w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań gospodarstwa rolnego nale- żącego do wsi Bełk (zabudowania kolonijne, zlokalizowane na północny zachód od wsi). 6. Schron zlokalizowany około 300 m na wschód od schronu nr 5, na najwyższym wyniesieniu terenu, z charakterystyczną, współczesną myśliwską wieżyczką obserwacyjną. Wszystkie obiekty są łatwo dostępne, z wyjątkiem schronu znajdującego się na terenie ogrodzonej posesji prywatnej przy ul. E. Orzeszkowej oraz obiektu oznaczonego nr. 1, który jest w znacznym stopniu zasypany i przez to utrudniony jest dostęp do jego wnętrza. Pięć schronów znajduje się na terenie prywatnym (z wyjątkiem schronu oznaczonego nr. 1). Stan techniczny zachowanych obiektów należy ocenić jako dobry. Rowy strzeleckie są słabo lub prawie wcale nieczytelne, co spowodowane jest tym, iż teren wokół schronów użytkowany jest rolniczo lub – w jednym przypadku – został zabudowany osiedlem domów jednorodzinnych. Schrony oznaczone nr. 2 i nr. 5 wykorzystywane są obecnie jako pomieszczenia magazynowe, natomiast na obiekcie nr 6 posadowiono wieżyczkę obserwacyjną dla myśliwych, co ułatwia odnalezienie schronu w terenie. Wszystkie sześć zlokalizowanych obiektów są to schrony jednakowe – typowe. Schrony nr 1, 3, 4 i 6 są identyczne, natomiast pozostałe są ich „lustrzanym odbiciem”, tj. otwór strzelniczy znajduje się po przeciwnej stronie. Uzależnione to było oczywiście od lokalizacji obiektu w terenie.     Pierwszy schron podobny do tych, jakie wzniesiono na Pozycji Lidzbark, został wykonany i sprawdzony w 1929 r. na poligonie w Modlinie. Wspominana wcześniej Instrukcja saperska umocnień Typy polskich schronów żelbetowych wznoszonych w 1939 r. w zależności od wytrzymałości na pociski Typ schronu Wytrzymałość schronu na pociski kalibru Grubość (w metrach) ściany zewnętrzne ściany wewnętrzne płyta fundamentowa strop narażone nienarażone nośne działowe A liczne 75 mm pojed. 105 mm 0,80 1,00 0,40 0,40 0,30 0,40 B liczne 105 mm pojed. 155 mm 1,00 1,20 0,55 0,40 0,30 0,50   -   polowych, na podstawie której wznoszono schrony, została opracowana jednak dopiero w 1939 r.Przewidywała ona m.in. wykonanie polowych schronów żelbetowych dla jednego i dwóch ciężkich karabinów maszynowych z elementów o grubościach przedstawionych w poniższej tabeli.Podobne instrukcje, w których określano kategorie odporności schronów na ostrzał z różnego rodzaju broni i dostosowaną to tego grubość ścian, płyt i kopuł pancernych, opracowało wówczas także dowództwo wojsk niemieckich. Typy obiektów określono w tym przypadku następującymi literami: A, A1, B neu, B alt, B1, B1(alt), C, D. Najgrubsze ściany miały schrony oznaczone literami A i A1 (od 2,5 do 3,5 m)20. Schrony wznoszone na podstawie polskiej Instrukcji miały być budowlami powtarzalnymi – typowymi. Opracowano wówczas pięć ich typów: 1. Schron bojowy na dwa ckm o ogniu dwubocznym i strzelnicach skierowanych skosem w kierunku do przedpola. 2. Schron bojowy na dwa ckm o ogniu dwubocznym, różniący się od powyższego układem osi strzelnic. 3. Schron bojowy na jeden ckm o ogniu jednobocznym (typ występujący na Pozycji Lidzbark). 4. Polowy schron na dwa ckm o ogniu dwubocznym z kopułą obserwacyjną. 5. Polowy schron obserwacyjny21. Schrony miały być wyposażone w piecyki, dla instalacji których wykonano otwory, często z braku czasu niewykończone. Na drewnianych stołach stał ckm skierowany w otwór strzelniczy z celownikiem ustawionym na 2000 m. Wewnątrz mieściły się też skrzynki z amunicją. Osłonę strzelnicy stanowiło tzw. ucho, przykryte stropem, a powstała wnęka chroniła załogę przed ogniem skośnym z przedpola. Obronę od frontu zapewniały zwykle sąsiednie schrony, a więc skuteczna obrona była możliwa jako wspólna dla kilku schronów22. Od tyłu załoga schronu mogła się bronić przez dwa otwory strzelnicze, służące do obrony wejścia. Schron taki obsługiwany był przez trzyosobową załogę: dowódcę i dwóch żołnierzy (ryc. 1). Izba bojowa typowego schronu lidzbarskiego miała wymiary 1,80 x 1,90 m, a jej powierzchnia wynosiła 3,42 m2 Grubość ściany czołowej wynosiła 1,20 m, ściany tylnej 55 cm, a ścian bocznych i stropów 1,0 m. Wejście do schronu było niewielkich rozmiarów: 120 x 65 cm, umieszczone w tylnej, nienarażonej na ostrzał części schronu. Jego ochronę przed odłamkami i ostrzałem zapewniała tzw. przelotnia, tj. ściana żelbetowa wysunięta przed schron i przykryta od góry stropem o grubości 54 cm – w ten sposób pozostawały jakby dwa wejścia do schronu-  Wszystkie wznoszoneobiekty, zgodnie z instrukcją, pozbawione były drzwi, co miało ułatwiać cyrkulację powietrza wewnątrz schronu, tworząc przeciąg usuwający z izby bojowej gazy powstałe podczas strzelania. Dzięki temu zabiegowi uniknięto konieczności montowania wentylacji sztucznej, często spotykanej w schronach niemieckich, tak licznie reprezentowanych na terenie województwa warmińskomazurskiego. Zapewne decydowały o tym również względy ekonomiczne. Nie wszystkie schrony zdążono zamaskować nasypem ziemnym, zastępując go zapewne gałęziami.     Polska była pierwszym krajem, który na dużą skalę wykorzystał w działaniach wojennych do wzmocnienia fortyfikacji polowych schrony żelbetowe' Fortyfikacje typu odcinkowego złożone z takich budowli, jak wzniesione m.in. w obrębie Pozycji Lidzbark, zdały „chrzest bojowy”, doskonale sprawdzając się podczas wrześniowych walk 1939 r., zmuszając  w przypadku Pozycji Mławskiej wojska niemieckie do znacznego spowolnienia siły natarcia. Zadecydowała o tym m.in. duża odporność konstrukcyjna schronów na ogień artyleryjski. Ich wartość została jednak obniżona przez niewykonanie wszystkich zaplanowanych prac, co miało miejsce również w przypadku Pozycji Lidzbark. Projekt tych schronów charakteryzował się prostotą, przez co budowle te mogły zostać wzniesione szybko i bez nakładu fachowej siły roboczej. Schrony są świadectwem skuteczności polskiej wojskowej myśli konstruktorskiej okresu międzywojennego. Należy zaznaczyć, że schrony Pozycji Lidzbark reprezentują, jako jedyne na terenie województwa warmińsko-mazurskiego, umocnienia polskie z czasów Drugiej Rzeczypospolitej. O ich wartości decyduje także dobry stan techniczny oraz kompletność, tj. zachowanie wszystkich pierwotnie wzniesionych w 1939 r. obiektów w ramach pozycji. Istnienie tych budowli, mimo że nie toczyły się tu walki, ma wartość historyczną oraz znaczenie w skali lokalnej, co nie zostało jednak do tej pory wykorzystane. Nale- ży również pamiętać, że istnienie umocnień Pozycji Lidzbark jest związane z działalnością na tym terenie gen. Władysława Andersa, który dowodził jednostkami stacjonującymi w 1939 r. w Lidzbarku, wznoszącymi schrony wokół miasta. Żelbetowe schrony bojowe wchodzące w skład Pozycji Lidzbark mają znaczną wartość naukową i historyczną, wpisały się także na stałe w krajobraz kulturowy regionu.     por. Płoski Adam '

Hatamoto-Atami '  Z albumu PRUSY WSCHODNIE  - Nie miecki poligon wojskowy oraz obóz przejściowy w Działdowie.  POLIGON (TRUPPENÜBUNGSPLATZ MIELAU)  Nosarzewo Borowe - Niemcy zaplanowali utworzenie dużego poligonu około 300 km kwadratowych na styku trzech powiatów: mławskiego, ciechanowskiego i przasnyskiego. W tym celu wysiedlili kilkadziesiąt tysięcy ludności wiejskiej do Generalnej Guberni.Południowa granica poligonu przebiegała wzdłuż szosy Mława-Przasnysz.Na północy obszar ten opierał się o byłą granicę Prus Wschodnich.Poligon ciągnął się  wzdłuż obu brzegów rzeki Orzyc. Był największym poligonem Wehrmachtu.Do budowy koszar, warsztatów naprawczych, podziemnych betonowych cystern, magazynów broni oraz dojazdowych betonowych dróg wykorzystywano jeńców wojennych - Polaków i Francuzów, a od lata 1941 jeńców radzieckich. Zjechały również specjalistyczne firmy niemieckie np. Franke Werke AG z Bremy. Pamiętano też o wybudowaniu kina i stadionu sportowego. Powstało wręcz miasto. Miejscowi nazwali je Nowym Berlinem.Ośrodek Wehrmachtu z komendanturą oraz z obozem jenieckim i pracy przymusowej mieścił się w Nosarzewie Borowym, Krzywonosi i Zalesiu.Komendantem poligonu był Walter Sauvant. Urodził się w roku 1890 na Mazurach we wsi Kuty w powiecie węgorzewskim. W 1934 roku, już jako major, zostaje adjutantem komendanta poligonu w Orzyszu (po niemiecku Arys). W stopniu pułkownika obejmuje w listopadzie 1938 roku stanowisko komendanta tego poligonu, który istnieje już od roku 1891. 1 stycznia 1940 otrzymuje zadanie zorganizowania poligonu wojskowego pod Mławą, którego też zostaje komendantem. Po dwóch latach jest już generałem brygady (generałem-majorem). Tym wielkim terenem ćwiczeń wojskowych kieruje aż do połowy stycznia 1945. Potem wypełnia jakąś misję specjalną i w kwietniu dostaje się do niewoli, z której zostaje zwolniony 21 kwietnia 1947. Mieszka w Niemczech Zachodnich i umiera w roku 1963. Poligon miał obszar 597 kilometrów kwadratowych, czyli 59 750 ha. Na tym terenie zbudowano dwa prowizoryczne miasteczka wojskowe. Jedno powstało w Mchowie niedaleko Przasnysza, a drugie znacznie większe w rejonie Nosarzewa i to ostatnie nazywane było nowym Berlinem. Wybudowano tu ponad 300 baraków (w Mchowie około 100). Obydwa obozy wojskowe mogły zakwaterować około 50 000 żołnierzy. Stacjonowały tu przejściowo jednostki SS Galizien, SS Normandie, jednostki Wehrmachtu, jednostki Afrika Korps i generała Własowa. Komendant poligonu, w randze generała, mieszkał w Mławie i dojeżdżał samochodem. Nadzór nad pracami budowlanymi sprawowały policja i jednostki armii niemieckiej. Budowano betonowe drogi, stacje paliw, warsztaty naprawcze dla ciężkich pojazdów, warsztaty kowalskie, stolarskie, strzelnice, rowy maskujące dla czołgów, zbiorniki na wodę, magazyny na amunicję, bunkry oraz baraki. Na placach budowy pracowało kilka tysięcy cywilnych robotników polskich, jeńców polskich, francuskich, radzieckich, włoskich, a także Żydów. Kilka tysięcy jeńców radzieckich zmarło tu. Jedli trawę i z głodu dopuszczali się aktów kanibalizmu. Wsie zostały zrównane z ziemią. Ostały się tylko nieliczne zabudowania na obrzeżach poligonu, w których na czas pracy mieszkali rzemieślnicy. W Garlinie nie rozebrano domów mieszkalnych, ponieważ były potrzebne na kwatery fachowców. Pracowali oni po 10 godzin dziennie. Czasami musieli chodzić do pracy 8 - 10 kilometrów. W związku z tym wstawali rano o godzinie 4. W czasie pracy pilnował ich strażnik niemiecki z karabinem. Swoją normę należało wykonać w każdych warunkach pogodowych. Zimą trzeba było budować drogi, kopać rowy i poszerzać rzeki. Na posiłek przewidziano pół godziny. Spożywano to, co przyniesiono z domu -  najczęściej kawałek suchego chleba z ziarna zmielonego w żarnach. Zmarłych chowano na cmentarzu w Szydłowie. Robotnik otrzymywał 2 marki za dzień pracy. Zatrudnieni w komendaturze dostawali kartki co miesiąc: 6 kg chleba, 20 dag mięsa, 50 dag kiełbasy, 25 dag masła, 25 dag sztucznego miodu. Dla ciężko pracujących były to racje głodowe.Trzeba było szukać żywności w nocy kilkanaście kilometrów dalej na północ od rzeki Orzyc. Tam kupowano od rolników artykuły spożywcze. Były one jednak bardzo drogie. Jeśli Niemcy złapali kogoś w czasie takiej wyprawy, wysyłali go do obozu koncentracyjnego. Handlowano również z Kozakami - za 2 - 3 kg chleba można było wytargować spodnie, koszulę lub koc. Dla wsi pracowniczych był sklepik w Dębsku, zaś drelichy robocze i obuwie drewniane (klumpy) kupowano na kartę przydziałową w Mławie. Ordynansi oficerów niemieckich przychodzili do wsi i zlecali odpłatne pranie bielizny. Dawali w tym celu ściśle odmierzone porcje mydła i proszku. Obowiązywało zaciemnienie (zasłanianie okien ciemnym papierem i niepalenie świateł o zmroku lub podczas nalotów). W Kluszewie kwaterował major wojska niemieckiego - Bruno Hoffmann, który już w roku 1940 grabił gospodarstwa z cennych i potrzebnych mu rzeczy oraz materiałów. Drogi i bunkry w Krzywonosi budowała firma Niemca o nazwisku Lork/Lorek . Kasyno wojskowe w Nosarzewie urządzono w drewnianym domu zrabowanym w miejscowości Żaboklik. Poligon służył również do formowania na nowo rozbitych na froncie pułków i dywizji. Eksperymentowano z nową bronią - czołgami, karabinami maszynowymi i bronią przeciwpancerną.Naprawiano popsute czołgi. "Tu podobno przeprowadzano próby ze zdalnie sterowanymi pociskami pod nazwą SCHMETTERLING (Motyl)."

Hatamoto-Atami ' Z albumu PRUSY WSCHODNIE Armia Modlin - Rozkaz Petrykozy - Batalion ON "Mazury I "Działdowo" został sformowany w maju 1939 r. na terenie Okręgu Korpusu Nr I. Dowódcą batalionu został kpt. Kazimierz Mordzewski, który równocześnie pełnił obowiązki komendanta Obwodu WF i PW w Działdowie. Batalion wszedł w skład Warszawskiej Brygady ON. Sztab batalionu, pododdziały specjalne oraz pierwszą i drugą kompanię zorganizowano w Działdowie - dowództwo mieściło się w gmachu Muzeum Mazurskiego przy ulicy Marszałka Piłsudskiego obecnie Króla Władysława Jagiełły, a koszary w Szkole Rzemieślniczej przy zbiegu ulic Piłsudskiego i Hallera. Trzecia kompania stacjonowała w Lidzbarku. Pod względem gospodarczym batalion podlegał III/32 pp. W sierpniu 1939 r. batalion przeszedł pod rozkazy dowódcy Nowogródzkiej BK w składzie Armii "Modlin".  W chwili wybuchu wojny 1 kompania znajdowała się na pozycjach obronnych na północny-zachód od Działdowa w rozwidleniu torów kolejowych. Dowództwo miało swoją siedzibę w majątku Baranówka. 2 kompanii przydzielono rejon wsi Kisiny za rzeką Działdówka, natomiast 3 kompania rozlokowana została w okolicach Lidzbarka. Około godziny piątej żołnierze 2 kompanii napotkali 3-osobowy zwiad niemiecki. W wyniku wymiany strzałów 2 Niemców zostało zabitych, trzeci uciekł. O północy batalion opuścił pozycje; pierwsza kompania wycofała się przez Księży Dwór, Rywociny do Kęczewa, druga kompania dotarła do Kęczewa przez Kurki. Tym samym batalion zajął pozycje na prawym skrzydle 27 pułku ułanów. Na rozkaz dowódcy armii batalion został przekazany 20 DP. 2 września batalion przemaszerował - jako odwód 20 DP - w rejon miejscowości Turza. W trakcie odwrotu 20 DP baon uległ rozproszeniu, podobnie jak pozostałe oddziały dywizji. Znaczna ilość żołnierzy ON dotarła do Warszawy i wzięła udział w jej obronie ' Wprowadzony przez gen. Andersa podział sił w ugrupowaniu brygady pod Działdowem i Lidzbarkiem wskazuje, że główny wysi- łek skupił on na osłonie kierunku Lubawa–Lidzbark–Sierpc–Płock, natomiast organizacja obrony Działdowa siłami 5 batalionu strzelców i batalionu obrony narodowej „Mazury I” wskazuje na zamiar utrzymania łączności taktycznej z sąsiadem z prawej strony – 20 Dywizją Piechoty i jednocześnie osłony jej skrzydła. Podstawowym zadaniem brygady miały być działania opóźniające prowadzone przez pułki ułanów. W rejonie Zieluń–Lubowidz ześrodkowano mobilny odwód brygady – 4 pułk strzelców konnych, 91 dywizjon pancerny oraz szwadron kolarzy, pozostające w gotowości do interwencji na całym odcinku obrony brygady. Oddziały Nowogródzkiej Brygady Kawalerii były znacznie wysunięte w stosunku do odcinka obrony 20 Dywizji Piechoty, który miał zasadnicze znaczenie w ugrupowaniu armii. Wobec znikomego nacisku przeciwnika oddziały brygady wytrwa- ły w tym ugrupowaniu do 3 września. Wówczas 5 batalion strzelców i batalion obrony narodowej „Mazury I” zostały wycofane pod Mławę, przechodząc do odwodu dowódcy 20 Dywizji Piechoty i tym samym wychodząc spod dowództwa gen. Andersa. W dniach 2–3 września 4 pułk strzelców konnych i dywizjon 27 pułku ułanów w ramach zgrupowania taktycznego dowodzonego przez zastępcę dowódcy brygady, płk. Kazimierza Żelisławskiego, a następnie dowódcę 4 pułku strzelców konnych, płk. Zygmunta Marszewskiego, prowadziły działania na prawym skrzydle brygady, opanowując Petrykozy i Rywociny i wiążąc przeciwnika zagrażającego lewemu skrzydłu 20 Dywizji Piechoty. Następnie siły te zajęły stanowiska obronne na linii Kuczbork–Chojnowo–Sarnowo. 3 września wieczorem Nowogródzka Brygada Kawalerii na rozkaz dowódcy armii rozpoczęła wycofywanie się z zajmowanych pozycji z zadaniem zajęcia pośredniej linii opóźniania w rejonie Bieżuń–Sierpc. Zadania dla dowódców oddziałów brygady zostały postawione na odprawie o godz. 18.00. Tymczasem o godz. 22.00 gen. Anders otrzymał rozkaz dowódcy armii, aby o świcie 4 września wykonał natarcie na Petrykozy, na prawe skrzydło przeciwnika nacierającego na Mławę, w celu ułatwienia odejścia oddziałów 20 Dywizji Piechoty. W tym czasie 25 pułk ułanów opuszczał swój odcinek obrony w rejonie Lidzbarka. Po nim, o godz. 23.00, odszedł 26 pułk ułanów. Odejście tych oddziałów ubezpieczał 27 pułk ułanów, którego pierwsze pododdziały wyruszyły po północy, a ostatnie odeszły dopiero o świcie. Według badacza dziejów Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, Grzegorza Łukomskiego, sytuacja ta spowodowała, że zapanowało pewne zamieszanie decyzyjne, wiążące się z ogólną sytuacją i wyrażające się zmianami rozkazów, często wykluczających się i nie zawsze osadzonych w istniejących realiach' Szczegółowa analiza sytuacji Armii „Modlin” w nocy z 3 na 4 wrze- śnia 1939 r. wskazuje wyraźnie, że dwa rozkazy gen. Przedrzymirskiego dla Nowogródzkiej Brygady Kawalerii wykluczały się nawzajem.Według pierwszego z nich oddziały brygady miały do rana osiągnąć rejon Bieżuń–Sierpc wykonując marsz ubezpieczony na odległość 40–50 km. Natomiast kolejny rozkaz powodował, że część oddziałów brygady powinna, po pokonaniu około 30 km, uderzyć na przeciwnika w Petrykozach. W sytuacji marszu odwrotowego gen. Anders chcąc wykonać rozkaz z godz. 22.00, powinien zatrzymać oddziały i zawrócić część z nich. Wykonanie natarcia na Petrykozy spowodowałoby, że 4 wrze- śnia nad ranem brygada byłaby rozrzucona na przestrzeni kilkunastu kilometrów w niekorzystnym wobec przeciwnika ugrupowaniu. Naruszona została w tym przypadku podstawowa zasada mówiąca, że przełożony zobowiązany jest przekazywać podwładnym ich zadania w czasie umożliwiającym ich wykonanie.Sprawa wykonania rozkazu natarcia na Petrykozy pozostaje nierozwiązana ' Najprawdopodobniej w ówczesnym położeniu gen. Anders wydał części sił rozkazy podjęcia akcji zaczepnej w nakazanym przez dowódcę armii kierunku. Dlatego być może rację miał kwatermistrz brygady, kpt. dypl. Tadeusz Bartoszewski, który osiem lat później stwierdził, że - działanie to zarządzone zbyt późno i wykonane słabymi siłami, gdyż dowódca Armii nie zezwolił na użycie innych oddziałów, nie przynosi spodziewanych rezultatów, gdyż w międzyczasie 20 DP nie wytrzymuje uderzenia i rozpoczyna odwrót ' Obsada personalna: dowódca - kpt. Kazimierz Mordzewski adiutant - NN lekarz - ppor. rez. Edward Bieńka dca plutonu ppanc - por. Feliks Guzowski 1 kompania dowódca - kpt. rez. Stanisław Klementowski dowódcy plutonów: - ppor. rez. Stanisław Lisowski - ppor. rez. Stanisław Sajdakowski - ppor. rez. Leon Szpręga dca plutonu ckm - ppor. rez. Franciszek Chudy 2 kompania dowódca - ppor. rez. Szczepan Kochanowski dca I plutonu - ppor. rez. Wojciech Olszewski dca II plutonu - ppor. rez. Roman Stryjkowski dca III plutonu - NN dca plutonu ckm - ppor. rez. Franciszek Nastróżny 3 kompania dowódca - por. Bolesław Pałczyński

Hatamoto-Atami ' Żołnierzom 32. Pułku Piechoty Działdowo - Strzelec Teodor Oryl 1914-2001  Teodor Oryl mieszkaniec Dąbrowic został powołany do wojska 23 III 1938 roku. Ostatecznie przydziałem służbowym młodego żołnierza był III Batalion 32. Pułku Piechoty (przemianowany w trakcie przygotowań wojennych na 5. Baon o kryptonimie „Zbigniew”) stacjonujący w Działdowie. Po odbyciu kursu odkomenderowano go do plutonu łączności. Oczywistym było więc, że wobec wzrastającego zagrożenia wojennego jego jednostka weźmie udział w boju granicznym.  Znaczenie Działdowa było dość istotne, ponieważ miasto to znajdowało się w bezpośredniej bliskości granicy z Prusami Wschodnimi. Innym aspektem był fakt, iż przez Działdowo biegła linia kolejowa Warszawa – Gdańsk. Już w sierpniu 1939 roku dowództwo obrony Działdowa zdawało sobie sprawę, iż ogólna sytuacja w obszarze pogranicza staje się coraz bardziej poważna. Miasto przygotowywano do obrony. Na ulicach od strony południowo – wschodniej pojawiły się zasieki oraz inne przeszkody, których zadaniem było powstrzymanie zmechanizowanych oddziałów wroga. W niedalekiej odległości od koszar powstała sieć okopów.  Ordre de Bataille sił polskich przeznaczonych do obrony ziemi działdowskiej przedstawiało się w sposób następujący: stan liczbowy żołnierzy 5. Baonu Strzelców 32. PP w przededniu wojny liczył wraz z korpusem oficerskim oraz podoficerskim niewiele ponad 1000 żołnierzy, którzy do swojej dyspozycji posiadali ok. 200 koni, 12 ciężkich karabinów maszynowych, 30 ręcznych karabinów maszynowych, tyleż samo lekkich karabinów maszynowych, ok. 20 granatników i moździerzy, 3 działka a także 9 rusznic przeciwpancernych. Wsparcie dla żołnierzy 5. Baonu 32. PP stanowić miał I Batalion Obrony Narodowej w sile 700 żołnierzy (oddział ten składał się głównie z rezerwistów z Działdowa i okolic) wyposażonych w 6 ckm-ów, 30 rkm-ów oraz 1 moździerz. Na terenie powiatu działdowskiego stacjonowała również Nowogródzka Brygada Kawalerii, której operacyjnemu dowództwu podlegały obydwa działdowskie bataliony. Naprzeciw siłom polskim stała niemiecka, bardzo dobrze wyposażona 217. Dywizja Piechoty (ok. 18 tys. żołnierzy). Ostatnie dni sierpnia 1939 roku upływały pod znakiem niepokojącej niepewności. Teodorowi pozostało do odsłużenia bardzo niewiele - 10 września powinien opuścić mury kosza... Tymczasem w mieście pojawiało się coraz więcej wojskowych, żołnierzom wydawano „nieśmiertelniki”, co wedle relacji Teodora Oryla wśród niektórych żołnierzy wywoływało niepohamowany smutek. Odbywały się nabożeństwa dla żołnierzy różnych wyznań.  5. Baon rozlokowano pomiędzy miejscowościami Klęczkowo oraz Malinowo, natomiast na wzgórzu 203 ustanowiono placówkę obserwacyjną w stronę Nidzicy i Ostródy. Większość dróg oraz mostów znajdowała się pod kontrolą Baonu.  1 września Działdowo obudził odgłos armatnich strzałów, zaalarmowane bataliony stały w gotowości bojowej. Na miasto nie spadł jednak żaden pocisk. Poza czynnościami patrolowymi oraz rozpoznawczymi przed liniami polskich okopów nic się nie działo. Bezpośredni kontakt ogniowy nastąpił w godzinach popołudniowych, ze wzgórza 203 ostrzał prowadził pluton ckm. Około godz. 17 nastąpiło natarcie niemieckie w sile batalionu na wzgórze 203. Nieopodal wzgórza znajdowały się pozycje działdowskich piechurów. Rozkaz dowódcy 5. Baonu mjr. Piotra Peruckiego nakazywał wycofanie się z zajmowanych stanowisk. Pomimo ostrzału artyleryjskiego nie poniesiono strat. 2 września tuż po północy siłom działdowskim wydano rozkaz koncentracji w rejonie Mławy. Obydwa bataliony przystąpiły do wykonania zadania, tym samym przeszły pod rozkazy dowódcy 20. Dywizji Piechoty płk. dypl. Andrzeja Wilhelma Lawicza – Liszki. Drugiego dnia września oddziały niemieckie wkroczyły do Działdowa.  Teodor Oryl przeszedł cały szlak bojowy swojego batalionu, został przydzielony do obsługi ckm –u. Do niemieckiej niewoli dostał się 27 września, z której powrócił do domu 10 października 1939 r. Niestety już wiosną 1940 został aresztowany a następnie przewieziony do Królewca. Przez 5 długich wojennych lat przebywał na robotach przymusowych. Wspominając czasy przedwojennej służby w 32. PP, z wielkim sentymentem powracał do postaci kpt. Oskara Finka, ppor. Władysława Byrnasa, chor. Jana Cywińskiego '

Hatamoto-Atami ' Z albumu Prusy Wschodnie - Grupa „Działdowo” - czyli Grupa płk.Habicha improwizowana grupa taktyczna Wojska Polskiego II RP.Utworzona 3 sierpnia 1920 roku rozkazem DOGen. Pomorze nr 2990/T/2 w składzie 3 p.strz.gran.(dowódcą był płk Eugeniusz Adam Habich), plutonu konnego 5 psk baterii i pociągu pancernego ''KANIÓW'' pod dowództwem płk. Habicha. Rozbita 15 sierpnia 1920 roku, resztki przeszły pod komendę rtm. Ignacego Mielżyńskiego Grupa pod dowództwem pułkownika Eugeniusza Habicha zorganizowana została w sierpniu 1920 roku, w czasie wojny z bolszewikami, na terenie Okręgu Generalnego „Pomorze”. W skład grupy wchodziły 9 i 10 Pułki Strzelców Granicznych. 3 sierpnia 1920 roku dowódca OGen. „Pomorze” rozkazał dowódcy grupy bezwzględną obronę linii kolejowej Warszawa-Gdańsk. Dwa dni później pułkownik Habich podporządkowany został pluton żandarmerii pod dowództwem chorążego Tadeusza Głąba. Następnie grupa pułkownika Habicha podporządkowana została dowódcy 5 Armii, generałowi porucznikowi Władysławowi Sikorskiemu, który z kolei podporządkował ją pułkownikowi Gustawowi Orlicz-Dreszerowi.Podczas odwrotu wojsk polskich w pobliżu granicy Prus Wschodnich doszło do trzech większych bitew: pod Mławą, Działdowem i Brodnicą. Obronę Mławy organizowała grupa płk. Eugeniusza Habicha, przed którą DOGen. Pomorze postawiło zadanie niedopuszczenia do przecięcia linii kolejowej łączącej Gdańsk z Warszawą. Pod Mława płk Habich zebrał: batalion 265 ochotniczego pp, który nie miał za sobą ani jednego dnia ćwiczeń, nie dysponował bronią maszynową, a karabiny otrzymał dopiero w Mławie, 3 pułk strzelców granicznych pełniący dotąd służbę wyłącznie na granicy Prus Wschodnich, kompanię szturmową bez doświadczenia i broni maszynowej, 6 baterię 16 pap, która nie brała dotąd udziału w walce i pociąg pancerny „Wilk”. Łącznie 1231 bagnetów i 26 szabel, wsparcie ogniowe zapewniało 18 ckm i 6 dział. Zapał był duży, ale umiejętności daleko niewystarczające. Źle funkcjonowało rozpoznanie, które nie dostarczało wiarygodnych informacji o przeciwniku. W dodatku płk Habich, zamiast skoncentrować skromne siły na obronie miasta, rozrzucił je na froncie 25 kilometrów, co z góry przesądzało o trwałości polskiego oporu. Wieczorem 8 sierpnia odparto atak pododdziałów 1 brygady 10 DK i część sił polskich samorzutnie przeszła do przeciwnatarcia. Jednak następnego dnia zaznaczyła się wyraźna przewaga 10 DK, która podciągnęła większe siły i do godz. 14-tej wyparła obrońców z Mławy. Tylko nieudolności przeciwnika należało zawdzięczać, że grupa nie została otoczona i zniszczona. W ostatniej fazie boju w niektórych oddziałach polskich wybuchła panika. 13 sierpnia grupa płk. Habicha broniła Działdowa. Po dołączeniu drobnych pododdziałów jej liczebność, mimo poważnych strat poniesionych pod Mławą, wzrosła do 1415 bagnetów i szabel. Spadła ilość broni maszynowej: na 18 ckm grupy czynnych było dwanaście. Płk Habich ponownie rozmieścił swoje siły kordonowo, na szesnastokilometrowym froncie. Walki z kawalerią i 34 BS trwały cały dzień. Przeciwnik jak się wydaje był słabszy liczebnie, miał natomiast co najmniej trzy razy więcej broni maszynowej, silniejszą artylerię i konsekwentnie stosował taktykę oskrzydlania oddziałów polskich. Według polskich meldunków wsparły go oddziały złożone z ochotników rekrutujących się z miejscowej ludności niemieckiej. W formacjach polskich pod wpływem niepowodzeń dał się zauważyć upadek ducha i brak zaufania do dowództwa. Wieczorem Polacy opuścili Działdowo. Oddziały były wstrząśnięte stratami i kolejną porażką, a odwrót szybko przeobraził się w pośpieszne, bezładne wycofywanie na własną rękę. Niedoświadczony żołnierz nie wytrzymał dwóch kolejnych porażek i grupa rozsypała się; przy dowódcy pozostało około 400 żołnierzy zrezygnowanych i zdemoralizowanych.

Hatamoto-Atami ' Z albumu Prusy Wschodnie - Cibórz i lotnisko polowe Lidzbark Welski - Wieś położona nad rzeką Wel 2 km na wschód od Lidzbarka Welskiego. Nazwa osady pochodzi od jej założyciela Ścibora. W okresie państwa krzyżackiego należała do wójtostwa lidzbarskiego, figurując pod nazwą Stibor. Tuż za wsią rzeka Wel, płynąca dotąd z północy na południe, zmienia kierunek na północny. Na zakolu dochodzi do niej kanał o nazwie Martwica łączący wody rzeki Wel z wodami rzeki Wkry. Jego długość wynosi około 4 km a kierunek przepływu zależy od różnicy poziomów wody obydwu rzek. Istnieje hipoteza, że kanał ten jest dawnym korytem rzeki Wel, a w konsekwencji rzeka Wel do tego miejsca jest pierwotnym, górnym odcinkiem rzeki Wkry. Źródła historyczne z początku XIX wieku podają, że Krzyżacy wykonali przekop z Ciborza do Jeziora Lidzbarskiego nadając rzece Wel nowy kierunek. Natomiast część starego koryta (obecny przekop), częściowo zasypana, uległa stopniowemu zamuleniu. Skutkiem tego było zwiększenie ilości wody w Drwęcy, do której rzeka Wel wpada. Miało to na celu poprawę żeglowności, ułatwienie spławu drewna i potażu oraz zwiększenie charakteru obronnego Drwęcy będącej wówczas rzeką graniczną państwa krzyżackiego. Na mocy drugiego pokoju toruńskiego w 1466 roku Cibórz wraz z całą Ziemią Michałowską wrócił do państwa polskiego. Aż do 1939 roku majątek był wyłącznie w posiadaniu właścicieli polskich. Groby tych ostatnich, rodziny Mieczkowskich - znajdują się na cmentarzu rzymsko-katolickim w Lidzbarku Welskim. W okresie międzywojennym, na skutek zadłużenia, część majątku przeszła na własność skarbu państwa. Na wydzielonych terenach osiedlili się koloniści z Małopolski, a na pozostałych w 1930 r. oddano do użytku lotnisko cywilne. Lądowały tu samoloty kursujące na trasie Warszawa-Gdańsk. W czasie II wojny światowej lotnisko przekształcono na wojskowe. Zostało one powiększone, a na jego terenie zbudowano fabrykę amunicji i części zamiennych do samolotów. W okresie powojennym w Ciborzu założono Państwowe Gospodarstwo Rolne. Do dziś z dawnego założenia dworskiego pozostały ruiny dworu, murowana oficyna z 1803 roku, ponad stuletnia gorzelnia oraz park z okazałym starodrzewem. Zachował się również murowany budynek szkolny z początku XX wieku i nieczynny dziś młyn wodny na rzece Wel zwracający uwagę zachowanymi ceglanymi łukami odciążającymi i ozdobnymi gzymsami między kondygnacjami. Lotnisko polowe - Na części parcelowanych dóbr rodziny Mieczkowskich z inicjatywy Ligi Obrony Powietrznej Państwa zaczęto budować lotnisko cywilne, które zostało ukończone w 1930 r. W skład obiektu wchodził pas startowy, hangar, stacja meteorologiczna, stacja paliw i niewielki budynek administracyjny. Pośrodku lotniska umieszczono widoczne z powietrza koło z napisem „Lidzbark”. Było ono miejscem częstych śródlądowań i służyło również jako etap w zawodach lotniczych, które były popularne w latach międzywojennych. W 1933 r. na lotnisku po raz pierwszy zorganizowano paradę lotniczą, w której uczestniczyły samoloty wojskowe i awionetki turystyczne. Po wybuchu II wojny światowej władze niemieckie przemianowały lotnisko cywilne na lotnisko wojskowe do celów militarnych i transportowych. Teren lotniska powiększono i ogrodzono. Zbudowano bocznice kolejowe, baraki dla żołnierzy i pracowników.W okresie międzywojennym przebiegała też linia Działdowo - Brodnica pełniła jeszcze jedną doniosłą funkcję mianowicie obsługiwała lotnisko. Lotnisko znajdowało się w pobliżu wsi Cibórz nieopodal Lidzbarka (20 km trasy). Lądowały tutaj samoloty po drodze z Warszawy do Gdańska, z Lidzbarka można było się wybrać do tych miast nie tylko bezpośrednim pociągiem ale i samolotem. Dziś po hangarach, warsztatach, magazynach nie ma praktycznie żadnego śladu - rośnie tu gęsty las. Bystre oko wypatrzy jeszcze rampę wyładowczą wchłoniętą przez przyrodę. Kiedyś podjeżdżały pod nią na pewno liczne pociągi, dziś nie ma nawet toru. Taką lokalizację lotniska wybrano ze względu na to, że jest to teren w połowie drogi pomiędzy Warszawą i Gdańskiem. Samoloty zatrzymywały się tam, aby uzupełniać paliwo, gdyż niemożliwe było wówczas przebycie całej trasy bez tankowania. Lotnisko miało następujące parametry: długość N-S 550m; NW-SE 900m; wysokość n.p.m. 145 m. Zostało całkowicie zniszczone pod koniec wojny. W latach 70 - 80 lądowały jeszcze samolociki do oporysku lasów '




Hatamoto-Atami ' Nasi chłopaki z Działdowa - Mazurski Batalion Obrony Narodowej, a raczej Bataliony, bo były takie dwa. Bataliony Obrony Narodowej, nazywane w skrócie Baonami, były oddziałami złożonymi z rezerwistów z danego terenu, przydzielanymi do poszczególnych armii. Do Armii „Modlin” przydzielono między innymi obydwa Bataliony Mazurskie. I Mazurski Batalion składał się z rezerwistów z obszaru powiatu działdowskiego i dlatego nazywano go też Działdowskim. Przydzielono go do Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. II Mazurski Batalion składał się z rezerwistów z obszaru powiatu mławskiego i nazywano go stąd też Mławskim. O ile więc nazwa „Mazurski” była w stosunku do Działdowskiego Batalionu uzasadniona, gdyż obszar ten zalicza się geograficznie do Mazur, o tyle w stosunku do Batalionu Mławskiego nie miała kompletnie podstaw.

Hatamoto-Atami' Z albumu Prusy Wschodnie - Masakra i Wielka bitwa nad Działdówką część II - Szosą zbliżała się kolumna kawalerii,a około godziny 9:00 przemówiły działa przeciwnika biorąc na cel wszystko co żywe w mieście i wokoło niego' Spieszone szwadrony podjęły  próbę otwarcia sobie drogi przez groblę w bezpośrednim frontalnym ataku' Niemcy stosowany przez rosyjską kawalerię szyk zwany ławą lub Lawa znali dobrze z wojskowych podręczników ' Atak ŁAWĄ polegał przy wprowadzeniu ataku Ława powinna zatopić przeciwnika,osłaniając przy tym własne ruchy'Choć Rosjanie szli do natarcia ze straceńcza odwagą taktyka owa zawiodła na całej lini'Fale atakujących oraz widoczne za nimi masy jazdy dosięgły celny ogień piechoty,karabinów maszynowych oraz artylerii'Drugorzutowe kompanie II batalionu nie musiały nawet włączać się do walki'Kozacki atak błyskawicznie załamał się i Rosyjska kawaleria rzuciła się do ucieczki'Na pobojowisku została podobno ponad setka zabitych i rannych,prawie dwa razy tyle koni oraz cztery razy więcej lanc'Obrońcy nie odnotowali żadnych strat mimo że druga linia przetrzymać musiała ogień dział przeciwnika'Także na innych odcinkach Rosjanom tego dnia nie wiodło się lepiej'Oddziały 18.pułku piechoty odparły natarcie kawalerii pod Nidzicą i Prugałkami,a III batalion 59.pp pod Lidzbarkiem Welskim'Pod Brodowem Detaschement Neidenburg kontratakował okupując powstrzymanie rosyjskiego natarcia stratami własnymi'Naliczono dziesięciu zabitych i śmiertelnie rannych,8-10 razy wyższa była liczba rannych'Jedynie na zachód od Działdowa rosyjski zagon zdołał przedrzeć się między pozycjami obrońców'Pod wieczór z 7 na 8 sierpnia dotarł on aż do Brzeżna Mazurskiego Bergling napadjąc tam niespodzianie na tabory I batalionu 18.pp.Niebezpieczeństwo odsuneło się na razie'Niektórzy z uciekinierów jak rodzina Małłków zdecydowali sie wrocić do swoich domów'Opisuje ten powrót Karol Małłek - Wiechawszy na działdowski most nie zobaczyliśmy już świeżych ładnych znajomych żołnierzy były tylko okopy wzdłuż rzeki Działdówki i czuć było wielki fetor'Od samego mostu aż po Kisiny leżała masa gnijących koni,wzdętych jak kłody,a po lewej stronie szosy widniały dwie rozległe masowe mogiły w których spoczywała brygada carskich kozaków szturmujących Działdowo' Podobno jako ostatni z brygady poległ z koniem na moście pewień wysoki szarżą oficer'Wieś Kisiny , podziurwiona została artyleryjskimi granatami'W zagrodzie Małłków nie można już było odnależć większości pozostawionego przez uciekinierów żywego inwentarza.Wszystko znajdowało się niby na swym miejscu jedno meble oraz prawie wszystkie młode lipy wzdłuż szosy od Prugałek do Kisin potrzaskane zostały kozackimi szablami'Porażka pod Działdowem miała tak destrukcyjny wpływ na morale Rosjan,że nie podjęli oni już próby przekraczania granicy'      HA '

Hatamoto-Atami' Z albumu Prusy Wschodnie - Masakra i Wielka bitwa nad Działdówką część I - Jest sierpień 31.07.1914 r.Rosja ogłosiła pełną mobilizację swych wojsk od rosyjskiej granicy dzieliło  Działdowo jedynie 6 kilometrów i ponieważ niebezpieczeństwo  najazdu cesarskiej kawalerii na Działdowo i Nidzicę wydawało się  realne-już pierwszego dnia mobilizacji 30.07.1914 r. do obu  miasteczek przybyły należące do 41.Dywizji Piechoty oddziały z  Ostródy i Iławy'Powiat nidzicki z miastami Nidzica i Działdowo  zaliczany był do terenów XX Korpusu Armijnego z siedzibą dowództwa Olsztynie'Korpus tworzyły olsztyńska 37.Dywizja Piechoty oraz Iławska 41.Dywizja Piechoty - w skład tej ostatniej znalazły się oddziały stacjonujące w czasach pokoju w Ostródzie-Iławie-Działdowie-Malborku-Braniewie-Sztumie-Suszu-Prabutach a nawet Toruniu i Bydgoszczy'Wraz z ogłoszeniem stanu zagrożenia wybuchem wojny oddziały te wysłano do ochrony linii komunikacyjnej oraz strzeżenia granic'Jako pierwszy wszedł do Nidzicy III batalion Pułku Piechoty v.Grolmana (Poznański) nr 18.z Ostródy pod  dowództwem maj.Maerckera-dołączył doń wnet 5. szwadron Pułku  Kirasjerów Ks.Fryderyka Eugeniusza Wirtemberskiego  (Zachodnioproskiego )nr5. stacjonujący w Prabutach'4 sierpnia  1914 r.skierowany został tu jeszcze I batalion 18. pułku piechoty- do Działdowa zaś wysłany został III batalion tegoż regimentu oraz 1  szwadron 5.kirasjerów' W Nidzicy stanęła także bateria 79.pułku  artylerii polowej-dowództwo tak utworzonego tymczasowego garnizonu objął płk.Mecke' Atak na Działdowo dowództwa Rosyjskiego opłacił się bardzo prędko i jak przewidywano głównym jego celem stało się położone 6 kilometrów od granicy Działdowo wówczas ważna stacja kolei Malborsko - Mławskiej i już 3 sierpnia utworzony tu został mieszany Detaschement Soldau od nazwiska dowódcy komendanta 59.pułku piechoty płk.Sonntaga zwany był on też Abteilung Sonntag Oddział Sonntaga'W skład weszły stacjonujący w miasteczku III batalion 59.pułku piechoty oraz I batalion tegóż regimentu z Iławy oraz pułkowa kompania karabinów maszynowych MGK - III batalion 148.pp z Braniewa i I dywizjon 35.pułku artylerii polowej z Iławy'Miasteczko Działdowo zostało jednym słowem zajęte przez masę żołnierzy którzy zajmowali wszystkie dostępne miejsca zakwaterowania tak jak szkoły oraz sale tańca a przez ulice miasteczka zaczęły przetaczać się wozy pierwszych uciekinierów chłopskie furmanki wysoko wyładowane zebranym w ogromnym pośpiechu dobytkiem a do tego przybite wystraszone twarze tak jak starcy-matki-dzieci przykucnięci wciśnięci między pościelą i skrzyniami na wozach ciągniętych z mozołem przez mizernego konika lub bydła domowego'Tak jak wcześniej opisałem Szlakiem Rdzennych Mazurów w wojsku i regimentach z Działdowa-Iławy i Ostródy służyło wielu okolicznych mieszkańców naszego powiatu i tak jak ojciec-syn-brat stawali czasami na przeciwko siebie służąc władzom imperialnym'Wśród uchodżców była też również rodzina Karola Małłka z pobliskiego Brodowa i kiedy zjeżdżając z górki na most rzeki Działdówki natknęli się na patrol niemieckiej piechoty i ze  zdumieniem a także z radością patrzyli jak ze swych dopiero co  zrobionych okopów wyłaziili brodowiacy jeden z nich podbiegł do  wozu Wilima Małłka a był to kuzyn z Dużej Sławki przywitał się  serdecznie - on pierwszy poznał swoich krewnych-był ubrany w  zielony kawoszary mundur-na głowie miał spiczasty hełm w ręku  trzymał karabin a na plecach dzwigał wojskowy tornister na  biodrach pas z amunicją i czekał na Rusków 'Na marginesie  zapraszam do przeczytania z Albumu Bitwa pod Tannenbergiem Jegrzy ze Szczytna czyli Zielone kurtki najbardziej elitarna jednostka  niemiecka w czasie I Wojny Światowej w której służyli nasi  okoliczni mieszkańcy'4 sierpnia doszło do potyczki posterunków pod  Iłowem a do Działdowa zaczęły zbliżać się od strony Mławy silne  oddziały rosyjskiej jazdy i były to pułki 6.i 15.Dywizji Kawalerii  i tak około południa od strony Narzymia gdzieś w okolicach Mansfeld grając w powietrzu nadleciały pierwsze rosyjskie  granaty'Pojawienie się wroga meldowano z kolejnych miejscowości'Od Działdowa oddzielała je już tylko szeroka podmokła dolina rzeki Działdówki' Próbujące przebyć ją kolumny wroga rozpędziła wnet niemiecka artyleria'Tego dnia Rosjanie cofnęli się - nikt jednak nie wątpił że powrócą wiec Niemcy wzmocnili obronę a oddział Sonntaga uzupełniony został prze II batalion 18. pułku piechoty'Oddziały niemieckie przygotowały pod miastem pozycje  obronne i rozlokowane one zostały w sposób następujący - II  batalion 18.pp na południowy zachód - II batalion 59.pp na  południe i III batalion 148.pp na południowy wschód od miasta a  artylerie rozstawiono wzdłuż drogi do Nidzicy'Części 59.i 148.pp  osłaniały zachodnią flankę obrony między Gródkami a Wysoką'Noc z 4 sierpnia na 5 sierpnia 1914 r. obrońcy spędzili w pełnej gotowości  a najważniejsza była pozycja blokująca leżącą pod miastem Groblę  Kisińską Kischiner Damm dlategóż bo biegła nią główna droga którą  przez most na rzece wieżdżało się do Działdowa od strony Mławy  dzisiejsza ul. Mławska'Grobla blokowana był przez II batalion  18.pułku piechoty a kompanie rozmieszczone tu zostały w dwóch  liniach kompania 6.na przedzie-5.i 6. w drugim rzucie już na  skraju miejskiej zabudowy'Rankiem Rosjanie ponowili próbę  zawładnięcia Działdowem - c.d.n  Mapka - wyjaśnienie Działdowa na mapie 1914 r. Od lewej Pierlawken-Pierławki Soldau-Działdowo Kyschinen-Kisiny Brodau-Brodowo Prugalken-Prugałki ' Dostępu do miasta od południa strzegła szeroka podmokła dolina rzeki Działdówki Nide - na pn-zach od cegelni Zgl Grobla Kisińska 'brak plus jedynek0

Hatamoto-Atami ' Z albumu PRUSY WSCHODNIE ' Wojna - Fortyfikacja - Kolej Operacja Tannenberg Unternehmen Tannenberg był kryptonimem jednej z akcji zagłady przez nazistowskie Niemcy , które zostały skierowane na polskich obywateli podczas otwarcia etapów II wojny światowej w Europie, część Generalnego Planu Wschód dla niemieckiej kolonizacji Wschodu , gdzie przeprowadzono z użyciem listy delegalizacji (Sonderfahndungsbuch Polen ), sporządzonej przez gestapo na przestrzeni dwóch lat przed atakiem 1939 r. Jak wynika z tajnej listy zidentyfikowano ponad 61.000 członków polskiej elity: działaczy , inteligencji , naukowców, aktorów, byłych oficerów i innych, którzy mieli zostać internowani lub zastrzeleni. Członkowie mniejszości niemieckiej w Polsce żyjąca pomagał w przygotowywaniu list. Szacuje się , że aż 20.000 Niemców mieszkających w Polsce należała do organizacji zaangażowanych w różne formy działalności wywrotowej 'Operacja Tannenberg był ściśle monitorowana przez Intelligenzaktion , drugiej fazy Unternehmen Tannenberg reżyserii Heydrich 's Sonderreferat z Berlina. Trwało to aż do stycznia 1940. Z Pomorza samego aż 36,000-42,000 Polaków, w tym dzieci, zostało zabitych przed końcem 1939 roku 'Plan ten został zakończony w maju 1939 roku przez Główny Urząd II P Polska. Z rozkazu Hitlera , specjalna jednostka nazwana Tannenberg powstała w Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy Główny (Reichssicherheitshauptamt). Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei und des SD utworzonej z Gestapo , Kripo i Sicherheitsdienst (SD) funkcjonariuszy, którzy teoretycznie zgodnie z lokalnymi Wehrmachtu dowódcami tworzyli plany szybkiej likwidacji poprzez wyśledzenia i aresztowania wszystkie osoby wymienione w wykazach delegalizacji dokładnie tak, jak został opracowane przed wybuchem wojny ' W pierwszej fazie działania miały miejsce w sierpniu 1939 roku, kiedy około 2000 działacze polskich organizacji mniejszościowych w Niemczech aresztowano i zamordowano. Drugi etap działań rozpoczęła się 1 września 1939 roku, a zakończyła się w październiku, w wyniku czego co najmniej 20.000 zgonów w 760 masowych egzekucji przez Einsatzgruppen jednostek specjalnego zadania z pewną pomocą Wehrmachtu Sił Zbrojnych. Dodatkowo, specjalna Formacja powstała z mniejszości niemieckiej mieszkającej w Polsce nazywa Selbstschutz ,bardzo mocno działała w Soldau której członkowie trenowały w Niemczech przed wojną w dywersji i walce partyzanckiej czyli Niemieckie Stowarzyszenie Ludowe w Polsce. Formacja była odpowiedzialna za wiele masakr i ze względu na jej złą reputację została rozwiązana przez władze hitlerowskie i rozproszona po kampanii wrześniowej z transferu do regularnych formacji. W trakcie Operacja Tannenberg pacjentów polskich szpitali mordowano w Kraju Warty Wielkopolska przez Einsatzgruppe VI pod Herbert Lange . Został mianowany komendant pierwszego obozu zagłady w Chełmnie Już w połowie 1940 roku Lange i jego ludzie byli odpowiedzialni za śmierć około 1100 pacjentów w Owińska , 2750 pacjentów w Kościanie , 1,558 pacjentów i 300 Polaków w Działdowie którzy zostali zastrzeleni w kark; i setki Polaków w Forcie VII w którym uruchomiona komora gazowa (Einsatzwagen) została opracowana jako pierwszy gazowanik bunkra. Fort VII i tajemnice na mojej stronie '

Rozejm bożonarodzeniowy (ang. Christmas truce, niem. Weihnachtsfrieden) – wydarzenia, do jakich doszło na froncie zachodnim w czasie I wojny światowej w dniach Bożego Narodzenia 1914 w okolicach Ypres, między bratającymi się oddziałami alianckimi i niemieckimi.Do pierwszych prób bratania się oddziałów doszło w noc wigilijną między oddziałami niemieckimi oraz walijskich fizylierów z inicjatywy tych pierwszych. Początkowo brali w tym udział jedynie szeregowi żołnierze i podoficerowie. Najpierw żołnierze niemieccy dekorowali swoje okopy lampkami i ozdobami bożonarodzeniowymi. Potem rozpoczęło się wspólne śpiewanie kolęd i wykrzykiwanie życzeń. Obie strony zgodziły się na zebranie i pogrzebanie zabitych leżących na ziemi niczyjej. Szkocka jednostka 6th Gordon Highlanders pogrzebała zwłoki zebranych towarzyszy we wspólnym grobie z Niemcami. Po czym przy akompaniamencie dudziarza odśpiewano razem psalm 23. Do pierwszego kontaktu oficerów doszło między kapitanem Stockwellem ze strony fizylierów walijskich oraz jednym z dowódców niemieckich. Uzgodniono wówczas rozejm do godziny 8:30 drugiego dnia świąt. Oficerowie wymienili się symbolicznymi podarkami. Niemcy sprezentowali Brytyjczykom beczkę piwa. Kapitan Stockwell odwdzięczył się śliwkowym puddingiem. Ustalono że żołnierze obu stron mieli pozostać w okopach. To ustalenie pozostało jednak martwe. Do godziny 12 blisko połowa brytyjskiego frontu spontanicznie zawarła rozejm z niemieckimi oddziałami na swoich odcinkach.Na ziemi niczyjej bratały się pododdziały z obu stron, wymieniając drobiazgami, zawartością paczek świątecznych i używkami. Rozegrać miano także na ziemi niczyjej mecz futbolowy, który zakończony został wynikiem 3:2 dla Niemiec, gdy futbolówka przebiła się na wystającym drucie kolczastym.Ze strony brytyjskiej w rozejmie brały udział m.in. Londyńska Brygada Strzelców, 5 dywizja sformowana w Manchesterze i Devon oraz pułk westminsterski. Po stronie niemieckiej pułki saksońskie. Oprócz oddziałów z Wysp Brytyjskich wzięły w nim udział także niektóre francuskie, hinduskie i belgijskie.Wieści o rozejmie dotarły do dowództwa brytyjskiego ze sporym opóźnieniem także ze względu na odległość, sztab mieścił się 27 mil od frontu. Drugiego dnia świąt wyżsi oficerowie z obu stron próbowali doprowadzić do zakończenia rozejmu. Mimo że rozejm oficjalnie skończył się o 8:30, przez cały dzień nie podjęto walki. Żołnierze obu armii nie śpieszyli się. Po stronie niemieckiej doszło nawet do krótkotrwałego buntu w 107. pułku saksońskim. W niektórych miejscach rozejm trwał dłużej przeciągając się do 31 grudnia i Nowego Roku. Szkoci utrzymali rozejm aż do 3 stycznia. Ostatecznie rozejm zakończyli snajperzy z obu stron, strzelając do tych żołnierzy, którzy wciąż próbowali przechodzić na drugą stronę okopów. Wkrótce po niemieckiej stronie front obsadziły inne, świeże oddziały z Prus.Rok później w tym samym miejscu koło Neuve-Chapelle doszło do o wiele mniejszych prób bratania się. Zaważyły na tym wydarzenia z przeciągu minionego roku, tj. nieudany, krwawy atak brytyjski na Ypres oraz użycie przez Niemców gazów bojowych. Dowódcy z obu stron starali się także nie dopuszczać do prób bratania, zarządzając na dni świąteczne ostrzał artyleryjski. Unikano także trzymania oddziałów dłużej w jednym miejscu, aby nie doszło do bliższego „zapoznania się” z żołnierzami z drugiej strony frontu.

Niemcy chcą, abyśmy zapłacili 250 tys.euro za nieprzyjęcie imigranta ! To może wystawmy im rachunek 250 tys.euro za każdego zabitego Polaka ?

Hatamoto-Atami ' Z albumu PRUSY WSCHODNIE Armia Modlin - Rozkaz Petrykozy - Batalion ON "Mazury I "Działdowo" został sformowany w maju 1939 r. na terenie Okręgu Korpusu Nr I. Dowódcą batalionu został kpt. Kazimierz Mordzewski, który równocześnie pełnił obowiązki komendanta Obwodu WF i PW w Działdowie. Batalion wszedł w skład Warszawskiej Brygady ON. Sztab batalionu, pododdziały specjalne oraz pierwszą i drugą kompanię zorganizowano w Działdowie - dowództwo mieściło się w gmachu Muzeum Mazurskiego przy ulicy Marszałka Piłsudskiego obecnie Króla Władysława Jagiełły, a koszary w Szkole Rzemieślniczej przy zbiegu ulic Piłsudskiego i Hallera. Trzecia kompania stacjonowała w Lidzbarku. Pod względem gospodarczym batalion podlegał III/32 pp. W sierpniu 1939 r. batalion przeszedł pod rozkazy dowódcy Nowogródzkiej BK w składzie Armii "Modlin". W chwili wybuchu wojny 1 kompania znajdowała się na pozycjach obronnych na północny-zachód od Działdowa w rozwidleniu torów kolejowych. Dowództwo miało swoją siedzibę w majątku Baranówka. 2 kompanii przydzielono rejon wsi Kisiny za rzeką Działdówka, natomiast 3 kompania rozlokowana została w okolicach Lidzbarka. Około godziny piątej żołnierze 2 kompanii napotkali 3-osobowy zwiad niemiecki. W wyniku wymiany strzałów 2 Niemców zostało zabitych, trzeci uciekł. O północy batalion opuścił pozycje; pierwsza kompania wycofała się przez Księży Dwór, Rywociny do Kęczewa, druga kompania dotarła do Kęczewa przez Kurki. Tym samym batalion zajął pozycje na prawym skrzydle 27 pułku ułanów. Na rozkaz dowódcy armii batalion został przekazany 20 DP. 2 września batalion przemaszerował - jako odwód 20 DP - w rejon miejscowości Turza. W trakcie odwrotu 20 DP baon uległ rozproszeniu, podobnie jak pozostałe oddziały dywizji. Znaczna ilość żołnierzy ON dotarła do Warszawy i wzięła udział w jej obronie ' Wprowadzony przez gen. Andersa podział sił w ugrupowaniu brygady pod Działdowem i Lidzbarkiem wskazuje, że główny wysiłek skupił on na osłonie kierunku Lubawa–Lidzbark–Sierpc–Płock natomiast organizacja obrony Działdowa siłami 5 batalionu strzelców i batalionu obrony narodowej „Mazury I” wskazuje na zamiar utrzymania łączności taktycznej z sąsiadem z prawej strony – 20 Dywizją Piechoty i jednocześnie osłony jej skrzydła. Podstawowym zadaniem brygady miały być działania opóźniające prowadzone przez pułki ułanów.W rejonie Zieluń–Lubowidz ześrodkowano mobilny odwód brygady 4 pułk strzelców konnych, 91 dywizjon pancerny oraz szwadron kolarzy,pozostające w gotowości do interwencji na całym odcinku obrony brygady. Oddziały Nowogródzkiej Brygady Kawalerii były znacznie wysunięte w stosunku do odcinka obrony 20 Dywizji Piechoty, który miał zasadnicze znaczenie w ugrupowaniu armii. Wobec znikomego nacisku przeciwnika oddziały brygady wytrwa- ły w tym ugrupowaniu do 3 września. Wówczas 5 batalion strzelców i batalion obrony narodowej „Mazury I” zostały wycofane pod Mławę, przechodząc do odwodu dowódcy 20 Dywizji Piechoty i tym samym wychodząc spod dowództwa gen. Andersa. W dniach 2–3 września 4 pułk strzelców konnych i dywizjon 27 pułku ułanów w ramach zgrupowania taktycznego dowodzonego przez zastępcę dowódcy brygady, płk. Kazimierza Żelisławskiego, a następnie dowódcę 4 pułku strzelców konnych, płk. Zygmunta Marszewskiego, prowadziły działania na prawym skrzydle brygady, opanowując Petrykozy i Rywociny i wiążąc przeciwnika zagrażającego lewemu skrzydłu 20 Dywizji Piechoty. Następnie siły te zajęły stanowiska obronne na linii Kuczbork–Chojnowo–Sarnowo. 3 września wieczorem Nowogródzka Brygada Kawalerii na rozkaz dowódcy armii rozpoczęła wycofywanie się z zajmowanych pozycji z zadaniem zajęcia pośredniej linii opóźniania w rejonie Bieżuń–Sierpc.Zadania dla dowódców oddziałów brygady zostały postawione na odprawie o godz. 18.00. Tymczasem o godz. 22.00 gen. Anders otrzymał rozkaz dowódcy armii, aby o świcie 4 września wykonał natarcie na Petrykozy, na prawe skrzydło przeciwnika nacierającego na Mławę,w celu ułatwienia odejścia oddziałów 20 Dywizji Piechoty. W tym czasie 25 pułk ułanów opuszczał swój odcinek obrony w rejonie Lidzbarka.Po nim, o godz. 23.00, odszedł 26 pułk ułanów. Odejście tych oddziałów ubezpieczał 27 pułk ułanów, którego pierwsze pododdziały wyruszyły po północy, a ostatnie odeszły dopiero o świcie. Według badacza dziejów Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, Grzegorza Łukomskiego, sytuacja ta spowodowała, że zapanowało pewne zamieszanie decyzyjne, wiążące się z ogólną sytuacją i wyrażające się zmianami rozkazów, często wykluczających się i nie zawsze osadzonych w istniejących realiach' Szczegółowa analiza sytuacji Armii „Modlin” w nocy z 3 na 4 września 1939 r. wskazuje wyraźnie, że dwa rozkazy gen. Przedrzymirskiego dla Nowogródzkiej Brygady Kawalerii wykluczały się nawzajem.Według pierwszego z nich oddziały brygady miały do rana osiągnąć rejon Bieżuń–Sierpc wykonując marsz ubezpieczony na odległość 40–50 km. Natomiast kolejny rozkaz powodował, że część oddziałów brygady powinna, po pokonaniu około 30 km, uderzyć na przeciwnika w Petrykozach. W sytuacji marszu odwrotowego gen. Anders chcąc wykonać rozkaz z godz. 22.00, powinien zatrzymać oddziały i zawrócić część z nich. Wykonanie natarcia na Petrykozy spowodowałoby, że 4 września nad ranem brygada byłaby rozrzucona na przestrzeni kilkunastu kilometrów w niekorzystnym wobec przeciwnika ugrupowaniu. Naruszona została w tym przypadku podstawowa zasada mówiąca, że przełożony zobowiązany jest przekazywać podwładnym ich zadania w czasie umożliwiającym ich wykonanie.Sprawa wykonania rozkazu natarcia na Petrykozy pozostaje nierozwiązana ' Najprawdopodobniej w ówczesnym położeniu gen. Anders wydał części sił rozkazy podjęcia akcji zaczepnej w nakazanym przez dowódcę armii kierunku. Dlatego być może rację miał kwatermistrz brygady, kpt. dypl. Tadeusz Bartoszewski, który osiem lat później stwierdził, że - działanie to zarządzone zbyt późno i wykonane słabymi siłami, gdyż dowódca Armii nie zezwolił na użycie innych oddziałów, nie przynosi spodziewanych rezultatów, gdyż w międzyczasie 20 DP nie wytrzymuje uderzenia i rozpoczyna odwrót ' Obsada personalna: dowódca - kpt. Kazimierz Mordzewski adiutant - NN lekarz - ppor. rez. Edward Bieńka dca plutonu ppanc - por. Feliks Guzowski 1 kompania dowódca - kpt. rez. Stanisław Klementowski dowódcy plutonów: - ppor. rez. Stanisław Lisowski - ppor. rez. Stanisław Sajdakowski - ppor. rez. Leon Szpręga dca plutonu ckm - ppor. rez. Franciszek Chudy 2 kompania dowódca - ppor. rez. Szczepan Kochanowski dca I plutonu - ppor. rez. Wojciech Olszewski dca II plutonu - ppor. rez. Roman Stryjkowski dca III plutonu - NN dca plutonu ckm - ppor. rez. Franciszek Nastróżny 3 kompania dowódca - por. Bolesław Pałczyński

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch ocalałeś nie po to aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie strzeź się jednak dumy niepotrzebnej oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy światło na murze splendor nieba one nie potrzebują twego ciepłego oddechu są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów Bądź wierny Idź !!!

Prusy Wschodnie - „Szarytek” Miłosierdzie czyli Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo ' Jak odważne były to trudno zrelacjonować ...... I Wojna Światowa to nie tylko żołnierska służba, ale także pełnienie powinności przez siostry miłosierdzia. Po raz pierwszy straty były tak wielkie, po raz pierwszy tak wielka rzesza kobiet pełniła służbę sanitarną w okresie wojny. Czy to we frontowych lazaretach, czy w szpitalach na zapleczu ‘gołąbeczki’ niosły pomoc i pokrzepienie rannym żołnierzom. Młode i dzielne kobiety podjęły się trudnej oraz ciężkiej pracy, ratując życie niezliczonym ofiarom wojny. Były świadkami największych okrucieństw pierwszej wojny światowej.Prowadziły notatki choć wiadomo było ze było to zabronione i karane ' Opisywały krwawe sceny ale także zwykłe codzienne życie. W zapiskach można przeczytać „Mieliśmy tym razem wiele pacjentów z postrzelonymi głowami, bo wcale nie używali hełmów. Wyobraźcie sobie oddział pełen mężczyzn, z których ran sączą się wnętrzności”.O scenach o tym, jak przeprowadzano operacje bez użycia specjalistycznego sprzętu, czy jak wyglądał oddział w trakcie najcięższych walk.Nosze upychane są tu jak sardynki w puszce. Żołnierzy przynosi się i kładzie na noszach w kałużach krwi sączącej się przez ich otwarte rany. Często są owinięci od stóp do głów w bandaże ubrudzone błotem. Dwóch pułkowników umarło ostatniej nocy i nie można ich pochować. Kostnica jest wypełniona po brzegi. Zabitych żołnierzy układano piętrowo, a spod koców, którymi są przykryci, wystają tylko gołe stopy ....I.T.D . CHWAŁA DZIELNYM GOŁĄBECZKOM Z A ICH TRUD I MILOSC !!! H-A'

W 1914 roku na ziemiach polskich rozegrała się krwawa kampania, w której starły się Niemcy, Austro-Węgry i Rosja. Dla Imperium Rosyjskiego walki w Polsce miały katastrofalny wpływ nie tylko na jego sytuację militarną, ale także kondycję społeczną i polityczną. Rezultatem była niszczycielska rewolucja, której skutki odczuwamy do dziś ' Wielka wojna, która wybuchła w połowie lata 1914 roku, była wojną koalicyjną. Widoczne to było na froncie wschodnim, gdzie wojska niemieckie, austriackie i węgierskie walczyły przeciwko Rosji i Serbii ' Dualistyczny charakter monarchii Habsburgów zaowocował bowiem powstaniem najnowocześniejszych sił zbrojnych świata ! Otóż armie składały się wówczas z formacji czynnych - doskonale wyszkolonych i uzbrojonych oraz formacji rezerwowych - gorzej wyszkolonych i słabiej uzbrojonych. Tak też - przynajmniej formalnie - wyglądała sytuacja armii cesarsko-królewskiej: armia czynna była wspólna, a jej rezerwy - Landwhera i Honwed - podlegały parlamentom Austrii i Węgier. I obie części monarchii szczególnie dbały o podległe sobie rezerwy. W ten sposób cała armia austro-węgierska była jednolicie wyszkolona i wyposażona. Nie było w niej - tak jak w Rosji i Niemczech - formacji gorszych i lepszych. Podstawową siłę uderzeniową każdej ówczesnej armii stanowiły korpusy. Monarchia Austro-Węgierska wystawiła ich 18, Cesarstwo Niemieckie zmobilizowało 25 korpusów liniowych oraz 13 rezerwowych, a Rosja - 35 pierwszoliniowych oraz 17 rezerwowych. Wojska rosyjskie były liczne, ale nie najlepiej wyszkolone, dysponowały też słabszą artylerią. Najlepiej wyposażone technicznie były wojska niemieckie - dysponowały najliczniejszą artylerią. Co więcej, o ile w innych armiach pod pojęciem artylerii polowej kryły się niemal wyłącznie armaty, to w armii niemieckiej były to także haubice 'Niewielka z pozoru różnica okazała się bardzo istotna. Przed ogniem strzelających na wprost armat żołnierze mogli ukryć się w okopach i transzejach, ale nie chroniły one przed ogniem haubic, których pociski były zdolne przelatywać nad przeszkodami i "od góry" razić cele. W pierwszych miesiącach wojny - nim inne nacje wprowadziły do uzbrojenia haubice - jedynie armia niemiecka mogła prowadzić natarcia, nie ryzykując olbrzymich strat 'Prus Wschodnich broniła 8. Armia niemiecka, składająca się w dużej mierze z wojsk rezerwowych. Niemcy wierzyli, że armia rosyjska będzie gotowa do akcji ofensywnej dopiero w miesiąc po rozpoczęciu wojny - tak mówiły im doświadczenia wojny rosyjsko-japońskiej. Jednak w Moskwie także przeanalizowano ów konflikt i dołożono starań, żeby mobilizacja została przeprowadzona szybko i sprawnie: między innymi zakazano sprzedaży alkoholu. Rekruci i rezerwiści uważali bowiem, że wcielenie ich do carskiej armii oznacza niemal pewną śmierć, toteż po otrzymaniu rozkazu mobilizacji długo żegnali się z cywilnym życiem, upijając się i za nic mając kary, które czekały na nich w jednostkach. Prohibicja 1914 roku sprawiła jednak, że armia rosyjska zadziwiająco szybko ruszyła do ofensywy.Niemcy zostali całkowicie zaskoczeni. 8. Armia broniąca Prus Wschodnich już 17 sierpnia musiała uchodzić znad granicy, skąd ze wschodu atakowała I Armia rosyjska. II Armia rosyjska próbowała obejść pozycje niemieckie od południa. Sytuacja była katastrofalna, w Berlinie rozważano wycofanie się z całych Prus Wschodnich, za Wisłę. Zamiast tego zmieniono jednak dowództwo 8. Armii, która oderwała się od idących ze wschodu Rosjan i koleją ruszyła na spotkanie Rosjan idących od południa. W ostatnich dniach sierpnia udało się Niemcom otoczyć liczniejszych od nich wrogów i pobić ich w wielkiej bitwie, znanej jako bitwa pod Tannenbergiem. Zwycięskimi wojskami dowodził sędziwy generał Paul von Hindenburg jego podwładny, pułkownik Max Hoffman, omawiając bitwę, zaznaczał - pokazując kwaterę dowództwa, że: "w tym oto miejscu generał Hindenburg spał przed bitwą i po bitwie. A między nami mówiąc: także w jej trakcie". 100 tys. Rosjan poszło do niewoli, a ich dowódca - generał Aleksander Samsonow - zginął podczas ucieczki legenda głosi, że popełnił samobójstwo. W kilka dni później Niemcy pobili idącą od wschodu I Armię rosyjską i wyrzucili Rosjan z Prus Wschodnich. Dopiero pod koniec września zdołali utworzyć na Śląsku - z korpusów odwołanych z Francji - 9. Armię, która mogła współdziałać z wojskami Austro-Węgier.

Czas na prawdę czyli Na tropach tajemnic ' Soldau 1914 Legenda czy Mit Pomnik Lotników Ta lokalna opowieść jest pewnie tak samo "prawdziwa" , jak historia związana z tzw. "Pomnikiem Lotników" w Działdowie niem. Soldau, który wg. lokalnych legend wzniesiono w miejscu mogiły dwóch pilotów, niemieckiego i rosyjskiego, którzy jakoby zestrzelili się wzajemnie w sierpniu 1914 r. Tymczasem na starych niemieckich pocztówkach, przedstawiających ten pomnik, jest podpis: "Massengrab deutscher und russischer Krieger". Oznacza to, że jest to wspólny masowy grób żołnierzy rosyjskich i niemieckich. Gdyby rzeczywiście byli to lotnicy, to o tym pisałyby podręczniki historii. Walki lotnicze i zestrzelenia na froncie wschodnim w 1914-1915, to była niezwykła rzadkość !!! O podpalenie stodoły w Księżym Dworze i o "Pomnik lotników" pytałem się Niemców, a oni stwierdzili, że nic nie słyszeli o takich zdarzeniach w rejonie Działdowa !!!!!!!! Oglądałem to miejsce wielokrotnie z rożnych pozycji geograficznych i stwierdziłem ze nie mogło dojsc tu do zestrzelenia chociażby dlatego ze rejon ten nie stanowił żadnych sytuacji strategicznych przegrupowan wojsk i mobilzacji do zaistniałej potyczki na firmamencieie ' Wracając do „Pomnika Lotników”, to ta legenda jest kompletną bujdą. W 1914 r. lotnicy, to była jedna paczka. Wielu walczących we wrogich armiach znało się nawet z kursów lotniczych, które odbyli wspólnie we Francji. Lotnicy z początku nie myśleli o walce. Ich zadaniem było rozpoznanie, a nie walka powietrzna, którą z początku uważano za bezsensowną i … niemożliwą. Dopiero po pewnym czasie niektóre załogi zaczęły brać ze sobą pistolety,karabiny i broń myśliwską. Nic dziwnego, że pierwszy przypadek walki powietrznej na froncie wschodnim, to była sensacja ' Lotnicy wtedy, to byli herosi, o których pisały gazety. Taka historia, jak ta, która rzekomo miała mieć miejsce w Działdowie, nie przeszłaby bez echa !!!! Poza tym Rosjanie mają doskonałe bazy danych o poległych żołnierzach. Mieli dobrze prowadzoną, dokładną sprawozdawczość. Sprawa cmentarzy i oznakowania mogił, to już inna bajka ' H-A

Śladami bitwy granicznej Armii „Modlin" i żołnierzom 1920 -1939 Działdowskie Bataliony ' W dniu 1 września 1939 r. o godz. 4:30 w majątku Narzym k. Działdowa zostaliśmy zaalarmowani strzałami artyleryjskimi ' D-ca szwadronu zarządził alarm, osiodłaliśmy szybko nasze konie, ruszając galopem na Narzym w stronę granicy pruskiej, przeskoczyliśmy szosę Działdowo-Mława, śpieszyliśmy się do walki, zajęliśmy pozycje obronne ' O godz. 17:00 między drogami, o których mówiłem wyżej, tzn. prowadzącymi na Olsztyn i na Nidzicę, naprzeciw wzgórza 203, pojawiły się kolumny piechoty,szli na te wzgórze drużynami. Zameldowałem o tym dowódcy batalionu, gdyż miałem rozkaz tylko do większych sił otwierania ognia na jego polecenie. Szosą do Olsztyna do godz. 17:00 Niemcy nie posuwali się. Pojawił się tam jeden żołnierz na koniu, nie otwieraliśmy do niego ognia. Do godz. 17:00 na prawym skrzydle nie słyszałem strzałów tam, gdzie były stanowiska I baonu. Natomiast na drodze prowadzącej od Ostródy w kierunku Burkat i Działdowa słychać było strzały. Po złożeniu meldunku dowódcy batalionu otrzymałem rozkaz, ażeby dopuścić maszerujących Niemców na odległość pozwalającą odnieść skuteczny ogień w celu rozczłonkowania ich i rozsunięcia. Dopuściłem ich na odległość od 150-200 m i wówczas otwarłem do nich ogień. Mój ogień był bardzo silny, gdyż brało w nim udział łącznie 6 karabinów maszynowych, 1 karabin ppanc i broń piechoty. Natychmiast położyli na to wzgórze silny ogień artylerii. Meldunek ppor. Andrzej Ziółkowski d-ca plutonu na taczankach z 5 batalionu Strzelców, broniącego wraz z BON ' Działdowo zostało opuszczone na rozkaz d-cy odcinka przez I Baon Obrony Narodowej i 5 Baon Strzelców. W pierwszym dniu bitwy na„pozycję mławską",nacierały: 11 i 61 DP oraz dywizja pancerna; na Oddział Wydzielony 20 DP „Pozycja Rzęgnowo", 1 DP oraz elementy 12 DP i 1 Brygada Kawalerii, a na Działdowo nacierały oddziały należące do 217 DP Działdowo Uniszki Zawadzkie - Godzina 4:00 - meldunek z granicy Kompania piechoty i grupa konnych przekroczyła granicę co robić? Odpowiedziałem: Strzelać! Natychmiast złożyłem meldunek do dowódcy pułku, z drugiego aparatu. Otrzymałem odpowiedz od dowódcy pułku: „Wisła ruszyła" kryptonim „wojny". W tej samej chwili ukazał się nieprzyjacielski samolot nad naszymi stanowiskami. Artyleria plot. i ckm otworzyły ogień.O godz. 10°° odbyło się pierwsze bombardowanie lotnicze naszych pozycji z lotu nurkowego. Nieprzyjacielska piechota posuwała się do przodu pod przykryciem silnego ognia własnego. Pojedyncze działa nieprzyjacielskie wjechały na otwarte stanowiska i strzelały ogniem na wprost do schronów. Ziemia jęczała, ale schrony stały jak mur. O godz. 12:20 poszczególne grupy piechoty npla ruszyły do natarcia, następnie wyruszyło 45 czołgów z za horyzontu z płn. zachodu m. Windyki ugrupowane w głąb po 5 czołgów, rozwijające się w prawo, tj. na zachód. Natarcie czołowe załamało się na ogólnej linii przeszkód ppanc. Nieprzyjaciel stracił 6 czołgów. Czołgi wycofały się na las Uniszki Zawadzkie' Obsługa z rozbitych czołgów wyskakiwała, jedni uciekali w kierunku do lasu, inni za wzdłuż naszych przeszkód. Po rozbiciu natarcia 45 czołgów. Wyszło drugie natarcie w sile 50 czołgów miało to być na pewno wspólne natarcie, tylko nie zostało zgrane w czasie z Windyk wprost po obu stronach drogi na majątek Sławogóra Stara.Czołgi zostały odparte - 2 zniszczone. Około południa ogień nieprzyjaciela był silniejszy. Nieprzyjaciel ruszył do natarcia z lasu Uniszki Zawadzkie, silniejsze zgrupowanie wyruszyło na styk, tj. lewe skrzydło, majora Jędrzejczyka prawe skrzydło. Przed nacierającą piechotą npla posuwało się około 50 polskich wieśniaków z łopatami, którym to Niemcy kazali kopać sobie wnęki ' Powyższe miało miejsce w walkach pod Rynią i Warszawą, kiedy to przed sobą Niemcy pędzili kobiety, prowadzone na sznurkach ' Linia wieśniaków posuwała się do przodu ok. 300 metrów na południe od lasu Uniszki Zawadzkie i zaczęli kopać wnęki dla nieprzyjaciela. Gdy Niemcy się do tych wnęk dostali, chłopi zaczęli posuwać się do przodu. Rozkazałem dowódcy dywizjonu strzelać szrapnelami, aby ranić nieprzyjaciela, a chłopów tylko przestraszyć. Nieprzyjacielskie natarcie zostało zatrzymane ' W nocy z dnia 30 na 31 obudzeni byliśmy alarmem. Goniec z dowództwa batalionu wzywał por. Bendera1 i mnie do dowództwa bat. Rozkaz do wykonania dawał nam mjr Jaśkowski. Były bowiem wiadomości, że Niemcy przechodzą granicę patrolami w rejonie lasu Dwukoły-Białuty ' Jeżeli natrafimy na patrole nieprzyjaciela,zepchnąć na stronę niemiecką lub wziąć do niewoli.Zorganizować czatę i wysunąć palcówki na samą granicę, ale tak je ulokować, by nie były widoczne przez wojska niemieckie. Ruszyliśmy około 330 z rejonu Mławy, a dniu 31 VIII. Placówki na granicy zaatakowane zostały na swoich stanowiskach. Gros kompanii wycofującej się zaatakowane zostało w marszu, 500-600 m od skraju opuszczonego przez nas lasu. Z lewej strony kompanii patrząc w kierunku Mławy przez czołgi niemieckie, które w pierwszych chwilach wzięte były za czołgi polskie. Z lewej i od tyłu piechota. W akcji z dnia 30 na 31 brał także udział pluton konnego zwiadu pułkowego pod dowództwem ppor. Nowakowskiego. Po rozpoczęciu wojny przez Niemców zwiad wycofał się galopem w kierunku na Iłowo. Ppor. Nowakowski zmarł w Łodzi 31 grudnia 1977 r. Zadanie do wykonania było trudne. Bez stanowisk na otwartej przestrzeni i pod b. silnym ogniem nieprzyjaciela, 2 karabiny maszynowe ustawione były na prowizorycznych stanowiskach. Karabiny wszystkie straciliśmy z tym, że Niemcy nie mieli z nich pożytku. W ludziach straty mojego plutonu wynosiły ok. 50% stan plutonu 27 żołnierzy ' Wiecej na Max's Pflaume Google + Szlak Frontu Wschodniego H A '

Tajemnice Tajemnic PRUSY WSCHODNIE ' Kanał Mazurski i Wodne połączenie Mazur z Bałtykiem Czyli Śluza w Leśniewie - Na podmokłych i nieprzystępnych terenach w głębi mazurskich lasów hitlerowcy zbudowali kilkadziesiąt potężnych bunkrów. Znaleźli tu schronienie przed nalotami najważniejsi przywódcy III Rzeszy. Powstały tu liczne schrony dla sztabów wojsk lądowych, marynarki wojennej i lotnictwa.Budowę Kanału Mazurskiego rozpoczęto na wiele lat przed wybuchem I Wojny Światowej. Pierwsze projekty opracowano już w 1862 roku. Początkowo miały tu powstać kanały odwadniające. Niemcy planowali zmeliorować ponad 17 tysięcy hektarów łąk. Bagniste tereny nie sprzyjały uprawianiu roli. Uzyskane w ten sposób dodatkowe tereny uprawne poprawiłby w znaczącym stopniu gospodarką rolną Prus Wschodnich.Kolejnym powodem dla powstania tej inwestycji był pomysł wybudowania nowej drogi wodnej. Miała ona połączyć Wielkie Jeziora Mazurskie, poprzez rzekę Pregołę, z Morzem Bałtyckim. Różnica wysokości zmusiła projektantów do zaprojektowania licznych śluz. Energia wodna zbiorników retencyjnych miała być wykorzystywana w elektrowniach wodnych i młynach.Pierwsze projekty budowy pochodzą z lat 1862/1864. Były one kilkakrotnie modyfikowane. Cały obszar Mauerwaldu, gdzie stoją bunkry kwatery, to oczywiście dzisiejsze, wspomniane Mamerki ale co z tego skoro wszystkie te umocnienia i budowle nad kanałem w lesie nie należały do obiektów Kwatery !!! Więc co to za historia? Legenda mówi, że naziści zamierzali w zaciszu mazurskich jezior, w głębi lądu, stworzyć stocznię remontującą, a może i produkującą łodzie podwodne, U-booty. Dość karkołomne założenie, zważywszy że z Mamerek do morza jest jakieś 100 km w linii prostej. Czego potrzebuje okręt, by wypłynąć ze śródlądowych jezior do Bałtyku? Oczywiście, kanału. Taki kanał biegnący przez mazurskie łąki i lasy Niemcy budowali. I to już nie jest legenda, ale fakt. Budowle w okolicy Mamerek są śluzami tej zapomnianej inwestycji ' Kanał Mazurski nigdy nie został ukończony, ale istnieje jako ciąg mniej lub bardziej zaawansowanych obiektów hydrotechnicznych śluz, jazów, koryt, nasypów, mostów. Przy odrobinie samozaparcia można z nich utkać szlak i odkryć cały jego przebieg. Wychodzi on z jeziora Przystań będącego zatoką Mamr. W początkowym odcinku biegnie w wysokim nasypie kilkanaście metrów ponad poziomem gruntu! Idąc wzdłuż kanału, mijam most kolejowy wykorzystywany na trasie Kętrzyn–Węgorzewo, zanim linia została zamknięta. Most nieistniejącej kolei nad nieistniejącym kanałem… Nieco poniżej widać pozostałości stalowego jazu walcowego, a za chwilę piętrzy się pierwsza śluza – Leśniewo Górne to ta ze śladem po „gapie”. Niecały kilometr niżej kolejna – Leśniewo Dolne. Została ukończona w zaledwie 15 proc. Obie miały służyć do pokonania różnicy poziomów między jeziorami Mamry i Rydzówka 34 m. W każdej ze śluz spadek wody wynosiłby więc imponujące 17 m! To jak windy dla statków na szóste piętro. Za śluzami w Leśniewie droga wodna przechodzi przez jezioro Rydzówka. Na drugim brzegu kanał rozpoczyna śluza Guja, w pełni ukończona, co więcej – sprawna. Wymontowano z niej wyposażenie elektryczne, ale daje się uruchomić ręcznie. Ma nawet śluzowego! Mieszka w budyneczku strażnicy. Śluzowy na nieistniejącym kanale – ciekawa fucha…Dalej kanał kryje się i znika w lasach i łąkach. Dosłownie i w przenośni. Oglądany z mostku poniżej Bajorów Małych odcina się wśród złotych łanów zboża tylko zieloną kreską szuwarów szczelnie wypełniających koryto. Sama śluza w Bajorach Małych jest ukryta w głębokim jarze. Wygląda na masywną, ale pod koniec wojny została wysadzona w powietrze przez wycofujących się Niemców. Kolejna śluza Bajory Wielkie to już tylko zaczątki murów przegrywające z czasem i zarastające drzewami. Stoję na moście ok. 3 km poniżej, w Brzeźnicy 21 km od początku kanału. Tu kończy się szlak 500 metrów dalej jest już Obwód Kaliningradzki. Kanał ciągnie się jeszcze ponad 25 km, do Łyny. Śluzy zostały tam prawie kompletnie ukończone. Pomysł połączenia jezior mazurskich z Bałtykiem pojawił się już pod koniec XVIII w. Niemcy zaplanowali Kanał Mazurski biegnący od Mamr do Łyny, a dalej Pergołą do morza. Miał służyć do transportu drewna, zboża, torfu. Początkowo myślano też o wykorzystaniu go do produkcji energii elektrycznej. Budowę rozpoczęto w 1911 r., ale przerwała ją I wojna światowa. Prace wznowiono w 1934 r. – i niedługo znów wybuchła wojna. W czasach Rzeszy kanał był tajny, na mapach nie zaznaczano jego przebiegu. Ostatecznie budowę zarzucono w 1942 r. ze względów finansowych. Kanał był już wtedy na całej długości zalany wodą. Po wkroczeniu Armii Czerwonej i przybyciu osadników rozgrabiono, co się dało.Co do U-bota można snuć przypuszczenia jakoby Kanał Mazurski miał służyć jako droga wodna dla okrętów podwodnych typu U-Boot, a na Mazurach planowano budowę bazy remontowej tych jednostek ' No cóż każda legenda ma ziarno prawdy HA '

Hatamoto - Atami ' Lekcja dobrej historii i przekazywanie wiedzy mojemu Synkowi !!! Kierunek i tajemnice - Szlakiem Frontu Wschodniego I Wojny Światowej a także dotknięcie ''żywej '' historii II wojny światowej Wilczy Szaniec (niem. Wolfsschanze) Mamerki - Miasto Brygady 1914 - 1945 - Muzeum Kanału Mazurskiego - Śladami U - BOTA - Tajne Bronie III Rzeszy - Śluza Leśniewo to niemi świadkowie historii, którzy wciąż skrywają wiele zagadek ' Na całej naszej trasie odnajdowaliśmy zatarte karty historii i miejsca upamiętniające ofiary jednej z najkrwawszych wojen w dziejach ludzkości. Przygoda, nauka, refleksja to wszystko czekało na Nas Synu, więc pokazałem Tobie niepowtarzalny szlak który dziś przemierzałem u twego boku tak jak kiedyś ojciec przy moim ' HA '

HATAMOTO-ATAMI 2017 ' HATAMOTO-ATAMI 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości - SOLDAU - DZIAŁDOWO MIASTO Z HISTORIĄ' Wstęp Artyleria wycofywała się przez Usdau Uzdowo, Frödau Sławkowo, Wierzbau Wierzbowo ' Marsz był bardzo powolny z powodu bardzo złych dróg ' Armaty i wozy amunicyjne grzęzły w błocie najgorszy był odcinek Frödau Sławkowo – Wierzbau Wierzbowo ' Prusacy osiągnęli Neidenburg 26 grudnia po południu ' Cz. artykułów Krwawa bitwa na bagnety - Kisińska grobla - Friedrich Wilhelm Freiherr von Bülow - Plan , korpus L’Estocq’a H A

 

🇵🇱 Część I 1914 Działdowo Masakra i Wielka bitwa nad Działdówką ' Do Działdowa zawita „Widowisko Historyczne Tannenberg 1914” wiec przy sposobności dla wszystkich troszkę info ' jak wielka wojna przechodziła przez nasze Historyczne miasteczko ' Przy sposobności zapraszam na ten Historyczny Piknik by choć troszkę każdy mógł poczuć jak w 1914 roku na ziemiach polskich rozgrywała się krwawa kampania, w której starły się Niemcy, Austro-Węgry i i Rosja ' Śladami przeszłości - Masakra i Wielka bitwa nad Działdówką część I - Jest sierpień 31.07.1914 r.Rosja ogłosiła pełną mobilizację swych wojsk od rosyjskiej granicy dzieliło Działdowo jedynie 6 kilometrów i ponieważ niebezpieczeństwo najazdu cesarskiej kawalerii na Działdowo i Nidzicę wydawało się realne już pierwszego dnia mobilizacji 30.07.1914 r. do obu miasteczek przybyły należące do 41.Dywizji Piechoty oddziały z Ostródy i Iławy'Powiat nidzicki z miastami Nidzica i Działdowo zaliczany był do terenów XX Korpusu Armijnego z siedzibą dowództwa Olsztynie'Korpus tworzyły olsztyńska 37.Dywizja Piechoty oraz Iławska 41.Dywizja Piechoty - w skład tej ostatniej znalazły się oddziały stacjonujące w czasach pokoju w Ostródzie-Iławie-Działdowie-Malborku-Braniewie-Sztumie-Suszu-Prabutach a nawet Toruniu i Bydgoszczy'Wraz z ogłoszeniem stanu zagrożenia wybuchem wojny oddziały te wysłano do ochrony linii komunikacyjnej oraz strzeżenia granic'Jako pierwszy wszedł do Nidzicy III batalion Pułku Piechoty v.Grolmana Poznański nr 18 z Ostródy pod dowództwem maj.Maerckera dołączył doń wnet 5. szwadron Pułku Kirasjerów Ks.Fryderyka Eugeniusza Wirtemberskiego Zachodnioproskiego nr5 ' stacjonujący w Prabutach ' 4 sierpnia 1914 r.skierowany został tu jeszcze I batalion 18. pułku piechoty- do Działdowa zaś wysłany został III batalion tegoż regimentu oraz 1 szwadron 5.kirasjerów ' W Nidzicy stanęła także bateria 79.pułku artylerii polowej-dowództwo tak utworzonego tymczasowego garnizonu objął płk.Mecke' Atak na Działdowo dowództwa Rosyjskiego opłacił się bardzo prędko i jak przewidywano głównym jego celem stało się położone 6 kilometrów od granicy Działdowo wówczas ważna stacja kolei Malborsko - Mławskiej i już 3 sierpnia utworzony tu został mieszany Detaschement Soldau od nazwiska dowódcy komendanta 59.pułku piechoty płk.Sonntaga zwany był on też Abteilung Sonntag Oddział Sonntaga'W skład weszły stacjonujący w miasteczku III batalion 59.pułku piechoty oraz I batalion tegóż regimentu z Iławy oraz pułkowa kompania karabinów maszynowych MGK - III batalion 148.pp z Braniewa i I dywizjon 35.pułku artylerii polowej z Iławy'Miasteczko Działdowo zostało jednym słowem zajęte przez masę żołnierzy którzy zajmowali wszystkie dostępne miejsca zakwaterowania tak jak szkoły oraz sale tańca a przez ulice miasteczka zaczęły przetaczać się wozy pierwszych uciekinierów chłopskie furmanki wysoko wyładowane zebranym w ogromnym pośpiechu dobytkiem a do tego przybite wystraszone twarze tak jak starcy-matki-dzieci przykucnięci wciśnięci między pościelą i skrzyniami na wozach ciągniętych z mozołem przez mizernego konika lub bydła domowego'Tak jak wcześniej opisałem Szlakiem Rdzennych Mazurów w wojsku i regimentach z Działdowa-Iławy i Ostródy służyło wielu okolicznych mieszkańców naszego powiatu i tak jak ojciec-syn-brat stawali czasami na przeciwko siebie służąc władzom imperialnym'Wśród uchodżców była też również rodzina Karola Małłka z pobliskiego Brodowa i kiedy zjeżdżając z górki na most rzeki Działdówki natknęli się na patrol niemieckiej piechoty i ze zdumieniem a także z radością patrzyli jak ze swych dopiero co zrobionych okopów wyłaziili brodowiacy jeden z nich podbiegł do wozu Wilima Małłka a był to kuzyn z Dużej Sławki przywitał się serdecznie on pierwszy poznał swoich krewnych-był ubrany w zielony kawoszary mundur na głowie miał spiczasty hełm w ręku trzymał karabin a na plecach dzwigał wojskowy tornister na biodrach pas z amunicją i czekał na Rusków 'Na marginesie zapraszam do przeczytania z Albumu Bitwa pod Tannenbergiem Jegrzy ze Szczytna czyli Zielone kurtki najbardziej elitarna jednostka niemiecka w czasie I Wojny Światowej w której służyli nasi okoliczni mieszkańcy'4 sierpnia doszło do potyczki posterunków pod Iłowem a do Działdowa zaczęły zbliżać się od strony Mławy silne oddziały rosyjskiej jazdy i były to pułki 6.i 15.Dywizji Kawalerii i tak około południa od strony Narzymia gdzieś w okolicach Mansfeld grając w powietrzu nadleciały pierwsze rosyjskie granaty'Pojawienie się wroga meldowano z kolejnych miejscowości'Od Działdowa oddzielała je już tylko szeroka podmokła dolina rzeki Działdówki' Próbujące przebyć ją kolumny wroga rozpędziła wnet niemiecka artyleria'Tego dnia Rosjanie cofnęli się - nikt jednak nie wątpił że powrócą wiec Niemcy wzmocnili obronę a oddział Sonntaga uzupełniony został prze II batalion 18. pułku piechoty'Oddziały niemieckie przygotowały pod miastem pozycje obronne i rozlokowane one zostały w sposób następujący - II batalion 18.pp na południowy zachód - II batalion 59.pp na południe i III batalion 148.pp na południowy wschód od miasta a artylerie rozstawiono wzdłuż drogi do Nidzicy'Części 59.i 148.pp osłaniały zachodnią flankę obrony między Gródkami a Wysoką ' Noc z 4 sierpnia na 5 sierpnia 1914 r. obrońcy spędzili w pełnej gotowości a najważniejsza była pozycja blokująca leżącą pod miastem Groblę Kisińską Kischiner Damm dla tegóż bo biegła nią główna droga którą przez most na rzece wieżdżało się do Działdowa od strony Mławy dzisiejsza ul. Mławska'Grobla blokowana był przez II batalion 18.pułku piechoty a kompanie rozmieszczone tu zostały w dwóch liniach kompania 6.na przedzie-5.i 6. w drugim rzucie już na skraju miejskiej zabudowy'Rankiem Rosjanie ponowili próbę zawładnięcia Działdowem - c.d.n  H A

 

HATAMOTO-ATAMI 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości - SOLDAU - DZIAŁDOWO MIASTO Z HISTORIĄ' - Kisińska grobla - Grobla to wał ziemny utrzymujący wodę w sztucznym zbiorniku np. w stawie, kanale itp ' lub chroniący przyległy teren przed wylewami na rzece 'To też wał ziemny usypany w celu spiętrzenia wody w rzece lub rozdzielenia stawów ' Działdówka dawniej Nida wypływała z 3 żródeł pod Niborkiem - Pierwotnie rzeka ta miała się nazywać " MIEDZA " a w ustach ludu " NIEDZIA " W obrębie powiatu działdowskiego w stronę lasu miejskiego przyjmuje nazwę SKOTAWĘ czyli SZKOTÓWKA wypływającą z jeziora Kownatki za kordonem ' Wody obu strumieni płyną pod Działdowem korytem Działdówki i kanałem wykopanym w 1847 r Krzyżacy wykorzystali mokradła czyli obfitość wód Nidy zbudowali tamę Kisińską dzięki czemu powstało sztuczne jezioro zwane potocznie Miejskim stawem i Młyńskim ' Powierzchnia wynosiła 21 włók i ciągnęło się poza Kisiny-Brodowo-Chorap ' Kisińska grobla miała do spełnienia swoja rolę do odegrania w pruskim planie obrony Działdowa 25 grudnia 1806 roku - Zgodnie z planem kapitana Gromanna ze sztabu generalnego generała L ' Estocqa grobla miała pozostać pod ostrzałem baterii dział dwunastofuntowych ustawionych po północnej stronie Stawu Młyńskiego obok przedmieścia Rybaki - dwa działa batalionu Bessera ustawione u wylotu ul. Bielnikowej miały ostrzeliwać łąki oraz zagłębienia z zachodniej strony grobli' Miasta bronił batalion Bessera' W wyniku nieporozumień związanych ze sprzecznymi rozkazami wycofany został batalion Bessera w rejon Turzy Wielkiej a w jego miejsce skierowano strzelców pułku Ruchela ' W miejsce dwóch dział przy wylocie ul. Bielnikowej ustawiono dwa działa z baterii po przeciwnej stronie jeziora na samej grobli Kisińskiej i to w samym jej środku' Na efekty nie trzeba było długo czekać ' O godzinie 2-giej po południu marsz Ney z brygadą von der Witta uderzył na groblę' Kilka salw oczyściło groblę ze strzelców oraz obsługi dział ' Zza jeziora nie strzelano gdyż gen.Hartmann sądził że na groblę w takim zamieszaniu strzelać nie powinien'Wkraczające Oddziały francuskie do Działdowa nie rabowały ale następnego dnia jednostki okupujące miasto generał von der Witt zażądał kontrybucji wysokości 15000 franków co było bardzo wysoką sumą a mieszczanie mieli ją zapłacić w ciągu 24 godzin' H A

 

HATAMOTO-ATAMI 2017 '🇵🇱️ Na Tropach tajemnic Powstanie Styczniowe i potyczka pod Gnojnem ' A zarazem Legenda i Bohater Franciszek Stecki pochowany w dniu 18 sierpnia 1930 r. na parafialnym cmentarzu w Działdowie ' W czasie powstania styczniowego wielu mieszkańców Prus poczuwając się do związków z Polską wzięło udział w powstaniu, lub pomagało powstańcom ' Graniczna rzeka Działdówka była świadkiem tragicznych wydarzeń ' W 1863 r. zgodnie z planami organizacji powstańczej Prusom Wschodnim i Zachodnim wyznaczono dostawy broni dla województwa Płockiego-Augustowskiego i dla Litwy 'Cała siatka dostawców broni objęła również Działdowo gdzie w maju 1863 r. działacz polski Mieczysław Łysakowski z Brodnicy utworzył specjalną firmę kupiecką ''KLATTA'' mającą za zadanie odbieranie przesyłek z bronią i amunicją' Cały skład z bronią znajdował się w Działdowie u kupca Russdorfa' Miasto Działdowo bardzo ściśle współpracowało z ośrodkiem powstańczym w Królewcu a i także w Gdańsku ' Głównym punktem przerzutu broni i amunicji było pogranicze Lidzbarka Welskiego ' W marcu 1864 r. grupa ochotników z Pomorza i Lubawszczyzny która to pod dowództwem pułkownika Edmunda Galliera miało przedostać się do Królewca by wzmocnić oddziały powstańców z Płockiem zaczęła się zbierać w okolicy Lidzbarka Welskiego gdzie grupę podzielono na trzy oddziały ,które miały przekroczyć granicę w trzech różnych punktach' Jeden z oddziałów pod dowództwem Piotra Czarlińskiego zbierał się we wioskach Kostkowo i składał się on z 9 wozów, około 40-stu konnych i przeszło 400 pieszych a punktem zbornym drugiego oddziału pod dowództwem Olszewskiego było Zalesie ' W nocy z 29 na 30 marca Prusacy zajęli w Zalesiu i innych wsiach 3 wozy z bronią-amunicją-umundurowaniem i żywnością ' aresztowali szereg osób m.in. Czarlinskiego' 30 marca w Mrocznie aresztowany został Gallier ' W czasie przeprawy grupę zaatakował oddział huzarów pruskich 'Jeden z powstaniec został zabity,6 rannych a 13 dostało się do niewoli ' Z całej grupy przeprawiającej się przez rzekę Działdówkę pod Przełękem zdołało ujść około 200 powstańców, którzy to w dniu 31 marca stoczyli potyczkę pod Gnojnem z przeważającymi siłami prusaków 'Cały oddział który został pozbawiony swych dowódców oddał się pod komendę Jana Fryderyka Ewalda Wandla, posługującego się pseudonimem Bruder ' Pod jego dowództwem oddział ten, liczący według jednej wersji 400 piechoty i 40 konnicy, Cała przeprawa i potyczka została przegrana a wóz z amunicją ugrzązł w błotnistej rzecze Działdówce, wzięło go wojsko pruskie huzary' Tak na marginesie do dnia dzisiejszego trwają poszukiwania arefaktów tej potyczki przez amatorów i kolekcjonerów staroci czyli szperaczy 'Oddział Wandla już na terenie Kongresówki został rozbity, a on sam rozstrzelany w marcu 1864 roku w Mławie' Prusacy aresztowali wielu mieszkańców pogranicza za pomoc dla powstania 'Znaleźli się wśród nich: ksiądz Gawryjewski, Purzycki z Łęcka, Narzymski z Jabłonowa, Czachorowski z Przełęka i wielu innych ' W maju 1864 roku więzienie w Nidzicy było tak przepełnione powstańcami, że trzeba było ich odstawić do Poznania' 53.189028, 20.113458 H A ' Legenda i Bohater Franciszek Stecki ur. w Nicku koło Zielunia w dawnym pow. Mławskim jako syn szlachcica ' Członek organizacji „Czerwonych”.Po wybuch powstania zorganizował niewielki oddział partyzancki składający się z kolegów z Żuromina oraz chłopów z okolicznych majątków, wspomagany materialnie przez ziemianina Miecznikowskiego z Ciborza ' Następnie po rozbiciu oddziału brał udział w kilku bitwach: pod Lubowidzem, Poniatowem i Chromakowem ' W tej ostatniej posiekany przez Kozaków w 32 miejscach na ciele ' Cudem przeżył ' Z pola bitwy został zabrany przez ojca i ukryty w Ciborzu koło Lidzbarka Welskiego, później przetransportowany do Brodnicy gdzie leczył rany w pruskim szpitalu 'Po powrocie do Nicka został aresztowany i zesłany na Sybir, z którego uciekł ' Żołnierz Powstania Styczniowego do końca swoich dni nie rozstawał się z konfederatką za srebrnymi paskami, oraz z wielką dumą nosił mundur weterana powstania z 1863-64 ' W takim też stroju został pochowany w dniu 18 sierpnia 1930 r. na parafialnym cmentarzu w Działdowie ' H A

 

HATAMOTO-ATAMI 2017 ' 🇵🇱 Jak wielka wojna przechodziła przez nasze Historyczne miasteczko ' Część II 1914 Działdowo Masakra i Wielka bitwa nad Działdówką ' Szosą zbliżała się kolumna kawalerii,a około godziny 9:00 przemówiły działa przeciwnika biorąc na cel wszystko co żywe w mieście i wokoło niego' Spieszone szwadrony podjęły próbę otwarcia sobie drogi przez groblę w bezpośrednim frontalnym ataku' Niemcy stosowany przez rosyjską kawalerię szyk zwany ławą lub Lawa znali dobrze z wojskowych podręczników ' Atak ŁAWĄ polegał przy wprowadzeniu ataku Ława powinna zatopić przeciwnika,osłaniając przy tym własne ruchy'Choć Rosjanie szli do natarcia ze straceńcza odwagą taktyka owa zawiodła na całej lini'Fale atakujących oraz widoczne za nimi masy jazdy dosięgły celny ogień piechoty,karabinów maszynowych oraz artylerii'Drugorzutowe kompanie II batalionu nie musiały nawet włączać się do walki'Kozacki atak błyskawicznie załamał się i Rosyjska kawaleria rzuciła się do ucieczki'Na pobojowisku została podobno ponad setka zabitych i rannych,prawie dwa razy tyle koni oraz cztery razy więcej lanc'Obrońcy nie odnotowali żadnych strat mimo że druga linia przetrzymać musiała ogień dział przeciwnika'Także na innych odcinkach Rosjanom tego dnia nie wiodło się lepiej'Oddziały 18.pułku piechoty odparły natarcie kawalerii pod Nidzicą i Prugałkami,a III batalion 59.pp pod Lidzbarkiem Welskim'Pod Brodowem Detaschement Neidenburg kontratakował okupując powstrzymanie rosyjskiego natarcia stratami własnymi'Naliczono dziesięciu zabitych i śmiertelnie rannych,8-10 razy wyższa była liczba rannych'Jedynie na zachód od Działdowa rosyjski zagon zdołał przedrzeć się między pozycjami obrońców'Pod wieczór z 7 na 8 sierpnia dotarł on aż do Brzeżna Mazurskiego Bergling napadjąc tam niespodzianie na tabory I batalionu 18.pp.Niebezpieczeństwo odsuneło się na razie'Niektórzy z uciekinierów jak rodzina Małłków zdecydowali sie wrocić do swoich domów' Opisuje ten powrót Karol Małłek - Wiechawszy na działdowski most nie zobaczyliśmy już świeżych ładnych znajomych żołnierzy były tylko okopy wzdłuż rzeki Działdówki i czuć było wielki fetor'Od samego mostu aż po Kisiny leżała masa gnijących koni,wzdętych jak kłody,a po lewej stronie szosy widniały dwie rozległe masowe mogiły w których spoczywała brygada carskich kozaków szturmujących Działdowo' Podobno jako ostatni z brygady poległ z koniem na moście pewień wysoki szarżą oficer'Wieś Kisiny , podziurwiona została artyleryjskimi granatami'W zagrodzie Małłków nie można już było odnależć większości pozostawionego przez uciekinierów żywego inwentarza.Wszystko znajdowało się niby na swym miejscu jedno meble oraz prawie wszystkie młode lipy wzdłuż szosy od Prugałek do Kisin potrzaskane zostały kozackimi szablami'Porażka pod Działdowem miała tak destrukcyjny wpływ na morale Rosjan,że nie podjęli oni już próby przekraczania granicy' HA

 

HATAMOTO - ATAMI 2018 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' Soldau - Działdowo Cz. I Na tropach lotniska polowego w Działdowie 1914 roku ' Zaczniemy od Awiaatriadów na wschodnim froncie gdzie ludzie i skrzydła wielkiej wojny 1914 -1918 roku to tematyka zapomniana 🤔🤔🤔Badając tereny naszego lotniska znajdującego się między Działdowem i Malinowem dochodzę do wniosku że teren w całałkowitej rozciągłości nadawał się do stworzenia korytarza powietrzengo na takich samolocików ' Choć karty historii są już zatarte i trudno dziś cokolwiek opisać lub dodać to jednak postaram się by tę historię choć troszkę przybliżyć na tyle ile ślady lat mnienionych pozwalają mi to opisać ' Zacznę od Legendy 🤔🤔🤔Legenda czy Mit Pomnik Lotników ta lokalna opowieść jest pewnie tak samo " prawdziwa " , jak historia związana z tzw. " Pomnikiem Lotników " w Działdowie niem. Soldau, który wg. lokalnych legend wzniesiono w miejscu mogiły dwóch pilotów, niemieckiego i rosyjskiego, którzy jakoby zestrzelili się wzajemnie w sierpniu 1914 roku ' Tymczasem na starych niemieckich pocztówkach, przedstawiających ten pomnik, jest podpis " Massengrab deutscher und russischer Krieger " Oznacza to, że jest to wspólny masowy grób żołnierzy rosyjskich i niemieckich ' Gdyby rzeczywiście byli to lotnicy, to o tym pisałyby podręczniki historii ' Walki lotnicze i zestrzelenia na froncie wschodnim w 1914 -1915, to była niezwykła rzadkość !!! O podpalenie stodoły w Księżym Dworze i o " Pomniku Lotników " pytałem się Niemców, w latach już młodzięczych a oni stwierdzili, że nic nie słyszeli o takich zdarzeniach w rejonie Działdowa !!!!!!!! Oglądałem to miejsce wielokrotnie z rożnych pozycji geograficznych i stwierdziłem ze nie mogło dojść tu do zestrzelenia chociażby dlatego ze rejon ten nie stanowił żadnych sytuacji strategicznych tak jak np. przegrupowań wojsk i mobilizacji do zaistniałej potyczki na firmamencie ' Ale po latach dociekań byłem chyba w błędzie 🤔🤔🤔 To historia dwóch Awiaatriadów walczących na Froncie Wschodnim,z których jeden dowodzony był przez późniejszego oficera lotnictwa polskiego,w jego północnej i południowej części w przełomowym okresie toczonych walk pod Tannenbergiem dowodzą że nie tylko w Działdowie było lotnisko polowe,ale też mieściło się w Ciechanowie ' Ale wracając do '' Pomnika Lotników '', to ta legenda jest kompletną bujdą w większym stopniu ' Ale nie koniecznie tak musiało być 🤔🤔🤔 W 1914 roku lotnicy, to była jedna paczka ' Wielu walczących we wrogich armiach znało się nawet z kursów lotniczych, które odbyli wspólnie we Francji ' Lotnicy z początku nie myśleli o walce ' Ich zadaniem było rozpoznanie, a nie walka powietrzna, którą z początku uważano za bezsensowną i … niemożliwą ' Dopiero po pewnym czasie niektóre załogi zaczęły brać ze sobą pistolety,karabiny i broń myśliwską ' Nic dziwnego, że pierwszy przypadek walki powietrznej na froncie wschodnim, to była sensacja ' Lotnicy wtedy, to byli herosi, o których pisały gazety ' Taka historia, jak ta, która rzekomo miała mieć miejsce w Działdowie, nie przeszłaby bez echa !!!! Poza tym Rosjanie mają doskonałe bazy danych o poległych żołnierzach ' Mieli dobrze prowadzoną, dokładną sprawozdawczość ' Nastaje rok 1910 kiedy to w armii carskiej powstaje projekt nakazującyw przyszłości przy każdej Rocie Lotniczej '' Wozduchopławatielnoj Rotie '' stworzenie Oddziału lotniczego '' Awiaatriadu '', wyposażonego w lotnisko, samoloty i hangary namiotowe ' No i takie zdjęcia są, przedstawiają to wszystko na naszym lotnisku polowym pod Malinowem ' Początek ogłoszenia to 18 czerwca, a 1 lipca 1914 roku to mobilizacja, gdzie dowódca Awiaatriadu zaczął przygotowywać jednostkę do wylotu na front ' W tym czasie służbę pilotów w niej pełnili sztabskapitan pil. Władimir Nikiforow, por. por. pil. W. Fircow, F. Wernicki i Iwan Hrizoskole, świeżo przydzielony do por. pil. Mikołaja Wojewodzkiego, oraz młodszy podoficer pil. Wasilij Anosow ' Łącznie stan osobowy jednostki wynosił 124 pilotów, mechaników, woźniców i żołnierzy ' Na stanie jednostki znajdowało się pięć samolotów produkcji francuskiej typu Farman XVI i dwa produkcji rodzimej licencyjnej typu Farman XXII, z czego tylko jeden samolot Farman XXII bis był nowy, zaś pozostałe miały za sobą dwa lata służby ' Ponadto w jednostce znajdowały się 33 specjalne podwodne transportowe, ciągniki typu '' Sauer '' oraz samochody typu '' Napier '' Rankiem 27 czerwca 10 lipca 1914 roku przygotowano kolejowy skład towarowy dla jednostki ' Samoloty przykryte brezentem ustawiono na platformach łącznie 42 wagony i po mszy polowej wieczorem ruszono w stronę warszawskiego dworca kolejowego wraz z sztabem I Korpusu 🤔🤔🤔 I od tego momentu zaczyna się historia i działania wojenne na odcinkach Modlin - Mława - Soldau Działdowo -Turza - Bieżun - Raciąż - Płock - Modlin ' Por. pil.F. Wernicki na samolocie typu Farman XVI wykonuje 4 loty 17 sierpnia 1914 roku,nawiązując tym samym łączność pomiędzy dowództwem twierdzy Modlin a wysuniętymi oddziałami 2. Armii ' Tego też dnia wykonano cztery loty rozpoznawcze ' 18 sierpnia 1914 roku na lotnisko forteczne w Modlinie przyleciały samoloty Gwardyjskiego Awiaatriadu pod dowództwem kpt. pil. Gołubowa, a że w hangarach nie było już miejsca, a więc samoloty tej jednostki umieszczono w hangarach namiotowych jeden namiot mieścił jeden samolot ' Loty rozpoznawczez 5,18 i 6,19 sierpnia 1914 roku potwierdziły informacje o przeciwniku z dnia poprzedniego, zaś 7 lotów 20 sierpnia 1914 roku rozpoznanie lotnicze zaobserwowało odwrót sił przeciwnika, jednostki niemieckiej piechoty i kawalerii wycofywały się drogami Mława - Soldau Działdowo i Mława -Zaluń ' W związku z tym Awiaatriady przebazowano na lotnisko w Ciechanowie, skąd 10 z nich 23 sierpnia 1914 roku lotnicy wykonują 3 loty rozpoznawcze na odcinku Mława - Soldau Działdowo - Gilgenburg Dąbrówno - Lubawa - Neumark Nowe Miasto Lubawskie - Lautenberg Lidzbark - Zaluń - Mława, obserwując odwrót wojsk niemieckich oraz napływające z północy w stronę Gilgenburga Dąbrówno spore transporty kolejowe ' cdn.... Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA'

 

Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA' HATAMOTO - ATAMI 2018 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' Część II 53.24378, 20.218066 Działowski poligon 1914 rok i tajemnice Awiaatriadów na wschodnim froncie 🤔🤔🤔Nad miastem pojawiają się samoloty które lecą by zebrać i potwierdzić informację o przeciwniku ' Lecą łukiem i kierują się od strony Krämersdorf na północ w stronę Gilgenburga Dąbrówno ' Lotnicy 13.15. i 23. Awiaatridów donoszą o dużym ruchu transportów kolejowych, którymi napływały na pole, niebawem określonej jako przełomowe starcie na Froncie Wschodnim, czyli bitwy pod Tannenbergiem Stębark, to jednostki wycofywane z Frontu Zachodniego dwa niemieckie korpusy ' Niemiecki I Korpus 23 sierpnia 1914 roku ładował się do pociągów na pięciu różnych stacjach bądź znajdował się w drodze na południe i, jak oceniano, potrzebował dwóch dni na osiągnięcie pełnej gotowości do działań, a Korpusy XVII i I Rezerwowy nie rozpoczęły jeszcze załadunku i znajdowały się około 50 - 65 km od pozycji rosyjskiej 1 Armii ' Rosyjska 1 Armia pozostawała w miejscu, nie działając ofensywnie po wcześniejszym sukcesie, zaś 2 Armia 22 sierpnia 4 września 1914 roku, po starciu z niemieckim XX Korpusem osłaniającym granicę od południa, siłami XV Korpusu zajęła położone około 15 km od granicy Działdowo Soldau i Nidzicę Nibork ' Po tym rozpoznaniu dowództwo rosyjskiego I Korpusu niestety nie uwierzyło w doniesienia własnego rozpoznania powietrznego, uwierzono natomiast rozpoznaniu naziemnemu a to twierdziło, że przeciwnikiem rosyjskiej 2 Armii są jedynie dwa niemieckie Korpusy ' Nocą 23 sierpnia 1914 roku pięć korpusów rosyjskiej 2 Armii otrzymało rozkaz uderzenia na odcinku Seeburg Jeziorany - Allenstein Olsztyn ' Lotnicy 1 Awiaiatriadu mieli rozpoznawać lewe skrzydło uderzającej 2 Armii w rejonie Soldau Działdowo ' Początkowe sukcesy w natarciu odniósł XV Korpus, zmuszając oddziały niemieckie do odwrotu a dowodzący 2 Armią rozkazał kontynuować uderzenie na odcinku Allenstein Olsztyn - Osterode Ostróda ' 24 sierpnia 1914 roku lotnicze rozpoznanie wykonano w rejonie Soldau Działdowo ' Dziennie wykonywano 2 - 3 loty rozpoznawcze ' W rejonie Mława - Soldau Działdowo - Neidenburg Nidzica ' 24 i 12 ,25 sierpnia 1914 roku, rozpoznano masy niemieckiej piechoty w marszu na Usdau Uzdowo, Soldau Działdowo i Gilgenburg Dąbrówno ' 26 sierpnia 1914 roku na całym odcinku frontu 2 Armii rozgorzały zacięte walki ' Zaczynała się decydująca bitwa wielkiej wojny na Froncie Wschodnim pod Tannenbergiem Stębark ' Lotnicy 1 Awiatriadu, wykonując loty niejednokrotnie z narażeniem życia ustalili, że przeciwnik uderzał na lewym skrzydle na tyły rosyjskiego I Korpusu od Lautenberg Lidzbark po Heinrichsdorf Płośnica ' O ciężkich walkach o Heinrichsdorf Płośnica zameldował po wykonanym locie por. pil. M. Wojewódzki ' Niebawem za bohaterstwo odznaczony krzyżem Św. Jerzego IV klasy ' Pilot ten 26 sierpnia 1914 roku w skrajnie trudnej sytuacji, będąc pod silnym ogniem nieprzyjaciela i mając uszkodzone ogniem artylerii śmigło swego samolotu, wykonał rozpoznanie rejonu Soldau Działdowo - Lensk - Lautenberg Lidzbark - Kełpin - Konen - Henrichsdorf Plośnica - Soldau Działdowo wykrywając masy niemieckiej piechoty w rejonie Lautenberga Lidzbark ' I to jest ta legenda o Pomniku Loltników w Działdowie 🤔🤔🤔Być może były jakieś walki powietrzne, ale nie na firmamencie Działdowskiego nieba ' Przeleciawszy własne linie w rejonie Soldau zaobserwowałem bardzo duże ześrodkowanie oddziałów niemieckich, co zapisałem w książce meldunkowej i poleciałem w lewo w dół linii frontu ' To jest ciekawy opis 🤔tylko czy linia frontu mmmm gdzie była ??? W tym czasie zaczęła mnie ostrzeliwać, sądząc po skuteczności ognia bateria przeciwlotnicza ' Białe obłoki pojawiły się wokół mnie i poczułem silne uderzenie ' Samolotem zaczęło trząść ' Szrapnel urwał kawałek śmigła, które przestało regularnie pracować i samolotem zaczęło mocno trząść ' Moją pierwszą reakcją była chęć wyłączenia silnika, by przerwać to straszne trzęsienie ' Domyślałem się, że od tego może się wyłamać stalowa rama przytrzymująca silnik Gnome, a potem łopaty śmigła oderżną jedną z ogonowych części i mój Farman XVI bez ogona poleci jak kamień na dół ' Jednak górę wziął fakt, że nasz Korpus może być w śmiertelnym niebezpieczeństwie i prośba przekazana mi przez generała piech. Leonida K. Artamonowa bym dowiózł wyniki rozpoznania spowodowała, że postanowiłem kontynuować lot ' Od wstrząsów oderwały się aluminiowe części silnika i zegara spadły na dno kabiny ' Ponownie opanowała mnie panika, lecz po minucie leciałem dalej swoim kursem ' Jeszcze dwa razy odrywały się różne przyrządy spadając na spód kabiny, a ja w ciągu sekundy musiałem decydować co robić ale leciałem dalej ' I na sam koniec pojawiło się miasto Lautenberg Lidzbark ' Obleciawszy je ze wszystkich stron, rozpoznawszy jego skraje, wykryłem wrogi korpus ' Wszystkie zapasowe drogi i główne linie były zawalone jednostkami, które były w sporym ożywieniu ' W kierunku naszego lewego skrzydła maszerowało kilka kolumn ' To czego szukałem, na koniec znalazłem ' Moje poświęcenie było nagrodzone ' W jednej chwili, wpisałem wszystko do książki lotów i wziąłem najkrótszy kurs na nasze lotnisko ????? cdn.... Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️

 

Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA' HATAMOTO - ATAMI 2018 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' Część III 53.24378, 20.218066 O to lotnisko polowe w Działdowie Soldau - Malinowo 10 - 13, 23 - 26 1914 roku sierpnia, Soldau Działdowo i dalej leciałem lotem szybowcowym, znajdowałem się na wysokości 2 tys. metrów i mogłem z tej wysokości planować dowolnie daleko, przeliczyłem dystans i jak tylko nadszedł ten moment, z uczuciem lekkości i po złożeniu modlitwy, wyłączyłem motor Gnome ' Przeliczenie okazało się właściwe, nie zrobiłem ani jednego nawrotu, postrzelany samolot spokojnie wylądował na swoim lotnisku ' Podbiegający do mnie mechanicy szybko zabrali się na naprawę silnika i bardzo szybko stwierdzili, że rama podtrzymująca silnik była złamana w trzech miejscach, i tylko czwarta część była cała ' Stary mechanik, stwierdził, że tylko cud mógł utrzymać silnik na swoim miejscu ' Poszedłem do generała piech. L. K. Artamonowa by złożyć meldunek ' Po wysłuchaniu meldunku powiedział mi '' Tak więc wszystko Pan widział jak na dłoni, jak wg Pana należy postąpić ? Odpowiedziałem, ze z pewnością niemieckie zgrupowanie w rejonie Lautenberg Lidzbark zbliżone do naszego lewego skrzydła, przeznaczone jest do obejścia naszej flanki i odrzucenia go na tą grupę, która znajduje się naprzeciw naszego centrum w dostatecznym oddaleniu '' Zatem dlaczego nasze podjazdy nie mogły go obezwładnić ? Według tego położenia należy natychmiast poprawić położenie Korpusu przebudować jego części w półobrót na lewo ustępując, opierając się lewym skrzydłem na linii Soldau Działdowo, okopać się wytrzymać nacisk przeciwnika i zatrzymać jego obchodzenie naszej lewej flanki ' Rezultat rozpoznania należy natychmiast dostarczyć do sztabu armii, gdyż walka może rozpocząć się w każdym momencie ' Generał piech. L. K. Artamonow wezwał szefa sztabu, przedstawiając mu sytuację rozkazał napisać rozkaz ' Ten szczególny dla generała piech. L. K. Artamontowa i dla mnie rozkaz z 13 sierpnia 1914 roku zaczynał się od opisu mojego rozpoznania z wymieniem mego nazwiska ' Rasumując cały cykl przygotowań do walki i samej bitwy pod Tannenberg to zewszystkich czytanych i zbieranych inf.przez lata stwierdzeniem jest to,że dotychczasowe zagadnienia bitwy są mylne i mniej sprecyzowane ' Daleko odbiegają od raportów lotniczych i od ludzi którzy widzieli to wszystko z lotu ptaka ' cdn....Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA '

 

Hatamoto-Atami '  Pozycja Olsztynecka – pozostałości militarnych fortyfikacji z okresu II wojny światowej - W obszarze powiatu nidzickiego, na terenie gminy Nidzica znajduje się środkowa część niemieckiej pozycji obronnej (fortyfikacje stałe i polowe) zbudowanej w latach 1937-39 i rozbudowanej w 1944 r. oraz przygotowywanej do obrony w styczniu 1945 r. zwaną Pozycją Olsztynecką niemiecka nazwa - Hohensteiner Stellung.Pozycja Olsztynecka to jedna z kilkunastu rozbudowanych linii obronnych na terenie Warmii i Mazur, która rozciąga się na długości ok 80 km. Przebiega ona od jeziora Kalwa przy miejscowości Stare Jabłonki leżącej na wschód od Ostródy i dalej poprzez miejscowości: Ostrowin, Wolę Rychnowską, Mielno k/ Olsztynka , Waplewo, Witramowo, Żelazno, Bolejny, Wólkę Orłowską, Likuzy, Orłowo k/Nidzicy, Koniuszyn, Wikno J do Jeziora Omulew, Jabłonkę, Natać , Czarny Piec, do Jeziora Dłużek koło Pasymia leżącego na płn-zach od Szczytna/ Przebieg linii obronnej był wynikiem wyciągnięcia wniosków z wielkiej bitwy okresu I wojny pod Tannenbergiem miedzy jednostkami 8 Armii Niemieckiej i 2 Armii Rosyjskiej, stoczonej na tym terenie w końcu sierpnia 1914 r. zakończonej klęską Rosjan. Dziś przypominają na o tym cmentarze wojenne w Olsztynku, Waplewie, Drwęcku, Frąknowie, Łynie, Orłowie, Zimnej Wodzie. Celem budowy Pozycji Olsztyneckiej była osłona wojsk niemieckich przygotowywanych do agresji na Polskę , ewentualna osłona przed spodziewanym atakiem polskim granica państwowa znajdowała się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od niej. Rozbudowa w 1944 r. wynikała z planów obrony Prus Wschodnich wobec postępu jednostek Armii Czerwonej. . Pozycja Olsztynecka została wykorzystana w 1939 r. dla koncentracji I Korpusu 3 Armii Niemieckiej, który uderzył na Polskę od północy i musiał stoczyć walkę z Wojskiem Polskim pod Mławą. Pomimo ogromu inwestycji zrealizowanych na Pozycji Olsztyneckiej w 1944 r. została ona dość łatwo przełamana w styczniu 1945 r. przez jednostki 2 Frontu Białoruskiego w tym 3 Korpusu Kawalerii Armii Czerwonej. Poważniejsze walki toczyły się nad Jeziorem Mielno, koło Olsztynka.Po wojnie obiekty Pozycji Olsztyneckiej były wykorzystywane przez grupy zbrojnego podziemia m in. przez oddział WiN-u mjr. Szendzielarza ps. „Łupaszko”i „Żelaznego”. W końcu lat 40. Wojsko Polskie włączyło bunkry bierne z lat 1938-39 do planów obronnych. Bunkry zostały specjalnie ogrodzone słupkami fortyfikacyjnymi i drutem kolczastym oraz były konserwowane. Na Pozycji Olsztyneckiej do 1939 r. zbudowano 118 dwukomorowych bunkrów biernych- mających za zadanie ochronę żołnierzy oraz spełniających funkcje magazynów polowych, z tego na terenie gminy Nidzica i powiatu nidzickiego znajduje się 28, co stanowi 23 % całej pozycji. Zbudowano 11 bunkrów ciężkich pięciokomorowych do prowadzenia ognia z dział przeciwpancernych i karabinów maszynowych typu B1-19, z tego 3 znajdują sie na terenie powiatu nidzickiego 1-Bolejny, 2- przy drodze Koniuszyn – Wikno, 3- na płn od m. Natać Wielka.Znaczenie wojskowe miała również zbudowana w 1938 r. betonowa droga , specjalnie wzmocniona, w miejscowości Bolejny oraz betonowa tama wodna na rzeczce Marózce miedzy Malinowem a Żelaznem. Na przedpolu rowu przeciwpancernego, przy skrzyżowaniach dróg gruntowych i bitych, na dogodnych wzniesieniach zbudowano kilkaset jednokomorowych, jednoosobowych, żelbetonowych bunkrów tzw. „kochbunkrów” nazwa od organizatora akcji fortyfikowania tymi obiektami Prus Wschodnich – gauleitnera Erika Kocha z czego ok. 200 można doliczyć się na ternie powiatu nidzickiego. W 1944 r. budowano kolejne elementy pozycji olsztyneckiej, którymi na terenie powiatu nidzickiego jest rów przeciwpancerny, palisada przeciwpancerna w m. Bolejn, bunkry jednoosobowe i betonowe kaponiery strzeleckie, okopy.Wielka inwestycja było zbudowanie Rowu Przeciwpancernego na całej długości pozycji. Odcinek rowu przeciwpancernego w powiecie nidzickim przebiega od m. Malinowo poprzez Żelazno, Bolejny , Lipowo , Likuzy, kolo Wikna, Jabłonki i Nataci. W pobliżu bunkrów oraz wzdłuż rowu przeciwpancernego wykopano całe ciągi okopów strzeleckich i stanowisk dla moździerzy, dość łatwych do zlokalizowania obecnie w terenie. Do dziś nie zachowały się przygotowane w 1944 r. i zastosowane w 1945 r. stalowe zapory przeciwpancerne wykonywane z szyn tzw. „stalowe jeże przeciwpancerne”, służące do zatrzymania czołgu. Na przesmyku między jeziorami w ziemię wkopane byłe całe rzędy smołowanych, sosnowych słupów drewnianych, odpowiednio podciętych aby uniemożliwić podejście czołgów czy przejazd samochodów. Obiekty na zagrożonych kierunkach odpowiednio zaminowywano minami przeciwpancernymi i przeciwpiechotnymi. Po wojnie, latem 1945r. gromadzone przez saperów miny, pozostałości znalezionych pocisków zgromadzono w jednym z bunkrów biernych w. m. Witramowo i wysadzono. Siła detonacji była tak wielka, że jak wspominają starzy mieszkańcy, w odległych o 5 km Bolejnach wypadały szybki w budynkach gospodarczych. Prace przy obiektach fortyfikacyjnych w latach 1938-1939 wykonywali junacy specjalnej formacji roboczej RAD Raischarbaitdienst, której obóz znajdował się między innymi w miejscowości Żelazno za folwarkiem, żołnierze armii niemieckiej, miejscowa ludność, a w 1944r. dodatkowo jeńcy z obozu jenieckiego znajdującego się w czasie wojny w miejscowości Sudwa pod Olsztynkiem Stalag IAb oraz polscy robotnicy przymusowi z okolic Mławy w tym kobiety. Miejscowość Bolejny znajduje się w środkowej i najbardziej na południe wysuniętej części niemieckiej pozycji obronnej. W niej znajduje się największa koncentracja obiektów fortyfikacyjnych i wszystkie elementy d. Pozycji Olsztyneckiej. Szczegółowy opis pozycji w miejscowości Bolejny - Rów przeciwpancerny z 1944 r. -Palisada przeciwpancerna z 1944 r. -Ciężki bunkier obronny (typ B1-19) z 1939 r. -Bunkier bierny, dwukomorowy z 1938 r.(8 szt). -Bunkry jednoosobowe z 1944 r. -Betonowa kaponiera strzelecka. (Szt.2) -Lekkie schrony polowe z blachy falistej. . -Stalowe słupki fortyfikacyjne z 1938 r., -Stalowe słupki fortyfikacyjne z 1944 r. -Drut kolczasty z 1944 r. -Okopy strzeleckie, rowy łącznikowe, okopy na stanowiska ogniowe dla moździerzy. -Do dziś nie zachowały się zastosowane w 1945 r. stalowe zapory przeciwpancerne wykonywane z szyn tzw stalowe jeże przeciwpancerne, służące do zatrzymania czołg '

 

Hatamoto-Atami ' Soldau - Śladami przeszłości w nowym dziale Friedrich Wilhelm Freiherr von Bülow und August von Mackensen 'Friedrich Wilhelm Freiherr von Bülow, Graf von Dennewitz 16 February 1755 – 25 February 1816 was a Prussian general of the Napoleonic Wars.Early life Bülow was born in Falkenberg in the Altmark and was the elder brother of Freiherr Dietrich Heinrich von Bülow. He received an excellent education, and entered the Prussian army in 1768, becoming ensign in 1772, and second lieutenant in 1775. He took part in the Potato War of 1778, and subsequently devoted himself to the study of his profession and of the sciences and arts.Throughout his life Bülow was devoted to music, his great musical ability bringing him to the notice of King Frederick William II of Prussia, and ca. 1790 he was conspicuous in the most fashionable circles of Berlin. He did not, however, neglect his military studies, and in 1792 he was made military instructor to the young Prince Louis Ferdinand of Prussia, becoming at the same time full captain. He took part in the campaigns of 1792-94 on the Rhine, and received for signal courage during the siege of Mainz the order Pour le Mérite and promotion to the rank of major.fter this Bülow went to garrison duty at Soldau. In 1802 he married the daughter of Colonel von Auer, and in the following year he became lieutenant-colonel, remaining at Soldau with his corps. The vagaries and misfortunes of his brother Dietrich affected his happiness as well as his fortune. The loss of two of his children was followed in 1806 by the death of his wife, and a further source of disappointment was the exclusion of his regiment from the field army sent against Napoleon in 1806. The disasters of the campaign aroused his energies. He did excellent service under Anton Wilhelm von L'Estocq's command in the latter part of the war, was wounded in action, and finally designated for a brigade command in Field Marshal Gebhard Leberecht von Blücher's force.In 1808 Bülow married the sister of his first wife, a girl of eighteen. He was made a major-general in the same year, and henceforward he devoted himself wholly to the regeneration of Prussia. The intensity of his patriotism threw him into conflict even with Blücher and led to his temporary retirement; in 1811, however, he was again employed.In the critical days preceding the War of the Sixth Coalition, Bülow kept his troops in hand without committing himself to any irrevocable step until the decision was made. On 14 March 1813 he was made a lieutenant-general. He fought against Oudinot in defence of Berlin, and in the summer came under the command of Bernadotte, crown prince of Sweden.At the head of an army corps Bülow distinguished himself greatly in the Battle of Grossbeeren, a victory which was attributed almost entirely to his leadership. A little later he won the great victory at the Battle of Dennewitz, which for the second time checked Napoleon's advance on Berlin. This inspired the greatest enthusiasm in Prussia, as being won by mainly Prussian forces, and rendered Bülow's popularity almost equal to that of Blücher. Bülow's corps played a conspicuous part in the final overthrow of Napoleon at Leipzig, and he was then entrusted with the task of evicting the French from Holland and Belgium. In an almost uniformly successful campaign he won a signal victory at Hoogstraten although he was fortunate to be supported, often very significantly, by the British General Thomas Graham, second in command to Lord Wellington. In the campaign of 1814 he invaded France from the north-west, joined Blücher, and took part in the brilliant victory of Laon in March. He was made general of infantry and received the title of Count Bülow von Dennewitz. He also took part in the Allied sovereigns' visit to England in June 1814. Waterloo Campaign In the short peace of 1814-1815 Bülow was at Königsberg as commander in chief in Prussia proper. He was soon called to the field again, and in the Waterloo Campaign commanded the IV Corps of Blücher's army. He was not present at Ligny, but his corps headed the flank attack upon Napoleon at the Battle of Waterloo, and bore the heaviest part in the fighting of the Prussian troops around Plancenoit. He took part in the invasion of France, but died suddenly on 25 February 1816, a month after his return to the Königsberg command. H.A.

 

Hatamoto-Atami ' Wszystkich chętnych tematem " TANNENBERG " zapraszam zdjecia oips i ciekawe materiały z czsow dawnych i współczesnych - będzie można zobaczyc - dodać i skomentować - a także chętnie sam z wielką ciekawośćią do uczę się ' Strona jest w budowie ..... Hatamoto-Atami' Wszystkim, którzy z podziwem mówią o Niemcach i porządku, jaki panował za ich rządów, marzących o przywróceniu tegoż Ordnungu w obecnej Polsce dedykuję cytat z wydanej jeszcze w 1935 roku broszury wydanej przez Główny Urząd SS, zatytułowanej „ Der Untermensch”, w której Słowian opisywano jako: „ biologicznie pozornie całkowicie tak samo ukształtowany twór natury, posiadający ręce, nogi i rodzaj mózgu, oczy oraz usta, jest jednak kreaturą zupełnie odmienną, straszliwą, jest tylko surowym szkicem człowieka o podobnych do człowieka rysach twarzy, ale duchowo, jeśli idzie o duszę, stoi niżej od jakiegokolwiek zwierzęcia”.

 

HATAMOTO-ATAMI 2017 '🇵🇱️ Na Tropach tajemnic Soldau - Działdowo Cz.V 1914 - Legenda czy Mit Pomnik Lotników Ta lokalna opowieść jest pewnie tak samo "prawdziwa" , jak historia związana z tzw. "Pomnikiem Lotników" w Działdowie niem. Soldau, który wg. lokalnych legend wzniesiono w miejscu mogiły dwóch pilotów, niemieckiego i rosyjskiego, którzy jakoby zestrzelili się wzajemnie w sierpniu 1914 r. Tymczasem na starych niemieckich pocztówkach, przedstawiających ten pomnik, jest podpis: "Massengrab deutscher und russischer Krieger". Oznacza to, że jest to wspólny masowy grób żołnierzy rosyjskich i niemieckich. Gdyby rzeczywiście byli to lotnicy, to o tym pisałyby podręczniki historii. Walki lotnicze i zestrzelenia na froncie wschodnim w 1914-1915, to była niezwykła rzadkość !!! O podpalenie stodoły w Księżym Dworze i o "Pomnik lotników" pytałem się Niemców, a oni stwierdzili, że nic nie słyszeli o takich zdarzeniach w rejonie Działdowa !!!!!!!! Oglądałem to miejsce wielokrotnie z rożnych pozycji geograficznych i stwierdziłem ze nie mogło dojść tu do zestrzelenia chociażby dlatego ze rejon ten nie stanowił żadnych sytuacji strategicznych tak jak np. przegrupowań wojsk i mobilizacji do zaistniałej potyczki na firmamencie ' Wracając do „Pomnika Lotników”, to ta legenda jest kompletną bujdą ' W 1914 r. lotnicy, to była jedna paczka ' Wielu walczących we wrogich armiach znało się nawet z kursów lotniczych, które odbyli wspólnie we Francji ' Lotnicy z początku nie myśleli o walce ' Ich zadaniem było rozpoznanie, a nie walka powietrzna, którą z początku uważano za bezsensowną i … niemożliwą ' Dopiero po pewnym czasie niektóre załogi zaczęły brać ze sobą pistolety,karabiny i broń myśliwską ' Nic dziwnego, że pierwszy przypadek walki powietrznej na froncie wschodnim, to była sensacja ' Lotnicy wtedy, to byli herosi, o których pisały gazety ' Taka historia, jak ta, która rzekomo miała mieć miejsce w Działdowie, nie przeszłaby bez echa !!!! Poza tym Rosjanie mają doskonałe bazy danych o poległych żołnierzach ' Mieli dobrze prowadzoną, dokładną sprawozdawczość 'Sprawa cmentarzy i oznakowania mogił, to już inna bajka ' H-A

 

Hatamoto - Atami ' Lekcja dobrej historii i przekazywanie wiedzy mojemu Synkowi !!! Kierunek i tajemnice - Szlakiem Frontu Wschodniego I Wojny Światowej a także dotknięcie ''żywej '' historii II wojny światowej Wilczy Szaniec (niem. Wolfsschanze) Mamerki - Miasto Brygady 1914 - 1945 - Muzeum Kanału Mazurskiego - Śladami U - BOTA - Tajne Bronie III Rzeszy - Śluza Leśniewo to niemi świadkowie historii, którzy wciąż skrywają wiele zagadek ' Na całej naszej trasie odnajdowaliśmy zatarte karty historii i miejsca upamiętniające ofiary jednej z najkrwawszych wojen w dziejach ludzkości. Przygoda, nauka, refleksja to wszystko czekało na Nas Synu, więc pokazałem Tobie niepowtarzalny szlak który dziś przemierzałem u twego boku tak jak kiedyś ojciec przy moim ' HA ' Dla Was też będą fotki i filmiki z całego naszego pobytu na tak wspaniałym Szlaku '

 

Tajemnice Tajemnic PRUSY WSCHODNIE ' Kanał Mazurski i Wodne połączenie Mazur z Bałtykiem Czyli Śluza w Leśniewie - Na podmokłych i nieprzystępnych terenach w głębi mazurskich lasów hitlerowcy zbudowali kilkadziesiąt potężnych bunkrów. Znaleźli tu schronienie przed nalotami najważniejsi przywódcy III Rzeszy. Powstały tu liczne schrony dla sztabów wojsk lądowych, marynarki wojennej i lotnictwa.Budowę Kanału Mazurskiego rozpoczęto na wiele lat przed wybuchem I Wojny Światowej. Pierwsze projekty opracowano już w 1862 roku. Początkowo miały tu powstać kanały odwadniające. Niemcy planowali zmeliorować ponad 17 tysięcy hektarów łąk. Bagniste tereny nie sprzyjały uprawianiu roli. Uzyskane w ten sposób dodatkowe tereny uprawne poprawiłby w znaczącym stopniu gospodarką rolną Prus Wschodnich.Kolejnym powodem dla powstania tej inwestycji był pomysł wybudowania nowej drogi wodnej. Miała ona połączyć Wielkie Jeziora Mazurskie, poprzez rzekę Pregołę, z Morzem Bałtyckim. Różnica wysokości zmusiła projektantów do zaprojektowania licznych śluz. Energia wodna zbiorników retencyjnych miała być wykorzystywana w elektrowniach wodnych i młynach.Pierwsze projekty budowy pochodzą z lat 1862/1864. Były one kilkakrotnie modyfikowane. Cały obszar Mauerwaldu, gdzie stoją bunkry kwatery, to oczywiście dzisiejsze, wspomniane Mamerki ale co z tego skoro wszystkie te umocnienia i budowle nad kanałem w lesie nie należały do obiektów Kwatery !!! Więc co to za historia? Legenda mówi, że naziści zamierzali w zaciszu mazurskich jezior, w głębi lądu, stworzyć stocznię remontującą, a może i produkującą łodzie podwodne, U-booty. Dość karkołomne założenie, zważywszy że z Mamerek do morza jest jakieś 100 km w linii prostej. Czego potrzebuje okręt, by wypłynąć ze śródlądowych jezior do Bałtyku? Oczywiście, kanału. Taki kanał biegnący przez mazurskie łąki i lasy Niemcy budowali. I to już nie jest legenda, ale fakt. Budowle w okolicy Mamerek są śluzami tej zapomnianej inwestycji ' Kanał Mazurski nigdy nie został ukończony, ale istnieje jako ciąg mniej lub bardziej zaawansowanych obiektów hydrotechnicznych śluz, jazów, koryt, nasypów, mostów. Przy odrobinie samozaparcia można z nich utkać szlak i odkryć cały jego przebieg. Wychodzi on z jeziora Przystań będącego zatoką Mamr. W początkowym odcinku biegnie w wysokim nasypie kilkanaście metrów ponad poziomem gruntu! Idąc wzdłuż kanału, mijam most kolejowy wykorzystywany na trasie Kętrzyn–Węgorzewo, zanim linia została zamknięta. Most nieistniejącej kolei nad nieistniejącym kanałem… Nieco poniżej widać pozostałości stalowego jazu walcowego, a za chwilę piętrzy się pierwsza śluza – Leśniewo Górne to ta ze śladem po „gapie”. Niecały kilometr niżej kolejna – Leśniewo Dolne. Została ukończona w zaledwie 15 proc. Obie miały służyć do pokonania różnicy poziomów między jeziorami Mamry i Rydzówka 34 m. W każdej ze śluz spadek wody wynosiłby więc imponujące 17 m! To jak windy dla statków na szóste piętro. Za śluzami w Leśniewie droga wodna przechodzi przez jezioro Rydzówka. Na drugim brzegu kanał rozpoczyna śluza Guja, w pełni ukończona, co więcej – sprawna. Wymontowano z niej wyposażenie elektryczne, ale daje się uruchomić ręcznie. Ma nawet śluzowego! Mieszka w budyneczku strażnicy. Śluzowy na nieistniejącym kanale – ciekawa fucha…Dalej kanał kryje się i znika w lasach i łąkach. Dosłownie i w przenośni. Oglądany z mostku poniżej Bajorów Małych odcina się wśród złotych łanów zboża tylko zieloną kreską szuwarów szczelnie wypełniających koryto. Sama śluza w Bajorach Małych jest ukryta w głębokim jarze. Wygląda na masywną, ale pod koniec wojny została wysadzona w powietrze przez wycofujących się Niemców. Kolejna śluza Bajory Wielkie to już tylko zaczątki murów przegrywające z czasem i zarastające drzewami. Stoję na moście ok. 3 km poniżej, w Brzeźnicy 21 km od początku kanału. Tu kończy się szlak 500 metrów dalej jest już Obwód Kaliningradzki. Kanał ciągnie się jeszcze ponad 25 km, do Łyny. Śluzy zostały tam prawie kompletnie ukończone. Pomysł połączenia jezior mazurskich z Bałtykiem pojawił się już pod koniec XVIII w. Niemcy zaplanowali Kanał Mazurski biegnący od Mamr do Łyny, a dalej Pergołą do morza. Miał służyć do transportu drewna, zboża, torfu. Początkowo myślano też o wykorzystaniu go do produkcji energii elektrycznej. Budowę rozpoczęto w 1911 r., ale przerwała ją I wojna światowa. Prace wznowiono w 1934 r. – i niedługo znów wybuchła wojna. W czasach Rzeszy kanał był tajny, na mapach nie zaznaczano jego przebiegu. Ostatecznie budowę zarzucono w 1942 r. ze względów finansowych. Kanał był już wtedy na całej długości zalany wodą. Po wkroczeniu Armii Czerwonej i przybyciu osadników rozgrabiono, co się dało.Co do U-bota można snuć przypuszczenia jakoby Kanał Mazurski miał służyć jako droga wodna dla okrętów podwodnych typu U-Boot, a na Mazurach planowano budowę bazy remontowej tych jednostek ' No cóż każda legenda ma ziarno prawdy HA '

 

Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA ' Tajemnice Tajemnic '' Erich Koch i Bursztynowa Komnata '' 12 listopada 1986 r. w wieku 90 lat w zakładzie karnym w Barczewie zmarł Erich Koch, niemiecki nazistowski dygnitarz odpowiedzialny za zbrodnie dokonane podczas II wojny światowej na ludności polskiej, żydowskiej i ukraińskiej ' Erich Koch należał do najbardziej okrutnych i brutalnych nazistowskich przywódców ' Do NSDAP wstąpił w 1922 r. Po dojściu nazistów do władzy w 1933 r. został nadprezydentem Prus Wschodnich ' W latach 1941-1944 był również szefem Zarządu Cywilnego Okręgu Białystok i komisarzem III Rzeszy na Ukrainę ' No cóż niech go piekło pochłonie po wszech czasy !!! Wracając do tematu a więc do Komnaty Bursztynowej ' Bursztynowa Komnata była dla Ericha Kocha kartą przetargową na życie,ale czy dziś to subiektywna odpowiedz mmmmm raczej nie bo !!! Nie wykonywano na nim wyroku licząc chyba na to, że w końcu pęknie i powie, gdzie ją ukryto '' tak mówi o Erichu Kochu, byłym gauleiterze Prus Wschodnich, emerytowany strażnik z więzienia w Barczewie '13 marca 1965 roku w barczewskim więzieniu osadzono zbrodniarza wojennego Ericha Kocha ' W 200 letniej historii barczewskiego więzienia był on jedynym więźniem, który odsiedział cały wyrok sam w celi ' Strażnicy więzienni wspominają: był butny, arogancki ' oczy miał dziwne, małe ale za to takie świdrujące ' Spojrzenie mrożące ! Nieprzyjemnie było, jak na człowieka patrzył ' Tak, jakby dawał do zrozumienia '' jestem pan i władca tej ziemi, jestem gauleiter Prus Wschodnich ! Ty jesteś pionkiem ! '' Proces trwał blisko pięć miesięcy ' Zakończył się 9 marca 1959 r ' Tego dnia przewodniczący składu orzekającego sędzia Edward Binkiewicz odczytał wyrok: " W imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej uznaję Ericha Kocha za winnego popełnienia zbrodni że w okresie od 1 września 1939 r. do kwietnia 1945 r. na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przyłączonym do Prus Wschodnich jako tzw. okręg Ciechanowski i okręg Suwalski oraz na terenie tzw. okręgu Białostockiego, jako gauleiter NSDAP, a następnie jako szef Zarządu Cywilnego Okręgu Białostockiego, działając ze względów politycznych, narodowościowych i rasowych, z własnej inicjatywy i w urzeczywistnieniu przestępczych wskazań władz państwowych III Rzeszy i NSDAP, łamiąc elementarne prawne i moralne zasady współżycia ludzi oraz przekraczając uprawnienia przyznane wojskowemu okupantowi na mocy obowiązującego prawa międzynarodowego, brał udział w dokonywaniu zabójstw osób spośród ludności cywilnej przez planowanie, przygotowywanie, organizowanie, podżeganie i udzielanie pomocy do zabójstw osób uznanych przez reżim hitlerowski za przeszkodę w utrzymaniu i ugruntowaniu władztwa hitlerowskiego na okupowanych terenach polskich..." W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, iż w czasie rządów Kocha na wspomnianych terenach zginęło co najmniej 72 tys. osób narodowości polskiej i niemal całkowicie wymordowana została ludność pochodzenia żydowskiego, która przed wojną liczyła na tym obszarze ponad 200 tys. osób ' Co Erich Koch wiedział o Bursztynowej Komnacie mmmm był bardzo dobry w tym jak go wyuczono i jak bardzo był inteligentny i przebiegły ' Przesłuchiwany i pytany o działalność polityczną, o ludzi, z którymi pracował ' A on gadał, gadał, a na koniec zawsze i tak mówił: '' Powiedziałem, co chcieli wiedzieć '' Nikt, komu dał wywiad, nie mógł mieć pewności, że Koch mówił mu prawdę ' Na jakikolwiek temat ' Czytał polskie gazety i wiedział, co kto pisał ' Jak ktoś wymieniał go w gronie innych zbrodniarzy wojennych, a potem prosił o wywiad, to Koch się nie zgadzał ' Jeśli dał wywiad i po przeczytaniu go w gazecie był niezadowolony, to taki dziennikarz też nie miał szans na następny raz ' Za każdym razem Kocha najpierw pytano, czy chce się z tym, czy tamtym spotkać ' Tych wywiadów było tak wiele, że jedna z gazet zamieściła wywiad, którego nie przeprowadzono z Kochem ' Zmyślili sobie wszystko ' Wtedy wkurzył się i dyrektor więzienia kazał założyć zeszyt, do którego trzeba było wpisywać nazwiska wszystkich, z którymi rozmawiał Koch ' Poza tymi ludźmi, którzy z nim na co dzień pracowali oczywiście ' Jedno jest pewne agenci bywali i próbowali z Kocha coś wyciągnąć ' Co do tego nie mam wątpliwości !!! Jeden raz mu się coś wymknęło ' Dostał wycinek z gazety, że tam a tam szukają Bursztynowej Komnat 'Przeczytał przy nas, to był artykuł po polsku, i powiedział '' tam jej nie ma '' Poza tym był na ten temat wyczulony ' Jak ktoś go o to pytał natychmiast przerywał rozmowę i kazał się prowadzić do celi ' To był dla niego temat na wagę życia chyba wiedział, że im dłużej będzie nim grał, tym ma większe szanse na to, że nie wykonają na nim wyroku śmierci ' Przed stryczkiem ratowały go też choroby, bo chorego się nie prowadzało się na szafot ' Jego motto to '' Żeby żyć, trzeba chorować '' 1967 roku Instytut Pamięci Narodowej dostał od anonimowego kolekcjonera testament który spisany został, w więziennym szpitalu ' Przez lata uważano, że Koch mógł mieć wiedzę na temat miejsca ukrycia słynnego skarbu, tzw. Bursztynowej Komnaty...Zaczyna się tak: " Kochani bracia, kochana siostrzenico, drodzy krewni i przyjaciele, ta moja ostatnia wola ogłoszona zostanie na wypadek, gdybym nie przeżył mającej się odbyć jutro operacji " Zbrodniarz operację jednak przeżył ' I mimo wyroku śmierci żył jeszcze 10 lat, dożywając 90 - tki ' Zmarł z przyczyn naturalnych 12 listopada 1986 roku w więzieniu w Barczewie, a pochowano go w tajemnicy, nocą na miejscowym cmentarzu ' cdn.....Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA '

 

Hatamoto - Atami 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' Założyciel i twórca Wehrwolfu, SS - Obergruppenfiihrera Hansa Priitzmanna ' KRYPTONIM '' W - II ” Wehrwolf czyli bojówki zbrojne działające na Warmii i Mazurach w latach 1945 - 1948 były w większości tworami sztucznymi przeniesionymi na ten teren z innych regionów kraju ' Znalazły się w odmiennych warunkach społecznych, pozbawione naturalnego zaplecza, co w sposób zasadniczy rzutowało na ich kształt organizacyjny i działalność ' W połowie 1945 r. wśród nielegalnych organizacji i ugrupowań zbrojnych na Warmii i Mazurach wyróżnić możemy trzy piony ' Podziemie poakowskie bazujące na kadrach byłej Armii Krajowej AK oficjalnie rozwiązanej w styczniu 1945 r ' Do września 1945 r., to jest do momentu powstania organizacji „ Wolność i Niepodległość ” WIN, organizacje podziemia poakowskiego '' Niepodległość '' Nie ” i Delegatura Sił Zbrojnych DSZ , mimo zmiany nazw zachowały strukturę AK oraz przejęły podstawową kadrę z tej organizacji, szczególnie na szczeblach kierowniczych ' Dwa - Podziemie oenerowsko - eneszetowskie skupiające w swych szeregach elementy faszyzujące ' Podziemie endeckie w swej strukturze nie było jednolite ' Do przełomu lat 1945/1946 działało na płaszczyźnie dwóch organizacji ' Z jednej strony Stronnictwo Narodowe i jego organizacja zbrojna Narodowe Zjednoczenie Wojskowe NZW, z drugiej Organizacja Polska i Narodowe Siły Zbrojne NSZ ' Wiosną 1946 r. nastąpiło stopniowe przejmowanie ludzi i sprzętu z NSZ przez NZW ' Faszystowskie ugrupowania nacjonalistyczne mniejszości narodowych to podziemie pohitlerowskie, występujące pod ogólną nazwą '' Wehrwolf ” oraz Ukraińska Powstańcza Armia UPA ' Mimo wspólnego przeciwnika,władzy ludowej rodzinne ugrupowania polityczne i zbrojne raczej zwalczały się wzajemnie niż ze sobą współpracowały ' Niemniej jednak, można stwierdzić, że wśród wielorakich akcentów działalności wszystkich organizacji zbrojnego podziemia, na plan pierwszy działania politycznego wysuwał się antykomunizm ' Z tej koncepcji wywodziła się wrogość do Związku Radzieckiego, liczenie na konflikt zbrojny Zachodu z ZSRR i trzecią wojnę światową, a także kwestionowanie granicy wschodniej na linii Curzona ' Podziemie pohitlerowskie, z charakteru antypolskie, stało na stanowisku nieuznawania przynależności ziem nadbałtyckich i nadodrzańskich do Polski ' Metody walki i politycznej stosowane przez podziemie były podobne, wroga propaganda pisana i „ szeptana ”, terror i sabotaże oraz zabójstwa polityczne ' Te ostatnie dominowały głównie w działalności ugrupowań UPA i NSZ, chociaż w miarę upływu czasu przejmowały je także niektóre organizacje pionu endeckiego i poakowskiego ' Podziemie zbrojne na Mazurach w latach 7945 - 1948 to : Podziemie pohitlerowskie 2 18 200 Podziemie poakowskie 9 15 700 Podziemie endeckie 1 18 360 Podziemie ukraińskie 3 8 200 Bandy rabunkowe - 15 100 Ogółem 15 74 1560 Do zorganizowania Wehrwolfu na ziemiach zachodnich i północnych hitlerowcy przystąpili późną jesienią 1944 r ' Masowo organizowano Wehrwolf na Górnym i Dolnym Śląsku oraz częściowo na Pomorzu i terenach Warmii i Mazur ' Ogólna liczba '' Wilkołaków ” n a tych ziemiach sięgała do 10 tys ' W działalności Wehrwolfu można wyodrębnić okres przygotowawczy i trzy fazy działania ' Okres przygotowawczy trwał od listopada 1944 do lutego 1945 ' Przeszkolono wówczas dowódców, przygotowano liczne magazyny broni, amunicji, materiałów wybuchowych, środków sanitarnych, zapasów żywności ' W pierwszej fazie w okresie bezpośrednio przed i po wkroczeniu wojsk radzieckich i polskich grupy Wehrwolfu dokonywały zamachów na obiekty gospodarcze i komunikacyjne ' Druga faza trwała od zakończenia wojny do połowy 1946 r ' Był to okres największej aktywności podziemia pohitlerowskiego na Warmii i Mazurach ' W trzeciej fazie od połowy 1946 r. do końca 1947 r. przesiedlenie podstawowej masy ludności niemieckiej ograniczyło do minimum działalność dywersyjną Wehrwolfu ' Powstanie Wehrwolfu na Warmii i Mazurach wiąże się z przyjazdem do Królewca, na początku stycznia 1945 r. szefa Wehrwolfu, SS-Obergruppenfiihrera Hansa Priitzmanna ' Chociaż niemiecka propaganda głosiła, że Prusy Wschodnie są twierdzą '' Führera ” i nigdy nie zostaną zdobyte, przezorny Himmler postanowił jednak stworzyć na tym terenie zalążki przyszłego podziemia, które ewentualnie działałoby na zapleczu przeciwnika ' Pierwszą doborową grupę Wehrwolfu skompletowano w dowództwie SS i gestapo w Królewcu ' Dobierano ochotników spośród tych, którzy dobrze znali stosunki na tych terenach oraz władali językiem rosyjskim, polskim, względnie gwarą mazurską ' Na czele wybranej szóstki esesmanów stanął Hauptsturm fiihrer SS Bruno Altenwald ' W skład tej grupy wchodził Obersturm führer Walter Wiese vel Walter Lencke ' Jemu tu Prützmann dostarczył dokumenty po zamordowanym niemieckim komuniście Walterze Lencke ' Grupa ta została skierowana w rejon Puszczy Boreckiej z zadaniem wysadzenia sztabu jednostki radzieckiej stacjonującej w Giżycku ' I taka sposobności nadarzyła się Lencke zgłosił się do wyzwalających Warmię i Mazury wojsk radzieckich, podając się za członka KPD ' Zgodnie z przypuszczeniami Frützmanna, Lencke został przekazany w ręce organów kontrwywiadu III Frontu Białoruskiego 1 m aja 1945 r. korzystając ze świątecznej atmosfery Lencke podłożył ładunek wybuchowy w sztabie radzieckiej jednostki wojskowej w Giżycku ' Próba wysadzenia budynku nie powiodła się, Lencke i drugi dywersant zostali ujęci ' Ale wracając do bojówek to dużą aktywność w Olsztyńskim przejawiała grupa Wehrwolfu pod dowództwem Józefa Elsnera ' Zorganizowana we wrześniu 1945 r. we wsi Piękna Łąka, w powiecie lidzbarskim, liczyła dziesięciu członków i 17 współpracowników, głównie byłych żołnierzy Wehrmachtu ' Podstawową formą działalności były napady terrorystyczno - rabunkowe na gospodarstwa polskich osadników ' Bilans działalności 2 morderstw a i kilkanaście napadów rabunkowych ' W latach 1945 - 1946 organa bezpieczeństwa województwa olsztyńskiego ujawniły i zlikwidowały działalność dwóch organizacji pohitlerowskich '' Jungvolkssturm '' Młodzieżowe Pospolite Ruszenie działało na terenie powiatu szczycieńskiego, liczyło 5 osób w wieku od 16 do 18 lat, dowódca Kurt Pomorin ' Grupa Fritza Gołąbka działała w powiecie mrągowskim, liczyła 14 osób ' Działalność tych organizacji sprowadzała się do gromadzenia broni i prowadzenia szkoleń ' Zakładano, w przypadku wybuchu trzeciej wojny światowej, przygotowanie powstania zbrojnego przeciwko władzom polskim, które ułatwiłoby przejęcie władzy przez administrację niemiecką ' Przez skrytobójcze mordy, napady terrorystyczno - rabunkowe oraz działalność propagandową które to podziemie pohitlerowskie usiłowało wywołać stan niepewności wśród osadników polskich, doprowadzić do chaosu w życiu politycznym i gospodarczym Warmii i Mazur ' Działalność propagandowa przejawiała się w inspirowaniu napisów o treści antypolskiej , wywieszaniu flag ze swastykami hitlerowskimi, rozpowszechnianiu pogłosek, iż tylko te tereny przypadną Polsce, na których nie zamieszkuje ludność niemiecka 'Flagi hitlerowskie oraz hasła pisane w języku niemieckim na budynkach miast i wsi miały być dowodem istnienia Niemców na tych ziemiach ' Same podziemie pohitlerowskie na Warmii i Mazurach nie stanowiło większej siły zbrojnej, ani też politycznej ' Liczebność tego podziemia szacuje się na około 20 grup zbrojnych i organizacji pohitlerowskich, liczących około 200 ludzi ' Stan taki należy przypisać następującym czynnikom jak np mężczyźni zdolni do prowadzenia działalności konspiracyjnej zostali wcieleni do wojska i wraz z wycofującą się armią hitlerowską opuścili te tereny, udając się na Zachód ' Klęska Niemiec hitlerowskich deprymująco wpłynęła na pozostałą ludność cywilną, którą cechowała apatia i ogólne przygnębienie, a także strach przed ewentualnym odwetem ze strony Polaków ' Pogłębiająca się stabilizacja władzy ludowej, rozwiązanie kwestii narodowościowej w drodze przesiedlenia ludności niemieckiej, przy równoczesnym wzroście wykrywalności i sprawności działania organów bezpieczeństwa i milicji sprawiały, że nie można było liczyć na bezkarne kontynuowanie przestępczej działalności ' c.d. Śladami przeszłości na Tropach tajemnic Działdowo w odcinku Polskie podziemie zbrojne na Warmii i Mazurach '' Leśnik ” HA '

 

Zapraszam na stronę Maxs Pflaume - Google+ Maxs Pflaume - YouTube ' Hatamoto-Atami ' 🇵🇱️ Z albumu Prusy Wschodnie - Cibórz i lotnisko polowe Lidzbark Welski - Wieś położona nad rzeką Weli 2 km na wschód od Lidzbarka Welskiego. Nazwa osady pochodzi od jej założyciela Ścibora. W okresie państwa krzyżackiego należała do wójtostwa lidzbarskiego, figurując pod nazwą Stibor. Tuż za wsią rzeka Weli, płynąca dotąd z północy na południe, zmienia kierunek na północny ' Na zakolu dochodzi do niej kanał o nazwie Martwica łączący wody rzeki Weli z wodami rzeki Wkry 'Jego długość wynosi około 4 km a kierunek przepływu zależy od różnicy poziomów wody obydwu rzek ' Istnieje hipoteza, że kanał ten jest dawnym korytem rzeki Weli, a w konsekwencji rzeka Weli do tego miejsca jest pierwotnym, górnym odcinkiem rzeki Wkry ' Źródła historyczne z początku XIX wieku podają, że Krzyżacy wykonali przekop z Ciborza do Jeziora Lidzbarskiego nadając rzece Weli nowy kierunek ' Natomiast część starego koryta obecny przekop, częściowo zasypana, uległa stopniowemu zamuleniu. Skutkiem tego było zwiększenie ilości wody w Drwęcy, do której rzeka Weli wpada ' Miało to na celu poprawę żeglowności, ułatwienie spławu drewna i potażu oraz zwiększenie charakteru obronnego Drwęcy będącej wówczas rzeką graniczną państwa krzyżackiego ' Na mocy drugiego pokoju toruńskiego w 1466 roku Cibórz wraz z całą Ziemią Michałowską wrócił do państwa polskiego ' Aż do 1939 roku majątek był wyłącznie w posiadaniu właścicieli polskich 'Groby tych ostatnich, rodziny Mieczkowskich znajdują się na cmentarzu rzymsko-katolickim w Lidzbarku Welskim ' W okresie międzywojennym, na skutek zadłużenia, część majątku przeszła na własność skarbu państwa ' Na wydzielonych terenach osiedlili się koloniści z Małopolski, a na pozostałych w 1930 r. oddano do użytku lotnisko cywilne ' Lądowały tu samoloty kursujące na trasie Warszawa-Gdańsk ' W czasie II wojny światowej lotnisko przekształcono na wojskowe 'Zostało one powiększone, a na jego terenie zbudowano fabrykę amunicji i części zamiennych do samolotów ' W okresie powojennym w Ciborzu założono Państwowe Gospodarstwo Rolne ' Do dziś z dawnego założenia dworskiego pozostały ruiny dworu, murowana oficyna z 1803 roku, ponad stuletnia gorzelnia oraz park z okazałym starodrzewem ' Zachował się również murowany budynek szkolny z początku XX wieku i nieczynny dziś młyn wodny na rzece Weli zwracający uwagę zachowanymi ceglanymi łukami odciążającymi i ozdobnymi gzymsami między kondygnacjami ' Lotnisko polowe - Na części parcelowanych dóbr rodziny Mieczkowskich z inicjatywy Ligi Obrony Powietrznej Państwa zaczęto budować lotnisko cywilne, które zostało ukończone w 1930 r. W skład obiektu wchodził pas startowy, hangar, stacja meteorologiczna, stacja paliw i niewielki budynek administracyjny ' Pośrodku lotniska umieszczono widoczne z powietrza koło z napisem „Lidzbark”. Było ono miejscem częstych śródlądowań i służyło również jako etap w zawodach lotniczych, które były popularne w latach międzywojennych ' W 1933 r. na lotnisku po raz pierwszy zorganizowano paradę lotniczą, w której uczestniczyły samoloty wojskowe i awionetki turystyczne. Po wybuchu II wojny światowej władze niemieckie przemianowały lotnisko cywilne na lotnisko wojskowe do celów militarnych i transportowych. Teren lotniska powiększono i ogrodzono ' Zbudowano bocznice kolejowe, baraki dla żołnierzy i pracowników ' W okresie międzywojennym przebiegała też linia Działdowo - Brodnica pełniła jeszcze jedną doniosłą funkcję mianowicie obsługiwała lotnisko ' Lotnisko znajdowało się w pobliżu wsi Cibórz nieopodal Lidzbarka 20 km trasy ' Lądowały tutaj samoloty po drodze z Warszawy do Gdańska, z Lidzbarka można było się wybrać do tych miast nie tylko bezpośrednim pociągiem ale i samolotem ' Dziś po hangarach, warsztatach, magazynach nie ma praktycznie żadnego śladu - rośnie tu gęsty las ' Bystre oko wypatrzy jeszcze rampę wyładowczą wchłoniętą przez przyrodę ' Kiedyś podjeżdżały pod nią na pewno liczne pociągi, dziś nie ma nawet toru ' Taką lokalizację lotniska wybrano ze względu na to, że jest to teren w połowie drogi pomiędzy Warszawą i Gdańskiem ' Samoloty zatrzymywały się tam, aby uzupełniać paliwo, gdyż niemożliwe było wówczas przebycie całej trasy bez tankowania' Lotnisko miało następujące parametry: długość N-S 550m; NW-SE 900m; wysokość n.p.m. 145 m. Zostało całkowicie zniszczone pod koniec wojny ' W latach 70 - 80 lądowały jeszcze samolociki do oporysku lasów ' H A

 

HATAMOTO-ATAMI 2017 '🇵🇱️ Na Tropach tajemnic Lidzbark Welski, niem. Lautenburg, prus. Welliskas Lēcbargs Z albumu PRUSY WSCHODNIE ' W roku 1920 w miesiącu marcu, kwietniu i maju, z racji inwazji bolszewickiej zorganizowała się w Lidzbarku Straż Obywatelska, do której to organizacji zapisało się ochotniczo 312 obywateli miasta Lidzbarka i okolicy ' Organizacja ta powstała na skutek odezwy Komendy Wojew. Zachodniej Straży Obywatelskiej w Toruniu, a w szczególności odezwy p. generała Hallera pod hasłem: "Do broni!" Straż Obywatelską w Lidzbarku organizował Komitet Obywatelski składający się z obywateli: l Leon Pluciński, 2 Adam Ziemski, 3 Leonard Etter, 4 Władysław Żuchowski, 5 Józef Powałowski. Kierownikiem Straży Obywatelskiej i komendantem był Józef Powałowski, zaś jego zastępcą Leonard Etter ' Zadaniem Straży Obywatelskiej było pierwotnie, utrzymanie porządku w mieście i okolicy pod każdym względem, a w szczególności werbowanie ochotników i wysyłanie tychże do pułków w Grudziądzu i Toruniu ' Kilka takich ochotniczych oddziałów Straż Obywatelska wysłała wówczas do wojsk polskich przeciwko bolszewikom, którzy posiadali już wyszkolenie wojskowe z armii niemieckiej ' Pewna część jednakże z tychże ochotników wracała do Lidzbarka z tym, że brakowało na razie umundurowania ' Przeważnie z tych ludzi ochotników Stworzyła Straż Obywatelska na miejscu jedną kompanię zbrojną w sile około 120 ludzi, którą kompletnie uzbroiła ' Broń i amunicję dla tej kompanii zebrano wśród obywatelstwa ' Wówczas bowiem, krótko po rewolucji niemieckiej, ludność miejscowa i okoliczna posiadała dużo broni w przechowaniu i na skutek odezwy Straży Obywatelskiej broń tę do dyspozycji naszej złożyła ' Ta uzbrojona kompania w sile 120 ludzi pod dowództwem Józefa Powałowskiego została w końcu lipca 1920 r. przyłączona do Grupy Operacyjnej p. pułkownika Habicha, wówczas stacjonowanego w Działdowie i otrzymała odcinek w polu Zieluń - Grodki ' Wskutek jednak naporu bolszewików pod Działdowo, Straż Obywatelska zgodnie z rozkazem p. pułkownika Habicha wycofała się razem z wojskami regularnymi pod Brodnicę ' Było to dnia 13 sierpnia 1920 r. z piątku na sobotę. Po jednodniowym pobycie pod Brodnicą wycofano się pod Jabłonowo ' W Jabłonowie przyłączono Straż Obywatelską Lidzbark do Ochotniczego Pułku Jazdy Wielkop. Grupy Operacyjnej rotmistrza p. Mielżyńskiego i którą obsadzono tor kolejowy Jabłonowo - Książki ' Na dzień przed ofensywą pod Brodnicą otrzymała Straż Obywatelska odcinek Góralki - Górale skąd posuwała się zgodnie z rozkazem w kierunku Mroczna ' Tu w okolicy Mroczna, a było to w dniu 20 sierpnia 1920 r. rano napotkano na oddziały bolszewickie, kawaleryjskie i piechoty ' Po krótkiej strzelaninie bolszewickie oddziały uciekły w kierunku Wlewska, przy czym odebrano bolszewikom wszelkie wozy i konie zarekwirowane rolnikom w okolicy Mroczna jak i jedną maszynówkę, kilkanaście karabinów, około 50.000 ładunków i kilkunastu jeńców jak i granatów ręcznych, którą to całą zdobycz wydano dnia następnego za pokwitowaniem wojskom regularnym p. majora Lutomskiego ' Straż Obywatelska wkroczyła w dniu 20 ,sierpnia 1920 r. około godz. II przed południem do Lidzbarka ' W drodze od Mroczna do Lidzbarka nie stawiały oddziały bolszewickie oporu, a miały stale kierunek odwrotu ' Nie mając na razie kontaktu z wojskami regularnymi, a przede wszystkim dla braku dalszego rozkazu, zatrzymała się Straż Obywatelska w dniu 20 sierpnia 1920 r. w Lidzbarku. Tutaj Straż Obywatelska zabrała się w pierwszym rzędzie do wyreperowania mostu kolejowego nad Weli, który to most bolszewicy przed odejściem i to w dniu 20 sierpnia rano wysadzili w powietrze ' Most ten tego samego dnia, przy pomocy całego obywatelstwa i miejscowych fachowców został doprowadzony do możliwego stanu, tak, że jeszcze tego samego dnia około wieczoru mógł pociąg pancerny "Wilk" przejechać w kierunku Działdowa ' Tegoż też samego dnia około wieczora wkroczyły wojska polskie do Lidzbarka, posuwając się za uciekającymi bolszewikami 'Straż Obywatelska nie brała udziału w dalszym pościgu za bolszewikami, natomiast ograniczyła się do zajęcia porządkowych pozycyj w mieście, które utrzymywała jeszcze około 4 tygodnie, czyli do czasu ułożenia się możliwie normalnych warunków ' Straż Obywatelska pełniła służbę z bronią w ręku od 3 sierpnia 1920 r. do 21 sierpnia 1920 r., a przy demobilizacji wydała wojskom p. majora Lutomskiego: l karabin maszynowy, 143 karabiny rosyjskie i niemieckie, około 50.000 naboi, 12 szabli rosyjskich, 5 granatów ręcznych, 4 konie rosyjskie, 2 siodła rosyjskie, l kuchnię polową, l wóz rosyjski i 24 jeńców bolszewickich. Obywatelstwo miasta Lidzbarka i okolicy spełniło dobrze swój obowiązek wobec Ojczyzny ' HA

 

Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela HA ' Hatamoto - Atami 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' Największy poligon Wehrmachtu pod Mławą czyli POLIGON TRUPPENÜBUNGSPLATZ MIELAU SCHMETTERLING i '' Motyl '' zdalnie sterowany pocisk ' Niemcy zaplanowali utworzenie dużego poligonu około 300 km kwadratowych na styku trzech powiatów mławskiego, ciechanowskiego i przasnyskiego ' W tym celu wysiedlili kilkadziesiąt tysięcy ludności wiejskiej do Generalnej Guberni ' Południowa granica poligonu przebiegała wzdłuż szosy Mława - Przasnysz ' Na północy obszar ten opierał się o byłą granicę Prus Wschodnich ' Poligon ciągnął się wzdłuż obu brzegów rzeki Orzyc ' Był największym poligonem Wehrmachtu ' Do budowy koszar, warsztatów naprawczych, podziemnych betonowych cystern, magazynów broni oraz dojazdowych betonowych dróg wykorzystywano jeńców wojennych Polaków i Francuzów, a od lata 1941 jeńców radzieckich ' Zjechały również specjalistyczne firmy niemieckie np. Franke Werke AG z Bremy ' Pamiętano też o wybudowaniu kina i stadionu sportowego ' Powstało wręcz miasto ' Miejscowi nazwali je Nowym Berlinem ' Ośrodek Wehrmachtu z komendanturą oraz z obozem jenieckim i pracy przymusowej mieścił się w Nosarzewie Borowym, Krzywonosi i Zalesiu ' Komendantem poligonu był Walter Sauvant ' Urodził się w roku 1890 na Mazurach we wsi Kuty w powiecie węgorzewskim ' W 1934 roku, już jako major, zostaje adjutantem komendanta poligonu w Orzyszu po niemiecku Arys ' W stopniu pułkownika obejmuje w listopadzie 1938 roku stanowisko komendanta tego poligonu,który istnieje już od roku 1891 ' 1 stycznia 1940 otrzymuje zadanie zorganizowania poligonu wojskowego pod Mławą, którego też zostaje komendantem ' Po dwóch latach jest już generałem brygady generałem - majorem ' Tym wielkim terenem ćwiczeń wojskowych kieruje aż do połowy stycznia 1945 ' Potem wypełnia jakąś misję specjalną i w kwietniu dostaje się do niewoli, z której zostaje zwolniony 21 kwietnia 1947 ' Mieszka w Niemczech Zachodnich i umiera w roku 1963 ' Poligon miał obszar 597 kilometrów kwadratowych, czyli 59 750 ha ' Na tym terenie zbudowano dwa prowizoryczne miasteczka wojskowe ' Jedno powstało w Mchowie niedaleko Przasnysza, a drugie znacznie większe w rejonie Nosarzewa i to ostatnie nazywane było nowym Berlinem ' Wybudowano tu ponad 300 baraków w Mchowie około 100 ' Obydwa obozy wojskowe mogły zakwaterować około 50 000 żołnierzy ' Stacjonowały tu przejściowo jednostki SS Galizien, SS Normandie, jednostki Wehrmachtu, jednostki Afrika Korps i generała Własowa ' Komendant poligonu, w randze generała, mieszkał w Mławie i dojeżdżał samochodem ' Nadzór nad pracami budowlanymi sprawowały policja i jednostki armii niemieckiej ' Budowano betonowe drogi, stacje paliw, warsztaty naprawcze dla ciężkich pojazdów, warsztaty kowalskie, stolarskie, strzelnice, rowy maskujące dla czołgów, zbiorniki na wodę, magazyny na amunicję, bunkry oraz baraki ' Na placach budowy pracowało kilka tysięcy cywilnych robotników polskich, jeńców polskich, francuskich, radzieckich, włoskich, a także Żydów ' Kilka tysięcy jeńców radzieckich zmarło tu ' Jedli trawę i z głodu dopuszczali się aktów kanibalizmu ' Wsie zostały zrównane z ziemią ' Ostały się tylko nieliczne zabudowania na obrzeżach poligonu, w których na czas pracy mieszkali rzemieślnicy ' W Garlinie nie rozebrano domów mieszkalnych, ponieważ były potrzebne na kwatery fachowców ' Pracowali oni po 10 godzin dziennie. Czasami musieli chodzić do pracy 8 - 10 kilometrów ' W związku z tym wstawali rano o godzinie 4 ' W czasie pracy pilnował ich strażnik niemiecki z karabinem ' Swoją normę należało wykonać w każdych warunkach pogodowych ' Zimą trzeba było budować drogi, kopać rowy i poszerzać rzeki ' Na posiłek przewidziano pół godziny ' Spożywano to, co przyniesiono z domu najczęściej kawałek suchego chleba z ziarna zmielonego w żarnach ' Zmarłych chowano na cmentarzu w Szydłowie ' Robotnik otrzymywał 2 marki za dzień pracy ' Zatrudnieni w komendaturze dostawali kartki co miesiąc: 6 kg chleba, 20 dag mięsa, 50 dag kiełbasy, 25 dag masła, 25 dag sztucznego miodu. Dla ciężko pracujących były to racje głodowe 'Trzeba było szukać żywności w nocy kilkanaście kilometrów dalej na północ od rzeki Orzyc ' Tam kupowano od rolników artykuły spożywcze ' Były one jednak bardzo drogie ' Jeśli Niemcy złapali kogoś w czasie takiej wyprawy, wysyłali go do obozu koncentracyjnego ' Handlowano również z Kozakami za 2 - 3 kg chleba można było wytargować spodnie, koszulę lub koc ' Dla wsi pracowniczych był sklepik w Dębsku, zaś drelichy robocze i obuwie drewniane klumpy kupowano na kartę przydziałową w Mławie ' Ordynansi oficerów niemieckich przychodzili do wsi i zlecali odpłatne pranie bielizny ' Dawali w tym celu ściśle odmierzone porcje mydła i proszku ' Obowiązywało zaciemnienie zasłanianie okien ciemnym papierem i niepalenie świateł o zmroku lub podczas nalotów ' W Kluszewie kwaterował major wojska niemieckiego Bruno Hoffmann, który już w roku 1940 grabił gospodarstwa z cennych i potrzebnych mu rzeczy oraz materiałów ' Drogi i bunkry w Krzywonosi budowała firma Niemca o nazwisku Lork / Lorek ' Kasyno wojskowe w Nosarzewie urządzono w drewnianym domu zrabowanym w miejscowości Żaboklik ' Poligon służył również do formowania na nowo rozbitych na froncie pułków i dywizji ' Eksperymentowano z nową bronią czołgami, karabinami maszynowymi i bronią przeciwpancerną ' Naprawiano popsute czołgi ' Tu podobno przeprowadzano próby ze zdalnie sterowanymi pociskami pod nazwą SCHMETTERLING '' Motyl " Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela HA '

 

Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA ' Tajemnice Tajemnic PRUSY WSCHODNIE ' Na tropach U-Boota i Bursztynowej Komnaty 🤔🤔🤔Kanał Mazurski i Wodne połączenie Mazur z Bałtykiem Czyli Śluza w Leśniewie ' Na podmokłych i nieprzystępnych terenach w głębi mazurskich lasów hitlerowcy zbudowali kilkadziesiąt potężnych bunkrów 'Znaleźli tu schronienie przed nalotami najważniejsi przywódcy III Rzeszy ' Powstały tu liczne schrony dla sztabów wojsk lądowych, marynarki wojennej i lotnictwa ' Budowę Kanału Mazurskiego rozpoczęto na wiele lat przed wybuchem I Wojny Światowej ' Pierwsze projekty opracowano już w 1862 roku ' Początkowo miały tu powstać kanały odwadniające ' Niemcy planowali zmeliorować ponad 17 tysięcy hektarów łąk ' Bagniste tereny nie sprzyjały uprawianiu roli ' Uzyskane w ten sposób dodatkowe tereny uprawne poprawiłby w znaczącym stopniu gospodarką rolną Prus Wschodnich ' Kolejnym powodem dla powstania tej inwestycji był pomysł wybudowania nowej drogi wodnej ' Miała ona połączyć Wielkie Jeziora Mazurskie, poprzez rzekę Pregołę, z Morzem Bałtyckim ' Różnica wysokości zmusiła projektantów do zaprojektowania licznych śluz ' Energia wodna zbiorników retencyjnych miała być wykorzystywana w elektrowniach wodnych i młynach ' Pierwsze projekty budowy pochodzą z lat 1862/1864 ' Były one kilkakrotnie modyfikowane ' Cały obszar Mauerwaldu, gdzie stoją bunkry kwatery, to oczywiście dzisiejsze, wspomniane Mamerki ale co z tego skoro wszystkie te umocnienia i budowle nad kanałem w lesie nie należały do obiektów Kwatery !!! Więc co to za historia? Legenda mówi, że naziści zamierzali w zaciszu mazurskich jezior, w głębi lądu, stworzyć stocznię remontującą, a może i produkującą łodzie podwodne, U-booty ' Dość karkołomne założenie, zważywszy że z Mamerek do morza jest jakieś 100 km w linii prostej. Czego potrzebuje okręt, by wypłynąć ze śródlądowych jezior do Bałtyku? Oczywiście, kanału ' Taki kanał biegnący przez mazurskie łąki i lasy Niemcy budowali ' I to już nie jest legenda, ale fakt ' Budowle w okolicy Mamerek są śluzami tej zapomnianej inwestycji ' Kanał Mazurski nigdy nie został ukończony, ale istnieje jako ciąg mniej lub bardziej zaawansowanych obiektów hydrotechnicznych śluz, jazów, koryt, nasypów, mostów ' Przy odrobinie samozaparcia można z nich utkać szlak i odkryć cały jego przebieg ' Wychodzi on z jeziora Przystań będącego zatoką Mamr ' W początkowym odcinku biegnie w wysokim nasypie kilkanaście metrów ponad poziomem gruntu ! Idąc wzdłuż kanału, mijam most kolejowy wykorzystywany na trasie Kętrzyn - Węgorzewo, zanim linia została zamknięta ' Most nieistniejącej kolei nad nieistniejącym kanałem… Nieco poniżej widać pozostałości stalowego jazu walcowego, a za chwilę piętrzy się pierwsza śluza Leśniewo Górne to ta ze śladem po „ gapie ” Niecały kilometr niżej kolejna Leśniewo Dolne ' Została ukończona w zaledwie 15 proc ' Obie miały służyć do pokonania różnicy poziomów między jeziorami Mamry i Rydzówka 34 m ' W każdej ze śluz spadek wody wynosiłby więc imponujące 17 m ! 🤔🤔🤔To jak windy dla statków na szóste piętro ' Za śluzami w Leśniewie droga wodna przechodzi przez jezioro Rydzówka ' Na drugim brzegu kanał rozpoczyna śluza Guja, w pełni ukończona, co więcej sprawna ' Wymontowano z niej wyposażenie elektryczne, ale daje się uruchomić ręcznie ' Ma nawet śluzowego ! Mieszka w budyneczku strażnicy ' Śluzowy na nieistniejącym kanale ciekawa fucha…Dalej kanał kryje się i znika w lasach i łąkach ' Dosłownie i w przenośni ' Oglądany z mostku poniżej Bajorów Małych odcina się wśród złotych łanów zboża tylko zieloną kreską szuwarów szczelnie wypełniających koryto ' Sama śluza w Bajorach Małych jest ukryta w głębokim jarze ' Wygląda na masywną, ale pod koniec wojny została wysadzona w powietrze przez wycofujących się Niemców ' Kolejna śluza Bajory Wielkie to już tylko zaczątki murów przegrywające z czasem i zarastające drzewami ' Stoję na moście ok. 3 km poniżej, w Brzeźnicy 21 km od początku kanału ' Tu kończy się szlak 500 metrów dalej jest już Obwód Kaliningradzki ' Kanał ciągnie się jeszcze ponad 25 km, do Łyny ' Śluzy zostały tam prawie kompletnie ukończone ' Pomysł połączenia jezior mazurskich z Bałtykiem pojawił się już pod koniec XVIII w ' Niemcy zaplanowali Kanał Mazurski biegnący od Mamr do Łyny, a dalej Pergołą do morza ' Miał służyć do transportu drewna, zboża, torfu ' Początkowo myślano też o wykorzystaniu go do produkcji energii elektrycznej ' Budowę rozpoczęto w 1911 r., ale przerwała ją I wojna światowa ' Prace wznowiono w 1934 r. i niedługo znów wybuchła wojna ' W czasach Rzeszy kanał był tajny, na mapach nie zaznaczano jego przebiegu ' Ostatecznie budowę zarzucono w 1942 r. ze względów finansowych ' Kanał był już wtedy na całej długości zalany wodą ' Po wkroczeniu Armii Czerwonej i przybyciu osadników rozgrabiono, co się dało 'Co do U-bota można snuć przypuszczenia jakoby Kanał Mazurski miał służyć jako droga wodna dla okrętów podwodnych typu U-Boot, a na Mazurach planowano budowę bazy remontowej tych jednostek ' No cóż każda legenda ma ziarno prawdy HA ' Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela HA ' cdn... Bursztynowa komnata MAMERKI " Miasto Brygidy "

 

Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA ' HATAMOTO - ATAMI 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' '' 2015 r . Śladami Poligonu Stablack '' Przemieżając kajakiem Polskę odwiedziłem też Poligon Stablack 🤔🤔🤔Cała historia tych ziem sięga czasów staropruskich ' To w okolicach Kamińska swoje życie zakończył wódz pruskiego plemienia Natangów, przywódca II powstania przeciwko Krzyżakom Herkus Monte ' Jego bohaterskie losy można poznać uczestnicząc w zabawie terenowej - questingu pt. '' Historia Herkusa Monte '' Na początku lat 30. XX w. wybudowano w Kamińsku koszary wojskowe dla żołnierzy Wehrmachtu ' Podczas II wojny światowej znajdował się tu Stalag I A Stablack, jeden z największych obozów jenieckich w Prusach Wschodnich ' Liczne materialne ślady, pozostałości koszar oraz poligonu można znaleźć wędrując ścieżką dydaktyczną '' Śladami Poligonu Stablack '' Latem 1934 r Niemcy poczynili pierwsze kroki do stworzenia wielkiego poligonu w samym środku Prus Wschodnich ' W tym celu zaczęli wysiedlać mieszkańców z terenów leżących na zachód pomiędzy Landsbergiem czyli Górowo Iławeckie i Prussisch Eylau Pruska Iławka - Bagrati onowsk ' W 1935 r. powstały główne koszary Stablack Nord na północnym skraju poligonu, obecnie Dołgorukowo ' Rok później mniejsze południowe Stablack Süd ' Całość założenia nazwano Garden Stad Stablack, czyli Miasto Ogród Stablack ' Na otwarcie przybył Hitler, dojeżdżając do Górowa pociągiem i kontynuując objazd limuzyną ' Początkowo poligon miał charakter artyleryjski, ale podczas wojny ćwiczyły tu różne armie idące na wschód, nie tylko niemieckie ' We wrześniu 1939 r., powyżej terenów poligonowych, powstał jeden z dwóch dużych obozów jenieckich w Prusach, zwany Stalagiem I A Stablack ' Obecnie znajduje się na terenie obwodu kaliningradzkiego 🤔🤔🤔 Po wojnie nie odtworzono już tutaj poligonu, a koszary południowe przerobiono na więzienie ' Niemniej, przez te parę lat funkcjonowania poligonu narosło wiele namacalnych tajemnic związanych nie tylko z jego funkcjonowaniem, ale przede wszystkim z przeznaczeniem zagadkowych obiektów, podziemi, a nawet z ukrywaniem skarbów ' Kamińsk niem. Stablack - Süd to wieś położona w województwie warmińsko - mazurskim, w powiecie bartoszyckim, w środkowej części gminy Górowo Iławeckie ' Wiosną 1934 roku na obszasze rozciągającym się od obecnego Górowa Iławeckiego do Bagriatonowska, rozpoczęto budowę poligonu wojskowego o powierzchni 10 tys. hektarów dla potrzeb Wehrmachtu, podczas budowy którego wykorzystano rozległe kompleksy leśne należące do państwa oraz dobra odkupione od lokalnych posiadaczy majątków ziemskich 'Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej kompleks Stablack - Nord stał się istotnym ośrodkiem wojskowym, na którego potrzeby utworzono m.in. 2 kompleksy koszarowe wraz placem dla kilku tysięcy żołnierzy, doprowadzono linię kolejową, oraz na zachód od kompleksu, ulokowano dużą składnicę amunicji ' We wrześniu 1939 roku, obok kompleksu koszarów utworzono obóz jeniecki z przeznaczeniem dla podoficerów i szeregowców wojsk lądowych, tzw. Stalag, któremu nadano oznaczenie 1 A Stablack, część północna LAGER Nord ' Komendantem obozu był ppłk Karl Schulz, natomiast pierwszymi jeńcami wojennymi byli obrońcy Westerplatte, wśród których byli m.in. dowódcy mjr Henryk Sucharski oraz kpt. Franciszek Dąbrowski, następnie obrońcy Modlina i Warszawy ' Łącznie do końca września 1939 roku do obozu trafiło ponad 40 tysięcy osób ' Przez cały okres wojny do Stalagu 1 A trafiły setki tysięcy jeńców z całej Europy, w tym obrońcy Dunkierki ' Cały obóz Stalag 1A funkcjonował do początków 1945 roku, do czasu radzieckiej ofensywy w Prusach Wschodnich ' W sumie przebywało się w nim około 255 000 jeńców różnych narodowości, w tym 90 tys. radzieckich, 80 tys. francuskich, 40 tys. polskich, 23 tys. belgijskich, 12 tys. włoskich czy 7 tys. brytyjskich ' Z powodu chorób, wycieńczenia czy epidemii zmarło kilkanaście tysięcy, głównie radzieckich, jeńców ' Gorąco polecam do odwiedzenia i przeżycia ciekawych przygód z '' Historią Herkusa Monte '' Wszelkie prawa zabronione bez zgody właściciela 🇵🇱️ HA '


'' Działdowo miasteczko z historią na karta pocztowych '' '' Śladami przeszłości na tropach tajemnic ''

Tylko dla Was historia której nie znacie 😉 Nalot bombowy na Działdowo 😉Troszkę Was zaskoczę i przybliżę Wam historię ostatniego zdjęcia,które opublikowałem w poprzednim poście i na którym widzimy nasze miasteczko z lotu ptaka w czasach I wojny światowej 😉 Historia tego zdjęcia to historia Broń Ninja na Wielkiej Wojnie ' Ale to już w innym poscie postaram się Wam opisać tą broń 😉 Mogę powiedzieć Wam że broń została użyta na stacje kolejowe Willenberg Wielbark, Neidenburg Nidzica i Soldau Działdowo zrzucając po 250 strzałek na każdą stację ' No dobrze .... wracając do przedstawionego zdjęcia ' To historia największego bombowca '' Ilia Muromiec '', gdyż taką nazwę nosiły powietrzne giganty, były pierwszymi samolotami o dużym udźwigu i dalekim zasięgu ' Bazą bombowców jest lotnisko polowe zlokalizowane w 1915 roku,na polach pomiędzy wsią Jabłonna a póżniejszym Legionowem 😉 Ich kilkumiesięczny pobyt w Jabłonnie oraz wykonywane wówczas loty bojowe stały się podwaliną dla dalszego rozwoju lotnictwa bombowego ' Położenie Jabłonny w swoistym trójkącie bezpieczeństwa, stworzonym przez Wisłę, Narew oraz trzy rosyjskie twierdze - Warszawę, Modlin i Zegrze, zapewniało skuteczną ochronę przez szybkim zajęciem terenu przez przeciwnika ' Ponadto sąsiedztwo jednostki balonowej sprawiało, iż w najbliższej okolicy nie brakowało ani specjalistów, ani też odpowiedniego zaplecza technicznego ' Kolejnym czynnikiem przemawiającym na korzyść Jabłonny była niewielka odległość do celów w Prusach Wschodnich, w linii prostej nieco ponad 100 km ' Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe czynniki 8 grudnia 1914 roku, głównodowodzący rosyjskiej armii wielki książę Mikołaj Mikołajewicz zatwierdził rozkaz o utworzeniu specjalnej eskadry lotniczej, na miejsce dyslokacji której wybrano Jabłonnę ' Na jej dowódcę mianowano służącego wcześniej w marynarce M. Szydłowskiego, któremu wraz z nominacją nadano stopień generała majora ' Zgodnie z zaplanowanym etatem w skład eskadry miało wejść 10 samolotów bojowych oraz dwa szkolne i.t.d ... wracajmy do naszego zdjęcia 😉18 marca 1915 roku, to lot zwiadowczy Ilii Muromca '' Kijowskiego '' Jego celem było rozpoznanie głębokich tyłów przeciwnika i zdobycie informacji na temat ewentualnej koncentracji wojsk w Prusach Wschodnich ' Załoga dowodzona przez kpt. Gorszkowa zabrała na pokład 32 pudy benzyny, 6 pudów oleju, cztery karabiny maszynowe - 2 Wikersy i 2 Madseny, oraz 2 aparaty fotograficzne ' Trwający 4 godziny lot odbywał się na wysokości 3200 - 3600 m ' Podczas jego trwania lotnicy dokładnie rozpoznali linię frontu oraz węzły kolejowe w Willenbergu Wielbark, Niedenburgu Nidzica, Soldau Działdowo, Lautenburgu Lidzbark i Toruniu ' W Toruniu Ilia Muromiec skierował się wzdłuż Wisły na Płock, a następnie wzdłuż linii frontu na Mławę, skąd zawrócił w kierunku Płocka ' Następnie lecąc wzdłuż Wisły, będącej w owym czasie najlepszym punktem orientacyjnym, powrócił na lotnisko w Jabłonnie ' Ogółem podczas lotu udało się wykonać ponad 50 fotografii oraz jednoznacznie stwierdzić, że Niemcy na danym odcinku frontu nie szykują żadnej ofensywy, a nawet, w porównaniu z poprzednimi okresami, wycofują część jednostek na inne odcinki ' W następnych dniach odbywały się kolejne loty, w większości treningowe, choć nie brakowało również poważnych akcji bojowych ' 6 kwietnia 1915 roku, Ilia Muromiec '' Kijowski '' dowodzony przez por. I. Baszko zrzucił na stację w Mławie 11 bomb pudowych i 6 bomb o wadze 2 pudów ' Tego samego dnia Ilia Muromiec III bombardował niemieckie lotnisko w Sannikach ' Dużym sukcesem zakończył się nalot na Działdowo z dnia 7 kwietnia 1915 roku , kiedy to Ilia Muromiec '' Kijowski '' dowodzony przez wspomnianego już por. Baszko zbombardował stację kolejową oraz wykonał fotografie dokonanych zniszczeń ' Podczas lotu powrotnego lotnicy byli zmuszeni wyjść na skrzydło i naprawić pęknięty przewód olejowy w jednym z czterech silników ' W niecałe pół godziny później nad Działdowo nadleciał dowodzony przez sztabs kapitana Brodowicza Ilia Muromiec III, który dopełnił dzieła zniszczenia ' Oba samoloty zrzuciły łącznie ponad 40 bomb, z czego 30 o wadze jednego puda ' Grzegorz Pflaume Śliweczka 🇵🇱


1915 - 1918 - 1920 Bombardowanie Działdowa 😉

'' Działdowo miasteczko z historią na karta pocztowych ''

'' Śladami przeszłości na tropach tajemnic ''

Część II Nalot bombowy na Działdowo - Broń Ninja - 20 lotów bojowych - 12 eskadry w rejonie Mławy i Działdowa 😉

Broń Ninja - broń została użyta na stacje kolejowe Willenberg Wielbark, Neidenburg Nidzica i Soldau Działdowo zrzucając po 250 strzałek na każdą stację ' Stalowe strzałki były pakowane w pudełka po 500 sztuk i umieszczane nad otworem w podłodze statku powietrznego ' Kiedy ten

nadlatywał nad cel, fl echettes były zrzucane za

pociągnięciem sznurka ' Spadając na ziemię,

strumień strzałek obejmował obszar o powierzchni około 500 metrów kwadratowych ' Wkrótce nowa broń pojawiła się na froncie wschodnim ' Na początku 1915 roku niemiecki samolot Albatros przeprowadził bombardowanie lotnisk w okolicach Działdowa i Mławy, kierując lot na podwarszawskie lotnisko w Jabłonnie, na którym bazował największy samolot tej wojny ciężki bombowiec Ilja Muromiec, który odegrał kluczową rolę w bombardowani Działdowa ' O tej historii już pisałem .....ale troszkę przypomnę 😉 Ilia Muromiec '', gdyż taką nazwę nosiły powietrzne giganty, były pierwszymi samolotami o dużym udźwigu i dalekim zasięgu ' Bazą bombowców jest lotnisko polowe zlokalizowane w 1915 roku,na polach pomiędzy wsią Jabłonna a póżniejszym Legionowem 😉 Ich kilkumiesięczny pobyt w Jabłonnie oraz wykonywane wówczas loty bojowe stały się podwaliną dla dalszego rozwoju lotnictwa bombowego ' Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe czynniki z 8 grudnia 1914 roku, o których już pisałem, to głównodowodzący rosyjskiej armii wielki książę Mikołaj Mikołajewicz zatwierdził rozkaz o utworzeniu specjalnej eskadry lotniczej, na miejsce dyslokacji której wybrano Jabłonnę ' Na jej dowódcę mianowano służącego wcześniej w marynarce M. Szydłowskiego, któremu wraz z nominacją nadano stopień generała majora ' Zgodnie z zaplanowanym etatem w skład eskadry miało wejść 10 samolotów bojowych oraz dwa szkolne i.t.d ... 18 marca 1915 roku, to lot zwiadowczy Ilii Muromca '' Kijowskiego '' Jego celem było rozpoznanie głębokich tyłów przeciwnika i zdobycie informacji na temat ewentualnej koncentracji wojsk w Prusach Wschodnich ' Załoga dowodzona przez kpt. Gorszkowa zabrała na pokład 32 pudy benzyny, 6 pudów oleju, cztery karabiny maszynowe - 2 Wikersy i 2 Madseny, oraz 2 aparaty fotograficzne ' Trwający 4 godziny lot odbywał się na wysokości 3200 - 3600 m ' Podczas jego trwania lotnicy dokładnie rozpoznali linię frontu oraz węzły kolejowe w Willenbergu Wielbark, Niedenburgu Nidzica, Soldau Działdowo, Lautenburgu Lidzbark i Toruniu ' W Toruniu Ilia Muromiec skierował się wzdłuż Wisły na Płock, a następnie wzdłuż linii frontu na Mławę, skąd zawrócił w kierunku Płocka ' Następnie lecąc wzdłuż Wisły, będącej w owym czasie najlepszym punktem orientacyjnym, powrócił na lotnisko w Jabłonnie ' Ogółem podczas lotu udało się wykonać ponad 50 fotografii oraz jednoznacznie stwierdzić, że Niemcy na danym odcinku frontu nie szykują żadnej ofensywy, a nawet, w porównaniu z poprzednimi okresami, wycofują część jednostek na inne odcinki ' W następnych dniach odbywały się kolejne loty, w większości treningowe, choć nie brakowało również poważnych akcji bojowych ' 6 kwietnia 1915 roku, Ilia Muromiec '' Kijowski '' dowodzony przez por. I. Baszko zrzucił na stację w Mławie 11 bomb pudowych i 6 bomb o wadze 2 pudów ' Tego samego dnia Ilia Muromiec III bombardował niemieckie lotnisko w Sannikach ' Dużym sukcesem zakończył się nalot na Działdowo z dnia 7 kwietnia 1915 roku , kiedy to Ilia Muromiec '' Kijowski '' dowodzony przez wspomnianego już por. Baszko zbombardował stację kolejową oraz wykonał fotografie dokonanych zniszczeń ' Podczas lotu powrotnego lotnicy byli zmuszeni wyjść na skrzydło i naprawić pęknięty przewód olejowy w jednym z czterech silników ' W niecałe pół godziny później nad Działdowo nadleciał dowodzony przez sztabs kapitana Brodowicza Ilia Muromiec III, który dopełnił dzieła zniszczenia ' Oba samoloty zrzuciły łącznie ponad 40 bomb, z czego 30 o wadze jednego puda ' 11 kwietnia oba wymienione powyżej samoloty zbombardowały Nidzicę, gdzie na skutek nalotu zniszczeniu uległa stacja oraz część miasta, w którym rozszalał się pożar ' Nalot na Nidzicę rozwścieczył niemieckie dowództwo ' Następnego dnia nad Jabłonnę nadleciało 6 niemieckich samolotów, które łącznie zrzuciły 36 bomb, nie wyrządzając jednak większych szkód ' Jedynymi stratami były powybijane szyby oraz zniszczenie namiotu z nieużywanym na skutek zużycia Ilią Muromcem V ' Dalsze historie już postaram się Wam opowiedzieć w poście lub filmiku pt: Lotnisko polowe pod Malinowem '' Rok 1920 to już Operację warszawska 😉 W sierpniu 1920 roku 12 eskadra lotnicza - wywiadowcza broniła stolicy od północy operując w rejonach Mława - Działdowo ' Cdn .....

Grzegorz Pflaume Śliweczka 🇵🇱


'' Działdowo miasteczko z historią na karta pocztowych '' Działania zbrojne podczas pierwszej wojny światowej objęły też nasze miasteczko niemal 90% zniszczone wojną ,głodem i ciągłym przemarszem okupantów od średniowiecza po czasy II wojny światowej ' Miasteczko nasze leżące na pograniczu,było areną walk i przemarszu wojsk różnego kalibru ........ Skrawek ziemi Działdowskiej zwiedziła cała Europa, która to zostawiała za sobą milion ofiar i niewyobrażalne zniszczenia 😪 Wstawiając zdjęcie z roku 1914 - 1916 naszego miasteczka z lotu ptaka, mogę tylko Wam powiedzieć, że lotnictwo wojskowe dopiero raczkowało, nie przeprowadzano więc nalotów bombowych na taką skalę, jak ćwierć wieku później ' W efekcie największe zniszczenia dotknęły nie aglomeracje, ale tereny małych miasteczek i tereny wiejskie ' Wycofujący się Rosjanie z pełną bezwzględnością stosowali taktykę spalonej ziemi ' Podobnie postępowała armia cesarsko-królewska, o czym świadczą zachowane zdjęcie , które wam publikuje na stronie '' Działdowo miasteczko z historią na kartach pocztowych '' Poza celowymi podpaleniami duże straty powodował również huraganowy ostrzał artyleryjski prowadzony nierzadko całymi dniami ' Pamiętajcie że Zaborcy powołali pod broń około 3,5 miliona Polaków, którzy nierzadko musieli zabijać pobratymców walczących po drugiej stronie frontu ' Przyjmuje się, że około 400 - 450 tysięcy żołnierzy walczących w zaborczych mundurach zginęło lub zaginęło w akcji ' Kolejne 100 000 poległo w walkach o granice ' Działania wojenne kosztowały również życie 300 - 400 tysięcy cywili ' Nawet więc bez uwzględnienia ofiar szalejących wówczas epidemii chorób zakaźnych, na ziemiach polskich zginęło nawet 950 000 osób ' Cena niepodległości była bardzo wysoka ' Grzegorz Pflaume Śliweczka 🇵🇱

 
 
 

Comments


bottom of page