


WALKI 27 SIERPNIA Dla powodzenia operacji kluczowe było przełamanie rosyjskich pozycji pod Uzdowem ' Rankiem 27 sierpnia Francois był już w pełni gotów do tego zadania ' Do jego dyspozycji było m.in. 28 polowych i 8 ciężkich baterii ' Rozpoczęcie ataku wyznaczono na godz. 4.00. Hindenburg i Ludendorff chcieli osobiście nadzorować operację ' Wybrano dla nich punkt obserwacyjny na wzgórzu leąącym na południowym krańcu jeziora Dąbrowa Wielka ' Stamtąd roztaczała się panorama na odległe o 7 km Uzdowo ' Gdy tuż przed wyjazdem z kwatery dowództwa armii w Lubawie nadszedł tam meldunek o zdobyciu Uzdowa i marszu I Korpusu na Nidzicę wśród obecnych sztabowców zapanowała niemal euforia ' Ludendorff wręcz stwierdził, że bitwa została wygrana ' Po przybyciu na miejsce okazało się jednak, że radość była przedwczesna i zaszło nieporozumienie ' Niedoświadczony oficer z 1. DP opanowane Myślęta wziął bowiem za leżące w rzeczywistości trzy kilometry dalej na wschód Uzdowo ' Pomyłkę tę o mały włos nie przypłacili życiem, zdrowiem lub niewolą generałowie Francois i Falk ' Na wieść o wzięciu miejscowości podjechali oni na 100 metrów od niej, gdy samochody ich zostały nagle ostrzelane z artylerii, karabinów maszynowych i broni strzeleckiej ' Oficerowie wyskoczyli z samochodów i wycofali się, kryjąc się w przydrożnym rowie ' Tak więc dowództwo 8. Armii naocznie mogło obserwować szturm ' Udział wziąść w nim miały atakujące z południowego zachodu i północnego zachodu siły I Korpusu oraz od północy wydzielona z XX Korpusu grupa gen. Schmettaua w składzie 6 batalionów, dwóch szwadronów kawalerii i dwóch baterii ' Od południa natarcie miało być ubezpieczane przez 5. brygadę landwehry ' Punktualnie o godz. 4.30 artyleria 2. DP otworzyła ogień na rosyjskie pozycje ' Później do ostrzału przyłączyły się działa 1. DP ' To opóźnienie spowodowane było tym, że część jej baterii przybyło dopiero wieczorem 26 sierpnia i na stanowiska ogniowe transportowano je nocą ' Również grupa Schmettaua, powołana do życia kilkanaście godzin wcześniej, potrzebowała czasu na organizację i do walki gotowa była dopiero o godz. 6.00 ' Rosyjska 24. DP odpowiedziała równie gwałtownym ogniem artyleryjskim i karabinowym, lecz już od godz. 7.00 część jej batalionów zaczęła wycofywać się na wschód i południowy wschód ' Pięć godzin później, przy stosunkowo słabym oporze Niemcy wkroczyli w końcu do miasteczka, gdzie do niewoli wzięli 200 żołnierzy z 85. wyborskiego pułku grenadierów ' Paradoksalnie jednostka ta do niedawna nosiła imię niemieckiego cesarza Wilhelma II ' Choć zaledwie 8 km na wschód od Uzdowa stały dwa pułki z 6. dywizji kawalerii, to nie pospieszyły one na pomoc jego obrońcom ' Nieco mniej korzystnie dla Niemców rozwijała się sytuacja na południe od Uzdowa ' Znajdującym się tam 3. brygadzie z 2. DP i dalej na południe 5. brygadzie landwehry początkowo wyznaczono działania defensywne ' Po fałszywym meldunku o wzięciu Uzdowa już o godz. 5.00 wydano im rozkaz natarcia ' Całość 8 batalionów 3. brygady zmienić miała front ze wschodniego na północno - wschodni i zdobyć wieś Turza Wielka ' Właśnie podczas tego manewru na odsłoniętą prawą flankę brygady, która straciła styczność z landwehrą poszedł atak rosyjskich odwodów,części 3. pułku piechoty gwardii i brygady z 22. DP ' Do akcji włączyły się rosyjskie haubice 122 mm ' Niemcy zostali przygwożdżeni do ziemi ich ogniem ' Aby wspomóc znajdującą się w ciężkiej sytuacji piechotę, na pierwszą linię podciągnięto 35. pułk artylerii polowej 2. litewski ' Ale nie udało mu się uciszyć rosyjskiej artylerii, co więcej jego własne działa były stopniowo rozbijane przez rosyjski ogień ' Poza tym żołnierzom z 4. pułku grenadierów i 44. pułku piechoty zaczęło brakować amunicji, a w pobliżu nie było żadnych wozów zaopatrzeniowych ' W takiej sytuacji niemiecka piechota w nieładzie wycofała się w lasy na wschód i północ od Płośnicy ' Niektóre bataliony wycofały się jeszcze dalej, jeden z nich dotarł nawet do oddalonego o ponad 20 km Montowa ' Dwa skrajne bataliony 3. brygady zostały zepchnięte na Skurpie Skurpien, w pobliżu którego połączyły się z 5. brygadą landwehry ' Ta bowiem, jako najdalej na południe wysunięta część I Korpusu,a wiec i całej 8. Armii zajmowała pierwotnie pozycje pod Płośnicą ' Po otrzymaniu rozkazu do natarcia uderzyła bezpośrednio na wschód na wieś Skurpie ' Tu została związana od przodu przez piechotę nieprzyjaciela, a od południa przez brygadę z 6. dywizji kawalerii ' Oba 2. i 9. pułki landwehry poniosły dotkliwe straty w ludziach, zwłaszcza w korpusie oficerskim, a ich natarcie utknęło w miejscu ' Co więcej, z powodu opisanego wyżej odwrotu 3. brygady zagrożona była również jej północna flanka ' Zadziwiająco pasywnie zachowywała się przy tym stojąca na zachód od wsi Wysoka Hohendorf, rosyjska 15. dywizja kawalerii ' Stała przed nią otwarta prawa flanka i tyły niemieckiego I Korpusu ' Gdyby jej dowódca wykazał się inicjatywą i uderzył na północ, na tyły związanej walką landwehry, to z dużą dozą prawdopodobieństwa spowodowało by to jej całkowite rozbicie, co wraz ze zdezorganizowaniem 3. brygady z 2. DP mogłoby doprowadzić do pobicia całego lewego skrzydła niemieckiego I Korpusu i utrzymania pozycji przez rosyjski I Korpus ' Odmieniłoby to przebieg bitwy ' Tak się jednak nie stało ' Na szczęście dla Niemców Rosjanie nie kontynuowali pościgu pobitej 3. brygady z 2. DP ' Wynikało to z fatalnej pomyłki ' W sztabie 22. DP oficer odpowiedzialny za łączność odebrał rzekomy rozkaz Artamonowa nakazujący bezzwłoczny odwrót całego I Korpusu na Działdowo ' Nawet późniejsze dochodzenie nie ustaliło jak doszło do tego nieporozumienia ' W każdym razie 22. DP wraz z niefortunnymi obrońcami Uzdowa 24. DP skierowała się na południe ' Odwrót przybierał coraz bardziej niekontrolowany i żywiołowy charakter ' Nie było nawet jak powiadomić o tym fakcie Samsonowa ' O tym, siłą rzeczy, początkowo Niemcy jednak nie wiedzieli ' Około godz. 11.00 radość Francoisa ze zdobycia Uzdowa została zamącona meldunkami o rozbiciu 3. brygady,początkowo sądzono nawet, że chodzi o całą 2. DP i apelami o pomoc słanymi przez 5. brygadę landwehry ' Poza tym, na podstawie podsłuchu radiowego i zwiadu lotniczego, liczono się z możliwością pojawienia się w tym rejonie nawet całego rosyjskiego XXIII Korpusu ' Rankiem 27 sierpnia lotnik dostrzegł bowiem w okolicach Działdowa zgrupowanie nieprzyjaciela w sile około jednej brygady, 12 pociągów wojskowych w Mławie oraz kolejne składy jadące z Ciechanowa ' Wobec takiego obrotu spraw, mając zagrożoną południową flankę, za zgodą Hindenburga Francois poniechał marszu na Nidzicę i skierował 1. DP na południowy wschód ' O godz. 11.30 Hindenburg rozkazał, by I Korpus wraz z grupą Schmettauła do wieczora odrzucił nieprzyjaciela za rzekę Działdówkę ' Maszerując na południowy wschód 1. DP wyklinowała z frontu 2. DP ' Wkrótce jednak sama utknęła przed rosyjskimi pozycjami na linii wsi Burkart - Klęczkowo Klenzkau na północ od Działdowa ' Jednostki niemieckie były już jednak tak zmęczone całodziennymi walkami i przemarszami, że o godz. 15.45 Francois wydał rozkaz wstrzymania natarcia i rozpoczęcia przygotowań do uderzenia na pozycje wokół Działdowa w dniu następnym ' Kawaleria I Korpusu i grupa Schmettaua miała zebrać się na lewym skrzydle w rejonie wsi Krasnołąki Schönwiese w gotowości do obejścia rosyjskich pozycji, 1. DP na północ od miasta, 2. DP na jej tyłach ' Od zachodu natomiast Działdowo zamykała 5. brygada landwehry ' Francois był przekonany, że następnego dnia Rosjanie stawią zacięty opór i mogą nawet kontratakować ' Dlatego naprzeciw miasta skoncentrował 8 baterii ciężkiej artylerii i 15 baterii polowych, pod wspólnym dowództwem gen. Moewe, dowódcy 1. brygady artylerii polowej ' O świcie miały one obłożyć ogniem pozycje Rosjan, a cała piechota I Korpusu o godz. 6.00 koncentrycznie uderzyć na Działdowo ' Na obszarach leżących na północ od pasa działania korpusu od świtu 27 sierpnia także uderzała większość XX Korpusu ' Scholtz podzielił swe siły na dwie grupy ' Prawe skrzydło, złożone z 41. DP i 37. DP, 70. brygady landwehry i część 20. brygady,łącznie 28 batalionów, 10 szwadronów i 31 baterii, usytuowane na południe od Mielna nacierać miało ma wschód, wspomagając tym I Korpus w walkach o Uzdowo ' Zaś lewa flanka, czyli stojące na linii Drwęcy jednostki forteczne i nieco cofnięta 3. DP rezerwowa razem 19 batalionów, 7 szwadronów i 9 baterii, otrzymała rozkaz obrony ' Natarcie XX Korpusu posuwało się jednak powoli. 41. DP gen. Sontaga,10 batalionów, 2 szwadrony i 13 baterii, poprzedniego dnia aż do zmroku znajdowała się w kontakcie bojowym z rosyjską 2. DP i nie zdążyła w pełni wypocząć i uporządkować się ' Mimo to, zgodnie z rozkazem, o godz. 4.00 ruszyła po obu stronach drogi Gardyny - Szkotowo Skottau ' Choć nie napotkano oporu Rosjan, to Sontag postępował bardzo ostrożnie ' Nie wiedział bowiem, co się dzieje u idącej na północ od niego 37. DP, a zza jego prawego skrzydła wciąż dochodził odgłos kanonady artyleryjskiej spod Uzdowa ' Liczył się więc z tym, że będzie musiał przyjść z pomocą któremuś sąsiadowi i za zgodą przełożonych zatrzymał się ' O godz. 10.00 Sontag otrzymał w końcu meldunek o zdobyciu Uzdowa, więc dalsze przygotowania do natarcia na południe stały się bezcelowe ' RównieŜ 37. DP postępowała bardzo ostrożnie ' Ona także nie natknęła się na opór nieprzyjaciela ' Już około godz. 9.00 75. brygada piechoty dotarła do linii północny skraj jeziora Konowatki wieś Sitno Seythen, skąd otworzyła ogień na pozycje rosyjskie pod Januszkowem Januschkau, zaś 73. brygada piechoty bez walki zajęła Tymawę Thymau ' Po tym ogłoszono półtoragodzinny odpoczynek ' Przed napierającymi Niemcami znajdowała się pobita poprzedniego dnia rosyjska 2. DP gen. Mingina ' Nie była ona zdolna do stawiania poważniejszego oporu ' Cała jej brygada, zajmująca pozycje wokół Szkotowa, została wyparta na Nidzicę przez zaledwie III batalion ze 152. pułku piechoty,tradycjami nawiązywał on do Zakonu Krzyżackiego, do którego nie dotarł rozkaz powstrzymania marszu ' Druga brygada, zajmująca pozycje wokół Januszkowa, początkowo próbowała odpowiadać ogniem artyleryjskim, lecz gdy została zagrożona jej południowa flanka, a na tyłach pojawiły się patrole niemieckiej kawalerii, jej dowództwo wydało rozkaz odwrotu na wschód ' Z kolei na północnym odcinku działania XX Korpusu Niemcy szykowali się do odparcia spodziewanego uderzenia Rosjan ' Takie zamiary nieprzyjaciela potwierdzały rozkazy dla XV Korpusu przechwycone przez nasłuch radiowy ' Teren nie był łatwy do obrony,choć koryto Drwęcy było 85 w dużej mierze zalesione i znajdowały się tam liczne małe jeziorka, to tu przed niemieckimi pozycjami rozciągał się duży kompleks leśny, utrudniający rozpoznanie, nieprzyjacielowi zaś ułatwiający koncentrację i przeprowadzenie niespodziewanego uderzenia '
Śladami przeszłości na tropach Tajemnic 🇵🇱 Jak wielka wojna przechodziła przez nasze miasteczko 🤔🤔🤔Jest sierpień 31.07.1914 roku ' Rosja ogłosiła pełną mobilizację swych wojsk od rosyjskiej granicy dzieliło Działdowo jedynie 6 kilometrów i ponieważ niebezpieczeństwo najazdu cesarskiej kawalerii na Działdowo i Nidzicę wydawało się realne już pierwszego dnia mobilizacji 30.07.1914 roku, do obu miasteczek przybyły należące do 41.Dywizji Piechoty oddziały z Ostródy i Iławy ' Powiat nidzicki z miastami Nidzica i Działdowo zaliczany był do terenów XX Korpusu Armijnego z siedzibą dowództwa Olsztynie ' Korpus tworzyły olsztyńska 37.Dywizja Piechoty oraz Iławska 41.Dywizja Piechoty - w skład tej ostatniej znalazły się oddziały stacjonujące w czasach pokoju w Ostródzie-Iławie-Działdowie-Malborku-Braniewie-Sztumie-Suszu-Prabutach a nawet Toruniu i Bydgoszczy ' Wraz z ogłoszeniem stanu zagrożenia wybuchem wojny oddziały te wysłano do ochrony linii komunikacyjnej oraz strzeżenia granic 'Jako pierwszy wszedł do Nidzicy III batalion Pułku Piechoty v.Grolmana Poznański nr 18 z Ostródy pod dowództwem maj.Maerckera dołączył doń wnet 5. szwadron Pułku Kirasjerów Ks.Fryderyka Eugeniusza Wirtemberskiego Zachodnioproskiego nr 5 ' stacjonujący w Prabutach ' 4 sierpnia 1914 roku,skierowany został tu jeszcze I batalion 18. pułku piechoty do Działdowa zaś wysłany został III batalion tegoż regimentu oraz 1 szwadron 5.kirasjerów ' W Nidzicy stanęła także bateria 79.pułku artylerii polowej,dowództwo tak utworzonego tymczasowego garnizonu objął płk.Mecke ' Atak na Działdowo dowództwa Rosyjskiego opłacił się bardzo prędko i jak przewidywano głównym jego celem stało się położone 6 kilometrów od granicy Działdowo wówczas ważna stacja kolei Malborsko - Mławskiej i już 3 sierpnia utworzony tu został mieszany Detaschement Soldau od nazwiska dowódcy komendanta 59.pułku piechoty płk.Sonntaga zwany był on też Abteilung Sonntag Oddział Sonntaga ' W skład weszły stacjonujący w miasteczku III batalion 59.pułku piechoty oraz I batalion tegóż regimentu z Iławy oraz pułkowa kompania karabinów maszynowych MGK - III batalion 148.pp z Braniewa i I dywizjon 35.pułku artylerii polowej z Iławy ' Miasteczko Działdowo zostało jednym słowem zajęte przez masę żołnierzy którzy zajmowali wszystkie dostępne miejsca zakwaterowania tak jak szkoły oraz sale tańca a przez ulice miasteczka zaczęły przetaczać się wozy pierwszych uciekinierów chłopskie furmanki wysoko wyładowane zebranym w ogromnym pośpiechu dobytkiem a do tego przybite wystraszone twarze tak jak starcy-matki-dzieci przykucnięci wciśnięci między pościelą i skrzyniami na wozach ciągniętych z mozołem przez mizernego konika lub bydła domowego ' Tak jak wcześniej opisałem Szlakiem Rdzennych Mazurów w wojsku i regimentach z Działdowa-Iławy i Ostródy służyło wielu okolicznych mieszkańców naszego powiatu i tak jak ojciec-syn-brat stawali czasami na przeciwko siebie służąc władzom imperialnym ' Wśród uchodżców była też również rodzina Karola Małłka z pobliskiego Brodowa i kiedy zjeżdżając z górki na most rzeki Działdówki natknęli się na patrol niemieckiej piechoty i ze zdumieniem a także z radością patrzyli jak ze swych dopiero co zrobionych okopów wyłaziili brodowiacy jeden z nich podbiegł do wozu Wilima Małłka a był to kuzyn z Dużej Sławki przywitał się serdecznie on pierwszy poznał swoich krewnych,był ubrany w zielony kawoszary mundur na głowie miał spiczasty hełm w ręku trzymał karabin a na plecach dzwigał wojskowy tornister na biodrach pas z amunicją i czekał na Rusków ' Na marginesie zapraszam do przeczytania z Albumu Bitwa pod Tannenbergiem Jegrzy ze Szczytna czyli Zielone kurtki najbardziej elitarna jednostka niemiecka w czasie I Wojny Światowej w której służyli nasi okoliczni mieszkańcy ' 4 sierpnia doszło do potyczki posterunków pod Iłowem a do Działdowa zaczęły zbliżać się od strony Mławy silne oddziały rosyjskiej jazdy i były to pułki 6.i 15.Dywizji Kawalerii i tak około południa od strony Narzymia gdzieś w okolicach Mansfeld grając w powietrzu nadleciały pierwsze rosyjskie granaty'Pojawienie się wroga meldowano z kolejnych miejscowości'Od Działdowa oddzielała je już tylko szeroka podmokła dolina rzeki Działdówki' Próbujące przebyć ją kolumny wroga rozpędziła wnet niemiecka artyleria ' Tego dnia Rosjanie cofnęli się, nikt jednak nie wątpił że powrócą wiec Niemcy wzmocnili obronę a oddział Sonntaga uzupełniony został prze II batalion 18. pułku piechoty ' Oddziały niemieckie przygotowały pod miastem pozycje obronne i rozlokowane one zostały w sposób następujący - II batalion 18.pp na południowy zachód - II batalion 59.pp na południe i III batalion 148.pp na południowy wschód od miasta a artylerie rozstawiono wzdłuż drogi do Nidzicy ' Części 59. i 148.pp osłaniały zachodnią flankę obrony między Gródkami a Wysoką ' Noc z 4 sierpnia na 5 sierpnia 1914 roku,obrońcy spędzili w pełnej gotowości a najważniejsza była pozycja blokująca leżącą pod miastem Groblę Kisińską Kischiner Damm dla tegóż bo biegła nią główna droga którą przez most na rzece wieżdżało się do Działdowa od strony Mławy dzisiejsza ul. Mławska ' Grobla blokowana był przez II batalion 18.pułku piechoty a kompanie rozmieszczone tu zostały w dwóch liniach kompania 6.na przedzie 5.i 6. w drugim rzucie już na skraju miejskiej zabudowy ' Rankiem Rosjanie ponowili próbę zawładnięcia Działdowem - c.d.n HA🇵🇱
Hatamoto-Atami ' Mazurzy, wojna, Tannenberg - Mazurzy czuli się obywatelami Prus, niekoniecznie Niemcami, niekoniecznie związanymi z całą Rzeszą, na przykład z katolicką Bawarią. W 1914 roku Mazurzy szli na wojnę, bo państwo im kazało 'Prusy Wschodnie były najodleglejszą prowincją Rzeszy, dla wielu końcem świata. Czy w ogóle dotarła tu wiadomość o zabójstwie arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie? — Oczywiście, że dotarła. Dla mieszkańców Nadrenii, wysoko uprzemysłowionej, mieszczańskiej, liberalnej części Niemiec, wszystko to, co było na wschód od Łaby, rzeczywiście mogło się wydawać czymś gorszym. Z kolei osoby przyjeżdżające z Królestwa Polskiego z podziwem przyjmowały to, co widziały: czerwone dachy domów, wysprzątane ulice, czyste hotele, oświetlenie. Pisali o tym Stefania Sępołowska, Mieczysław Orłowicz... — Czy to, że stało się coś, co grozi wojną, dotarło jednak do świadomości ludności mazurskiej? — Dotarło, ludzie czytali gazety. Większość Mazurów, lepiej czy gorzej, znała niemiecki. Można pytać, na ile szczegółowo wiadomości ze świata były przekazywane, ale przebieg informacji był. — Kiedy stało się jasne, że naprawdę będzie wojna? — Dopiero pod koniec lipca 1914 roku, kiedy zarządzony został pobór do wojska. Bo pogłoski o kolejnych konfliktach, wojnach cały czas przebiegały przez Europę. Przed 1914 były przecież wojny bałkańskie. Wszyscy jakby przyzwyczaili się do napięć. Nawet to, co działo się bezpośrednio po zamachu w Sarajewie, nie zapowiadało konfliktu w sensie globalnym. — Paradoksem pierwszych tygodni wojny, która nie była jeszcze ani światowa, ani pierwsza, było to, że wszyscy przystępowali do niej pewni zwycięstwa. — Z jednej strony panował wielki entuzjazm. Widzimy go na zdjęciach z tamtych czasów. W całych Niemczech na ulice wyszły wiwatujące tłumy, pisano hołdownicze apele do cesarza, nawet socjaldemokraci poparli udział w wojnie. Na tych zdjęciach nie widzimy jednak tych, którzy nie poparli wojny. Zwykli ludzie bali się jej, oni oczywiście głośno nie protestowali. O wojnie myśli się zawsze w kategorii wojny minionej. Dla mieszkańców Prus Wschodnich była to wojna 1870/71 z Francją. Zapomnano jednak, że nie była ona taka łatwa. W pamięci zachowano błyskawiczne zwycięstwo Prus, triumf, Francję na kolanach. Ludzie nie wyobrażali sobie, że nowa wojna będzie wyglądała inaczej. — Zwłaszcza tego, że zapuka do ich domów. Prusy Wschodnie były praktycznie jedyną prowincją Rzeszy bezpośrednio objętą działaniami zbrojnymi. W ich wyniku mocno zniszczone zostały Działdowo, Nidzica, Pisz, w samym Ełku w gruzach legło około 200 budynków. — Niemcy spodziewali się, że Rosjanie uderzą na Prusy. To było naturalne, że prowincja tak bardzo wcięta w państwo rosyjskie musi być zaatakowana. Natomiast przebieg wojny, zwłaszcza pierwsza bitwa graniczna (pod Gąbinem — red.) na północy Prus Wschodnich była zaskoczeniem. Ciekawe, że niemieckim korpusem dowodził tam generał Hermann von Francois, potomek francuskich hugenotów, a armią rosyjską generał Paul von Rennenkampf wywodzący się z nadbałtyckich Niemców. Zniszczenia materialne rzeczywiście były duże, ale one wynikały z przebiegu działań wojennych, gdy miasta i wsie stawały się punktami obronnymi i były ostrzeliwane. Nie było celowych zniszczeń, rabunków porównywalnych do tych z II wojny światowej. — Chociaż i 1914 roku dochodziło do rozstrzeliwań. — Tak, ale pamiętajmy o proporcjach. Niemieccy historycy mówią, że w czasie rosyjskiej okupacji części Prus Wschodnich zginęło 1500 cywilów. Przy liczbie walczących wojsk (po około 200 tysięcy z każdej ze — red.) przy tym natężeniu ognia to naprawdę niewiele. Pojedyncze przypadki się zdarzały. Rosjanie ostrzeliwali na przykład rowerzystów, uważając ich za szpiegów. Było też kilka przypadków, że odpowiadali ogniem na strzały ze strony cywilów. Brali też zakładników, na przykład w Ełku, ale nie zdarzyło się, żeby doszło do egzekucji zatrzymanych. — A kontrybucje? Tak było w zajętym na jeden dzień przez Rosjan Olsztynie. — Kontrybucje wynikały z tego, że rosyjskie oddziały były bardzo wymęczone, szły bez żadnego zaopatrzenia, co się zresztą przyczyniło do ich klęski pod Tannenbergiem. Dochodząc pod koniec sierpnia do Olsztyna Rosjanie próbowali stworzyć tu punkt zaopatrzeniowy dla sił, które, jak liczyli, dociągną do miasta. Stąd ta kontrybucja. Na początku zażądali pieniędzy, ale prędko się zorientowali, że one nic nie dadzą, że potrzebna jest żywność. Na starych zdjęciach widać jednak mieszkańców Olsztyna dość przyjaźnie pozujących z Rosjanami. Zniszczenia w mieście to było kilka rozwalonych szyb, skrupulatnie zaraz zresztą naprawionych. Oczywiście samo wejście Rosjan obrosło legendami, na przykład o samolocie, który miał wieźć rozkaz zniszczenia Olsztyna. Okazało się, że samolot zestrzelony pod Jedzbarkiem wcale takiego rozkazu nie wiózł. Dokładnie wykazało to niemieckie śledztwo przeprowadzone jeszcze w czasie wojny. — Zwycięska bitwa pod Tannenbergiem, potem walki na Wielkich Jeziorach Mazurskich spowodowały, że Rosjanie zostali wyparci z Prus, a w 1915 roku front przeniósł się daleko na wschód. Mieszkańcy od razu zaczęli usuwanie zniszczeń i odbudowę, dostając dużą pomoc z głębi Niemiec. — Niemiecka gospodarka zaczęła załamywać się dopiero w 1916/17 roku. Oblicza się, że z powodu głodu i chorób wywołanych niedożywieniem do końca wojny zmarło 600-700 tysięcy osób. W 1914/15 roku kraj nie był jeszcze wyniszczony, nastroje lepsze, chodziło też o pokazanie, jak sprawne jest niemieckie państwo, o pokazanie solidarności społecznej, bo pomoc dla zniszczonych miejscowości w Prusach Wschodnich szła nie tylko z państwowej kasy. Często organizowały ją poszczególne miasta i powiaty z zachodu kraju. — Skutkiem kampanii wschodniopruskiej było też około 100 tysięcy rosyjskich jeńców, którzy np. trafiali do pracy w warmińskich i mazurskich gospodarstwach. — Rosyjscy jeńcy pracowali też przy odbudowie spalonych miast. Oczywiście umierali od ran i chorób, ale ogólnie nie byli źle traktowani. Nie było takiej planowej zagłady jak podczas II wojny światowej, kiedy to wziętym do niewoli żołnierzom radzieckim Niemcy odmawiali wszelkich praw. — Czy mieszkaniec Mazur mógł sto lat temu powiedzieć: — Nie będę walczył, to nie jest moja wojna? — Nie, oni czuli się obywatelami Prus, niekoniecznie Niemcami, niekoniecznie związanymi z całą Rzeszą, na przykład z katolicką Bawarią. W 1914 roku Mazurzy szli na wojnę, bo państwo im kazało.
Hatamoto-Atami ' Ruiny Tannenberg Denkmal koło Olsztynka - i mój filmik ' Dziś nazwa "Tannenberg Denkmal" to dla większości temat tabu. Ci, którzy uważają, że historię - jaka by nie była, również tę - warto przypominać narażają się na ataki ze strony tzw. patriotów. Oni wolą o tej historii milczeć Najlepiej przyjechać tu wczesną wiosną. Potem bujne zarośla i chwasty sprawiają, że poruszanie się po terenie jest bardzo trudne, a zachowane fragmenty fundamentów pomnika nikną w ich gąszczu.Małe wzgórze niedaleko Olsztynka, wewnątrz obniżona niecka i skryte w ziemi fundamenty, to w zasadzie wszystko, co zostało z najważniejszego niemieckiego pomnika. Jest jeszcze niewielka tablica informacyjna, którą udało się postawić 10 lat temu i z której dowiemy się, co tu było.Teraz trudno uwierzyć, że to miejsce pielgrzymek dawnych przywódców państwa niemieckiego i dziesiątek tysięcy zwykłych Niemców. Jednak to właśnie tutaj w latach 1925-1927 powstał monumentalny Tannenberg-Denkmal. Pomnik, zajmujący powierzchnię boiska piłkarskiego, upamiętniał zwycięstwo armii niemieckiej nad rosyjską w sierpniu 1914 r. i do 1945 r. był miejscem otaczanym prawdziwym kultem. Dziś Tannenberg to dla większości temat tabu, a ci, którzy uważają, że historię - jaka by nie była - warto przypominać narażają się na ataki ze strony tzw. patriotów. Oni wolą o tej historii milczeć.
Hatamoto-Atami ' Wszystkich chętnych tematem " TANNENBERG " zapraszam zdjecia oips i ciekawe materiały z czsow dawnych i współczesnych - będzie można zobaczyc - dodać i skomentować - a także chętnie sam z wielką ciekawośćią do uczę się ' Strona jest w budowie ..... Hatamoto-Atami' Wszystkim, którzy z podziwem mówią o Niemcach i porządku, jaki panował za ich rządów, marzących o przywróceniu tegoż Ordnungu w obecnej Polsce dedykuję cytat z wydanej jeszcze w 1935 roku broszury wydanej przez Główny Urząd SS, zatytułowanej „ Der Untermensch”, w której Słowian opisywano jako: „ biologicznie pozornie całkowicie tak samo ukształtowany twór natury, posiadający ręce, nogi i rodzaj mózgu, oczy oraz usta, jest jednak kreaturą zupełnie odmienną, straszliwą, jest tylko surowym szkicem człowieka o podobnych do człowieka rysach twarzy, ale duchowo, jeśli idzie o duszę, stoi niżej od jakiegokolwiek zwierzęcia”.
Hatamoto-Atami ' Jegrzy ze Szczytna pod Tannenbergiem - Zielone kurtki czyli strzelcy ze Szczytna to jeden z najbardziej elitarnych oddziałów niemieckich z czasów I Wojny Światowej. Wsławili się w bitwie pod Tannenbergiem, gdzie walczyli przeciwko oddziałom carskim. Jak odkrył Sławomir Ambroziak ze Szczytna wygrali potyczkę pod Ruskowem na drodze Wielbark – Nidzica, gdzie wybili przyboczną sotnię kozaków generała Samsonowa i uniemożliwili mu tym samym wyrwanie się z okrążenia. Nazywano ich powszechnie jegrami.Zielone kurtki, bo właśnie tak nazywano żołnierzy Jäger Battalionu byli elitarnym odziałem armii pruskiej. Ich założycielem był w 1744 roku król pruski Fryderyk II Wielki. Składali się praktycznie w całości ze strzelców wyborowych, rekrutowanych z myśliwych i leśników, ale nie tylko. Jednak wspólną cechą wszystkich żołnierzy było wprawne oko i niezwykłe jak na owe czasy umiejętności w posługiwaniu się bronią. Batalion jegrów ze Szczytna miał w nazwie 1, co już świadczy o ich wyjątkowości. Czym jeszcze wyróżniała się ta jednostka? - Mieli mundury w kolorze kurtek myśliwskich. Jako jedyni w armii pruskiej używali też myśliwskich zawołań, które stosowali zamiast komend. Bardzo duże znaczenie dla nich miały też psy myśliwskie. Co ciekawe na terenie jednostki mieli również własną sokolnię. Tuż przed I wojną jegrzy przestali nosić swoje tradycyjne zielone mundury, zmieniając je na umundurowanie zbliżone do mundurów zwykłej piechoty. — Gdzie stacjonowały zielone kurtki? - Koszary szczycieńskich jegrów znajdowały się w miejscu dzisiejszej Wyższej Szkoły Policji. W Szczytnie byli od 1890 do 1919 roku. Wcześniej przez kilkanaście lat stacjonowali w Ostródzie, a potem krótko w Olsztynie. Kiedyś w Szczytnie stał nawet pomnik upamiętniający jegrów i ich bohaterstwo w czasie I wojny światowej, ale w trakcie II wojny został zniszczony. Prawdopodobnie na jego cokole stoi dzisiaj pomnik Henryka Sienkiewicza. — Jak wyglądała rekrutacja? - Dostać się do Jäger Battalionu nie było łatwo. Trzeba było pochodzić z rodziny leśnika lub myśliwego, ewentualnie skończyć wojskową szkołę kadetów, co było odpowiednikiem dzisiejszej szkoły średniej i przede wszystkim być wybitnym strzelcem. W ten sposób do Szczytna w 1910 roku trafił późniejszy generał Kurt Student, który podczas II Wojny Światowej był głównodowodzącym niemieckich wojsk powietrzno-desantowych. Podlegały one pod Luftwaffe, ale to właśnie on był ich dowódcą. Dowodził operacją zajęcia Krety i potem uwolnienia Mussoliniego. Do służby w Szczytnie przyjęto go przed wybuchem I Wojny Światowej. Potem przekwalifikował się jednak na pilota, miał nawet kilka zestrzeleń na koncie. Gdzie walczyli jegrzy w czasie I wojny? - Wsławili się twardą obroną pod wsiami Łyna i Orłowo, gdzie ich batalion złożony z 500-600 ludzi zatrzymał armię generała Samsonowa. To były pierwsze naprawdę krwawe walki podczas tej bitwy. Co ciekawe sporo z nich było Warmiakami i Mazurami, świadczą o tym groby na cmentarzu wojennym w Orłowie, na których można znaleźć polskie nazwiska. W tej bitwie poległ ich dowódca. Korpus, w którego skład jegrzy wchodzili, wykazał się ogromną odwagą i męstwem, bowiem walczył przeciw dwóm i pół korpusom rosyjskim. Ta waleczność wynikała z tego, iż w tym właśnie korpusie służyli żołnierze z Warmii i Mazur, z tutejszych miasteczek i wsi. Bronili więc przed wrogiem swojej ziemi rodzinnej. W czasie tych walk jegrzy ze Szczytna stanowili mur, który miał zatrzymać Rosjan. W tej samej bitwie, o czym niewielu historyków wie, jegrzy ze Szczytna wsławili się jeszcze raz, kiedy starli się z kozacką eskortą generała Samsonowa pod Ruskowem na drodze Wielbark – Nidzica. Kozacy starali się przebić przez pierścień okrążenia, by generał Samsonow mógł się z niego wydostać. Maszerujący drogą jegrzy ze Szczytna byli zaskoczeni kozacką szarżą, ale za pomocą swych karabinów maszynowych dosłownie w ostatniej chwili roznieśli na części 100 osobową kozacką sotnię Samsonowa. Sam generał Samsonow obserwował całą potyczkę z pobliskiego wzniesienia, po czym zrezygnowany udał się ze swym sztabem w kierunku Wielbarka, gdzie dokończyła się jego tragiczna historia. Warto wspomnieć też o tym, że gdy jesienią 1915 roku ekshumowano Samsonowa, jegrzy zapewnili swoją honorową eskortę trumnie generała, wiezionej na stację kolejową w Przeździęku Wielkim, skąd przez Danię i Szwecję przewieziono ją do carskiej Rosji.
Hatamoto-Atami' Tannenberg-Denkmal to nie tylko budowla to także - 1939-1945 Obóz jeniecki - Stalag I B Hohenstein Na początku 1939 roku władze niemieckie na gruntach wykupionych od rolników z Królikowa przystąpiły do budowy obozu. Na rozległej równinie, pomiędzy Królikowem i Sudwą, stanęły wkrótce duże, drewniane baraki. Mieli w nich zamieszkać weterani pierwszej wojny światowej na czas wielkich uroczystości z okazji dwudziestoletniej wojny uroczystości odwołano. We wrześniu nadeszły pierwsze transporty polskich jeńców wojennych. W ten sposób powstał Stalag I B Hohenstein. Pierwszym komendantem został Oskar v. Hindenburg, syn zmarłego prezydenta Niemiec, pochowanego wraz z małżonką nieopodal w Tannenberg-Denkmal.W późniejszych latach teren obozu powiększono, a liczba baraków wzrosła do ponad 100. W każdym baraku jenieckim trzymano od 350 do 500 jeńców. W okresie drugiej wojny światowej przez obóz przeszły tysiące jeńców polskich, francuskich, radzieckich, belgijskich, holenderskich i włoskich. Były tutaj również mniejsze grupy Czechów i Anglików. W obozie trwała częsta wymiana jeńców i trudno jest ocenić, ile ludzi przeszło przez Stalag I B; jednorazowo nie było ich więcej niż 52 000. Niektórzy badacze tego problemu sugerują, że w okresie od września 1939 roku do stycznia 1945 przewinęło się przez obóz około 600 000 ludzi. Z pobieżnych wyliczeń wynika, że do najliczniejszych grup należeli Rosjanie, Francuzi i Polacy. Największe ofiary ponieśli jeńcy radzieccy, których zginęło ponad 50 000, głównie z powodu epidemii tyfusu, czerwonki oraz w wyniku zagłodzenia, zimna i wycieńczenia. Ogółem zmarło około 55 000 jeńców. Jest to liczba ogromna, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że nie był to obóz zagłady tylko obóz dla jeńców wojennych podległy Wehrmachtowi. W dniu 19 stycznia 1945 roku radzieckie samoloty zrzuciły kilka bomb na teren wokół obozu. Następnego dnia przystąpiono do pospiesznej ewakuacji jeńców, z których większość dostała się w ręce czerwonoarmistów. Najgorszy był los jeńców radzieckich; zgodnie z rozkazem Stalina, że każdy jeniec jest zdrajcą, zostali popędzeni do łagrów na Syberię. Po zmarłych i zamęczonych pozostały masowe i pojedyncze groby. Gdy zakończyły się działania wojenne, cały obóz jeniecki prezentował doskonały stan - dziesiątki baraków ogrodzonych podwójnym rzędem drutów kolczastych. Przy torach kolejki wąskotorowej stały magazyny, a w nich leżały cale sterty odzieży i różnych materiałów. Wojskowe władze radzieckie wykorzystywały obóz przez kilka miesięcy do przetrzymywania aresztowanej ludności cywilnej z tych terenów. Po przejęciu Mazur przez władze polskie okoliczna ludność napływowa rozbierała obozowe baraki, wykorzystując ich elementy do remontów domów, stodół, chlewików. Później większą część materiałów budowlanych wysyłano do Warszawy. Z Olsztynka odchodziły cale pociągi z drewnem i cegłą. Z lego powstały domki na Jelonkach, w których najpierw mieszkali budowniczowie Pałacu Kultury, później przeznaczono je dla studentów. Domy te stoją do dziś. W ciągu kilku lat rozebrano wszystkie baraki i wywieziono cały materiał. Drut i słupy ogrodzeniowe rolnicy wykorzystali do budowy ogrodzeń na pastwiskach, które powstały również na terenie byłego obozu. Dziś po ogromnym Stalagu I B Hohenstein pozostało niewiele śladów. Cały teren porósł trawą, krzewami i tylko miejscowi rolnicy narzekają, że trudno uprawiać tę umęczoną ziemię...
Hatamoto-Atami' Tannenberg-Denkmal to nie tylko budowla to także - 1939-1945 Obóz jeniecki - Stalag I B Hohenstein Na początku 1939 roku władze niemieckie na gruntach wykupionych od rolników z Królikowa przystąpiły do budowy obozu. Na rozległej równinie, pomiędzy Królikowem i Sudwą, stanęły wkrótce duże, drewniane baraki. Mieli w nich zamieszkać weterani pierwszej wojny światowej na czas wielkich uroczystości z okazji dwudziestoletniej wojny uroczystości odwołano. We wrześniu nadeszły pierwsze transporty polskich jeńców wojennych. W ten sposób powstał Stalag I B Hohenstein. Pierwszym komendantem został Oskar v. Hindenburg, syn zmarłego prezydenta Niemiec, pochowanego wraz z małżonką nieopodal w Tannenberg-Denkmal.W późniejszych latach teren obozu powiększono, a liczba baraków wzrosła do ponad 100. W każdym baraku jenieckim trzymano od 350 do 500 jeńców. W okresie drugiej wojny światowej przez obóz przeszły tysiące jeńców polskich, francuskich, radzieckich, belgijskich, holenderskich i włoskich. Były tutaj również mniejsze grupy Czechów i Anglików. W obozie trwała częsta wymiana jeńców i trudno jest ocenić, ile ludzi przeszło przez Stalag I B; jednorazowo nie było ich więcej niż 52 000. Niektórzy badacze tego problemu sugerują, że w okresie od września 1939 roku do stycznia 1945 przewinęło się przez obóz około 600 000 ludzi. Z pobieżnych wyliczeń wynika, że do najliczniejszych grup należeli Rosjanie, Francuzi i Polacy. Największe ofiary ponieśli jeńcy radzieccy, których zginęło ponad 50 000, głównie z powodu epidemii tyfusu, czerwonki oraz w wyniku zagłodzenia, zimna i wycieńczenia. Ogółem zmarło około 55 000 jeńców. Jest to liczba ogromna, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że nie był to obóz zagłady tylko obóz dla jeńców wojennych podległy Wehrmachtowi. W dniu 19 stycznia 1945 roku radzieckie samoloty zrzuciły kilka bomb na teren wokół obozu. Następnego dnia przystąpiono do pospiesznej ewakuacji jeńców, z których większość dostała się w ręce czerwonoarmistów. Najgorszy był los jeńców radzieckich; zgodnie z rozkazem Stalina, że każdy jeniec jest zdrajcą, zostali popędzeni do łagrów na Syberię. Po zmarłych i zamęczonych pozostały masowe i pojedyncze groby. Gdy zakończyły się działania wojenne, cały obóz jeniecki prezentował doskonały stan - dziesiątki baraków ogrodzonych podwójnym rzędem drutów kolczastych. Przy torach kolejki wąskotorowej stały magazyny, a w nich leżały cale sterty odzieży i różnych materiałów. Wojskowe władze radzieckie wykorzystywały obóz przez kilka miesięcy do przetrzymywania aresztowanej ludności cywilnej z tych terenów. Po przejęciu Mazur przez władze polskie okoliczna ludność napływowa rozbierała obozowe baraki, wykorzystując ich elementy do remontów domów, stodół, chlewików. Później większą część materiałów budowlanych wysyłano do Warszawy. Z Olsztynka odchodziły cale pociągi z drewnem i cegłą. Z lego powstały domki na Jelonkach, w których najpierw mieszkali budowniczowie Pałacu Kultury, później przeznaczono je dla studentów. Domy te stoją do dziś. W ciągu kilku lat rozebrano wszystkie baraki i wywieziono cały materiał. Drut i słupy ogrodzeniowe rolnicy wykorzystali do budowy ogrodzeń na pastwiskach, które powstały również na terenie byłego obozu. Dziś po ogromnym Stalagu I B Hohenstein pozostało niewiele śladów. Cały teren porósł trawą, krzewami i tylko miejscowi rolnicy narzekają, że trudno uprawiać tę umęczoną ziemię...
Klęska Niemiec w I Wojnie Światowej i upadek caratu w Rosji miały swój początek pewnego letniego dnia roku 1905 na peronie małego dworca kolejowego w Mukdenie, w odległej Mandżurii. Doszło tam do rękoczynów między dwoma generałami carskiej armii: Aleksandrem Wasiliewiczem Samsonowem i Paulem von Rennenkampf. Powodem tego- przyznacie sami, że dość szokującego- zajścia było to, że gen. Rennenkampf nie udzielił pomocy oddziałom gen. Samsonowa w trakcie bitwy pod Liaojangiem, wskutek czego straciły one po ciężkich walkach kopalnie węgla w Yantai. Większość historyków twierdzi, że przyczyną takiej podłości miał być fakt przynależności obu panów do dwóch, wzajemnie zwalczających się frakcji w armii rosyjskiej. Nienawiść obu oficerów pogłębiła się jeszcze bardziej po wspomnianym wyżej incydencie. Nie wiadomo zatem, dlaczego głównodowodzący armią carską Wielki Książę Mikołaj wyznaczył właśnie tych generałów do ataku na Prusy w pierwszych dniach Wielkiej Wojny. Może liczył na to, że nad osobistymi odczuciami weźmie górę poczucie odpowiedzialności za powierzonych im żołnierzy i sprzęt, o interesie Rosji nie wspominając? Generał Rennenkampf dowodził liczącą 294 tys. żołnierzy armią „ Niemen” atakującą d. Prusy od północy, a gen. Samsonow armią „ Narew”( 191 tys. żołnierzy), maszerującą od południa. Przewaga Rosjan była olbrzymia- Niemcy mieli do dyspozycji ok. 210 tys. ludzi.Rosjanie nie byli przygotowani do rozpoczęcia działań wojennych, ulegli jednak prośbom Francuzów o utworzenie drugiego frontu. Po raz kolejny nad realistycznym myśleniem wziął górę stary, rosyjski brak poszanowania ludzkiego życia według zasady: „ Ludiej u nas mnogo” i po raz kolejny wielotysięczne masy żołnierskie potraktowano jak przysłowiowe „ mięso armatnie.” Słabo rozwinięty przemysł rosyjski nie był zdolny zapewnić odpowiedniego wyposażenia- dotyczyło to nie tylko broni i amunicji, ale także umundurowania, w tym butów. Nie pomyślano o zabezpieczeniu odpowiedniej ilości wyżywienia dla tak wielkich armii, przez co żołnierze byli po prostu głodni. Kolejną bolączką był transport kolejowy potrzebny do przemieszczania oddziałów: do dzisiaj rozstaw szyn w Rosji różni się od reszty Europy, co ma kapitalne znaczenie w przypadku obrony, ale jest katastrofą w wypadku ofensywy. Od granicy rosyjsko- pruskiej kolej zastąpić musiały konie poruszające się z trudem po podrzędnych, kiepskiej jakości drogach, podczas gdy przeciwnik mógł szybko przemieszczać swoje oddziały z jednego skrzydła na drugie bez ich zmęczenia długotrwałymi marszami( wg. historyków jeszcze przed właściwą walką właśnie w ten sposób utracono ok. 25% wartości bojowej 2 Armii gen. Samsonowa). Kolejnym błędem Rosjan był brak komunikacji nie tylko między poszczególnymi jednostkami, ale między dowództwem obu armii; ponadto meldunki i rozkazy były przekazywane w formie niezaszyfrowanej(!!), przez co Niemcy doskonale znali plany i ruchy przeciwnika. Z kolei wywiad rosyjski zawiódł na całej linii głównie z winy generalicji- na przykład gen. Rennenkampf posiadając olbrzymią kawalerię nie wykorzystał jej mobilności do śledzenia ruchów nieprzyjaciela. Gdyby tak uczynił przekonałby się, że ma przed sobą tylko kilka oddziałów z przerzuconej koleją na południe armii niemieckiej. Właśnie ta pokerowa zagrywka Niemców zadecydowała o losach kampanii pruskiej. Wiedzieli oni z przechwyconych rozkazów rosyjskich o tym, że Armia Niemen nie ma zamiaru atakować, a Armia Narew prze do przodu, więc skierowali wszystkie siły przeciwko gen. Samsonowowi. Ten zaś sądził, że ściga rozproszone przez gen. Rennenkampfa w bitwie pod Gumbinnen spanikowane resztki armii niemieckiej. Gdy oficerowie sztabowi zwrócili mu uwagę na niebezpieczeństwo otoczenia spowodowane nadmiernym wysuwaniem się jednostek czołowych na północny- zachód, gen. Samsonow zaproponował swemu zwierzchnikowi- gen. Żylińskiemu, dowodzącemu Frontem Północno- Zachodnim zwolnienie tempa natarcia. Ten zarzucił mu tchórzostwo i kategorycznie rozkazał kontynuowanie„ pościgu” opierając się na fałszywych informacjach gen. Rennenkampfa o działaniach ofensywnych Armii Niemen. Większość historyków uważa, że wspomniany dowódca frontu ponosi główną odpowiedzialność za klęskę Rosji w Prusach. W najważniejszych dniach kampanii bezczynnie przebywał w swej kwaterze w Białymstoku i dopiero przyjazd Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza zmusił go do działania. Dopuścił do tego, aby obie podległe mu armie walczyły oddzielnie zamiast wykorzystać swoją przewagę liczebną nad przeciwnikiem. Nakazał gen. Rennenkampfowi podjęcie energicznych działań w celu pomocy armii gen. Samsonowa dopiero wtedy, gdy było już za późno; akceptował ponadto nietrafne decyzje tego ostatniego i zmuszał go do pościgu nie posiadając wiarygodnych informacji z frontu.
W tzw. okresie międzywojennym oficerowie obu walczących stron wydali szereg memuarów, a także książek na temat kampanii pruskiej 1914r. Dla wielu historyków najistotniejszymi są dwie prace: pierwsza, wydana w 1926 r., autorstwa sztabowca 8 Armii- Maxa Hoffmana pod tytułem „ Tannenberg, jak to naprawdę było” oraz druga, członka komisji gen. Pantelejewa badającej przyczyny klęski gen. Samsonowa, oficera rosyjskiego sztabu generalnego- gen. Noskowa . O ile Niemiec winą obarczał gen. Rennenkampfa, to jego adwersarz wskazywał na liczne błędy gen. Jakowa Żylińskiego. Co ciekawe obaj nie dokonują oceny dowodzenia gen. Samsonowa, chociaż to on był dowódcą pokonanej armii. Przecież jako doświadczony oficer winien był trzeźwo ocenić sytuację i przeprowadzając zagrożonymi flankami atak na skrzydła nieprzyjaciela, przy jednoczesnym wycofaniu centrum swego ugrupowania) poniósłby z pewnością duże straty, ale uratowałby większość armii.Może kilka słów o samej bitwie i kampanii, która toczyła się od 17 sierpnia do 2 września 1914 r. na terytorium ówczesnych Prus. Jej nazwa została narzucona przez Niemców: otóż w ich historiografii zwycięstwo wojsk Jagiełły pod Grunwaldem znane jest jako „ Bitwa pod Tannenbergiem”. Zwycięstwo w okolicach Olsztynka nad armią rosyjską wykorzystano propagandowo jako rewanż za klęskę w 1410 roku. Nasi obecni przyjaciele zza Odry „ zapomnieli” jednak o tym, że tym razem stanęły przed nimi tylko wojska rosyjskie bez Litwinów i Polaków, czyli bez tych, którzy odegrali główną rolę w bitwie stoczonej blisko 500 lat wcześniej. To się jednak nie liczyło- najważniejszym był fakt zwycięstwa nad Moskalem niedaleko miejsca sromotnej porażki krzyżaków.
Pierwsze starcia miały miejsce w pobliżu Stalluponen, a następnie- 20 sierpnia pod Gumbinnen( obecny Gusiew w Okręgu Kaliningradzkim). Po ciężkich walkach dowódca wojsk niemieckich gen. Maximilian von Prittwitz und Graffon postanowił wycofać się za Wisłę, natomiast gen. Rennenkampf- do dzisiaj nie wiadomo dlaczego- nie ruszył za nim w pościg, aczkolwiek zdawałoby się, że zobowiązuje go do tego choćby nazwisko( Rennen- wyścigi, rennen- (po)pędzić i Kampf- walka). Generał Samsonow doszedł do wniosku, że opór Niemców został przełamany i ruszył na zachód, aby zająć całą prowincję. Decyzja niemieckiego generała wzbudziła w Berlinie olbrzymi niepokój- już wiele lat wcześniej szef Sztabu Generalnego gen. von Moltke pisał: „ Cały sukces na froncie zachodnim będzie daremny, jeśli Rosjanie wejdą do Berlina.” Z tego powodu zdymisjonowano zarówno gen. von Prittwitza, jak i jego szefa sztabu gen. Alfreda von Waldersee. Głównym mózgiem 8 Armii postanowiono uczynić energicznego, 49- letniego gen. Ericha Ludendorffa- niedawnego zdobywcę belgijskiej twierdzy Liege. Nie mógł on jednak zostać mianowany naczelnym dowódcą ze względu na brak czarodziejskiego „ von” przed nazwiskiem. Jeden z generałów służących u boku gen. von Moltke- gen. von Stein przypomniał sobie o liście, który otrzymał swego czasu od 67- letniego, emerytowanego gen. Paula von Beneckendorff und Hindenburg: „ Nie zapomnij o mnie, jeśli w zależności od wydarzeń byłby potrzebny gdziekolwiek dowódca.” A właśnie pilnie był potrzebny człowiek o stalowych nerwach, bardzo przydatnych po panice wywołanej w wojskach niemieckich przez decyzje gen. Prittwitza i taką właśnie osobą był gen. von Hindenburg( poza tym zauważyliście sami, że obok von miał jeszcze und!!) Po wojnie jeden z jego sztabowców, późniejszy gen. Max Hoffmann w następujący sposób opisywał waleczność swego szefa: „ W tym oto miejscu feldmarszałek spał przed bitwą, tu właśnie spał po bitwie, a tutaj spał podczas bitwy.” Hoffmann był znany nie tylko ze swej złośliwości, ale i z tego, że w swoich pamiętnikach „ Wojna niezrealizowanych możliwości” starał się zmniejszyć rolę obu generałów przypisując jedynie sobie chwałę zwycięstwa. Jak to mówią: „ Zwycięstwo ma wielu ojców, klęska zaś jest samotną sierotą”.Osobą, która najwięcej „ zyskała” na tej bitwie był Paul von Beneckendorf und Hindenburg. Dlatego pozwolę sobie napisać dosłownie kilka zdań na jego temat- a wierzcie mi, że jego bibliografia, aby nie użyć określenia hagiografia obejmuje kilka kilometrów regałów zapełnionych opasłymi tomami.
Jego przodkowie z rodu Beneckendorf wywodzili się od rycerzy krzyżowych, którzy osiedlili się w Prusach, a nazwisko Hindenburg było następstwem związków małżeńskich w XVIII wieku. Urodzony 2 października 1847 roku w Poznaniu wychował się w majątku ziemskim swoich dziadków w Ogrodzieńcu w d. Prusach Wschodnich( można powiedzieć, że bitwa pod Tannenbergiem była bitwą o jego dom rodzinny.) Hindenburg nie odznaczał się zbytnimi zdolnościami dowódczymi, natomiast jego najbardziej cenną cechą była niesłychana wytrzymałość nerwowa, pozwalająca mu przetrzymać najcięższe kryzysy powiązana z zadziwiającą u człowieka na tak wysokim stanowisku ciasnotą umysłową, uniemożliwiającą głębsze zrozumienie sytuacji. Istotą powodzenia Hindenburga była niepospolita umiejętność dobierania wybitniejszych od siebie doradców np. Ludendorffa, wyzyskiwania ich talentów, a następnie bezwzględnego pozbywania się ich, gdy stawali się niewygodni, przy jednoczesnym starannym unikaniu podejmowania własnych odpowiedzialnych decyzji. Wielu ludzi zdawało sobie sprawę z niskiej inteligencji i nielojalności Hindenburga, jednak zachowywano to w tajemnicy i podtrzymywano jego autorytet, by nie kompromitować najwyższego rangą i prestiżem wodza niemieckiego symbolizującego „nieugiętość niemieckiego narodu”. W tym sensie jego autorytet stanowił kwintesencję militaryzmu niemieckiego jako zjawiska społecznego. Hindenburg piastował funkcję szefa sztabu generalnego do końca wojny ciesząc się sławą marszałka, który powstrzymał nawałę rosyjską idącą na Europę. W 1914 roku kierował ewakuacją ludności cywilnej z Prus Wschodnich, przez co zyskał miano jej wybawiciela. Wdzięczność przerodziła się z czasem w bałwochwalcze uwielbienie, co owocowało nadawaniem mu tytułów honorowego obywatela, stawianiem pomników, tablic pamiątkowych itp., itd.
25 kwietnia 1925 liczący już 78 lat feldmarszałek Hindenburg został wybrany na prezydenta Rzeszy. Umożliwił dojście do władzy faszystom, zatwierdzając w 1933 Adolfa Hitlera na stanowisko kanclerza Rzeszy.
Zmarł 2 sierpnia 1934 roku w wieku 87 lat w chwale jednego z największych bohaterów narodowych Niemiec. Franz von Papen- były kanclerz Rzeszy i wicekanclerz przy Adolfie H. tak napisał w swoich pamiętnikach:” Śmierć Hindenburga usunęła ostatnią przeszkodę na drodze Hitlera do objęcia całkowitej, niepodzielnej władzy”.
Wracajmy na pole bitwy:
sztab niemiecki podjął decyzję o uderzeniu na rosyjską 2 Armię gen. Samsonowa wszystkimi siłami wzmocnionymi dodatkowo korpusami generałów Aleksandra von Mackensena( na zdjęciach i filmach z wielką, futrzaną czapą) i von Belowa, czyli praktycznie całością wojska stojącego naprzeciw Armii Niemen. Zdecydowano się na ten ryzykowny, by nie powiedzieć ryzykancki manewr( niebezpiecznie osłabiający północne rubieże) dzięki nieprawdopodobnie szczęśliwych dla Niemców zbiegów okoliczności. Otóż 24 sierpnia odnaleziono przy poległym oficerze rosyjskim rozkaz operacyjny gen. Samsonowa przesuwający kierunek uderzenia o ok. 30 km na zachód. Tego samego dnia przechwycono dwie nieszyfrowane(!!) depesze rosyjskie: z jednej wynikało, że armia gen. von Rennenkampfa nie rozpocznie forsownych marszów w celu połączenia się z 2 Armią, przez co tyły niemieckie pozostaną niezagrożone oraz drugą, w której gen. Samsonow rozkazywał swym wojskom pościg za pokonanym jego zdaniem nieprzyjacielem. Następny ranek nie był tak pomyślny dla Niemców: dowództwo 8 Armii zostało zaalarmowane meldunkiem lotnika o ruchach armii Niemen w kierunku ugrupowań niemieckich. Gen. Ludendorf wpadł w panikę i chciał odwołać rozkaz ataku na Rosjan, jednak „ Siła spokoju”, czyli von Hindenburg( widocznie lekko zaspany) nie dopuścił do tego. Jak się okazało decyzja dzielnego śpiocha była słuszna: walki trwające przez cały dzień 25 sierpnia doprowadziły do faktycznego zniszczenia prawego skrzydła armii gen. Samsonowa. Najgorsze dla Rosjan było jednak to, że o klęsce i wycofaniu z walki VI Korpusu, jego dowódca- gen. Błagowieszczenski nie zawiadomił sąsiednich wojsk, tj. II i XIII Korpusu narażając całą 2 Armię, a szczególnie oddziałów wysuniętych najbardziej do przodu na pewne okrążenie. Tchórzostwo i niezdyscyplinowanie dowódców rosyjskich najlepiej scharakteryzował Bolesław Zawadzki z Wojskowego Biura Historycznego: „ Całe to zachowanie się dowódcy VI Korpusu, kwalifikujące się właściwie pod sąd wojenny jest na równi z działalnością dowódcy I Korpusu jaskrawym dokumentem wartości moralnej generalicji rosyjskiej.” I dalej: „ Brak woli, inicjatywy, oceny położenia i poczucia odpowiedzialności za otrzymane zadanie, cechujące bez wyjątku wszystkich wyższych dowódców rosyjskich biorących udział w tej operacji stanowił jedną z głównych przyczyn tak rzadkiej w dziejach wojen zupełnej klęski 2 Armii.”
Losy bitwy rozstrzygnęły się 28 sierpnia, gdy gen. Samsonow popełnił kolejny błąd: opuścił punkt dowodzenia w Nidzicy, by udać się do dowództwa XV Korpusu, przez co- w decydującej fazie bitwy- utracił możliwość kontaktu z pozostałymi jednostkami. Rozkaz odwrotu wydał za późno- dopiero wieczorem- i jak było do przewidzenia oba przednie korpusy rosyjskie zostały otoczone. 29 sierpnia do niewoli dostał się gen. Martos( dowódca XV Korpusu), jego wojska zostały wybite, bądź poddały się na północ od Nidzicy. Tamże zakończyli walkę żołnierze XIII Korpusu, którego dowódca- gen. Klujew wraz z nielicznymi pozostałymi przy życiu podwładnymi poddał się Niemcom 30 sierpnia. Tego też dnia gen. Rennenkampf na wyraźny, zdecydowany rozkaz gen. Żylińskiego wysłał symboliczną pomoc gen. Samsonowi w postaci II i IV Korpusu, ale te już po 24 godzinach wycofały się na pozycje wyjściowe. Było po prostu za późno na jakąkolwiek pomoc.
Na temat śmierci generała Samsonowa w lasach pod Wielbarkiem krążą dwie wersje: jedna- bardziej legendarna, według której popełnił samobójstwo( strzelając sobie w skroń z pistoletu) w pobliżu obecnej leśniczówki Karolinka i druga, że zmarł na zawał serca( przed powołaniem na dowódcę 2 Armii leczył się z powodów kardiologicznych), co potwierdziły badania przeprowadzone w czasie ekshumacji zwłok w 1915 r., kiedy nie stwierdzono śladów kuli.
Ponieważ ciała rosyjskich żołnierzy rozrzucone były na powierzchni wielu kilometrów kwadratowych, dopiero w pierwszych dniach września 1914 roku znaleziono zwłoki niezidentyfikowanego oficera z pięknie wykonaną i zdobioną szablą oraz złotym zegarkiem z medalionem. Rok później żona generała, Maria Fiodorowna Samsonow rozpoznała rzeczy męża, odnalazła miejsce jego tymczasowego pochówku, by w końcu uzyskać zgodę władz niemieckich na ekshumację i transport zwłok do Rosji. Niemcy postawili w miejscu śmierci generała pomnik z napisem: „ Generał Samsonow, przeciwnik Hindenburga w bitwie pod Tannenbergiem, poległ 30. 08. 1914.”
Do wielbarskich lasów przybywają obecnie spore rzesze ludzi- nie są to jednak wielbiciele nieszczęsnego generała, lecz… poszukiwacze skarbów znęceni wizją odnalezienia legendarnej kasy Armii „ Narew”. Biegają po lasach z wykrywaczami metalu w dłoniach i błyskiem w oczach zamglonych wizją wydobycia spod ziemi fortuny w postaci wielkiego sejfu wypełnionego wypłatą dla 150 tysięcy żołnierzy w wysokości- bagatela- 5 milionów rubli w złocie.
Niestety mam dla nich smutną wiadomość: skarbu nie ma.
Przynajmniej nie w takiej postaci, o jakiej marzą po nocach. Otóż wprawdzie dbając o morale żołnierzy co tydzień wypłacano im żołd w złotych monetach, ale aby nie kusić losu w postaci ludzi z Mission Impossible, czy też innego Gangu Olsena podzielono kasę na najmniejszy nawet korpus, przez co dzisiejsi ewentualni odkrywcy jeśli nawet trafią na„ wypłatę”, to nie będzie to olbrzymia„ kumulacja”. W dodatku już w trakcie walk w sierpniu 1914 r. Niemcom udało się przejąć znaczną część porzuconych, bądź ukrytych pośpiesznie kas. Dane źródłowe mówią o kilku takich przypadkach: 5 sierpnia żołnierze 59 Regimentu Piechoty znaleźli w piwnicy młyna we wsi Kisin rannego oficera rosyjskiego, a przy nim 70 000 rubli w złocie; 27 sierpnia oddziały 35 Dywizji Piechoty z XVII Korpusu wydobyły w Dźwierzutach kasę, w której było 200 000 rubli w złocie; 29 sierpnia koło Muszak odkryto 32 000 rubli w złocie; we wsi Małga kowal znalazł w lesie ukrytą kasę również ze złotymi rublówkami. Ostatnie „ oficjalne” poszukiwania trwały przez kilka miesięcy 1935 roku: pod czujną opieką żandarmów prowadził je niejaki Mroczek, były żołnierz carskiej 2 Armii chwalący się tym, że zakopał w sobie znanym miejscu kasę pułkową. Miał otrzymać tzw. „ znaleźne” i albo rzeczywiście nic nie znalazł, albo po całonocnych obliczeniach wyszło mu, że 100%, to jednak więcej niż 25%…
Największą kasę,( w której znajdowały się złote 3 i 5-cio rublówki dla armijnej „ wierchuszki”) pilnował specjalny oddział Kozaków Dońskich będący strażą przyboczną gen. Samsonowa. Tygodniówka generała jest na całym świecie wyższa od tygodniówki szeregowego, przez co i kasa „ sztabowa” posiadać musiała odpowiednie gabaryty i zawartość. Legenda głosi, że Kozacy ukryli ją u boku swego generała pod największym dębem, co byłoby o tyle dziwne, iż zwłoki oficera odnaleziono leżące w lesie niepochowane. Na niekorzyść tej wersji świadczy i to, że z oddziału liczącego początkowo 150 oficerów i żołnierzy została przy życiu nieliczna grupa, przez co do podziału zostało mniej „ chętnych” będących dodatkowo w odległości tylko 10 km od rosyjskiej granicy. Jeśli weźmie się jeszcze pod uwagę fakt, że Niemcy często napotykali resztki kas porzuconych przez Rosjan i przez nich okradzionych…
W przypadku, gdybym się jednak mylił, to nie odmówię przyjęcia dowodów rzeczowych w postaci choćby małej skrzyneczki z odpowiednią zawartościąJ
Śmierć generała Samsonowa jest jakby symbolem zagłady jego 150 tysięcznej armii: następnego dnia- 30 sierpnia nastał dla Niemców „ dzień żniw”, jak to określił von Hindenburg- do niewoli szły tysiące rosyjskich żołnierzy. Aby ich przetransportować do obozów jenieckich w głębi Niemiec potrzeba było 60 pociągów wyruszających na zachód dzień i noc przez wiele dni.Jak zwykle bywa w takich sytuacjach obie strony podają inne dane: wg. zwycięzców na obszarze walk pochowano 6739 Rosjan, wzięto do niewoli 93 245, w tym 15 generałów, 1830 oficerów i 91 400 żołnierzy oraz zdobyto 350 dział. Tymczasem Rosjanie oceniają swoje straty na 7000 zabitych, 20 000 rannych i ok. 30 000 wziętych do niewoli. Np. na teren Rosji przebił się XIII Korpus liczący ponad 3000 żołnierzy, XV Korpus zdołał ocalić ponad 7000 ludzi, 2 Dywizja Piechoty wyprowadziła 6077 ludzi itd. Ponadto strona rosyjska posiadała 272 armaty i haubice, z czego część zdołano uratować z okrążenia, więc jakim sposobem w ręce Niemców mogło wpaść aż 350 dział?
Bitwy nie przegrali żołnierze, tylko ich dowódcy, których zabrakło już rankiem 29 sierpnia, podczas gdy zacięte walki toczyły się jeszcze dwa dni. Na przykład 29 sierpnia w trakcie walk w okolicach wsi Waplewo i Witramowo niemiecka 41 Dywizja Piechoty poniosła znaczne straty i otrzymała rozkaz odwrotu- straty ocenia się na ok. 2500 zabitych i rannych( w tym zabity dowódca pułku), nieprzyjaciel zdobył 13 dział, zaś 30 sierpnia oddziały I Korpusu pod dowództwem gen. Sirellusa odbiły Nidzicę. Takich przykładów było więcej.
Po stronie rosyjskiej notowano liczne przypadki niesubordynacji wyższych oficerów, jak choćby wielokrotnie wymienianego gen. von Rennekampfa, czy gen. Błagowieszczeńskiego, który 29 sierpnia odmówił wykonania rozkazu gen. Samsonowa wsparcia walczących na zachodzie Korpusów XIII i XV. Co gorsza, skierował 16 Dywizję na wschód od 4 Dywizji, co wykluczało wspieranie się w przypadku zaatakowania jednej z nich przez nieprzyjaciela. Otoczonym wojskom rosyjskim zabrakło odważnego i myślącego dowódcy, który wyprowadziłby większość żołnierzy( ze znacznie mniejszymi stratami) z okrążenia, a kto wie, czy nie doprowadziłby do zwycięskiego kontrataku? Konsekwencje klęski spadły na dowódców rosyjskich, którzy uniknęli niewoli. Jeszcze w trakcie trwania walk gen. Samosnow usunął ze stanowiska dowódcę I Korpusu, gen. Artamanowa, który bez żadnego uzasadnienia( !) nie tylko, że rozpoczął odwrót 27 sierpnia, ale i złożył fałszywe meldunki o położeniu swej jednostki. Dowódca VI Korpusu gen. Błagowieszczenski za nieudolne działania z 26 sierpnia został usunięty rozkazem dowódcy Frontu Północno- Zachodniego, gen. Kondratowicz, dowódca XXIII Korpusu został pozbawiony dowodzenia swymi oddziałami za ich porzucenie w czasie bitwy, gen. Komarow, dowódca 4 Dywizji Piechoty z VI Korpusu został usunięty ze swego stanowiska za nieudolność podczas walk 26 sierpnia, gen. Sirelliusa, dowódcę 3 Dywizji Piechoty Gwardii, a następnie I Korpusu usunięto za wycofanie się z Nidzicy 31 sierpnia. Nie bez znaczenia było i to, że o stan carskiej armii „ troszczył się” niejaki pan generał Władimir Aleksandrowicz Suchomlinow szczycący się tym, że od 1877 roku nie miał w ręce jakiegokolwiek militarnego opracowania… Oto jego krótka charakterystyka opisana w Wikipedii:
„Był faworytem cara Mikołaja II i carycy Aleksandry Fiodorowny. Ignorował Dumę (parlament rosyjski), czym powodował niezadowolenie posłów. Car popierał go w tych działaniach m.in. mówiąc: "Po co z nimi się pan kłóci – pan jest moim ministrem". Walczył z przewodniczącym Rady Ministrów W. M. Kowcowem i Mikołajem Mikołajewiczem( młodszym). Był skłócony z rządem, jednak car radził mu nie zwracać uwagi na to, co o nim mówią. W czasie wojny, kiedy wiosną 1915, na froncie nastąpił brak pocisków artyleryjskich i innego uzbrojenia, stan się zmienił. Jako główny oskarżający wystąpił Mikołaj Mikołajewicz (młodszy) – naczelny dowódca Armii Rosyjskiej. 13 czerwca 1915 został zdjęty ze stanowiska ministra wojny i pozostawiony jako członek Rady Państwa. 15 lipca 1915 pod wpływem opinii publicznej rozpoczęto śledztwo przeciwko niemu zarzucając zaniechanie, wykorzystywanie stanowiska służbowego, fałszerstwo i łapownictwo oraz zdradę państwa. 29 kwietnia 1916 aresztowany i osadzony w twierdzy Pietropawłowskiej w Piotrogrodzie. Mikołaj II próbował mu pomóc: 11 października 1916 został zwolniony z więzienia w twierdzy i osadzony w areszcie domowym. Po rewolucji lutowej 1917 wznowiono śledztwo. Przedstawiono zarzuty zdrady, braku działania i korupcji. Obwiniono go także o nieprzygotowanie sił zbrojnych Rosji do wojny. Został uznany za winnego nieprzygotowania armii do wojny i 20 września skazany na dożywotnią katorgę, zamienioną na karę więzienia i pozbawienie wszystkich praw. Po amnestii w związku z ukończeniem 70 lat, 1 maja 1918 zwolniony z więzienia wyjechał do Finlandii, a potem do Niemiec.”
Gdyby w tej informacji zmienić nazwiska, daty i miejsca, to wypisz- wymaluj- ujrzelibyśmy Polskę dnia dzisiejszego, prawda?
Konsekwencje tzw. Pierwszej Bitwy Mazurskiej były katastrofalne dla całej Europy.
Car poniósł olbrzymie straty wśród zawodowej kadry oficerskiej, w większości weteranów wojny 1904- 1905 i zagorzałych monarchistów. Armia rosyjska ze względu na to, że szkoły oficerskie świeciły pustkami nie była w stanie uzupełnić tych braków, przez co masy żołnierskie były bardziej podatne na niekontrolowany i destrukcyjny wpływ idei bolszewizmu. Jak to się skończyło wszyscy niestety wiemy…
Z kolei Naczelne Dowództwo w Berlinie podjęło nieprzemyślaną decyzję o przesunięciu z frontu zachodniego do d. Prus dwóch korpusów i dywizji kawalerii w momencie, gdy czołowe oddziały niemieckie znajdowały się już w odległości 70 km od Paryża. Zgodnie z przewidywaniami gen. Ludendorffa nie wzięły one udziału w bitwie( po prostu nie dotarły na czas), natomiast zabrakło ich w decydującej I bitwie pod Marną( 6- 12 września 1914r.), gdzie załamała się niemiecka ofensywa na Paryż i wojska cesarskie zmuszone zostały do odwrotu na północ od rzeki Aisne. Kto wie, czy koniec I wojny światowej nie nastąpiłby jeszcze we wrześniu 1914 po zdobyciu Paryża… Na froncie zachodnim rozpoczął się trwający trzy lata statyczny okres wojny, okres walk „ na wyniszczenie”, co szybko doprowadziło do wybudowania całego systemu okopów ciągnących się od Kanału la Manche do granicy ze Szwajcarią. Końcowym efektem był początek końca Rzeszy Niemieckiej.
Podsumowując: była to jedna z tych wygranych bitew w historii Europy, która nie tylko, że nie przyniosła zwycięstwa w wojnie, ale można nawet powiedzieć, że była jednym z powodów jej przegrania.
Pewien tchórzliwy kapral ze śmiesznym wąsikiem przyjechał z frontu do Monachium pełen gniewu i poczucia zdrady. Podobne uczucia charakteryzowały wielu Niemców, dzięki czemu łatwiej było mu wśród nich znaleźć posłuch. Jak to się skończyło niestety wiemy…
Wspomniane wyżej nastroje w Niemczech były jednym z motywów, którymi kierował się Związek Weteranów Prus Wschodnich ogłaszając w 1919 r. pomysł uczczenia niemieckiego zwycięstwa odpowiednim monumentem, dla którego wybrano miejsce w okolicach Stębarka. Pięć lat później powstał komitet budowy pomnika pod kierownictwem gen. Hansa Kahnsa. 31 sierpnia 1924 r., w dziesiątą rocznicę bitwy feldmarszałek von Hindenburg w otoczeniu takich osobistości jak Ludendorff, Mackensen, Scholz, Fransois, Bellow, Goltz oraz Seeckt i przy aplauzie 60 tysięcy ludzi, głównie weteranów Wielkiej Wojny wmurował kamień węgielny. I tu mała ciekawostka: uroczystość miała miejsce w samym Olsztynku, a dopiero po kilku tygodniach zdecydowano o innej lokalizacji pomnika, co skutkowało przeniesieniem kamienia na obecne miejsce. O tzw. nerce wędrującej( łac.: Ren mobilis) słyszałem, ale o wędrującym kamieniu jeszcze nie. Dziwy, panie, dziwy…W następnym roku ogłoszono wyniki konkursu na projekt pomnika: spośród czterystu prac wybrano projekt architektów z Berlina, braci Waltera i Johannesa Krugerów. Prace budowlane prowadzone w latach 1925- 1927 nadzorowało Ogólno-Niemieckie Towarzystwo Pomnika Bitwy pod Tannenbergiem. Koszt budowy wyniósł ponad 250 tys. ówczesnych marek. Przy okazji wspomnę o pewnej ciekawostce: do transportu granitowych bloków użytych do budowy mauzoleum używano takiego oto pojazdu:W latach trzydziestych powstał w Niemczech system obsługi klientów nie posiadających bocznic kolejowych poprzez przewóz wagonów transporterami drogowymi. Zaprojektował je pracujący dla kolei niemieckich inż. Johann Culemeyer uznany za pioniera w dziedzinie przewozów drogowo- kolejowych i stąd ich potoczna nazwa- culmeyery. Opracował on na początku lat 30. XX wieku system transportowy bazujący na przyczepie wielokołowej do przewozu dużych ciężarów (tzw. Straßenroller) – początkowo transportowano głównie pojazdy szynowe, potem konstrukcję udoskonalono i zaczęto wykorzystywać do innych zadań. System Culemeyera składał się z dwu- lub trzyosiowych platform, które można było zestawiać wzdłużnie, dopasowując do przewożonego ciężaru. Najważniejszą ich cechą było to, że platforma poruszała się po drogach, po czym następował dość łatwy przeładunek na szyny. Zjazd na szyny umożliwiały specjalne rampy ustawiane na bocznicach kolejowych. Techniczną ciekawostką było zastosowanie osi wahadłowych z niewielkimi kołami i elastycznym opasaniem z gumy wyposażonych w mechaniczny system skrętu. Maksymalna prędkość pojazdu wynosiła bez ładunku 20 km/h, z ładunkiem – 16 km/h. Potocznie określano je mianem „ruchomych bocznic kolejowych”.W czasie II wojny światowej były one stosowane na ziemiach polskich, a po wojnie na pewno część z nich pozostała w naszym kraju, o czym świadczy wydanie oficjalnych rozporządzeń dotyczących ich używania. Był to prekursor wszelkich platform drogowych do ciężkich ładunków- częściowo likwidował główną wadę kolei, która dziś ją zabija - niemożność dowiezienia towaru bezpośrednio pod drzwi przeciętnego klienta. Jest to jakby odwrócona idea „ TIR-y na tory”W osiemdziesiątą rocznicę urodzin von Hindenburga, 18 września 1927 r. nastąpiło uroczyste otwarcie( określenie chyba lepsze niż odsłonięcie) pomnika. Oczywiście był obecny sam von Hindenburg, przedstawiciele rządu itd. przy braku przedstawicieli partii lewicowych i centrowych oraz nieprawicowych stowarzyszeń kombatanckich. Pomnik usytuowano na sztucznie usypanym wzgórzu, którego wysokość została zawyżona poprzez wybranie ziemi, przez co stworzono pierścieniowate wklęśnięcie. Całość założenia otoczona była jakby naturalnym krajobrazem bitwy przez zachowanie niemieckich i rosyjskich grobów żołnierskich, natomiast ciągnące się wokół pola uprawne z
adrzewiono sadząc m. in. 1500 dębów, dzięki czemu powstał park o powierzchni 7, 5 ha.
Założeniem twórców było nawiązanie do kręgu w Stonehenge uważanego za starogermańskie miejsce kultu( sic!). Odpowiednikiem słynnych bloków kamiennych było osiem granitowych wież wysokości 23 m o podstawie 9x 9 m połączonych podwójnymi, ustawionymi na planie równobocznego ośmiokąta murami wysokimi na 6 m, wybudowanymi ze specjalnej, czerwonej cegły, co było z kolei nawiązaniem do zamków krzyżackich.
Początkowo na środku dziecińca stał dwunasto- metrowy, drewniany krzyż obity miedzianą blachą, umieszczony na grobie dwudziestu nieznanych żołnierzy niemieckich.Każda z wież spełniała ściśle określoną funkcję.
Wieża pierwsza- wejściowa: tu znajdowały się pomieszczenia batalionu z jednostki wojskowej w Ostródzie pełniącego wartę honorową przy pomniku.
Wieża druga: nigdy nieukończona, miała być poświęcona „ wysiłkom narodu niemieckiego podczas I wojny światowej.” W latach 1934- 1935 była wykorzystywana jako przejściowe miejsce spoczynku von Hindenburga.
Wieża trzecia: prezentowano w niej historię Prus Wschodnich.
Wieża czwarta, tzw. „ Sztandarowa”: zawierała kopie sztandarów jednostek walczących w 1914r., tablice pamiątkowe, symbole pułków niemieckich. "W ogromnych bastionach, wysoko, od dołu aż po ginący gdzieś strop, wiszą sztandary pułków, biorących udział w tych wielkich dniach. Wokoło idą tablice - brąz, marmur - fundowane przez związki byłych sławnych pułków - swoim kolegom. Na tablicach - cyfry strat, daty bohaterstw 59 p.p. (Deutsch - Eylau) stracił w ataku 28 oficerów i 1300 żołnierzy… Niemy, zastygły pean bohaterskiej woli zwycięstwa" ( M. Wańkowicz, „Na tropach Smętka”)
Wieża piąta: po przebudowie w 1935 r. umieszczono w niej zwłoki von Hindenburga i jego żony Gertrudy de domo Sterling( zmarłej w 1921 r.) Komora grobowa miała kształt kopuły, na środku stały dwa sarkofagi z brązu, za nimi- przy ścianie- stały dwa krzyże połączone ramionami z ulubionymi przez feldmarszałka hasłami: „ Miłość jest wieczna” i „ Bądź wiernym aż do śmierci.” Ścianę zdobił czarny, pruski orzeł, a wejścia strzegły dwa kamienne, cztero- metrowej wysokości posągi żołnierzy. W pomieszczeniu nad grobowcem urządzono salę poświęconą von Hindenburgowi, której głównym elementem był ważący 25 ton, cztero- metrowej wysokości posąg feldmarszałka wykonany z ciemnozielonego porfiru.Wieża szósta, tzw. „ Żołnierska”: na jej ścianach widniała mozaika wykonana z różnobarwnych kamyczków przedstawiająca bitwy mające miejsce w trakcie I wojny światowej na terenie Prus. Na jej fryzach umieszczono sceny obrazujące dzieje jednego żołnierza- od pożegnania z domem po bohaterską śmierć na polu walki. Na górze znajdował się taras widokowy.
Wieża siódma: poświęcona była ofiarom wojny i wybudowano w niej kaplicę z oknami zdobionymi witrażami o tematyce wojennej. Na wyższych kondygnacjach znajdowało się archiwum.
Wieża ósma, tzw. „ Wieża dowódców”: eksponowano w niej popiersia piętnastu generałów niemieckich dowodzących wojskami w walkach w sierpniu 1914 roku.
Niedaleko pomnika wybudowano budynek, w którym znajdowała się specjalna mapa obrazująca przebieg bitwy. Jej budowa kosztowała konstruktora pięć lat ciężkiej pracy, a tak ją opisywał Melchior Wańkowicz w swej, ( niewygodnej obecnie politycznie) książce „ Na tropach Smętka”:
„ Każde 3 tys. Niemców zostaje oznaczone białą, każde 3 tys. Rosjan czerwoną lampką. Za mapą znajduje się skomplikowana maszyneria oraz sieć 60 tys. metrów kabla elektrycznego. Z przekręceniem tastra poczyna maszyna działać. Ogromny elektryczny zegar, umieszczony w lewym górnym rogu mapy, wskazuje 27 sierpnia. W tej chwili zaczęła się operacja. Mapa - ściana zasiana lampkami białymi i czerwonymi. Czerwone się panoszą, białe zapalają się gdzieś daleko na zachodzie. Wskazówka zegara się posuwa. Odmierzają się godziny i dnie. Równomiernie w terenie zapalają się i gasną coraz nowe lampki. Przed nami biegną długie rzędy zasłon, pierwszych, drugich i trzecich linii ognia i rezerw. W kotle o średnicy 40 km, mrowią się niby w przedśmiertnym paroksyzmie resztki trzech korpusów rosyjskich. Te świetlne linie skręcają się w parkosyzmach walki, obejmują się dookolnymi mackami i giną, gasną… To formacje, które wybito lub wzięto do niewoli.
Coraz mniej czerwonych lampek. Coraz niklej (…). O godz. Czwartej rano dnia 30 sierpnia 1914 r. gaśnie ostatnia lampka gdzieś w okolicy Wielbarka. To pobity Samsonow, przedzierając się przez gąszcze leśne z grupką kilku oficerów, bez sztabu, bez ordynansów, bez eskorty - strzela sobie w łeb. Dowódca XV, dowódca XIII korpusu - w niewoli! W niewoli 13 generałów. Koniec."
Ostatniego dnia sierpnia roku 1933 von Hindenburg ponownie zaszczycił swoją osobą kolejną, huczną imprezę w Tannenbergu. Wprawdzie schorowany, ale był jeszcze najważniejszą personą, chociaż pierwsze skrzypce grali już: kanclerz Niemiec Adolf H.( w cylindrze!) i przewodniczący Reichstagu Hermann Göring.
Po dojściu do władzy Adolfa Hitlera propagandowe znaczenie pomnika przybrało kolosalne rozmiary: odbywały się tu masowe spędy tysięcy Niemców( nie nazistów, czy hitlerowców, ale Niemców!!) przybywających z najdalszych krańców Reichu w ramach patriotycznych pielgrzymek.
Największą imprezą był pogrzeb feldmarszałka von Hindenburga 7 sierpnia 1934 r.
Wbrew woli zmarłego zwłoki zostały przywiezione w swoistej procesji lokalnymi drogami z Ogrodzieńca do Olsztynka, gdzie czekały na nie tysiące Niemców z uwielbianym przez nich niczym Bóg Adolfem H. i najwyższymi władzami oraz przedstawicielami obcych państw. Biły dzwony, armaty oddawały honorowe salwy, chóry śpiewały, Niemki mdlały, a stare wiarusy dumnie ocierały spływające po policzkach łzy( towarzyszyło im nie mniej wzruszone młode mięso armatnie szykujące się na podbój świata.) W swej mowie pożegnalnej pełnej teatralnych gestów „ pod publiczkę” i patetycznych słów Wielki Budowniczy Tysiącletniej Rzeszy, Pan i Władca niemieckich duszyczek żegnał feldmarszałka m. in. takimi słowy: „ Toter Feldherr, geh’ ein in Walhalla!” czyli mówiąc ludzkim językiem: „ Zmarły Wodzu Naczelny, zmierzaj do Walhalii!.” Adolf jako niespełniony artysta i architekt chwycił za ołówek i własnoręcznie opracował plany przebudowy pomnika na mauzoleum von Hindenburga. Jak to zwykle bywa „ na pierwszy ogień” poszło dwudziestu, Bogu ducha winnych, nieznanych żołnierzy spoczywających w grobie na środku dziedzińca- ich prochy przeniesiono do dwóch wież. Powierzchnię placu obniżono o przeszło dwa metry, wyłożono go kamiennymi płytami, z których wybudowano również schody prowadzące do wież, przez co całość nabrała amfiteatralnego charakteru.Specjalnym dekretem Hitlera uczyniono z mauzoleum w Tannenbergu jedyny na terenie Niemiec „ Pomnik Chwały Rzeszy” ( z czym wiązały się olbrzymie dotacje państwowe.)
I wtedy się dopiero zaczęło! Dzień po dniu, bez względu na porę roku i pogodę ściągały do mauzoleum tysiące Niemców: obowiązkowe wycieczki szkolne mieszały się z rozhisteryzowanymi mamuśkami, przybywającymi tu z mężami i potomstwem, weterani wojenni dumnie prężyli swe torsy ozdobione medalami, młodzi Nordycy i ich równie płowowłose koleżanki dziarsko witały się uniesieniem ręki połączonym z odpowiednim wrzaskiem wydobywającym się z młodych płuc. I tak to się kręciło. Oczywiście dzisiaj każdy Niemiec powie wam, że to byli jacyś naziści, czy inne ufoludki pod nazwą hitlerowcy, ale nigdy nie byli to prawi Niemcy!! O nie!! Oni zawsze z obrzydzeniem odwracali się od tych dziwaków, o których mowa. Biedacy. Podejrzewam, że ta nacja cierpi na masowe występowanie anomalii anatomicznej o łacińskiej nazwie Nervus skleroticus. Nie bez znaczenia jest i to, że Alzheimer też był Niemcem…
Niemcy były zasypane ulotkami, widokówkami i przewodnikami, poczta wydawała specjalne znaczki pocztowe- jednym słowem „ Show must go on!”W każdej miejscowości związanej czymkolwiek z bitwą, choćby tym, że znalazła się na trasie przejazdu wojsk zdążających na pole bitwy- wszędzie tam stawiano pomniki, fundowano odpowiednie tablice, kościelne witraże głosiły chwałę niemieckiego oręża. Nawet niedaleko mnie, w miejscowości Chocielewko( na zachód od Lęborka) znajduje się mały kościółek ufundowany przez wspomnianego w opisie bitwy gen. von Mackensen z takimiż- do dzisiaj częściowo zachowanymi- witrażami. Niedaleko leży w polu spory głaz narzutowy z faksymilą Bismarcka…W Olsztynku nie mogło zabraknąć takich pamiątek jak:
1. Pomnik pruskiego piechura zatopionego w brązie, ustawiony na wysokim postumencie na rynku obok kościoła ewangelickiego,
2. w którym wybudowano specjalny ołtarz.
3. Dwóm ulicom nadano odpowiednie nazwy: oczywiście Hindenburgstarße i Goltzstraße.
Samo miasteczko dużo zyskało z tej całej hucpy: zostało skanalizowane, zmodernizowano miejskie wodociągi i sieć elektryczną. Rynek i większość ulic otrzymały dobrą nawierzchnię, a w 1932 r. oddano do użytku nową szkołę podstawową służącą jako wzór niemieckiej doskonałości budowlanej. Do dzisiaj podróżni korzystają z dworca zbudowanego w tamtych czasach. Nie zapomniano oczywiście o tzw. infrastrukturze turystycznej: jeden z najpiękniejszych i największych młodzieżowych domów wczasowych w d. Prusach Wschodnich usytuowany był nad jeziorem Jemiołowo, ponadto w centrum miasta, w budynku ratusza powstał nowoczesny hotel „ Keiserhof” na 60 miejsc. Wybudowano omijającą tereny Olsztynka obwodnicę w kierunku Olsztyna i Ostródy, powstała piękna aleja spacerowa biegnąca przez las miejski w kierunku sanatorium „ Ameryka”.
W odległości ok. 300 m od mauzoleum znajdował się pomnik poświęcony pamięci żołnierzy 147 Regimentu Piechoty im. von Hindenburga: lew o wymiarach 2,1 x 2,1 x 1,1 m( dł/ wys/ szer.) o wadze 7 ton, wykuty z jednego bloku granitu ustawiony na wysokim na 8 metrów postumencie. Kula( o średnicy 60 cm), na której opierał swą łapę symbolizowała Ziemię i- jak się wszyscy domyślamy- oznaczać to miało świetlaną przyszłość Ziemian pod rządami Narodu Panów. Właśnie od niego wszystko się zaczęło: dopiero trzy lata po jego odsłonięciu,( co miało miejsce 31 sierpnia 1924 r.) powstało coś w bardziej „odpowiedniej” skali. Lew patrzył na upadek mauzoleum do 1952 r., by później zapaść się pod ziemię. Odnaleziono go dopiero 20 maja 1993 r. na terenie posowieckich koszar- widocznie przypadł do gustu oficerom jednej z jednostek zwycięskiej Armii Czerwonej, której jednostka stacjonowała w Olsztynku. Obecnie stoi na placu przed ratuszem miejskim.'
Hatamoto-Atami ' czyli I wojna światowa i „polowanie” na listonosza z Tylic ' Pretekstem do wybuchu I wojny światowej była śmierć Arcyksięcia Franciszka Ferdynanda zamordowanego 28 czerwca 1914 roku w stolicy Bośni – Sarajewie. Zamachowiec Gawriło Princip, serbski nacjonalista, członek rewolucyjnej organizacji Młoda Bośnia zastrzelił następcę tronu Austro – Węgier, razem z małżonką Zofią von Chotek podczas przejazdu przez miasto. Wieść o tym strasznym wydarzeniu dotarła nad Drwęcę, dzięki prasie 30 czerwca i wywołała ogólne poruszenie, szczególnie mieszkańców Lubawy, Nowego Miasta Lubawskiego i Lidzbarka Welskiego. Na wsi przygotowywano się wówczas do żniw, które dla okolicznych chłopów były ważniejsze od wieści z odległego Sarajewa. Teofil Ruczyński wspomina, że chłopi mieszkający w Zwiniarzu, jego rodzinnej miejscowości zapytani wówczas, czy dojdzie do wojny najczęściej odpowiadali: „A niech się tam króle biją”. Mieszkańcy ziemi lubawskiej, z wyjątkiem nielicznej inteligencji nie spodziewali się, że może dojść do wybuchu wojny, która przewróci ich życie „do góry nogami”.
Skutki zamachu w Sarajewie ludność ziemi lubawskiej odczuła 1 sierpnia 1914 roku, wraz z ogłoszeniem mobilizacji do armii niemieckiej. Tego dnia w wielu domach było słychać płacz matek, które żegnały mężów i córek zastanawiających się, czy ojciec wróci żywy. Większość gospodarstw pozostała pod opieką kobiet, starców i dzieci. Mężczyźni wykonujący najcięższe prace na gospodarstwie zostali niespodziewanie zabrani. Teofil Ruczyński w następujący sposób wspomina te drastyczne wydarzenia ze swojego dzieciństwa: „(…) Goniec wiejski pędzący na rowerze przybył i na nasze wybudowanie, przynosząc straszną wieść: „Wojna!”. Jednocześnie z tą wiadomością przywiózł wezwanie, czyli tak zwane ordery dla pięciu rezerwistów, którzy bezwłocznie mieli udać się do wsi, gdzie już czekały powody, aby zawieźć wezwanych do najbliższej stacji, do Montowa(…)”.
Bardzo ciekawy opis tamtych wydarzeń znajduje się w Kronice Szkoły w Gwiździnach. „W te wakacje wybuchła wojna. Wieczorem 1 sierpnia 1914 roku ogłoszono pierwszą mobilizację. Poruszenie mieszkańców wsi było ogromne. Zdolni do noszenia broni mężczyźni, ojcowie rodzin, porzucili żniwa i spieszyli na plac zbiórki do Iławy. W godzinie pożegnania na dworcu w Nowym Mieście płynęły gorzkie łzy, rozgrywały się sceny rozrywające serca. Król wzywał i wszyscy musieli pójść za nim, aby bronić ukochanej ojczyzny. Ponieważ żniwa nie były jeszcze skończone, okazało się, że brakuje rąk do pracy. Ponieważ ferie trwały do 10 sierpnia 1914 roku, przy żniwach pomagały starsze dzieci. Pracy sprzyjała sucha i ciepła pogoda. Od 10 do 15 sierpnia mieszkańców zaniepokoił silny odgłos huku armat od strony Rosji. Ponieważ mieszkamy niedaleko od wroga, trzeba było przygotować się na wtargnięcie Rosjan. Długie dni wszyscy mieszkańcy wsi byli nieprzerwanie gotowi do ucieczki”. Tak pisał w kronice szkolnej zgermanizowany nauczyciel Sagowski z Gwiździn, który nazywał Prusy „ukochaną ojczyzną”.
W Kronice Szkoły w Gwiździnach znajduje się więcej "ciekawostek" dotyczących I wojny światowej na tych terenach. Wieś znajdowała się blisko dawnej granicy w Rosją dlatego od początku działań wojennych większość mieszkańców była gotowa do ucieczki w głąb Rzeszy Niemieckiej. Ostatecznie jednak prawie wszyscy zdecydowali się pozostać na swoich gospodarstwach. Pierwsze realne niebezpieczeństwo pojawiło się w poniedziałek 24 sierpnia 1914 roku. Tego dnia przeleciał nad wsią rosyjski samolot, a od strony sąsiedniej wsi Mroczenko rozległy się pierwsze strzały. Około południa przed szkołą w Gwiździnach pojawili się Rosjanie „na swoich żwawych, okurzonych i spienionych koniach. Byli to Kozacy i dragoni”. Okazało się, że szukali rowerzysty, który na widok wrogich wojsk uciekł i skrył się w tutejszej szkole. Był to przerażony listonosz Gustaw Lange z Tylic. Zgermanizowany nauczyciel Sagowski na żądanie Rosjan wyprowadził nieszczęśnika przed szkołę. „Dwóch jeźdźców zeskoczyło ze swoich koni i złapało przestraszonego na śmierć listonosza, podczas gdy inny brodaty Kozak skierował na niego broń. Pozostali jeźdźcy otoczyli grupę na swoich niespokojnych koniach (…) Po tym jak wrogowie przekonali się, że podejrzany nie jest zwiadowcą na rowerze, lecz listonoszem, puścili go wolno. Pospieszył on przez ogród właściciela Wilhelma Modrowa, poprosił tam o cywilne ubranie i zniknął niezauważony w kierunku Tylic”.
Kolejnym, moim zdaniem najciekawszym wydarzeniem I wojny światowej jest bitwa pod Tannenbergiem - znana również pod nazwą II bitwa pod Grunwaldem do której doszło między 26 – 28 sierpnia 1914 roku. Armia niemiecka dowodzona przez gen. Hindenburga pokonała wówczas żołnierzy rosyjskich, którymi dowodził gen. Samsonow. Ciężkie walki toczone na terenie Prus Wschodnich, spowodowały wiele zniszczeń. Najdotkliwsze straty spowodował ostrzał artylerii niemieckiej, która np.: w Działdowie przyczyniła się do zburzenia całego śródmieścia. Naoczni świadkowie działań wojennych następującymi słowami opisują „burzącą siłę (…) pocisków polowej artylerii”: „W lecie 1915 roku jechałem rowerem przez wieś Uzdowo, oddaloną o kilkanaście kilometrów od Działdowa. Wsi tej, przed wojną dobrze zagospodarowanej, w chwili mego przejazdu właściwie nie było. Zamiast schludnych, murowanych, parterowych domków stojących rzędami po obu stronach szosy, ujrzałem jedno wielkie gruzowisko”. Poza Działdowem i Uzdowem poważnych zniszczeń doznały jeszcze takie miejscowości jak Nidzica, Olsztynek, Szczytno i wiele innych położonych w okolicach Grunwaldu. Jeśli zaś chodzi o miasta i wsie położone w granicach ziemi lubawskiej to nie doznały one większych zniszczeń - z wyjątkiem Mroczna i Mroczenka (wsi sąsiadujących z Gwiździnami), które spalili Rosjanie.
Kilka ciekawych informacji poświęconych bitwie pod Tannenbergiem znajduje się również w Kronice Szkoły w Gwiździnach. Zgermanizowany nauczyciel w następujący sposób opisał porażkę Rosjan: „(…) doszło do pierwszej i największej bitwy w wojnie światowej, w pobliżu słynnej miejscowości Tannenberg. Tu Rosjanie ponieśli sromotną klęskę. Jakich bohaterskich czynów dokonali niemieccy bohaterowie, o tym będzie po wieczne czasy opowiadać historia. Podczas bitwy pod Tannenbergiem, ja nauczyciel Sadowski, prowadziłem lekcje. Uczniowie uczęszczali do szkoły nieregularnie ponieważ mieszkańcy wsi, którzy składali się głównie ze starców, kobiet i dzieci stale potrzebowali uczniów do pomocy w gospodarstwie”.
Hatamoto-Atami ' Obóz Jeniecki Stalag IB Hohenstein - Największy obóz jeniecki na terenie Mazur do dziś kryje wiele tajemnic - Nie znamy przyczyny powstania obozu w pobliżu mauzoleum Tannenbergu czy Niemcy wykorzystali istniejące miasteczko zlotowe dla kombatantów na utworzenie obozu jenieckiego czy też pod przykrywką przygotowań do wielkich uroczystości z okazji 25 ' rocznicy zwycięstwa pod Tannenbergiem stworzyli zalążki przyszłego obozu jenieckiego a że lokalizacja była wręcz idealna i ze względu propagandowych i komunikacyjnych oraz dawała możliwość dalszej rozbudowy co też uczyniono w czasie wojny 'Kolejna niewiadoma to wielkość obozu i liczba jeńców w nim przetrzymywana ' Stalag IB zajmował powierzchnię ok. 35 hektarów - natomiast Zofia Januszkiewicz pracownik Muzeum Warmii i Mazur która przygotowała tablicę informacyjną ustawioną na terenie obozu - podaje jego wielkość na ok. 400 hektarów ' Stalag IB był obozem przejściowym a w szczytowym okresie przebywało w nim 40 - 50 tysięcy ludzi ' Obozem kierował komendant najczęściej w stopniu pułkownika miał także zastępcę- Ważną role w kierowaniu obozem odgrywał oficer Abwehry w stopniu kapitana lub porucznika który zapewniał ochronę policyjno-polityczną ' Do niego należało także badanie nastrojów wśród jeńców - przeciwdziałanie organizowaniu w obozie siatek ruchu oporu-neutralizowanie buntów i zapobieganie ucieczkom jeńców ' Nadzór nad jeńcami wojennymi pierwszego okręgu wojskowego Prusy wschodnie z ramienia Wehrmachtu sprawował generał major Oskar von Beneckendorf Hindenburg - syn marszałka Paula von Hindenburga prezydenta Rzeszy zmarłego w 1934 roku ' Obóz dla przyszłych jeńców wojennych utworzono pod Olsztynkiem w odległości około półtora kilometra od miasteczka i otrzymał nazwę Stalag IB Hohenstein ' Cyfra rzymska ' I ' oznaczała przynależność do pierwszego okręgu wojskowego a litera ' B ' to kolejny stalag - litera A oznaczono obóz w Stabławkach ' Obóz został zlokalizowany w okolicy wsi Królikowo około pół kilometra od mauzoleum Hindenburga czyli Tannenberg Denkmal który zbudowano w latach 1924-1927 dla upamiętnienia zwycięstwa Niemców nad Rosjanami w Prusach Wschodnich w pierwszej fazie działań wojennych w 1914 roku 'Stalag IB zajmował ogromny obszar i był widoczny z daleka - szczególnie z punktów widokowych Tannenbergu tak tłumnie odwiedzanego przez Niemców ' Istnienie obozu nie dało się ukryć podobnie jak ciągle powiększającego się cmentarza w Sudwie ' Cały teren obozu otoczono podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego o wysokości ponad 2;5 metra - co kilkadziesiąt metrów stały wieże strażnicze na których zainstalowano reflektory i karabiny maszynowe'Licznie i dobrze uzbrojone posterunki wartownicze trzymały straż dniem i nocą ' Obóz podzielono na rewiry składające się z 3 - 4 baraków ogrodzonych drutem kolczastym-oddzielnie trzymano jeńców każdej narodowości tak żeby nie mogli się ze sobą kontaktować' Za opuszczenie wyznaczonego rewiru groziła kara śmierci - również za zbytnie podchodzenie do drutów groziło zastrzelenie bez ostrzeżenia' Dziś po ogromnym Stalagu IB Hohenstein pozostało niewiele śladów - Cały teren porósł trawą-krzewami i tylko rolnicy narzekają że trudno uprawiać tę umęczoną ziemię ' Po okresie niemal całkowitego zapomnienia - zostało w końcu zauważone dzięki garstce ludzi którzy mieszkają tu gdzie zawsze była POLSKA '
Hatamoto-Atami ' Szlak Frontu Wschodniego I Wojny Światowej - A więc po przygodę czas kierunek - Warmia i Mazury to niezwykły region Polski, przyciągający zarówno wspaniałą, różnorodną przyrodą, jak i śladami minionych wieków oraz bogactwem kulturowym.Rozległe puszcze są ostoją zwierząt, także tych najrzadszych, chronionych. Krystalicznie czyste, polodowcowe jeziora, malownicze, morenowe wzgórza, to wszystko składa się na zapierające dech w piersiach krajobrazy, które urzekają turystów.Wielu odwiedzającym region ten jawi się jako raj dla żeglarzy. Nic dziwnego, bowiem Mazury nazywane są Krainą Wielkich Jezior. Letnią porą na tutejszych akwenach, m.in. na największych w Polsce jeziorach Śniardwy (114 km²) i Mamry (104 km²), tysiące miłośników sportów wodnych oddaje się swoim pasjom. Tereny województwa warmińsko-mazurskiego są także niezwykle cenione przez ornitologów, którzy przybywają tu z całego świa-ta obserwować unikalne gatunki ptaków (kormorany, perkozy czy łabędzie nieme) w ich naturalnych siedliskach. Obfitość tutejszej flory i fauny sprawiła, że rozległe obszary zostały objęte ochroną w ramach sieci NATURA 2000 i pozostają istotnym ekosystemem w skali Europy. Ten piękny rejon odwiedzają także turyści zafascynowani śladami przeszłości. Odnaleźć tu można pozostałości dawnych grodów i tajemniczych kurhanów wymarłego ludu bałtyckiego – Jaćwingów.Pruskie plemię Bartów pozostawiło znaki swej bytności w okolicach dzisiejszego Kętrzyna. Ślady plemienia Galindów, którzy budowali swe osady na terenach podmokłych, napotkać można nieopodal dzisiejszego Olsztyna i Szczytna. W regionie Warmii i Mazur zachwycają także wyraźnie zachowane zabytkowe układy urbanistyczne, m. in. w Olecku. Wiele godnych uwagi atrakcji to obiekty hydrotechniczne i elementy nfrastruktury komunikacyjnej, których przykładem mogą być 100-letnia Ełcka Kolej Wąskotorowa, wiadukty w Stańczykach (najwyższe mosty w Polsce) czy Kanał Elbląski (najdłuższy kanał żeglowny w Polsce). Wszyscy przybywający na Warmię i Mazury, czy to amatorzy mocnych wra-żeń, czy miłośnicy spokojnego wypo-czynku, zgodzą się na pewno, że nie-kwestionowaną atrakcją regionu są zabytki pomilitarne, obiekty forteczne i ślady działań wojennych prowadzonych na tym terenie. Twierdza Boyen w Giżycku, Wilczy Szaniec (niem. Wolfsschanze) w Gierłoży czy bunkry w Mamerkach to niemi świadkowie historii, którzy wciąż skrywają wiele zagadek. Jednym ze szlaków znajdujących się na terenie województwa jest Szlak Frontu Wschodniego I Wojny Światowej. Na jego trasie odnaleźć można zatarte karty historii i miejsca upamiętniające ofiary jednej z najkrwawszych wojen w dziejach ludzkości. Przygoda, nauka, refleksja to wszystko czeka na tych, którzy ruszą tym niepowtarzalnym szlakiem. Początkowo Pru- sami nazywano państwo zakonu krzyżackiego. Od roku 1226 Krzyża-cy kontynuowali podbój otaczających tere-nów budując i umacniając swe państwo. Niebezpieczna eks-pansja zakonu doprowadzała do coraz liczniejszych konfliktów granicz-nych, a w latach 1409-1411 do wielkiej wojny, której najsłynniejszym starciem była bitwa pod Grunwaldem. W 1466 roku miał miejsce II po-kój toruński, zobowiązujący zakon do oddania Polsce Pomorza, Ziemi Chełmińskiej i Warmii. Ponadto, na mocy postanowień pokoju, zakon został lennikiem Polski i przeniósł stolicę Prus Zakonnych z Malborka do Królewca. XVI wiek to okres upadku państwa krzyżackiego. W 1525 roku ostatni wielki mistrz Albrecht Hohenzollern złożył hołd polskiemu królowi Zygmuntowi Staremu. Tak powstały Prusy Książęce.Supremacja Polski nie trwała jednak dłu-go. W 1618 roku Księstwo Pruskie weszło w unię z Brandenbur-gią, a 1657 roku, kiedy Rzeczpospolita walczyła z siłami potopu szwedzkiego, na mocy traktatu welawsko-bydgoskiego uzyskało suwerenność. W wyniku I i II rozbioru Pol-ski do Prus włączono między innymi Pomorze Gdańskie, Ziemię Chełmińską, rejony Malborka i Elbląga oraz Warmię. W 1871 roku Królestwo Prus stało się częścią Cesarstwa Niemieckiego. Od wschodu, połu-dnia i północy Prusy Wschodnie graniczyły z potężnym Imperium Rosyjskim. Od początku XIX wieku prowadzono na ich terenie liczne prace fortyfikacyjne m. in. wybudowano sławną giżycką Twierdzę Boyen, nazwaną w 1846 roku od nazwiska pruskiego ministra wojny. Pru-sy Wschodnie były słabo rozwiniętą i mało zurbanizowaną częścią cesarstwa. W związku z tym, w planach obronnych, równie ważną rolę co fortyfikacje, pełniły naturalne bariery terenowe. Nie tylko strefa Wielkich Jezior, uniemożli-wiająca nacierającej armii szerokie manewry, ale także specjalnie chronione przed wycinką puszcze Piska, Romincka i Borecka, nie pozwalały na przemarsz dużych jednostek armii wraz z zaopatrzeniem i sprzętem, jak również na podejście do dużych miast z niebronionej flanki. Najlepszym połączeniem fortyfikacji z uwarunkowaniami te-renu jest Pozycja Jezior Mazurskich na linii Bogaczewo (nad jeziorem Niegocin) – Mikołajki – Ruciane--Nida. Linie obronne rozbudo-wywano także w czasie trwania I wojny światowej. Giżycką Po-zycję Polową ukończono w 1917 roku. Składała się ona z 255 umocnień zamykających przej-ścia między jeziorami, z Giżyckiem w centrum. Pozwalała na obronę terenu nawet w okrążeniu. Przed 1914 rokiem powstała także Szczycieńska Pozycja Leśna. Starsze założenia obronne włączano w nowe plany, a niektóre fortyfikacje modyfikowano i użytkowano, aż do 1944 roku. Na początku XX wieku sytuacja polityczna w Europie była bardzo napięta. Powodowane było to współzawodnictwem wiel-kich mocarstw i budzących się dążeń niepodległo-ściowych wśród zdomino-wanych przez nie krajów. Mocarstwa konkurowały ze sobą o kolonie. Niemcy z Francją i Wielką Brytanią spierały się o wpływy w Afryce Północnej i o poszerzenie swych terytoriów. Imperium Rosyjskie i Austro-Węgry szykowały się do podziału rozpadającego się Imperium Osmańskiego. Wszystko to podyktowane było poszukiwaniem nowych rynków zbytu dla nadmiaru produkcji wywołanej rewolucją przemysłową. Rosja wspierała również kraje bałkańskie w dążeniach do uniezależnienia się od Austro-Węgier, licząc na osłabienie konkurenta. Przeniesienie teorii ewolucyjnych Darwina na grunt społeczny spo-wodowało, że europejskie imperia przykładały ogromną wagę do prześcigania się nawzajem, na każdym możliwym polu. Doprowadziło to do wyścigu zbrojeń i tworzenia planów mobilizacyjnych mających za wszelką cenę wyprzedzić przeciwnika. Wyścig na tym drugim polu spowodował, że raz wprowadzony w życie plan mobilizacji i przestawienie na ten cel gospodarki, uniemożliwiało jego zatrzymanie bez załamania się przemysłu i destabilizacji kraju.Wszystkie wymienione wyżej czynniki doprowa-dziły do zawiązania sojuszy, które zaważyły na świa-towym zasięgu nadchodzącej wojny. Niemcy i Austro-Węgry zawarły sojusz, w którym Niemcy miały pomóc Austriakom na wypadek wojny z Rosją. Austriacy mieli wspomóc Niemców, którzy na wypadek wojny z Fran-cją zostaliby na drugim froncie zaatakowani przez Rosję. W celu zabezpieczenia swych granic od południa Niemcy wciągnęły w sojuszu Włochy, które mimo iż skłócone z Austriakami o sporne regiony, potrzebowały wsparcia finansowego. Francja podpisała sojusz z Rosją, aby w razie wojny zmusić Niemców do walki na obydwu frontach. Rosjanie z kolei potrzebowali sojusznika, który zwiąże część sił niemieckich na wypadek konfliktu zbrojnego z Austro-Węgrami. Anglicy zaniepokojeni wzrostem potęgi floty niemieckiej podpisali sojusz z Francją, obawiając się o swoje panowanie na morzu. 28 czerwca 1914 roku, w Sarajewie, serbski zamachowiec zastrzelił austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonkę była to iskra, która roznieciła I wojnę światową.I wojna światowa na froncie wschodnim rozpoczęła się 17 sierpnia 1914 roku uderzeniem dwóch armii rosyjskich na tereny Prus Wschodnich od wschodu i południa Tak szybkie posunięcie Rosji możliwe było ze względu na powolną mobilizację wojsk niemieckich, które przede wszystkim związane były działaniami zbrojnymi na froncie zachodnim. Wojna na froncie wschodnim różniła się znacznie od tej na zachodzie. Ze względu na duże zróżnicowanie terenu nie przypominała kojarzonej z tym konfliktem wojny w okopach, bo choć nie brakowało długich bitew pozycyjnych, przeważała tu wojna manewrowa z dużą liczbą mniejszych potyczek. Do pierwszej bitwy na terenie Prus doszło 17 sierpnia pod Stołu-pianami. Bitwa ta, mimo iż wygrana przez wojska niemieckie, nie powstrzymała dalszego marszu wojsk rosyjskich. Wykazała największe słabości rosyjskiego ataku, a mianowicie nieumiejętność koordyna-cji działań własnych wojsk i słabą komunikację między dowódcami. Trzy dni później doszło do bitwy pod Gąbinem. Choć nie przyniosła ona zdecydowanego rozstrzygnięcia, uważana jest za zwycięską dla armii rosyjskiej. Wojska niemieckie zadały Rosjanom potężne straty, nie zatrzymały jednak ich marszu na zachód. Po tej bitwie odwołano dowodzącego wojskami niemieckimi gen. Maximiliana von Prittwitz und Gaffron, zastępując go marszałkiem polnym Paulem von Hindenburgiem. Pod jego dowództwem armia niemiecka stoczyła największą bitwę w kampanii wschodniopruskiej – bitwę pod Tannenbergiem (pol. Stębark). Bitwa trwała od 23 do 31 sierpnia. Rosja poniosła dotkliwą klęskę Mimo przewagi liczebnej straciła 30 000 żołnierzy, a aż 95 000 trafiło do niewoli. Niemcy potrzebowali sześćdziesięciu pociągów, aby przetransportować jeńców. Poza tym zdobyli także 500 rosyjskich dział. Straty niemieckie były trzy razy mniejsze, a armia rosyjska była w rozsypce. Konty-nuując działania wojska niemieckie posta-nowiły rozprawić się z Rosjanami ataku jącymi od wschodu. Bitwa nad jeziorami mazurskimi trwała od 8 do 15 września 1914 roku. Zakończyła się na linii Mariampol Kalwaria nad Niemnem, gdzie zakończono pościg za oddziałami rosyjskimi zmuszając je do wycofania poza tereny Prus Wschodnich. 7 lutego 1915 roku wojska niemieckie przeprowadziły ostatnią ofensywę na terenie Prus, znaną jako II bitwa nad jeziorami mazurskimi, która miała na celu wyparcie wojsk rosyjskich ze wschodniego pogranicza i związanie ich sił, aby odcią-żyć walczących na południu Austriaków. Trwała do 18 lutego 1915 roku. Mimo sukcesu Niemców, przeciwnatarcie armii car-skiej 22 lutego doprowadziło do ustabilizo-wania się w tym miejscu frontu wschodniego. Front wschodni był bardzo rozległy. Linia rozciągała się aż po Półwysep Bałkański. Najbardziej krwawe walki miały miejsce w Karpatach. Działania na froncie wschodnim trwały do 3 marca 1918 roku, kiedy to po przejęciu władzy w Rosji bolszewicy zawarli z Niemcami traktat pokojowy w Brześciu Litewskim. Do armii walczących w I wojnie światowej zmobilizowano blisko 65 milionów żołnierzy, z których 8,5 milionów straciło życie. Rozejm Niemiec i państw ententy podpisano w Compiègne 11 listopada 1918 roku.
Hatamoto-Atami ' Największe więzienie nowoczesnej Europy - Na początku 1939 roku, niemieckie władze wydzierżawiły od dwóch rolników Adolfa Olszewskiego i Hermanna Szuściary grunty w okolicach Królikowa. Wśród ludności rozpuszczano wieści, że na tym terenie powstanie obóz dla weteranów i wszystkich gości przybywających na obchody jubileuszowej, 25 rocznicy bitwy pod Tannenbergiem ' Wcześniej w tym miejscu wybudowano pomnik zwycięstwa i mauzoleum ku czci marszałka polnego Paula von Hindenburga, dowódcy wojsk niemieckich w czasie tej bitwy. Propaganda niemiecka ochrzciła zwycięstwo z 1914 roku jako odwet na słowiańszczyźnie za klęskę Grunwaldzką 1410 roku. Coroczne obchody na Królikowskich polach, z rozmachem organizowane przez nową władzę coraz częściej umiejętnie wykorzystywane jako ludowe wiece, stawały się z czasem manifestacjami narodowego socjalizmu.Tym razem przybywający pod pomnik ‘goście’ byli wojennymi jeńcami świeżo rozpętanego przez gospodarzy nowego światowego kataklizmu.
Pierwsi jeńcy
Stalag I B Hohenstein znajdował się w odległości 2km od Olsztynka i około 1,5 km od szosy do Ostródy. Nad obozem górował położony w odległości 500m, surowy pomnik pruskiego militaryzmu – tzw. Tannenberg Denkmal. Czy umiejscowienie obozu jenieckiego w pobliżu pomnika było przypadkowe? Z jednej strony miało to przynieść wydźwięk propagandowy, z drugiej zaś podyktowane było względami… praktycznymi. W miejsce manifestacji ‘zaplanowanej’ w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku na teren zabudowany około trzydziestoma barakami i namiotami dla ‘spodziewanych’ z Rzeszy gości, 18 września trafiło tu 1440 szeregowych, 43 oficerów i 3449 cywilów z Polski. Pierwszą partię jeńców stanowili żołnierze wzięci do niewoli w okolicach Warszawy i Modlina. Obóz na tym etapie rozwoju traktowany był jako przejściowy. Pod koniec października 1939 roku było ich już około 20 tysięcy. Do końca 1939 roku w obozie stało około 50 baraków.
W następnym roku było ich do 80. Długie na około 100 metrów i szerokie na 20, zbudowane z desek obitych papą, gdzie 500 do 700 osób kwaterowano na pryczach wysypanych drewnianymi wiórami. Ogrzewano się jedynym ceglanym piecykiem, co oczywiście absolutnie nie wystarczało. Obozy jenieckie w Rzeszy zawiadywanie były przez Urząd do Spraw Jeńców Wojennych. Podzielone na okręgi obronne Niemcy mianowały dowódcą I Okręgu Wojskowego (Wehrkreis I), na którego terenie znajdował się Stalag I B a podlegający mu bezpośrednio, syna sławnego marszałka, Oscara von Hindenburga… Pełnił tę funkcję aż do grudnia 1944 roku, kiedy to wojskowa ciężarówka w ostatniej niemal chwili wywiozła cynkową trumnę z doczesnymi szczątkami ojca z przygotowanego do wysadzenia mauzoleum. Jako iż Prusy Wschodnie stanowiły Okręg Wojskowy numer I, obozy jenieckie na ich terenie otrzymywały taki sam numer zapisany rzymską liczbą. Oznaczano je także literami alfabetu podając miejsce lokalizacji. Na przykład obóz w Stabławkach otrzymał numerację I A. Od 10 października 1939 obóz królikowski nosił już nazwę Kriegsgefangenen Mannschaftsstammlager I B Hohenstein. W Prusach istniały także tzw. obozy zbiorcze o pełnej nazwie Kriegsgefangenen-Sammelstelle w takich miejscach jak Kętrzyn, Prabuty czy Szczytno.
Jeńców otaczała ‘opieką’ 422 dywizja ze sztabem w Królewcu, która sprawowała władzę nad wszystkimi jednostkami strażniczymi. Na miejscu zaś, uwięzionych nadzorowały bataliony strzelców krajowych – Landesschutzenbataillonen. W nieodległym Olsztynku służbę pełnił XI batalion, (numeracja zmieniała się). Skład stanowiły dwie kompanie – razem 360 ludzi. Słynnym dowódcą ‘strzelców’ był wówczas porucznik Sobotta pochodzący z Ostródy. Strzelcy byli odpowiednio dobierani. Wcześniej byli to najczęściej dobrzy myśliwi. Pomiędzy innymi rygorami panującymi w obozie zabraniano zbliżania się do ogrodzenia z podwójnych zasieków drutu kolczastego i z całą konsekwencją wypełniano ten zakaz strzelając bez ostrzeżenia. Zamordowano w ten sposób bardzo wiele osób. Jest to najwłaściwsze określenie w kwestii metod prowadzenia stalagu i zaplanowanego z góry sukcesywnego wyniszczania osadzonych w tym największym obozie jenieckim Europy. Zachodnioeuropejski obraz stalagów czy oflagów niemieckich zmienia się całkowicie a wiele przypuszczeń potwierdza w przypadku materiałów i nowych odkryć dotyczących Stalagu Hohenstein.
Żołnierze polscy, jako pierwsza grupa przeszli przez wszystkie etapy tworzenia się obozu. Na początku spali po prostu pod gołym niebem z powodu niewystarczającej ilości baraków i namiotów . Oto wspomnienia jednego z pierwszych jeńców w oryginalnej postaci: „Na początku musieliśmy przebywać na wyznaczonym terenie, bez dachu nad głową, niezależnie od pogody, w tym, w czym nas przywieźli. Niektórzy nie mieli płaszczy […] Byłem chory na nerki, na skutek spania na łące bez przykrycia […] Otrzymywaliśmy bardzo skąpe racje żywnościowe. Rano dawano pół litra kawy, na obiad zupę najczęściej z ryb, na kolację kawę i na pięciu bochenek chleba wojskowego, łyżkę marmolady lub małą kostkę margaryny […] Jeśli jednego dnia na obiad była brukiew z kartoflami, to drugiego kapusta gotowana na rybach […] Obiad gotowano w ten sposób, że do dużego kotła nalewano wodę, sypano pół worka mąki razowej i rzucano nieobrane i niemyte ziemniaki widłami prosto z samochodu […] Jeśli ktoś poprosił o dodatkową porcję obiadu, to był bity dużą drewnianą łyżką po głowie przez wydającego posiłki kucharza […] Jeńcy byli tak słabi, że czasem wpadali do dołów kloacznych, gdzie z braku pomocy ginęli.”
Przyszła ciężka zima 1939/40 roku. Bez wody do mycia wszędzie lęgło się robactwo i praktycznie bez ogrzewania w każdym z baraków dziennie umierało kilka osób. Stosowano przeróżne szykany. Przetrzymywanie całą, mroźną noc na dworze w kolejce do latryny, dobijanie omdlałych po wielogodzinnym staniu na baczność, bicie pałkami idących do pracy… Nie jest intencją epatowanie kolejnymi opisami beznadziejnego bytowania czy bestialstwa wachmanów w tym obozie – chodzi o szacunek należny ludziom i aby zarysować historię tego miejsca tak, jak ona naprawdę wygląda. Jesienią 1939 roku przez obozowe szczekaczki ogłoszono, iż żołnierze polscy z 8 batalionu saperów oraz ci, którzy bili się pod Łomżą i Modlinem uznani są od tej chwili za walecznych i w związku z tym zostaną zwolnieni. Zgłosiło się około 140 żołnierzy. Kolumna odeszła a po jakimś czasie usłyszano dobiegające z kierunku jej wymarszu strzały. Informacja, jaka dotarła potem do pozostałych w obozie mówiła, iż ci właśnie żołnierze wyrządzili wielkie szkody niemieckiej armii… Do grudnia w obozie, jak szacował jeden z polskich lekarzy, jednorazowo w stalagu przebywało około 40 000 polskich żołnierzy.
Równi i równiejsi
W 1940 roku po zwycięskiej kampanii we Francji do Królikowa przybyli nowi jeńcy. Początkowo traktowano ich tak samo jak Polaków. Gdy w 1941 nastąpiło niemieckie porozumienie z rządem w Vichy, warunki te zaczęły się zmieniać na lepsze. Francuzi otrzymywali paczki z domu, mieli opiekę Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Zorganizowali sobie życie kulturalne, prowadzili wykłady. Posiadali swojego męża zaufania do komunikowania się z władzami obozu. Stalag rozrósł się do około 100 baraków i taka ich ilość funkcjonowała do końca wojny. W przybywających z Francji grupach znajdowali się także Polacy z armii gen. Sikorskiego i o dziwo ci żołnierze pozostawali pod taką samą szczególną opieką, jak francuscy koledzy… Inna grupa, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach równie szybko jak się pojawiła to jednostki arabskie i składające się z ciemnoskórych żołnierzy odziały z francuskich kolonii. Nigdy potem nie natrafiono na ślad tej grupy na terenie Polski, chociaż ich liczebność szacowana jest na około 20 tysięcy.Na polach obozu znaleziono swego czasu nieśmiertelnik o nietypowym kształcie, z wybitym napisem ‘Senegal’. Istnieje wspomnienie o żołnierzu z Senegalu, który nie mogąc patrzeć na rutynowe bicie po głowach drewnianą chochlą, rzucił się na niemieckiego kucharza i udusił go własnoręcznie, za co na miejscu został zatłuczony kolbami wachmanów. Nie wszyscy, przeto byli traktowani podobnie czy już niebawem a już zupełnie poniżej jakichkolwiek standardów napływający setkami tysięcy Rosjanie. Dla odmiany Białorusini i Ukraińcy oraz ci, którzy przyznawali się do niemieckiego pochodzenia zostawali porządkowymi, pełnili funkcje gospodarcze, otrzymywali lepsze wyżywienie i kwatery. Zezwolono im odbierać buty i odzież jeńcom pochodzenia żydowskiego. Ci jeńcy zaś w zgodzie z ‘polityką rasową’ zwycięzców, natychmiast zostali wyjęci z pod jakiegokolwiek prawa i do wiosny 1940 roku zostali rozwiezieni do obozów koncentracyjnych a raczej ci tam trafili, którym udało się przeżyć sam Stalag.
Martyrologia żołnierzy żydowskiego pochodzenia jest osobnym i szerokim tematem związanym ze Stalagiem IB. Kuriozalny wydaje się fakt, iż nielicznych tylko volksdeutschy zwolniono z obozu i to jedynie z powodu całkowitej niezdolności do pracy. Większość podpisujących volkslistę zgodnie z zarządzeniami określono jako tzw. ‘wolnych robotników’ i kierowano do prac w głębi Rzeszy. W sumie w Królikowie więziono ponad 650 tysięcy jeńców w tym nieustaloną nigdy liczbę osób cywilnych zwożonych pociągami np. z Wileńszczyzny.
W lipcu 1941 roku pojawili się pierwsi jeńcy rosyjscy. Do dzisiaj nieznana jest ogólna liczba osadzonych w obozie rosyjskich żołnierzy. Wśród nich choroby, głód, okrucieństwo wachmanów zebrały najkrwawsze żniwo. Zginęło ich tu około 50 tysięcy z setek tysięcy wziętych do niewoli w czasie wojny. Połowa racji żywnościowej przysługującej jeńcom innych narodowości prowadziła do zanotowanych przypadków kanibalizmu. Ludzie jedli trawę a w zgodzie z zarządzeniem Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu: „należało w zasadzie przestrzegać trzykrotnego wezwania uciekającego jeńca wojennego do zatrzymania się, z wyjątkiem jeńców wojennych sowieckorosyjskich”.
Olbrzymia ilość Rosjan zmarła na szalejącą epidemię tyfusu. Zmarłych chowano w zborowych mogiłach, które zimą wykonywano przy pomocy materiałów wybuchowych gdzieś w okolicach nieodległego lasu gdzie urządzono wcześniej osobny, przeznaczony dla nich lazaret. Liczba ta szacowana jest dzisiaj na około 25 tysięcy osób. Od lata 1942 roku umieralność Rosjan spadła gwałtownie. Przyczyna była bardzo prozaiczna: co raz mniej rosyjskich żołnierzy trafiało od tego czasu do niewoli niemieckiej. Kwestie jeńców rosyjskich podlegały ścisłej współpracy dowództwa stalagu i gestapo z Królewca. W myśl zawartego pomiędzy nimi porozumienia, jeńców, którzy dopuścili się ‘czynów karalnych’ przekazywano jednostkom tajnej policji. Jednocześnie stosowano się do zarządzenia w kwestii podziałów na ”kategorie bardziej uprzywilejowane, podlegające w niektórych przypadkach nawet zwolnieniu”. Ci, których zwolniono trafiali natychmiast do armii generała Własowa. Innymi uprzywilejowanymi byli wspomniani wcześniej Ukraińcy.
Do obozu przybywali także Belgowie, Włosi, zestrzeleni Angielscy i Amerykańscy piloci, oraz Serbowie. Nie ustalono dokładnie, jaka liczba Belgów czy też Włochów przebywała w stalagu. Szacuje się, iż tych drugich było około 10 tysięcy. Trafiali tu partiami (pierwsza grupa około 300 osób) po podpisaniu zawieszenia broni z aliantami przez marszałka Badoglio w 1943 roku. Cierpiąc pruskie chłody źle znosili obóz tym bardziej, iż to właśnie wobec Włochów zastosowano po raz kolejny wyjątkowe szykany. Wszak zdradzili niedawnego i wieloletniego sojusznika… Nie do końca wiadomo, kto jeszcze mógł być tu więziony, jako iż najczęściej pomocne w identyfikacji narodowości jeńców okazują się odnajdywane w terenie mundurowe guziki. Węgierskie czy szkockich regimentów piechoty, stawiają kolejne pytania. Kto jeszcze cierpiał w cieniu Denkmalu przez kolejne lata wojny '
Kaine Arbeit, Kaine Essen
Już po kilku dniach pobytu w stalagu, jeńców segregowano i tworzono odpowiednio przygotowane kolumny robocze, aby realizować politykę naczelnego dowództwa opracowaną długo przed wojną: „Nie obóz, lecz Arbeitskommando jest stałym miejscem pobytu jeńca wojennego”. Niemcy wykorzystywali jeńców do prac rolnych, w leśnictwie, w ośrodkach pracy, transporcie. Jeńcy podporządkowani danemu obozowi, bezpośrednio podlegali ośrodkom pracy jeńców wojennych. Na terenie Prus Wchodnich znajdowało się ich 25 rozlokowanych w kolejnych miejscowościach. Praktycznie nie było wsi gdzie nie pojawiłaby się grupa pracująca w gospodarstwie rolnym gdzie z wiadomych przyczyn brakowało mężczyzn przy ciężkich pracach polowych. Interes był zorganizowany na jasnych zasadach i w zgodzie z niemieckim porządkiem rachunki musiały się zgadzać. Jeńcy zarabiali rzeczywiste pieniądze a ich pobyt w gospodarstwie także musiał być w jakiś sposób rozliczany. Przyjęto, więc bardzo dokładne koszta wyżywienia i kwaterunku pracujących na kwotę 1,40 marki od głowy latem i 1,60 RM zimą. Jeśli jeniec jadł w obozie, gospodarz zwracał stawkę dzienną tamże. Jednocześnie potrącano z pensji jenieckiej kolejną stawkę na rzecz macierzystego obozu za użyczenie siły roboczej w terenie. Było to około 60 % zarobków. Pracujący otrzymywali wynagrodzenie miesięczne, które według relacji więźniów z trudem wystarczało na zakup pary butów. Dane mówią o 13,50 marki, z czego pewna część wypłacana była w tzw. markach obozowych. Nadwyżkę odprowadzano na konto w obozie, do którego był przypisany pracujący. W Prusach stale pracowało około 50 tysięcy jeńców wojennych a planowano ‘zatrudnienie’ następnych 20 tysięcy. Warmiacy i Mazurzy polskiego pochodzenia często pomagali jeńcom ofiarowując ubrania, jedzenie a nawet pomagając w ucieczce. Przykładem może być warmiaczka, Erika Kowalski wówczas służąca u jednego z olsztyńskich lekarzy, która pomogła w ucieczce Francuzowi. Udało mu się dotrzeć aż do Marsylii.W Olsztynku, w budynku przy wejściu do Muzeum Budownictwa Ludowego można obejrzeć wystawę poświęconą pamięci jeńców ze Stalagu IB. Na ekspozycji zebrano pamiątki po żołnierzach wielu armii. Co ciekawe wystawę z rzadka odwiedzają kombatanci – byli jeńcy. Najwięcej wycieczek z Francji zarejestrowano w połowie lat osiemdziesiątych. Interesujący jest strój jeńca francuskiego, dar kombatanta. Część eksponatów to dary ludności, która przybywając w 1945 roku w okolice Olsztynka korzystała jak z rogu obfitości z opuszczonego obozu zabierając kotły, piece, szafy, nawet zastawę. Tej ostatniej ze względu na hitlerowska gapę na spodzie używano tylko w rzadkich, podbramkowych sytuacjach, na przykład, gdy trzeba było nakarmić żniwiarzy. Potem na apel muzealników wiele osób znosiło to, co znaleziono: manierki, butelki, znaki tożsamości z numerami i ‘czyste’, guziki różnych armii.
Na jesienne orki na teren byłego obozu przyjeżdża niekiedy Pani Zofia Januszkiewicz z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie odnajdując w ziemi drobne przedmioty. Pojechaliśmy w to miejsce by obejrzeć pole, na którym stały baraki. Do dziś zachowały się mury wartowni, jedna wieża wartownicza. Obok niej stoi wiata z tablicami informacyjnymi i kamień pamiątkowy. Wyszliśmy na rozległe, lekko pofałdowane pastwisko. Po przejściu około stu metrów dotarliśmy przed zaorane pole. Teren obozu znany był swego czasu, jako ‘kopalnia’ guzików i drobnych przedmiotów metalowych. Nie wierzyłem w to dopóki nie znalazłem w trawie obok zaoranego pola garści ‘bieliźniaków’ francuskiej, belgijskiej i niemieckiej proweniencji. Pierwszy spacer po zaoranym polu przyniósł też odkrycie pierwszego przełamanego nieśmiertelnika z pięciocyfrowym numerem, masy podkuć wojskowych butów i drobnych, metalowych elementów żołnierskiego wyposażenia. W innym miejscu dzięki spotkaniu z p.Cisakiem z Królikowa natrafiłem na ruiny, pomiędzy którymi co kilkanaście metrów widać było wpuszczone w ziemię wentylacyjne kominki prowadzące głęboko w dół…
Pod ziemią spędziłem cały dzień. Poruszałem się po omacku po bardzo wąskich korytarzach. Co jakiś czas w ścianie wyczuwałem kwadratowe otwory na poziomie gruntu. Po kolejnej próbie przejścia przez taki otwór dostałem się do środka niewielkiego pomieszczenia i stamtąd w końcu mnie wydobyto. ‘Odkuli’ mnie z góry sąsiedzi po tym jak moje krzyki usłyszano na powierzchni. Dźwięk musiał dotrzeć na zewnątrz przez jeden z tych kominków. Do środka dostałem się przez to małe wejście. Teraz jest zasypane, ale wciąż widać wolną przestrzeń nad wypełniającym je gruzem. To było jakieś 30 lat temu.
Mieszkaniec Królikowa opowiedział tą historię stojąc nad niewielkim otworem w ziemi, omurowanym typową, czerwoną cegłą z grubym, cementowym bandażem narzuconym dookoła szalunku. W dół prowadzi taka sama cegła a pomiar metrówką ze sznurka wskazuje na około 3 metry głębokości. –Strachu było co niemiara – wspominał p.Cisak, właściciel pola który spenetrował odwrotną jego stronę chyba jako jeden z nielicznych właścicieli ziemi ornej w kraju. Wrażenie ciasnoty było pierwszym, jakie odebrał po kilku chwilach spędzonych w krętych korytarzach. Próby rekonstrukcji wrażeń dotyczących kątów i kierunków, pod którymi zakręcają korytarze prowadzą do ostrożnego wniosku, iż łamią się one pod kątem około 90 stopni. Małe pomieszczenia, do których można wejść właściwie tylko na czworaka sugerują w pierwszej chwili, iż były to… więzienne cele?. Czy takie właśnie jak osławione bunkry w obozach zagłady? Korytarz ciągnie się na odległość około stu metrów jak by wskazywały na to obecne na powierzchni kominki. Może to być oczywiście schron przeciwlotniczy dla załogi stalagu, ale te rozmiary… Może były to magazyny jakiegoś specjalnego przeznaczenia. Dobrze byłoby, aby akcja mająca na celu wydobycie gruzu, ziemi i śmieci z domniemanego wejścia odbyła się a po zebraniu środków i uzyskaniu zezwoleń. Nie ma danych o jakichkolwiek konstrukcjach podziemnych na terenie stalagu. Nie prowadzono tam też żadnych prac mających na celu wyjaśnienie tajemnicy zniknięcia na cały dzień pod własnym polem jego właściciela.
Wróg pozostaje wrogiem
Wiemy natomiast, że stalag był miejscem gdzie nie przestrzegano Konwencji Genewskiej na co dzień. Niemcy z zaangażowaniem stosowali przeróżne metody mające także na celu wywołanie wrogości do jeńców wśród okolicznej ludności cywilnej. Z końcem 1939 roku wydano odezwę do mieszkańców. Oto fragmenty ekwilibrystyki propagandowej w czystej postaci: GT„Najważniejszym nakazem w postępowaniu z jeńcami jest stosowanie wobec nich nieufności. Wzięty do niewoli żołnierz armii nieprzyjacielskiej, który przez szereg lat pozostawał pod wpływem wrogiej Niemcom propagandy i jeszcze do dnia wczorajszego walczył z bronią w ręku przeciwko nam, nie może stać się godnym naszego zaufania. Nie zapominajcie o okrucieństwach dokonywanych na naszych rodakach w byłej Polsce. Nienawiść, którą wyrażono w taki sposób nie gaśnie w kilku tygodniach względnie miesiącach. […]. Rolniku, strzeż swej zagrody, domu , bydła […] Niemieckie kobiety i dziewczęta, okazujcie jeńcom taką powściągliwą dumę, jaka musi być oczywista dla kobiet i dziewcząt narodu, który kładzie nacisk na honor i jako naród kulturalny stoi daleko wyżej niż naród polski. Każdy, kto ma do czynienia z jeńcami, niech weźmie sobie do serca zasadę, że WRÓG POZOSTAJE WROGIEM.” Skutek był zupełnie odmienny, zważywszy, że Warmia, państwo biskupie, przez wieki była zamieszkiwana przez Polaków.
Bund Deutchen Osten (Związek Niemieckiego Wschodu) bił na alarm. Dowodzono, że fakt pojawienia się jeńców z kampanii wrześniowej ‘spowodował oficjalne posługiwanie się przez miejscową ludność językiem polskim’. W konsekwencji rozpoczęły się i ucieczki. Zasada ‘wróg pozostaje wrogiem’ właśnie tak interpretowana była przez naszych żołnierzy a jak wiemy honorem było podejmowanie prób ucieczki za wszelką cenę. Odziały strażnicze meldowały o znikaniu całych grup z gospodarstw gdzie pracowali Polacy, po 12-14 osób za jednym razem! Ten stan rzeczy nie mógł być tolerowany. Represje wobec schwytanych jeńców postanowiono stosować w samym obozie. Wspomnienia jednego z ‘cywilnych’ i…nieletnich jeńców przynoszą obraz pewnego baraku. Oznaczony jako barak numer 9 nazwany został ‘kirchą’ i takie miał spełniać też zadanie. „Pewnego dnia obudziły mnie strzały, jakby w baraku nr 9 czyli w kościele. Lubiłem tam przebywać, bo barak był pusty. Prowizoryczny ołtarz wyścielony był jedliną i pachniało inaczej niż w naszym baraku. Poszedłem i wtedy. Zobaczyłem na ścianie plamy, których wcześniej nie było. Jakby krew.” Potem barak ogrodzono i zabroniono wizyt w ‘kościele’. Nocami podjeżdżały ciężarówki kryte plandekami. Strzały dobiegały teraz z nieodległego lasu. Analiza planu obozu prowadzi do pierwszego istotnego spostrzeżenia. Wentylacyjne otwory znajdują się w bezpośrednim otoczeniu baraku. Czy pod ‘kirchą’ istniały tzw. bunkry przeznaczone do karania zbiegów czy inne pomieszczenia okaże się zapewne po dokładnym zbadaniu labiryntu. Oficjale więzienie dla jeńców znajdowało się przed bramą wjazdową i poza terenem obozu. Być może, dlatego także, aby można było ich tam zaprezentować w przypadku wizytacji ze świata. Niejasne są wspomnienia właśnie samego karceru obozowego i jego lokalizacji. Niewielu opuściło to miejsce o własnych siłach. Proszek do zębów Na początku przedmioty, które posiadali przy sobie żołnierze konfiskowano zaraz po przybyciu do obozu. Opisy zabranych drobiazgów osobistych skrupulatnie notowano w tzw. kartach personalnych. Po kilku miesiącach zaś zezwolono nagle na otrzymywanie od rodzin paczek z odzieżą. Skonfiskowano ją dla odmiany w 1944 roku (pomoc zimowa dla Prus Wschodnich albo ost front) a zapiski w kartach personalnych skreślono. Naszedł czas porozumienia z rządem Vichy i do obozu popłynęły paczki Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i z samej Francji. Francuzi otrzymywali w nich obok jedzenia także lekarstwa, środki higieny osobistej czy papierosy. Dużo było tu kapsli i aluminiowych nakrętek z wytłoczonymi nazwami specyfików z Paryża i innych miejsc gdzie produkowano aspirynę czy maść na odciski. W przeciwieństwie do nielicznych egzemplarzy sztuki obozowej przybory toaletowe jak maszynki do golenia odnajdywane razem z sitkami pochodzącymi z łaźni, można identyfikować po nazwach producentów. Trudno dla odmiany jest ustalić, które pochodzą z okresu walk we Francji a które przybyły do obozu w paczkach. Opracowanie metody na identyfikację tak jakości materiałów, z których powstały opakowania jak i metod samej ich produkcji, czyli na te przedwojenne lub te ‘oszczędnościowe’ z okresu okupacji, być może pozwoliłoby na nowe odkrycia związane z ‘inną’ ekonomią, czyli oszczędnością i przedsiębiorczością czasu wojny. Rodziny uwięzionych musiały przecież gdzieś się zaopatrywać w specyfiki właśnie takiego rodzaju i takie, aby te były odpowiednie i potrzebne do zachowania w zdrowiu ich bliskich. Interesy w tych czasach przynosiły jak wiecie często krociowe zyski nie tylko z powodu wykorzystywania taniej siły roboczej. Trzeba było sprostać potrzebom milionowych armii i choć w minimalnym stopniu, ale jednak milionów jeńców… Dzisiaj wiadomo już to i owo o kwitnących interesach SS ale prawie nic o spółkach z małych miasteczek na południu Francji produkujących wówczas maść na odciski w przydomowym garażu. Dzisiaj są to wielkie farmaceutyczne koncerny zdobywające niegdyś wiedzę o swoich specyfikach na największym ludzkim poligonie doświadczalnym świata. Jest takie miejsce na terenie stalagu gdzie na ziemi można było znaleźć kosmetyki o przeróżnym zastosowaniu, zastosowaniu, które jeszcze dzisiaj wydawałoby się wyjątkowo specjalistyczne. Pasta na łuszczycę między palcami dłoni, pasta na odciski na dłoniach i pasta na świerzb… ‚tam’. Proszek na kamień na zębach i proszek do czyszczenia paznokci niezbędne… w stalagu. Kremy do twarzy na mróz i na słońce nieodzowne… w stalagu. Znalazł się nawet tusz do rzęs polskiej marki ‘Olimpia’ aczkolwiek należy pamiętać, że przetrzymywano tam także cywili a pomiędzy nimi kobiety. Gubiono także i wymieniano na różne dobra osobistą biżuterię. Sygnety czy obrączki z tanich metali odnajdywano w różnych miejscach, ale jedno z nich było najbardziej zastanawiające. Dlaczego właśnie tam było ich najwięcej? Szukano na planach obozu łaźni właśnie w tym miejscu, ale ni jak nie zgadzało się to rzeczywistością. Wychodzi na to, że tam mieściły się pomieszczenia dla strażników a które to zostały potem zajęte przez Francuzów po tym, jak ci zostawili swoje baraki dla przybywających w olbrzymich ilościach Rosjan. Jeśli zasoby te pozostawili przekupni strażnicy to dlaczego wtedy (1941)?. Jest szansa, iż jeden z nich nie odebrał depozytu, bo zginął gdzieś w policyjnej akcji poza drutami obozu. A może to któryś z Francuzów stworzył ten depozyt przez lata umiejętnego handlu towarami luksusowymi. Kto jeszcze? Nieśmiertelniki jenieckie odnajdywane na terenie stalagu IB równie często posiadały oznaczenia Stalagu IA. Zdarzały się także oznaczenia innych stalagów oraz oflagów. Pomiędzy Stalagiem Hohenstein IB a Stalagiem Stablack IA (Stabławki – obecnie na terenie Obwodu Kaliningradzkiego) istniała ciągła rotacja jeńców spowodowana chęcią ograniczenia planowanych ucieczek oraz wymiana siły roboczej na podstawie porozumienia pomiędzy dowódcą Okręgu ds. jeńców wojennych a nadprezydentem prowincji. Litery alfabetu łacińskiego obok numeru jeńca spotykane na nieśmiertelnikach to oczywiście pierwsze litery nazwy narodowości. Zdarzają się także takie bez liter. Te należały do Rosjan, mimo, iż w większości wybijano literę R. Niezwykle rzadkie są tu żołnierskie nieśmiertelniki polskie czy np. włoskie. Polskie przy kilku odnalezionych egzemplarzach najczęściej były złamane i posiadały ręcznie wydrapane nieczytelne dane. Włoskie o podwójnej konstrukcji (dwie identyczne, prostokątne blaszki złożone razem) podają nazwiska i imiona nie tylko właściciela, ale także rodziców oraz miejsce urodzenia i datę powołania do armii. Dwa zostały zidentyfikowane jako należące do osób, które przeżyły obóz i zostały repatriowane do Włoch. Dlaczego zatem pozostały na polach obozu? Wydawało się, że poznaliśmy już wszystkie rodzaje guzików mundurowych, jakie można tu spotkać. Tymczasem kolejne niespodzianki pojawiały się przez lata. Nie mają żadnego potwierdzenia w dostępnych materiałach. Wiedza o pobycie tutaj żołnierzy kolejnych narodowości, jest jak się okazuje wciąż niepełna a kolejne znaleziska mogą wnieść nowe dane do całości zagadnienia. Guziki węgierskie, słowackie czy amerykańskie – nie stanowią zagadki, ale greckie monety obok włoskich i francuskich wyostrzają czujność… Kto jeszcze cierpiał w cieniu Tannenberg Denkmal? Osobno znaczącym i jedynym w swoim rodzaju wydarzeniem było odkrycie polskiej, oficerskiej odznaki 62. pułku piechoty. Tego typu ‘zguba’ musiała zaistnieć w wyjątkowych okolicznościach. Inna odznaka sygnalizuje obecność rosyjskiego wiarusa. Dotarł aż tutaj po walkach pod Hasan w roku 1938. Klamry i klamerki od oporządzenia wojskowego wszelkiego rodzaju oraz niemieckie, nie wybite nieśmiertelniki zapisują niepełną listę obok łyżek, resztek manierek, znanych wszystkim guzików groszkowanych i nielicznych egzemplarzy tzw. sztuki obozowej. Być może jedna z polskich mogił na cmentarzu obozowym w nieodległej Sudwie, dzięki takim badaniom przestanie być bezimienna. Pochowano tam około 55 tysięcy żołnierzy – jeńców zmarłych w stalagu IB Hohenstein. W 504 mogiłach. 205 to polskie pojedyncze groby, pozostałe to mogiły zbiorowe żołnierzy rosyjskich. Po wojnie dokonano ekshumacji żołnierzy francuskich i belgijskich przenosząc ich prochy w ojczyste strony. Natomiast na Bielanach w Warszawie pochowano prochy żołnierzy włoskich. Dzisiaj na półtorahektarowym cmentarzu w Sudwie nie ma tabliczek z nazwiskami spoczywających tam żołnierzy. Może przyjdzie czas, gdy powrócą z niepamięci. Badania przedmiotów osobistych mogą prowadzić do wyjaśnienia wielu tajemnic. Jedno wydrapane na manierce nazwisko może dostarczyć emocji, jeśli okaże się, iż ta należała do zaginionego na wojnie bliskiego. Tak było w przypadku znaleziska tego rodzaju. Stefan Bagiński otrzymał w sierpniu 1939 roku kartę mobilizacyjną. Dotarł do jednostki macierzystej i po przejściu na front ślad po nim zaginął. Na podstawie odkryć przedmiotów osobistych a w trakcie podjętych przez ówczesną Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich czynności śledczych ustalono, iż w czasie wieczornych apeli wachmani dokonywali selekcji słabszych, niezdolnych do pracy jeńców i wyprowadzali w nieznane miejsce. W śród nich znalazł się także Stefan Bagiński. Pochodził ze Szczuczyna.
Hatamoto-Atami ' Związek Weteranów Prus Wschodnich ogłaszając w 1919 r. pomysł uczczenia niemieckiego zwycięstwa odpowiednim monumentem, dla którego wybrano miejsce w okolicach Stębarka. Pięć lat później powstał komitet budowy pomnika pod kierownictwem gen. Hansa Kahnsa. 31 sierpnia 1924 r., w dziesiątą rocznicę bitwy feldmarszałek von Hindenburg w otoczeniu takich osobistości jak Ludendorff, Mackensen, Scholz, Fransois, Bellow, Goltz oraz Seeckt i przy aplauzie 60 tysięcy ludzi, głównie weteranów Wielkiej Wojny wmurował kamień węgielny. I tu mała ciekawostka: uroczystość miała miejsce w samym Olsztynku, a dopiero po kilku tygodniach zdecydowano o innej lokalizacji pomnika, co skutkowało przeniesieniem kamienia na obecne miejsce.W następnym roku ogłoszono wyniki konkursu na projekt pomnika: spośród czterystu prac wybrano projekt architektów z Berlina, braci Waltera i Johannesa Krugerów. Prace budowlane prowadzone w latach 1925- 1927 nadzorowało Ogólno-Niemieckie Towarzystwo Pomnika Bitwy pod Tannenbergiem. Koszt budowy wyniósł ponad 250 tys. ówczesnych marek.W osiemdziesiątą rocznicę urodzin von Hindenburga, 18 września 1927 r. nastąpiło uroczyste otwarcie( określenie chyba lepsze niż odsłonięcie) pomnika. Oczywiście był obecny sam von Hindenburg, przedstawiciele rządu itd. przy braku przedstawicieli partii lewicowych i centrowych oraz nieprawicowych stowarzyszeń kombatanckich. Pomnik usytuowano na sztucznie usypanym wzgórzu, którego wysokość została zawyżona poprzez wybranie ziemi, przez co stworzono pierścieniowate wklęśnięcie. Całość założenia otoczona była jakby naturalnym krajobrazem bitwy przez zachowanie niemieckich i rosyjskich grobów żołnierskich, natomiast ciągnące się wokół pola uprawne zadrzewiono sadząc m. in. 1500 dębów, dzięki czemu powstał park o powierzchni 7, 5 ha.Założeniem twórców było nawiązanie do kręgu w Stonehenge uważanego za starogermańskie miejsce kultu (sic!). Odpowiednikiem słynnych bloków kamiennych było osiem granitowych wież wysokości 23 m o podstawie 9x 9 m połączonych podwójnymi, ustawionymi na planie równobocznego ośmiokąta murami wysokimi na 6 m, wybudowanymi ze specjalnej, czerwonej cegły, co było z kolei nawiązaniem do zamków krzyżackich.Początkowo na środku dziecińca stał dwunasto- metrowy, drewniany krzyż obity miedzianą blachą, umieszczony na grobie dwudziestu nieznanych żołnierzy niemieckich.Każda z wież spełniała ściśle określoną funkcję. Wieża pierwsza- wejściowa: tu znajdowały się pomieszczenia batalionu z jednostki wojskowej w Ostródzie pełniącego wartę honorową przy pomniku. Wieża druga: nigdy nieukończona, miała być poświęcona „ wysiłkom narodu niemieckiego podczas I wojny światowej.” W latach 1934- 1935 była wykorzystywana jako przejściowe miejsce spoczynku von Hindenburga. Wieża trzecia: prezentowano w niej historię Prus Wschodnich. Wieża czwarta, tzw. „ Sztandarowa”: zawierała kopie sztandarów jednostek walczących w 1914r., tablice pamiątkowe, symbole pułków niemieckich. "W ogromnych bastionach, wysoko, od dołu aż po ginący gdzieś strop, wiszą sztandary pułków, biorących udział w tych wielkich dniach. Wokoło idą tablice - brąz, marmur - fundowane przez związki byłych sławnych pułków - swoim kolegom. Na tablicach - cyfry strat, daty bohaterstw 59 p.p. (Deutsch - Eylau) stracił w ataku 28 oficerów i 1300 żołnierzy… Niemy, zastygły pean bohaterskiej woli zwycięstwa" ( M. Wańkowicz, „Na tropach Smętka”) Wieża piąta: po przebudowie w 1935 r. umieszczono w niej zwłoki von Hindenburga i jego żony Gertrudy de domo Sterling( zmarłej w 1921 r.) Komora grobowa miała kształt kopuły, na środku stały dwa sarkofagi z brązu, za nimi- przy ścianie- stały dwa krzyże połączone ramionami z ulubionymi przez feldmarszałka hasłami: „ Miłość jest wieczna” i „ Bądź wiernym aż do śmierci.” Ścianę zdobił czarny, pruski orzeł, a wejścia strzegły dwa kamienne, cztero- metrowej wysokości posągi żołnierzy. W pomieszczeniu nad grobowcem urządzono salę poświęconą von Hindenburgowi, której głównym elementem był ważący 25 ton, cztero- metrowej wysokości posąg feldmarszałka wykonany z ciemnozielonego porfiru.Wieża szósta, tzw. „ Żołnierska”: na jej ścianach widniała mozaika wykonana z różnobarwnych kamyczków przedstawiająca bitwy mające miejsce w trakcie I wojny światowej na terenie Prus. Na jej fryzach umieszczono sceny obrazujące dzieje jednego żołnierza- od pożegnania z domem po bohaterską śmierć na polu walki. Na górze znajdował się taras widokowy. Wieża siódma: poświęcona była ofiarom wojny i wybudowano w niej kaplicę z oknami zdobionymi witrażami o tematyce wojennej. Na wyższych kondygnacjach znajdowało się archiwum. Wieża ósma, tzw. „ Wieża dowódców”: eksponowano w niej popiersia piętnastu generałów niemieckich dowodzących wojskami w walkach w sierpniu 1914 roku. Niedaleko pomnika wybudowano budynek, w którym znajdowała się specjalna mapa obrazująca przebieg bitwy. Jej budowa kosztowała konstruktora pięć lat ciężkiej pracy, a tak ją opisywał Melchior Wańkowicz w swej, ( niewygodnej obecnie politycznie) książce „ Na tropach Smętka”:„ Każde 3 tys. Niemców zostaje oznaczone białą, każde 3 tys. Rosjan czerwoną lampką. Za mapą znajduje się skomplikowana maszyneria oraz sieć 60 tys. metrów kabla elektrycznego. Z przekręceniem tastra poczyna maszyna działać. Ogromny elektryczny zegar, umieszczony w lewym górnym rogu mapy, wskazuje 27 sierpnia. W tej chwili zaczęła się operacja. Mapa - ściana zasiana lampkami białymi i czerwonymi. Czerwone się panoszą, białe zapalają się gdzieś daleko na zachodzie. Wskazówka zegara się posuwa. Odmierzają się godziny i dnie. Równomiernie w terenie zapalają się i gasną coraz nowe lampki. Przed nami biegną długie rzędy zasłon, pierwszych, drugich i trzecich linii ognia i rezerw. W kotle o średnicy 40 km, mrowią się niby w przedśmiertnym paroksyzmie resztki trzech korpusów rosyjskich. Te świetlne linie skręcają się w parkosyzmach walki, obejmują się dookolnymi mackami i giną, gasną… To formacje, które wybito lub wzięto do niewoli. Coraz mniej czerwonych lampek. Coraz niklej (…). O godz. Czwartej rano dnia 30 sierpnia 1914 r. gaśnie ostatnia lampka gdzieś w okolicy Wielbarka. To pobity Samsonow, przedzierając się przez gąszcze leśne z grupką kilku oficerów, bez sztabu, bez ordynansów, bez eskorty - strzela sobie w łeb. Dowódca XV, dowódca XIII korpusu - w niewoli! W niewoli 13 generałów. Koniec."W odległości ok. 300 m od mauzoleum znajdował się pomnik poświęcony pamięci żołnierzy 147 Regimentu Piechoty im. von Hindenburga: lew o wymiarach 2,1 x 2,1 x 1,1 m( dł/ wys/ szer.) o wadze 7 ton, wykuty z jednego bloku granitu ustawiony na wysokim na 8 metrów postumencie. Kula( o średnicy 60 cm), na której opierał swą łapę symbolizowała Ziemię i- jak się wszyscy domyślamy- oznaczać to miało świetlaną przyszłość Ziemian pod rządami Narodu Panów. Właśnie od niego wszystko się zaczęło: dopiero trzy lata po jego odsłonięciu,( co miało miejsce 31 sierpnia 1924 r.) powstało coś w bardziej „odpowiedniej” skali. Lew patrzył na upadek mauzoleum do 1952 r., by później zapaść się pod ziemię. Odnaleziono go dopiero 20 maja 1993 r. na terenie posowieckich koszar- widocznie przypadł do gustu oficerom jednej z jednostek zwycięskiej Armii Czerwonej, której jednostka stacjonowała w Olsztynku. Obecnie stoi na placu przed ratuszem miejskim.
Hatamoto-Atami ' Z albumu Bitwa pod Tannenberg and Masurian Lakes battles August von Mackensen 'W literaturze niemieckiej hasło "bitwa pod Tannenbergiem" odnosi się do dwóch bitew: bitwy z 1410 r. bardziej znanej jako bitwa pod Grunwaldem, oraz bitwy w ramach operacji wschodniopruskiej w 1914 r. I tak 100 lat temu rozgorzała jedna z największych bitew I wojny światowej 'Ogromna liczba ofiar, wielonarodowe armie i Polacy po obu stronach frontu. W niedzielę, po czterech godzinach ogniowej nawałnicy, wojska austro-węgierskie i niemieckie wzięły szturmem pozycje Rosjan i zmieniły bieg wojny. „Szósta! Wystrzał 120-milimetrowego działa na wzgórzu stanowi sygnał, na który wszystkie baterie, od armat polowych po ciężkie moździerze, otwierają ogień na pozycje rosyjskie. Rozlega się grzmot i huk, trzask i jęk, gdy 700 dział miota w powietrze syczący grad żelaza i stali. Pociski wybuchają na ziemi, wznosząc grudy ziemi, odłamki drewna i inne szczątki na wiele metrów w powietrze” - wspominał burzę ogniową w słoneczny niedzielny poranek niemiecki gen. Hermann von François. Po czterech godzinach ogniowej nawałnicy jego żołnierze zaatakowali pozycje Rosjan i zmienili bieg wojny na wschodzie. "Ziemia drżała w posadach, pociski armatnie, wyjąc, warcząc i jęcząc, darły powietrze, jakby ścigając się wzajem w szatańskim pędzie" - opisywał sytuację jeden z oficerów. Płk Franciszek Latinik, dowódca 100. Pułku Piechoty z Cieszyna, wchodzącego w skład 12. Dywizji Piechoty z Krakowa, obserwował teren, który miał zaatakować jego oddział: "Pociski przerzynają powietrze z sykiem i szumem, skowytem i gwizdem, a wbiwszy się w pozycje przeciwnika, z piekielnym hukiem cisną w górę na kilka metrów ziemię, kamienie, belki, deski, karabiny i ciała ludzkie. Chmury gryzącego dymu zalegają coraz większą przestrzeń". Po bitwie pod Gąbinem zakończonej porażką Niemców dowódca niemieckiej 8 Armii generał Maximilian von Prittwitz und Gaffron 1848-1917 uznał sytuację za beznadziejną i 20 sierpnia zarządził odwrót za Wisłę. 22 sierpnia za nieudolność został zdjęty ze stanowiska wraz z szefem sztabu generałem Alfredem von Waldersee. Szef niemieckiego Sztabu Generalnego generał Helmuth von Moltke młodszy wyznaczył tego samego dnia nowego dowódcę 8 Armii generała Paula von Hindenburga i szefa sztabu generała Ericha Ludendorffa. 23 sierpnia obaj generałowie przybyli do Malborka Marienburg. Z powodu wcześniejszych rozkazów von Prittwitza główne siły 8 Armii oderwały się od wojsk rosyjskiej 1 Armii generała Pawła Rennekampfa i znajdowały się w odwrocie. Nowy plan działań niemieckich przewidywał zatem uderzenie na rosyjską 2 Armię gen. Aleksandra Samsonowa. Zarys planu został przedstawiony przez gen. von Moltkego jeszcze przed zdjęciem z dowodzenia von Prittwitza, a szczegółowo opracowany przez gen. Ludendorffa i gen. von Hindenburga. Zakładał on skupienie całości sił 8 Armii. Tymczasem I Korpus 23 sierpnia ładował się jeszcze do pociągów na pięciu różnych stacjach bądź znajdował się już w drodze na południe i, jak oceniano, potrzebował jeszcze dwóch dni na osiągnięcie pełnej gotowości do działań, zaś korpusy gen. Augusta von Mackensena (XVII) i gen. Otto von Belowa (I Rezerwowy) nie rozpoczęły jeszcze załadunku i znajdowały się około 50-65 km od pozycji armii Rennekampfa, który - jeżeli zdecydowałby się na aktywne działania - mógł podążyć za nimi i zaatakować je od tyłu. Armia gen. Rennekampfa jednak nadal pozostawała na miejscu, 2 Armia gen. Samsonowa 22 sierpnia, po starciu z XX Korpusem generała Friedricha von Scholtza osłaniającym granicę od południa, zajęła zaś położone około 15 km od granicy Działdowo Soldau i Nidzicę Nibork, Neidenburg. Dokonał tego XV Korpus dowodzony przez generała Martosa.Pamiętać trzeba, iż oddziały rosyjskie były już wtedy mocno zmęczone intensywnymi przemarszami, trwającymi 10-12 godzin dziennie bez postojów. Samsonow był nieustannie monitowany przez dowódcę Frontu Północno-Zachodniego gen. Jakowa Żylinskiego, który nakazywał mu pośpiech. Jednak wyczerpanie wojsk, brak paszy dla koni i chleba dla wojska uniemożliwiały przyspieszenie marszu. Bolesław Zawadzki ocenia, iż około 25% sił 2 Armii zostało zużyte jeszcze przed rozpoczęciem działań bojowych.23 sierpnia, a więc w dniu, w którym gen. Hindenburg i gen. Ludendorff przybyli do Malborka, 2 Armia weszła w pas natarcia w kierunku na Olsztyn Allenstein. Doszło to tego na skutek mylnych informacji o sytuacji na froncie. Gen. Samsonow będąc przekonany o porażce wojsk niemieckich i aktywnych działaniach armii gen. Rennekampfa przesunął bowiem o około 30 km na zachód kierunek uderzenia, chcąc definitywnie przeciąć 8 Armii drogę odwrotu za Wisłę. Luka między 1 i 2 Armią powiększyła się do 110 km, a tym samym trzeba było więcej czasu na ich połączenie się. Jedynym łącznikiem między armiami był II Korpus generał S. Scheidemana, początkowo przydzielony 1 Armii, następnie 2 Armii, a po bitwie pod Gąbinem znowu 1 Armii. Korpus ten zajmował pozycje w okolicach Piszu Jańsbork, Johannisburg. Mylne informacje od dowódcy Frontu spowodowały, iż dowódca 2 Armii przekonany był, że nie podąża do walnej bitwy ze zorganizowanym przeciwnikiem, a jego zadaniem jest tylko uniemożliwienie odwrotu pokonanym już, zdezorganizowanym i zdemoralizowanym wojskom. To właśnie legło u podstaw jego decyzji o przesunięciu frontu bardziej na zachód. Oprócz bezczynności armii gen. Rennekampfa, była to jedna z najtragiczniejszych decyzji rosyjskich w tej kampanii. 23 sierpnia w okolicach wsi Orłowo Orlau i Frankowo Frankenau doszło do starcia między XV i XX Korpusem, w którym obie strony poniosły znaczne straty. Po wycofaniu się sił niemieckich, XX Korpus generała von Scholtza stanął na noc w oddalonej o 15 km od pola bitwy wsi Tannenberg Stębark. Tam też 24 sierpnia przybyli generałowie Hindenburg i Ludendorff. Ponieważ Tannenberg leży obok Grunwaldu, już po bitwie postanowiono wykorzystać propagandowo ten fakt, przedstawiając zwycięstwo niemieckie jako rewanż za 1410. Faktem jest jednak, że to właśnie w Tannenbergu zapadły ważne postanowienia, decydujące dla rozpoczynającej się bitwy.Do 24 sierpnia nowe dowództwo 8 Armii nie mogło zdecydować się jeszcze na ściągnięcie korpusów von Mackensena (XVII) i von Belowa I Rezerwowy z frontu północnego. Jednakże 24 sierpnia przy poległym oficerze rosyjskim odnaleziono rozkaz operacyjny gen. Samsonowa. Po ujawnieniu zamiarów rosyjskich zdecydowano się więc na szybkie przerzucenie tych dwóch korpusów na południe i skierowanie ich przeciwko prawemu skrzydłu armii gen. Samsonowa, tym bardziej, że armia gen. Rennekampfa w ciągu trzech dni przesunęła się zaledwie o 30 km, przekraczając Węgorapę Angerapp, ale główne swoje wysiłki skoncentrowała na kierunku królewieckim.Obawiając się jednak w dalszym ciągu działań 1 Armii, gen. Ludendorff nakazał dowódcy I Korpusu generałowi Hermanowi von François rozpoczęcie działań 25 sierpnia o 5.00 w kierunku na Uzdowo Usdau przeciwko lewemu skrzydłu armii gen. Samsonowa, mimo że korpus ten nie zakończył jeszcze wyładunku artylerii. Także 24 sierpnia przejęto kolejne rosyjskie depesze (nie były szyfrowane!), z których dowiedziano się, iż armia gen. Rennekampfa w dniu następnym nie zamierza rozpocząć forsownych marszów w celu połączenia się z armią gen. Samsonowa. Tyły niemieckie były więc niezagrożone. Druga depesza zawierała z kolei rozkaz gen. Samsonowa, który przekonany, że przerwanie walki przez XX Korpus 23 sierpnia stanowi początek generalnego odwrotu, nakazywał pościg za pokonanym, jego zdaniem, nieprzyjacielem.Planowane na 26 sierpnia działania przeciwko 2 Armii wydawały się zatem być zupełnie niezagrożone. Nie zmieniono jednak rozkazów dla dowódcy I Korpusu, zajmującego niemieckie prawe skrzydło, który, jak wspomniano wcześniej, już 25 sierpnia miał rozpocząć działania przeciwko Rosjanom. W dniu następnym do walki miały wejść korpusy niemieckiego lewego skrzydła, tj. XVII i I Rezerwowy, mające uderzyć na kraniec prawego skrzydła armii gen. Samsonowa w rejonie Biskupca (Bischofsburg). W centrum niemieckim pozostawał XX Korpus, wzmocniony przez dywizję Landwehry i 3 Rezerwową Dywizję Piechoty.Siły rosyjskie uszykowano następująco: korpusy generałów Martosa i Klujewa XV i XIII, wzmocnione przez 2 Dywizję Piechoty z XXIII Korpusu gen. Kondratowicza znajdowały się w centrum i miały 26 sierpnia rozpocząć ofensywę na linii Olsztyn-Ostróda Osterode. Na lewym skrzydle znajdował się I Korpus generała Artamanowa, wspierany przez kolejną dywizję z XXIII Korpusu 3 Dywizję Piechoty Gwardii. Na prawym skrzydle, w odległości 80 km, znajdował się VI Korpus gen. Błagowieszczenskiego. Dowódca 2 Armii przebywał aż do 26 sierpnia w Ostrołęce, daleko od głównych sił.Rankiem 25 sierpnia dowództwo 8 Armii zostało zaalarmowane meldunkiem lotnika, który stwierdził przesuwanie się armii gen. Rennekampfa w stronę ugrupowania niemieckiego. Załamanie nerwowe przeżył wówczas gen. Ludendorff, który podobno zaczął zastanawiać się, czy nie zrezygnować z ofensywy przeciwko armii gen. Samsonowa, a głównych sił nie skierować ponownie przeciwko 1 Armii. Zwyciężył jednak spokój Hindenburga, który postanowił zostawić przeciwko armii gen. Rennekampfa jedynie osłonę.Drugi moment niepewności nastąpił wtedy, gdy okazało się, że dowódca I Korpusu, gen. Herman von François nie wykonał rozkazu i nie zaatakował Uzdowa. Gen. von François wciąż czekał na artylerię i przez cały dzień 25 sierpnia udało mu się uniknąć kontaktu z dowództwem armii. Walkę rozpoczął dopiero 26 sierpnia. Także 25 sierpnia płk Tappen, szef operacji w niemieckim Naczelnym Dowództwie, zawiadomił telefonicznie gen. Ludendorffa o przekazaniu do jego dyspozycji trzech korpusów i dywizji kawalerii z frontu zachodniego. Zdumiony gen. Ludendorff odpowiedział, że posiłki nie są mu potrzebne, poza tym bitwa już się rozpoczyna i nowe siły nie zdążą wejść do walki. Ostatecznie na front wschodni wysłano jedynie dwa korpusy XI i Rezerwowy Gwardii i 8 Dywizję Kawalerii. Korpusy te brały udział w walkach pod Namur, a po upadku twierdz belgijskich uznano, iż zwycięstwo na froncie zachodnim jest przesądzone i część wojsk może być wysłana na wschód.Nie bez wpływu na decyzję szefa niemieckiego Sztabu Generalnego pozostały także naciski przewodniczącego wschodniopruskiego Bundesratu, który błagał o pomoc dla prowincji. Sam gen. von Moltke pisał jeszcze przed wojną, iż Cały sukces na froncie zachodnim będzie daremny, jeżeli Rosjanie wejdą do Berlina. Decyzja o przekazaniu dwóch korpusów na front wschodni miała ogromne znaczenie. Zgodnie z przewidywaniami gen. Ludendorffa nie zdążyły wziąć udziału w bitwie tannenberskiej, zabrakło ich natomiast na zachodzie w momencie decydującym, tj. podczas bitwy nad Marną.Najważniejsze decyzje po obu stronach zostały zatem podjęte. Rozpoczynał się decydujący etap kampanii. Jak wspomniano wcześniej, gen. von François, dowódca I Korpusu, świadomie nie wykonał rozkazu gen. Ludendorffa nakazującego mu podjęcie działań w kierunku na Uzdowo już 25 sierpnia.Von François był zresztą swoistym enfant terrible 8 Armii. Trzeba przyznać, że w warunkach pruskiej dyscypliny panującej w armii cesarskiej, już trzecie z rzędu ignorowanie rozkazów przełożonego było sprawą co najmniej dziwną. Przypomnijmy: po raz pierwszy zlekceważył rozkazy doprowadzając do zwycięskiej potyczki pod Stołupianami, po raz drugi w bitwie gąbińskiej, kiedy to wysunął się ze swym korpusem przed umocnioną linię Węgorapy, zmuszając niejako gen. Prittwitza do przyjęcia bitwy. W obu przypadkach nieposłuszeństwo gen. von François nie dość, że nie okazało się zgubne dla przebiegu operacji, ale mogło mieć decydujący i pomyślny skutek dla Niemców chodzi tu o bitwę pod Gąbinem, gdyby nie kunktatorska i wręcz tchórzliwa postawa dowódcy 8 Armii. Także w momencie rozpoczęcia decydujących działań przeciwko armii gen. Samsonowa von François zdecydował się na nieposłuszeństwo, mając zresztą po temu odpowiednie motywy - koncentracja jego korpusu nie została zakończona, a przede wszystkim z eszelonów nie wyładowała się jeszcze artyleria. Zwlekając przez cały dzień 25 sierpnia, następnego dnia, naciskany przez gen. Ludendorffa, o 7.00 przystąpił do natarcia na Uzdowo. Jego korpus napotkał jednak na zdecydowany opór Rosjan, dysponujących przewagą artyleryjską, artyleria niemiecka nadal bowiem nie była w pełni gotowa do działań. Wśród zaciętych walk wojska niemieckie bardzo powoli posuwały się naprzód.Jednak 26 sierpnia decydujące wypadki miały miejsce na północnym skrzydle, gdzie o świcie rosyjski VI Korpus gen. Błagowieszczenskiego został zaatakowany przez XVII Korpus gen. Augusta von Mackensena. Korpus rosyjski nie walczył w pełnym składzie, 16 Dywizja Piechoty bowiem została kilka godzin wcześniej wysłana w kierunku Olsztyna. W tej sytuacji uderzenie niemieckie spadło na 4 Dywizję Piechoty. Wezwano na pomoc 16 Dywizję Piechoty, ta jednak była oddalona już o 12 km, a wracając na pole bitwy, natrafiła na wspomagający działania korpusu gen. von Mackensena I Korpus Rezerwowy gen. Otto von Belowa. Do wieczora 4 Dywizja Piechoty została rozbita przez XVII Korpus, tracąc 73 oficerów, 5283 żołnierzy, 16 dział i 18 karabinów maszynowych.W nocy z 26 na 27 sierpnia VI Korpus znajdował się w odwrocie i zanim nadszedł ranek stanowił już tylko zdezorganizowaną miazgę cofającą się bez przerwy. Tym samym prawe skrzydło armii gen. Samsonowa zostało zniszczone. Najgorsze było jednak to, że o klęsce i wycofywaniu się korpusu, jego dowódca nie za
wiadomił sąsiednich wojsk, tj. XIII i II Korpusu. W centrum ugrupowania przeciwnika, zgodnie z wcześniejszymi rozkazami, przystąpiły do ofensywy rosyjskie korpusy generałów Martosa i Klujewa XV i XIII, posuwając się w kierunku Olsztyna i Olsztynka Hohenstein. 27 sierpnia, drugiego dnia bitwy, zdecydowane działania rozpoczął korpus gen. von François, który doczekał się wreszcie ciężkiej artylerii. O 4.00 nastąpiło potężne przygotowanie artyleryjskie, a około 11.00 Niemcy zdobyli Uzdowo Usdau. I Korpus rosyjski wycofał się w kierunku na Działdowo Soldau. Za podjęcie takiej decyzji gen. Samsonow zdjął ze stanowiska dowódcę korpusu gen. Artamanowa, mianując w jego miejsce gen. Duszkiewicza.W centrum frontu doszło do dużego zamieszania, kiedy wspomagająca XV Korpus dywizja z XXIII Korpusu 2 Dywizja Piechoty została odrzucona przez Niemców, odsłaniając skrzydło korpusu gen. Martosa. XIII Korpus kontynuował natarcie na Olsztyn, zajął go nawet, lecz na wieść o niepowodzeniach XV Korpusu opuścił miasto, dowódca korpusu bowiem, nic nie wiedząc o klęsce VI Korpusu, sądził, że maszeruje on w jego kierunku. Także i na tym kierunku powstała luka. Na północnym skrzydle zajmowanym przez VI Korpus rosyjski, pobity poprzedniego dnia, dwa korpusy niemieckie XVII i I Rezerwowy ścigały zdezorganizowanego przeciwnika w kierunku na Szczytno Ortelsburg, zupełnie odsłaniając flankę 2 Armii. Komentując działania tego korpusu 27 sierpnia, postawę jego dowódcy - gen. Błagowieszczenskiego, tak scharakteryzował B. Zawadzki: Brak woli, inicjatywy, oceny położenia i poczucia odpowiedzialności za otrzymane zadanie, cechujące bez wyjątku wszystkich wyższych dowódców rosyjskich biorących udział w tej operacji, stanowił jedną z głównych przyczyn tak rzadkiej w dziejach wojen zupełnej klęski 2 Armii.Pod koniec dnia jasne stało się, że Rosjanie mają przed sobą silnego przeciwnika przygotowanego do zdecydowanych, ofensywnych działań, a nie jak sądził dowódca 2 Armii - pobite przez armię gen. Rennekampfa resztki oddziałów usiłujące przedrzeć się za Wisłę. Samsonow nie wiedział także o ucieczce VI Korpusu i o tym, że I Korpus odchodzi coraz dalej na południe. Jego armia została pozbawiona skrzydeł i zagrażało jej okrążenie, jednak na następny dzień nakazał kontynuowanie natarcia XIII i XV Korpusowi. Natomiast dowództwo niemieckiej 8 Armii nakazało na ten dzień okrążenie XV i XIII Korpusu przez siły XX, XVII i I Rezerwowego Korpusu.28 sierpnia rozstrzygnęły się losy bitwy. W centrum frontu, po początkowo korzystnych dla Rosjan starciach w okolicach Frankowa (XXIII Korpus rosyjski pobił tam niemiecką 41 Dywizją Piechoty z XX Korpusu, biorąc ponad 1000 jeńców i kilka dział), późnym popołudniem rozpoczął się odwrót XXIII Korpusu w kierunku na Nidzicę i Muszaki. Na tyły kolejnego rosyjskiego korpusu XV od strony Waplewa zaczęły wychodzić jednostki XX Korpusu niemieckiego. Po południu gen. Martos zarządził odwrót. XIII Korpus opuścił Olsztyn i maszerował na Olsztynek na pomoc XV Korpusowi, jednak jego działania były tak rachityczne, że mimo zdecydowanej przewagi nad zagradzającymi mu drogę wojskami niemieckimi dywizja gen. Rudigera von Goltza, do późnej nocy nie zdołał wywalczyć swobodnego przejścia. O północy nadszedł rozkaz dowódcy 2 Armii nakazujący odwrót. Jak wspomniano wcześniej, skrzydła armii już nie istniały. I Korpus wycofywał się w kierunku Mławy, a żołnierze rosyjscy byli tak wyczerpani i zdemoralizowani, że nie zareagowali na marsz niemieckich kolumn na wschód, w celu przecięcia dróg odwrotu pozostałym siłom 2 Armii. Na prawym skrzydle, dowódca VI Korpusu nie wykonał rozkazu gen. Samsonowa, nakazującemu obronę w rejonie Szczytna: Całe te zachowanie się dowódcy VI Korpusu, kwalifikujące się właściwie pod sąd wojenny, jest na równi z działalnością dowódcy I Korpusu jaskrawym dokumentem wartości moralnej generalicji rosyjskiej.Sytuacja 2 Armii była tragiczna. Wobec otwartych dróg na tyły głównych sił rosyjskich jedynym wyjściem było nakazanie pospiesznego odwrotu. Jednak gen. Samsonow, który 28 sierpnia opuścił swoje stanowisko dowodzenia w Nidzicy i udał się do dowódcy XV Korpusu, stracił możność porozumiewania się z pozostałymi jednostkami. Decyzję o odwrocie wydał dopiero wieczorem. Było już jednak za późno. Dwa korpusy rosyjskie, które wysunęły się najbardziej do przodu, a więc XIII i XV zostały otoczone. 29 sierpnia do niewoli dostał się gen. Martos, dowódca XV Korpusu, a resztki jego wojsk zostały wybite lub poddały się na północ od Nidzicy. Z XV Korpusu ocalał tylko jeden oficer, któremu udało się powrócić do Rosji. Podobny los spotkał XIII Korpus, którego dowódca, gen. Klujew, dostał się w ręce Niemców, żołnierze zaś do 30 sierpnia zostali zabici lub wzięci do niewoli w rejonie na wschód od Nidzicy.Zawiodły próby odsieczy organizowane przez I Korpus, który z niewielkimi stratami w ciągu poprzednich dni wycofał się na Mławę, a 30 sierpnia uderzył w kierunku Nidzicy, zdobywając ją przejściowo. Jednak gen. von François szybko zorganizował przeciwnatarcie, które 31 sierpnia odrzuciło Rosjan, po-nownie zajęło Nidzicę i zadało im znaczne straty. 29 sierpnia gen. Rennekampf wreszcie skierował własne siły na pomoc 2 Armii - II i IV Korpus w kierunku na Rastembork Rastenburg, obecnie Kętrzyn i Reszel Roessel, jednak już 30 sierpnia wycofały się one na pozycje wyjściowe. Spóźnione i nieskuteczne próby odsieczy nie dotyczyły już gen. Samsonowa, który popełnił samobójstwo w nocy z 29 na 30 sierpnia w lasach pod Wielbarkiem Willenberg, zaledwie 10 km od granicy. Jednak granica była już obsadzona przez Niemców i dowódca 2 Armii, nie chcąc dostać się do niewoli, zastrzelił się. Tą tragiczną śmiercią generał Samsonow, nie mogąc uratować swej armii, pragnął przynajmniej uratować swój honor.Klęska rosyjska była zupełna. Niemcy wzięli do niewoli ponad 92 000 jeńców - trzeba było aż sześćdziesięciu pociągów, aby odstawić ich na tyły. Zdobyto prawie 500 dział z 636 znajdujących się na uzbrojeniu 2 Armii. Liczbę zabitych i zaginionych żołnierzy rosyjskich szacuje się na około 30 000. Przestały istnieć korpusy XIII i XV, z których uratowało się zaledwie 50 oficerów i 2100 żołnierzy. Korpusy I i VI utraciły po dywizji każdy, a z XXIII Korpusu pozostała tylko jedna brygada. Konsekwencje klęski spadły na dowódców rosyjskich, którym udało uniknąć niewoli. Jeszcze w trakcie trwania walk gen. Samsonow usunął ze stanowiska dowódcę I Korpusu, generała Artamanowa, który bez żadnego uzasadnienia rozpoczął odwrót 27 sierpnia i złożył fałszywe meldunki o położeniu swego korpusu. Dowódca VI Korpusu gen. Błagowieszczenski został usunięty rozkazem dowódcy Frontu Północno-Zachodniego za nieudolne prowadzenie działań 26 sierpnia. Dowódca XXIII Korpusu gen. Kondratowicz, został usunięty na mocy rozkazu Naczelnego Wodza za porzucenie wojsk w czasie bitwy. Gen. Sirellius, dowódca 3 Dywizji Piechoty Gwardii, a następnie I Korpusu, został usunięty na mocy rozkazu Naczelnego Wodza za wycofanie się z Nidzicy 31 sierpnia. Gen. Komarow, dowódca 4 Dywizji Piechoty z VI Korpusu, został usunięty na mocy tego samego rozkazu za nieudolność podczas walk 26 sierpnia.Niewola oszczędziła niewątpliwie tego samego końca kariery dowódcom korpusów XIII i XV. Dowódca armii przynajmniej tyle miał poczucia odpowiedzialności i honoru, że straciwszy nadzieję, nie przeżył swej klęski.Wiele było przyczyn rosyjskiej klęski. Przyczynił się do niej w głównej mierze dowódca 1 Armii gen. Rennekampf, wykazując bezczynność po bitwie pod Gąbinem. Jego armia najpierw wypoczywała kilka dni, a potem również bardzo opieszale, działała na kierunku królewieckim, gdzie w żaden sposób nie mogła połączyć się z armią gen. Samsonowa.Gen. Rennekampf nie zorientował się nawet, że wojska niemieckie znajdujące się przed jego frontem oderwały się i zostały przerzucone na południe, nie wykorzystał do rozpoznania działań i zamiarów przeciwnika potężnej kawalerii, którą dysponował. Meldunki, które składał dowódcy Frontu Północno-Zachodniego, nie miały nic wspólnego z rzeczywistością i przyczyniły się do utrwalenia u gen. Samsonowa błędnego wyobrażenia o wojskach przeciwnika. Wiele błędów popełnił też Samsonow - także on nie wykorzystał licznej kawalerii do rozpoznania nieprzyjaciela, decydując się tylko na podstawie informacji z dowództwa frontu na przesunięcie swego pasa natarcia około 30 km na zachód, co praktycznie uniemożliwiało połączenie się z gen. Rennekampfem.W momencie gdy wiedział już, że Niemcy przystępują do ofensywy przeciwko 2 Armii, dał się wciągnąć w pułapkę, wysuwając znacznie do przodu dwa korpusy i nie wydając w porę rozkazu odwrotu. Ogromna odpowiedzialność ciąży także na dowódcach jego korpusów, znajdujących się na skrzydłach, którzy swoją nieudolnością i tchórzostwem odsłonili tyły głównych sił armii. Nic więc dziwnego, że katastrofa tannenberska wywołała w Rosji falę pogłosek o zdradzie generałów, zwłaszcza tych niemieckiego pochodzenia. Szczególną bezmyślność wykazali rosyjscy dowódcy, którzy nie szyfrowali wiadomości i rozkazów przesyłanych przez radio. Niemcy zorientowani byli dokładnie o planach i położeniu przeciwnika.Laury zwycięzców przypadły gen. Ludendorffowi i gen. Hindenburgowi, jednak dla niemieckiej opinii publicznej prawdziwym zbawcą Prus Wschodnich pozostał Hindenburg, o którym oficer jego sztabu, ówczesny pułkownik Max Hoffmann, złośliwie opowiadał kilka lat po bitwie: W tym oto miejscu feldmarszałek spał przed bitwą; tu właśnie spał po bitwie; a tutaj spał podczas bitwy. Niewątpliwie mózgiem całej operacji był gen. Ludendorff, ale i on przeżył momenty załamania, przezwyciężone dzięki spokojowi i opanowaniu gen. von Hindenburga. 8 Armia zawdzięczała też wiele nieposłuszeństwu gen. von François, dowódcy I Korpusu. Celowo opóźnił on moment natarcia, czekając na ciężką artylerię, dzięki której zmusił do ucieczki I Korpus rosyjski, odsłaniając w ten sposób flankę armii gen. Samsonowa.Bitwa pod Tannenbergiem miała jeszcze inne, poważne następstwa. Rosyjska ofensywa w Prusach Wschodnich spowodowała wcześniejsze wycofanie z frontu zachodniego dwóch niemieckich korpusów, które nie zdążyły pod Tannenberg, a zabrakło ich w momencie szczytowego niemieckiego zrywu na zachodzie - w ofensywie na Paryż. Tak oceniali te wydarzenia także i Rosjanie: Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy ponieść taką ofiarę dla naszych sojuszników - odpowiedział rosyjski naczelny wódz, wielki książę Mikołaj Mikołajewicz, francuskiemu attaché wojskowemu, składającemu kondolencje z powodu klęski. W drugiej połowie XIX wieku nareszcie trochę się uspokoiło. Zmieniono nazwę na Prusy Wschodnie. Zbudowano szosy i linie kolejowe łączące Olsztynek z resztą świata. Zaczęła wkraczać nowoczesność! A potem wkroczyli Rosjanie. Niemcy zawołali na pomoc Hindenburga, a ten urządził Rosjanom drugi Tannenberg - sierpień 1914 pierwszy Tannenberg to jest to samo co Grunwald - lipiec 1410. Z okazji zwycięstwa Niemcy wybudowali pod Olsztynkiem ogromny pomnik zamieniony później na mauzoleum feldmarszałka.Na terenie pomnika niejednokrotnie urządzał swoje "show" nawet z okazji pogrzebu czwarty facet na "H". Wkrótce za jego przyczyną powstał obok mauzoleum wielki obóz jeniecki Stalag I B Hohenstein, a obok niego cmentarz dla ponad 50 000 ofiar. Gdy salwy umilkły nie było już Prus Wschodnich, a Hohenstein został oficjalnie Olsztynkiem. Odbudowali go nasi dziadkowie i rodzice. Staliśmy się bardzo ostrożni co do literki "H" H-A '
Bitwa pod Tannenbergiem zrodziła się nad brzegiem Nogatu ... czyli z pamiętnika KAJAKARSTWO I POLSKA Pływając kajakiem po Polsce najbardziej lubię Nogat rzeka stanowiąca wschodnie ramię ujściowe Wisły, oddzielona od drugiego z ramion, Leniwki, śluzą w Białej Górze, żeglowna na całej długości. Uchodzi licznymi odnogami do Zalewu Wiślanego, tworząc niewielką deltę.Częściowo występują wały przeciwpowodziowe, będące pozostałością czasów przed budową kaskady w latach 1912-15. Długość rzeki wynosi 62 km, a jej powierzchnia dorzecza 1330 km². Ze względu na wartości przyrodnicze, ujściowy odcinek rzeki został objęty ochroną w postaci rezerwatu przyrody Ujście Nogatu i Obszaru Chronionego Krajobrazu Rzeki Nogat. Dolny odcinek stanowi granicę województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego' Ale wracając do tematu zawsze kiedy przemierzam odcinek gdzie stał most pontonowy i wyobraźnią zagłębiam jak nieprzerwanym potokiem szła masa wygnańców z Prus Wschodnich a cały obszar zalały wojska rosyjskie i czym była wojna która tak głęboko wdarła się warmińsko -mazurskie pokolenia to naprawdę łezka może spłynąć po policzku ' Ale minęło sześćset lat i wiele się zmieniło od czasów bitwy Grunwaldzkiej 'Była ona nie tylko fizycznym,ale i moralnym zwycięstwem !!! Jak to pisał rozentuzjazmowany Jan Has, redaktor paryskiego uniwersytetu '' Legli od tych mieczy ,którymi usiłowali zastraszyć ludzi pokornych.Gdzie są miecze '' ? To bowiem Kraków ,który przez usta swoich uczonych sformułował program Polski na Wschodzie,program miłosci,to Kraków stał się niejako symbolem Prus Wschodnich z okrzykiem '' Kraków ! '' i ruszyło rycerstwo w bój !!! w bój pod Płowcami, z okrzykiem '' Kraków ! '' rozpoczął się w 1363 roku bunt gdański przeciw Krzyżakom ' A na soborze w Konstancji 1414 -1418 swięcił Kraków swoje zwycięstwa ! A Sobór przyjął tezę,że na pogaństwo wpływać należy drogą pokojową' No cóż od tego czasu dużo się zmieniło 'A wiec rok 1914 a dokładnie 23 sierpnia nad Malborkiem zachodziło słońce a po pracy całego dnia,wydawszy ostateczne rozkazy okrążenia Rosjan,wyszedł naczelny wódz operacji,urodzony w Poznaniu,von Hindenburg,na przechadzkę 'W oddali most pontonowy na Nogacie gdzie nieprzerwanym potokiem szła masa uciekinierów z całym dobytkiem i z gospodarstwem domowym ' Szeroko się rozlały wojska rosyjskie czego skutkiem był straszne zniszczenia bo aż zniszczono trzynascie miast,pięćset siedemdziesiąt dwie wsi,pięćset trzydziesci szesć dworów ogółem spalono lub rozwalono pociskami armatnimi czterdziesci cztery tysiące budynków,splądrowano pięćdziesiąt tysięcy mieszkań,zamordowano dwa tysiące w tym zgwałcono tysiące kobiet,wygnano do Rosji dziesięc tysięcy ludzi. W sztabie generalnym,w wielkich mapach sciennych tkwiły cierpliwie łebki różnorodnych szpilek i wówczas Hindenburg sam to stwierdził a nad brzegiem Nogatu poprzysiągł sobie wódz naczelny Niemczyzny na Wschodzie wziąć na Słowiańszczyznie odwet za Grunwald ' I tak nazwano bitwę - bitwa pod Tannenbergiem '
HATAMOTO-ATAMI 2017 '🇵🇱️ Na Tropach tajemnic Soldau z albumu „Bitwa pod Tannenbergiem - Tannenberg-Denkmal ' Jeszcze raz wracam do zdjęć przedstawiające wkraczanie bolszewików do Działdowa ' Tak jak pisałem wcześniej jest jeszcze kilka takich zdjęć ! są w posiadaniu kolekcjonerów i w Królewcu !!!! Wkraczające wojska bolszewickie do Soldau w środę dnia 15 sierpnia 1920 r. wydają rozkaz dla 12 Dywizji Strzelców a w szczególności dla ludności ! Dnia 13 sierpnia 1920 r. część dywizji przekroczyła stare granice Państwa Niemieckiego obejmując Działdowo gdzie w rozkazie napisano - Pobita armia Polska która mściła się na spokojnych mieszkańcach przez rabunek i gwałty przywitała nas jako oswobodzicieli spod jarzma Polskiego ' Mieszkańcy Soldau Radość Wszędzie powszechna Radość !!! Przyszliśmy jako pierwsi zastępcy rosyjskich sowietów,przez arystokratyczną prasę okrzyczanymi jako rabusie i bolszewiki ,którzy za zadanie mają siać zniszczenie ludzkości i kultury ' Przyszliśmy jako oswobodziciele,którzy mają wielkie zadanie,pokazać mieszkańcom Soldau i obsadzonych terenów ,co Rosja sowiecka i czerwona armia dla robotnika w rzeczywistości jest ' Naszą wolę i wszystkie nasze myśli zwróciliśmy na to,aby pierwsza radość,którąśmy przeżyli,była podwaliną do nawiązania dobrych sąsiedzkich z Niemcami i aby ugruntowała trwały pokój ' Wszystkim komendantom i komisarzom jest rozkazem: I Wszystkim walczącym w Czerwonej armii wielkie w historii podane zlecenie wyjaśnić, zaznaczając, że bliska jest godzina, gdzie dwa zaprzyjaźnione narody w ustroju nowego życia, ręka w rękę pójdą. II Wszelkie konfiskacje i rekwizycje dobra prywatnego, nie będą dopuszczone. III Wszystkie komisje zakupną i t. p. mają się w wszelkich wypadkach zgłaszać do odpowiednich władz miejscowych, wszystkie działania na własną rękę są surowo zakazane. IV Komendanci i komisarze przedsięwezmą najenergiczniejsze kroki, by własność prywatną wychodźców uchronić przed rabunkiem. W celu tym wystawione będą posterunki, a w razie dalszego posuwania się, oddaje się wszelki inwentarz żywy i martwy odnośnej władzy miejscowej. V Przy opuszczaniu jakiejkolwiek miejscowości wino się wojsko zgłosić do odnośnej władzy miejscowej, celem poświadczeni, o bez nagannym zachowaniu się plądrowaniu i gwałtach odnośnej części armii. VI W razie gwałtów dokonanych na osobach cywilnych albo jego własności należy się zgłosić do najbliższego
Komisarza, aby wykroczeniom zapobiegł. a "innego ukarał. VII Przy kwaterowaniach winno się energicznie zważać przed nadużywaniem spasania zboża i paszy. VIII Przy najmie furmanek winno się wojsko zgłaszać wyłącznie do władzy miejscowej oddzielne działania pojedynczych oddziałów jest surowo zakazane. IX Nie stosowanie się do powyższego rozporządzenia, będzie trybunał rewolucyjny jako zdrada republiki sowietów rosyjskich najsurowszymi karami karane ' Komendant l2 - tej Dywizji Strzelców: R e w a. Komisarz wojenny: N i e kra s o w. Szef Sztabu: z Sztabu Generalnego Modenow ! H A '
Na tropach tajemnic - Rosyjskie Złote 10 Rubli Mikołaj II Podkreślają ponad 300 lat dziejów Rosji, te wyjątkowe, złote dziesięciorublówki symbolizują najważniejsze ekonomiczne, polityczne i społeczne zmiany w jednym z największych imperiów w historii ludzkości. Przypominają fascynującą przeszłość i przedstawiają jedną z najpotężniejszych dynastii świata. Dzieje ukryte w tych monetach są po prostu zadziwiające. Rosyjskie, złote monety dziesięciorublowe emitowała głównie mennica w Sankt Petersburgu w latach 1897-1911. Wielkością przypominają współczesne im złote suwereny brytyjskie, ale są wielokrotnie rzadsze. Złote dziesięciorublówki należą do najbardziej popularnych rosyjskich złotych monet. Stanowią więc cenny dodatek do każdego inwestycyjnego portfolio lub kolekcji numizmatów 'Dziesięciorublówki Mikołaja II są słynnymi, rosyjskimi złotymi monetami. To najbardziej rozpoznawalne rosyjskie monety historyczne. Złote dziesięciorublówki Mikołaj II to rzadkość. Chociaż w latach 1897-1911 wybito miliony tych monet, to większość z nich została przetopiona lub zaginęła ' Mistrzowie mincarstwa włożyli w wykonanie tych pięknych monet wiele trudu przykładając niezwykłą uwagę do szczegółów. O ich wartości decyduje nie tylko zawarta w nich ilość kruszcu, ale też rzadkość występowania oraz walory historyczne ' H-A
Hatamoto-Atami ' Złoto generała Aleksandra Samsonowa - „złote taczanki”.
Sprawa zaginionej kasy to intrygująca konsekwencja klęski carskiej 2' Armii w sierpniu 1914 roku na Mazurach. Głównodowodzący sił rosyjskich, generał Samsonow, miał przed swoją śmiercią wydać rozkaz jej ukrycia. Największe kontrowersje wzbudza rodzaj walorów w niej przechowywanych. Historycy zajmujący się tym tematem, przedstawiają różnorodne opinie. Jedni twierdzą, że było to 100 kg złotych rubli, inni mówią o banknotach, odznaczeniach, nagrodach lub nawet obligacjach. Wyjaśnić może to nawet niezbyt rozległa kwerenda w doskonale zorganizowanych rosyjskich bibliotekach i archiwach, jednak nikt tego jeszcze nie dokonał.W armii Samsonowa, podobnie jak w innych zgrupowaniach tego okresu w Europie, znajdowało się całkiem sporo środków pieniężnych. Były one przeznaczone na żołd oraz różnorakie bieżące potrzeby wojska. Istniały kasy dywizyjne, pułkowe, batalionowe itd. Podczas walk w Prusach Wschodnich wiele z nich wpadło w ręce Prusaków. Wspominają o tym niemieckie źródła i opracowania. Warto zwrócić uwagę, iż są tam opisywane tylko ruble srebrne lub papierowe. Żadna niemiecka relacja nie mówi o rublach złotych.Jedyny znany przypadek przechowywania w carskim wojsku złotych rubli pochodzi z Twierdzy Modlin. Podczas jej kapitulacji - w lipcu 1915 roku - Niemcy przechwycili kasę pułkową, która zawierała niewypłacony rosyjski żołd. Zarówno w niej, jak i w drugiej, której Niemcom nie udało się odszukać, miało się znajdować po sześć pudów złota w pięcio- i dziesięciorublówkach oraz Krzyżach Świętego Jerzego. W Twierdzy Modlin były one trzymane w kasach stacjonarnych, więc trudno na podstawie tego przypadku stwierdzić, jaki rodzaj rubli mógł się znajdować w 2. Armii.Kasy polowe carskiej armii, podobnie jak kancelarie, były przewożone w dwuosiowych konnych jaszczach, które były prawie identyczne z jaszczami artyleryjskimi. Zamontowana w nich metalowa kasa była podzielona na przegrody. Srebrne i papierowe ruble oraz miedziane kopiejki przechowywano w sakwach skórzanych lub brezentowych z doszytym skórzanym dnem. W jednym jaszczu zawierającym kasę mogło się zmieścić ok. 16 kg monet. Każdy pułk posiadał przepisowo ok. 10-15 tys. rubli. Klucze do kas posiadali pułkowi płatnicy, którzy wszystkie czynności kasowe wykonywali komisyjnie. Wypłacane stawki dziennego żołdu były podzielone na kategorie, zależne oczywiście od stopnia. Szeregowcy otrzymywali ok. 50 kopiejek, oficerowie średniego stopnia 5 rubli, dowódcy najwyższego szczebla nawet do 20 rubli.Jednym z bardziej wiarygodnych niemieckich przekazów o przechwyconej rosyjskiej kasie podczas bitwy Samsonowa są wspomnienia dowódcy I Korpusu – gen. von Francois. 28 sierpnia 1914 roku rozkazał on dowódcy strzelców ppłk. Berringowi udać się w okolice Wielbarka i spróbować przechwycić uciekające rosyjskie tabory. Berring doskonale wykonał polecenie. Zdobył rosyjski furgon zawierający milion rubli w srebrze i banknotach. Zaskakujące, iż ta relacja jest rzadko przytaczana przez historyków, natomiast o 100 kg złotych rubli z kasy Samsonowa, które nominalnie miały wartość „tylko” 116 tys. rubli, piszą wszyscy.
Inne niemieckie relacje mówią o zdobyciu 5 sierpnia 1914 roku 70 tys. rubli we wsi Kisiny k. Działdowa. W ruinach zniszczonego wiatraka pruscy żołnierze z 59. Regimentu Piechoty znaleźli je przy rannym rosyjskim majorze. Zwraca tutaj uwagę fakt, że Rosjanie posiadali w oddziale tak dużą ilość pieniędzy, wykonując za pruską granicą tylko krótkotrwały manewr. 27 sierpnia pod koniec bitwy niemieccy żołnierze z 35. Dywizji Piechoty zdobyli w Dźwierzutach kasę z 200 tys. rubli. 29 sierpnia pod Muszakami grupa generała von Schmettaua przechwyciła 32 tys. rubli.
Temat kas 2. Armii był poruszany nie tylko w niemieckich opracowaniach. Amerykański profesor Dennis Schowalter w książce, którą wydano również w Polsce, opisuje niemiecki atak na tabory rosyjskiego XIII Korpusu, wycofujące się z Olsztyna. Po ciężkich walkach wśród rozbitych rosyjskich furgonów Niemcy znaleźli, jak to określił Schowalter, kufer wojenny dowódcy korpusu gen. Klujewa, którego zawartość rozdzielono między zdobywców, podobnie jak podczas wojny trzydziestoletniej.Jeszcze podczas I wojny światowej w 1916 roku pojawili się pod Wielbarkiem jacyś ludzie, wypytujący miejscową ludność. Próbowali ustalić szczegóły sierpniowej bitwy gen. Samsonowa. Szczególnie interesował ich jaszcz z metalową skrzynią i żołnierze prowadzący jakieś wykopy. Jeden z tajemniczych przybyszy przy kieliszku w miejscowym Gasthausie ujawnił, że szuka złota 2. Armii. Od tego czasu okoliczna ludność również zaczęła interesować się tym skarbem. Poszukiwania były prowadzone z różną intensywnością przez wiele lat. Szczególnie nasilały się po zdarzeniach mających potwierdzać istnienie ukrytych carskich rubli. Było to krótko po zakończeniu Wielkiej Wojny, kiedy kowal Kowalski z Małgi znalazł nad brzegiem Omulwi ukrytą rosyjską kasę. Rubli była tak olbrzymia ilość, że kowalowi musieli pomagać koledzy, aby je donieść na posterunek w Małdze, gdzie urzędował żandarm Branies.
Kowalski za uzyskane od władz znaleźne wybudował willę w ekskluzywnej dzielnicy Szczytna. Po pewnym czasie poszukiwania zarzucono, jednak w połowie lat dwudziestych XX w. sprawa rosyjskich kas ponownie rozbudziła emocje. Spowodował to pewien niezbyt rozgarnięty pastuch, który przyniósł z lasu swemu gospodarzowi garść złotych rublówek. Wypytywany o miejsce ich znalezienia, nie potrafił - lub nie chciał - go wskazać.Temat skarbu ponownie odżył w następnym dziesięcioleciu za sprawą przyjazdu w okolice Wielbarka Aleksandra Noskowa. Rosyjski generał przebywający po rewolucji bolszewickiej na emigracji dobrze znał oficerów sztabu 2. Armii, którzy mieli sporo wiadomości na temat kasy. Noskow wydał nawet książkę na temat losów gen. Samsonowa. Po złożeniu kwiatów pod jego pomnikiem koło Leśnictwa Karolinka, Noskow dużo jeździł po okolicznych lasach. Mazurzy, bacznie obserwujący każdy krok generała, doszli do wniosku po jego wyjeździe, że raczej niczego nie znalazł.
W 1935 roku w nidzickich lasach pojawił się Mroczek – Polak z Mławy, który twierdził, iż był woźnicą furgonu z kasą należącą do 2. Armii. Zapamiętał, że pod koniec sierpniowej bitwy jechał przez kilka mostków i chwilę przed ostateczną kapitulacją brał udział w ukryciu kosztowności. Z niemieckimi władzami zawarł umowę o wysokości znaleźnego i przystąpił do poszukiwań. Od momentu ukrycia upłynęło jednak 21 lat i było bardzo trudno odnaleźć właściwe miejsce. Mroczek nie poddawał się i swoje poszukiwania prowadził do wybuchu II wojny światowej, która je przerwała. Jednak wrócił do nich po 1945 roku i nadal przeszukiwał lasy w pobliżu Muszak.
Wędrówki Mroczka zwróciły uwagę sąsiadów, którzy złożyli doniesienie na milicję. Spowodowało to przyjazd w 1962 roku specjalnego oddziału saperów z Gdańska, którzy przeszukali teren przy użyciu wykrywaczy metalu. Ich akcja, podobnie jak i wcześniejsze poszukiwania Mroczka, nie przyniosły rezultatu.
Od 1949 roku lasy położone między Nidzicą i Wielbarkiem, które były miejscem kapitulacji armii Samsonowa, zamknięto i utworzono tutaj poligon LWP. Mimo tych utrudnień prowadzono sporadyczne poszukiwania kas 2. Armii. Około 1965 roku pod Nidzicą zjawił się Polak w podeszłym wieku, który powiedział, że był oficerem w sztabie Samsonowa. 30 sierpnia 1914 roku miał ponoć konwojować z trzema innymi oficerami furgon kasy armii, w którym znajdowało się 100 kg złotych rubli. Kiedy odgłosy walki były już bardzo bliskie, podjęli decyzję o wykonaniu rozkazu Samsonowa i ukryli kasę. Mieli to zrobić na rozstaju dróg pod wielkimi dębami. Polak dostał się do niemieckiej niewoli, a pozostali oficerowie nie przeżyli wojny. Starszy pan jeszcze wielokrotnie odwiedzał piękne Napiwodzkie Lasy, jednak nie potrafił wskazać miejsca, gdzie zakopał złote ruble. W latach 70. XX wieku odwiedzili teren poligonu starsi wiekiem Rosjanie, którzy pod pozorem wyprawy turystycznej penetrowali wielbarskie lasy.Temat skarbu Samsonowa poruszali w swoich książkach liczni polscy autorzy – Zdzisław Skrok, Piotr Szlanta, Marek Nowak i Włodzimierz Antkowiak. W różnorodnych periodykach pisali o nim m.in. Stanisław Ambroziak, Władysław Katarzyński, Sebastian Mierzyński (na łamach „Odkrywcy”), Henryk Leśniowski.
Sądzę, iż ze wszystkich polskich autorów najbliżej wyjaśnienia tajemnicy kasy 2. Armii jest redaktor Henryk Leśniowski. W swoim artykule pt. „Złote taczanki – kto widział skarb Samsonowa” opublikowanym w połowie 90. w „Gazecie Olsztyńskiej” ujawnia wspomnienia Jana Kochanowskiego z Ostródy o swoim ojcu Tomaszu. Warto za redaktorem Leśniowskim przytoczyć opis losów Tomasza Kochanowskiego, ponieważ wyjaśnia on wiele spraw związanych z kasą 2. Armii.
W chwili wybuchu I wojny światowej mieszkający na Litwie Tomasz Kochanowski został wcielony do carskiego wojska. Jako hodowca koni w cywilu otrzymał przydział do taborów sztabu 2. Armii i ruszył z nią na podbój Prus Wschodnich. Na początku kampanii, kiedy Rosjanie odnosili sukcesy, służba Tomasza była lekka. Jednak w miarę przesuwania się wojsk carskich w głąb Prus i wzrostu oporu Niemców, Kochanowski oraz inni żołnierze coraz częściej odczuwali trudy frontowego życia.
Często wśród żołnierzy z kolumny sztabu pojawiał się gen. Samsonow. Polak zapamiętał go jako niewysokiego, krępego mężczyznę z dużą czarną brodą. Generał starał się porozmawiać z każdym żołnierzem niezależnie od jego stopnia. Często miał powtarzać: „Jeszcze trochę chłopcy. Rennenkampf już nadciąga, jest coraz bliżej. Kiedy połączymy siły, dobijemy wroga”.
Po klęsce carskich wojsk Tomasz dostał się do niewoli. Początkowo był przetrzymywany w obozie jenieckim w Wielbarku, gdzie pracował w zabudowaniach karczmy. Dostawał wynagrodzenie za swoją pracę i miał prawo do wykonania jeden raz w miesiącu fotografii, które wysyłał w listach do domu na Litwie. Redaktor Leśniowski miał okazję oglądać te fotografie, które rodzina Kochanowskich przechowuje z pietyzmem do dzisiaj. W obozie w Wielbarku Tomasz Kochanowski rozpoznał jednego z woźniców tzw. „złotych taczanek”. Był to tajemniczy oddział w sztabie 2. Armii. Jego żołnierze nie kontaktowali się z innymi. Byli to uzbrojeni po zęby Kozacy, będący w ciągłym pogotowiu i posiadający osiodłane konie. Wykonywali właściwie tylko jedno zadanie - pilnowali taczanek - jednoosiowych konnych jaszczy. Na postojach starannie maskowano i nie odprowadzano z nich koni, aby w każdym momencie były gotowe do drogi.Wśród pozostałych woźniców sztabu 2. Armii, towarzyszy Tomasza, krążyły różne opinie na temat pilnowanych jaszczy. Jedni sądzili, że jest to osobisty majątek Samsonowa. Natomiast inni twierdzili, że jest to skarb całej armii. Z czasem jaszcze zaczęto nazywać „złote taczanki”.Po pewnym czasie Kochanowski zaprzyjaźnił się w wielbarskim obozie z rosyjskim woźnicą „złotej taczanki”. W chwili szczerości ujawnił on Tomaszowi, czego tak bardzo pilnowali Kozacy. Powiedział: „W tych jaszczach były złote i srebrne ruble, sztabki złota. Lecz najwięcej było innego dobra - szable wykładane drogocennymi kamieniami, medaliony szczerozłote i zegarki, cenna uprząż, najwyższej rangi medale oraz odznaczenia, zastawa stołowa. Wszystko to miało być wręczone najdzielniejszym po zakończonej bitwie. Nie, nie oddaliśmy wrogowi. Zakopaliśmy skrzynie w różnych miejscach. Odnajdziemy je po wojnie. Wystarczy na dostatnie życie dla wielu”.
W następnych latach niewoli los rozłączył Kochanowskiego z woźnicą taczanek i nigdy więcej się nie spotkali. Później Polak został przeniesiony z Wielbarka na pogranicze niemiecko-francuskie. Ciężko pracował tam w fabrykach i przy budowie umocnień frontowych. Mimo ciągłego głodu i wielu chorób Tomasz przeżył wojnę. W 1919 roku wrócił na rodzinną Litwę. W 1946 roku rodzina Kochanowskich została przesiedlona do Polski. Zamieszkali we wsi Żarowo koło Elbląga. Tomasz znalazł się blisko pola bitwy z sierpnia 1914 roku. Widocznie z tego powodu zaczął często opowiadać rodzinie o „złotych taczankach” dowódcy 2. Armii. Któregoś dnia oświadczył: „Jadę do Wielbarka! Muszę zobaczyć tamte miejsca”. Nawet rozpoczął przygotowania do podróży, ale nigdzie nie pojechał. Zmarł, mając zaledwie 60 lat. Tyle o skarbie Samsonowa usłyszał redaktor Leśniowski od syna Tomasza Kochanowskiego.Opis woźnicy „złotych taczanek” może ostatecznie wyjaśniać, co zawierała kasa Samsonowa. Myślę, że nie ma powodu, aby go podważać. Jednocześnie dwa ostatnie zdania tego opisu uzmysławiają (oczywiście jest to wyłącznie moja refleksja) iż ten depozyt został już dawno wydobyty. Postaram się to wyjaśnić.
Skarb - depozyt, musi spełniać pewne kryteria, aby wart był podjęcia czynności poszukiwawczych. W dużej liczbie przypadków czynności te są długotrwałe, skomplikowane i kosztowne. Jednym z warunków, który pozwala na podjęcie racjonalnych poszukiwań, jest brak możliwości jawnego lub skrytego powrotu do depozytu osób, które go ukryły. Tego właśnie nie spełnia skarb Samsonowa.
Ogólnie znane są wydarzenia sierpniowej bitwy Samsonowa do momentu kapitulacji jego armii. Jednak na tym walki na pograniczu rosyjsko-pruskim w okręgu Nidzicy i Szczytna się nie zakończyły. Zwycięska 8. Armia generała Hindenburga 7 września 1914 roku odeszła na północny-wschód Mazur, aby rozgromić i odrzucić poza granicę rosyjską 1. Armię generała Rennekampfa. Rejonu Nidzicy i Szczytna miały bronić tylko słabe oddziały zaplecza oraz Landwehra i Lanszturm. Niemcy trafnie przewidzieli, że pokonana rosyjska 2. Armia, zbierająca się po drugiej stronie granicy, nie jest w stanie zagrozić tyłom 8. Armii, atakującej Rennenkampfa.Po śmierci gen. Samsonowa dowództwo nad 2. Armią przejął gen. Siergiej Scheidemann, dotychczasowy dowódca II. Korpusu 1. Armii. 2. Armia, po wycofaniu się z Prus, zajmowała rubież od Ciechanowa do Ostrowa. Naczelne dowództwo carskich wojsk początkowo spodziewało się uderzenia niemieckiej 8. Armii na południe. Dlatego nakazano 2. Armii wyłącznie działania osłonowe. Kiedy jednak niemiecka armia uderzyła na związki Rennenkempfa, zmieniono rolę rosyjskiej armii. Stawka oraz dowódca Frontu Północno-Zachodniego gen. Żyliński byli przekonani, iż uderzenie odtworzonej 2. Armii z rubieży Myszyniec-Chorzele na kierunek Nidzicy i Szczytna może zniszczyć zaplecze niemieckiej armii.
Rosjanie przekroczyli granicę 8-10 września 1914 roku. Nastąpiły przewlekłe walki i bezskuteczne próby zdobycia Nidzicy oraz Szczytna. Mimo niewielkich sił niemieckich, dwa i pół korpusu 2. Armii były nadal zbyt słabe po sierpniowej klęsce, aby wykonać postawione im zadania. Zaplanowany rosyjski manewr zdobycia południa Prus Wschodnich przemienił się w działania demonstracyjne i dywersyjne. Do 20 grudnia 1914 roku związki 2. Armii wycofały się z Prus.
W okresie od 10 września, a szczególnie od początku listopada do chwili wycofania się 20 grudnia 1914 roku, istniała realna możliwość powrotu Rosjan po depozyt Samsonowa, ukryty gdzieś w okolicach Nidzicy lub Wielbarka. Jeśli zamiar powrotu po skarb deklarował nawet prosty woźnica „złotych taczanek”, którego spotkał w Wielbarku Tomasz Kochanowski, to cóż dopiero mówić o wyższych rosyjskich oficerach, którzy rzeczywiście mieli szansę dotarcia do miejsca ukrycia.Kasa 2. Armii została prawdopodobnie ukryta 29 sierpnia 1914 roku podczas ucieczki sztabu armii z niemieckiego okrążenia. Oprócz Samsonowa, w skład tej grupy wchodzili jeszcze: gen. Postowski, gen. Filimonow, płk. Wiałow, płk. Lebiediew, ppłk. Andogski, sztabskapitan Dusimeter, por. Kawerszeński, esauł Kozaków dońskich – Babkow oraz ordynans gen. Samsonowa, kanonier, trębacz Kupczik z 11. Baterii Artylerii Konnej. Największe możliwości, z racji swojej funkcji i stopnia, mieli do powrotu generał Postowski oraz Filimonow. Mógłby to również być szef wywiadu 2. Armii – pułkownik Lebiediew lub ppłk. Andogski. Raczej nie pojawił się już koło Wielbarka i Nidzicy pułkownik Wiałow, który zginął na froncie kilka tygodni po śmierci gen. Samsonowa. Trudno sobie wyobrazić, aby pozostali członkowie sztabu 2. Armii o niższych rangach mogli zdobyć rozkaz wyjazdu oraz przepustkę we frontowy obszar Wielbarka bez zwracania na siebie specjalnej uwagi.Istnieje również możliwość, że jakiś rosyjski oficer posiadający informację o kasie wysłał w czasie drugiej okupacji rejonu ukrycia swoich zaufanych ludzi - mogli to być nawet cywile - z odpowiednią mapą. Zakładając takie całkiem realne warianty rozwoju wydarzeń, dojdziemy do wniosku, iż kasa Samsonowa spoczywała w ukryciu tylko trzy miesiące.
Podobnie mogli postąpić oficerowie sztabu 2. Armii w przypadku ukrytych swoich rzeczy osobistych. Późnym wieczorem 29 sierpnia 1914 roku sztabowcy przygotowywali się do pokonania pieszo najbardziej niebezpiecznego odcinka niemieckiego okrążenia. Aby uniknąć rozpoznania w przypadku dostania się do niemieckiej niewoli, rosyjscy oficerowie zdjęli epolety, odznaczenia i akselbanty. Z kieszeni wyjęli dokumenty oraz osobiste drobiazgi i wszystkie te rzeczy zakopali w jednym dołku. Dokonali tego z zamiarem powrotu po te przedmioty i nie ma powodu przypuszczać, aby odstąpili od swego postanowienia.Dowódca 2. Armii wtedy również zostawił swoje dokumenty, biorąc ze sobą tylko złoty zegarek z dewizką i medalionem oraz „złotą szablę” – dar cara Mikołaja II. Generalski mundur ukrył, zakładając kozacki płaszcz. Złote przedmioty generał będzie miał przy sobie tylko kilka godzin, ponieważ wczesnym rankiem następnego dnia znajdzie je przy ciele Samsonowa robotnik leśny Michał Jedamski. Medalion generała odegra kluczową rolę w identyfikacji jego zwłok '
Tannenberg-Denkmal ' Zaczeło się od rannego żołnierz wpobliżu KISIN koło DZIAŁDOWA Wielu z nas wie co to jest Tannenberg. I co tam się wydarzyło ' Więc nie będę tu przytaczał znanych już faktów dotyczących słynnej bitwy pod Tannenbergiem i wielkiej porażce 150 tyś Armii Carskiej dowodzonej przez gen. Samsonowa ' Porażki wynikającej z braku porozumienia między dwoma dowodzącymi potężnymi armiami. Generałem Paulem von Rennenkampf dowódcą I Armii a generałem Samsonowem który dowodził 2 Armią Narew 'W krytycznym momencie ten pierwszy nie udzielił pomocy drugiemu. Ponieważ dawno temu panowie spotkali się bardzo blisko aż doszło do rękoczynów. I tak im pozostało. Ogromna niechęć i zawiść kluczem do porażki potężnej i dobrze wyposażonej Armii 'To był dopiero początek wojny !!! Skarb ""Kasa'"" Aby morale było wysokie żołd był wypłacany co tydzień i do tego w złocie 'W każdym pułku znajdowała się tzw. „kasa pułkowa” a wyglądało to tak że w taborach jechał wóz wypełniony złotymi monetami o nominałach 3 i 5 cio rublówek. I teraz proszę sobie wyobrazić miesięczny żołd dla 150 tyś armii ' I to jest ten słynny skarb Samsonowa 'Który jest tak bardzo poszukiwany. I zaraz po bursztynowej komnacie jest tematem numer 2 w kręgu poszukiwaczy przygód 'Co stało się z „kasą”? Historia „skarbu Samsonowa” budzi wiele emocji, bo jest wyobrażenie że była to jedna całość. Że kasa Armii Narew to jeden wielki sejf.Otóż prawda jest taka że kasa ta była podzielona na najmniejszy nawet korpus. Istniały kasy dywizyjne, pułkowe. Nie sposób było inaczej opanować systemu wypłacania żołdu z jednej kasy. Stąd ten podział. W czasie wielkiej ucieczki Rosjan, znaczna cześć kas została przechwycona przez Niemców. I tak to kolejno: 5 sierpnia żołnierze 59 Regimentu Piechoty znaleźli w piwnicy młyna we wsi Kisin, rannego żołnierza rosyjskiego a przy nim 70.000 rubli w złocie. 27 sierpnia oddziały 35 Dywizji Piechoty z XVII Korpusu zdobyły w Dźwierzutach kasę w której było 200 000 rubli w złocie. 29 sierpnia koło Muszak zdobyto 32.000 rubli w złocie. Inne przypadki kowal ze wsi Małga znalazł kasę ukryta w lesie. Był na tyle uczciwym obywatelem że zgłosił znalezisko na Policje. Za znaleźne kupił dom i kilka mórg ziemi. Pożną jesienią ponownie ktoś dokonał odkrycia kolejnej kasy, w tym przypadku sami Rosjanie ją złupili, ponieważ kasa była uszkodzona szablami, a wokół walały się uszkodzone szablami złote monety. Kolejny znany epizod to poszukiwania w 1935 roku prowadzone przez Polaka o nazwisku Mroczek, jak się okazało służył on w Carskiej Armii i był wyznaczony do ukrycia kasy pułkowej. Mroczek dostał pozwolenie na poszukiwania pod warunkiem że odda 75% a sam zadowoli się 25% znaleźnego. Niestety poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. Od tamtego czasu sporo się zmieniło w lesie i Mroczek nie mógł nic rozpoznać. Inna hipoteza mówi że kasę wydobył nocą pod ukryciem kiedy nie był nadzorowany przez żandarmów Niemieckich. Prawda jest nieznana 'Legenda głosi że największą z uratowanej części kas zabezpieczał specjalny odział Kozaków Dońskich. Byli to zaufani przyboczni samego gen. Samsonowa. Kasy były ukrywane w wielu miejscach. Również uciekające w popłochu oddziały starały się ukryć kasy. Jak wspomniałem wcześniej dochodziło również do incydentów że sami Rosjanie rabowali kasy tuz przed ucieczką. Legenda która dalej przyciąga rzesze poszukiwaczy głosi że uratowane kasy zostały ukryte w pobliżu gdzie znaleziono ciało gen. Samsonowa. Ponoć on sam do końca pilnował aby dobrze ukryć kasy. I tak prawdopodobnym miejscem jest nieistniejąca już leśniczówka Rokitka dziś w prawdopodobnym miejscu gdzie stała stara leśniczówka jest nowy budynek, a leśnictwo nazywa się Karolinka.Inna legenda mówi że kasy są ukryte pod najbardziej rozłożystym dębem. Problem jest w tym że tych dębów jest tam kilka ' I zdarza się że trafia się na ślady ludzi wierzących w tą legendę. Co jest przykre potem w konsekwencje dla odwiedzających to miejsce turystów.Prawda jest taka, że gdzieś na terenie lasów patrąskich jest gdzieś ukryty „skarb Samsonowa” Legenda jest dalej żywa !!! Polecam wszystkim odwiedzenie tego malowniczego zakątka I przede wszystkim odwiedzenie miejsca upamiętniającego gen Samsonowa.Ponieważ kolejna legenda wiąże się z tajemnicą śmierci dowódcy II Armii Narew Jedni głoszą że zmarł na atak serca... inni że popełnił samobójstwo, ponieważ nie chciał odpowiadać osobiście przed Carem za porażkę a do nie woli było mu nie honorowo' Jaka jest prawda nie wiadomo ' 30 sierpnia martwego Samsonowa znaleźli robotnicy leśni i pochowali go w tym miejscu w którym znaleźli w płytkim grobie. Zabrali tylko medalion. Po ponad rocznym staraniom po przez Czerwony Krzyż do Niemiec przyjechała żona generała w celu odnalezienia zwłok. Ekshumacji dokonano w 1915 roku późną jesienią. Zwłoki zabrano do Rosji. Dla upamiętnienia miejsca śmierci generała Samsonowa Niemcy postawili pomnik. Z napisem „ Generał Samsonow, przeciwnik Hindenburga w bitwie pod Tannenbergiem, poległ 30.8. 1914” Wbrew pozorom pomnik nie jest łatwy do odnalezienia '
Germanie kontra Słowianie. Hatamoto-Atami ' Urodziłem się na historycznej ziemni i ciągle tak mało wiem ' Rozdzielił nas, mój bracie, zły los i trzyma straż - w dwóch wrogich sobie szańcach patrzymy śmierci w twarz. W okopach pełnych jęku wsłuchani w armat huk, stoimy na wprost siebie - ja - wróg twój, ty - mój wróg ! Las płacze, ziemia płacze, świat cały w ogniu drży.... W dwóch wrogich sobie szańcach stoimy ja i ty. Zaledwie wczesnym rankiem armaty zaczną grać, ty świstem kul morderczym o sobie dajesz znać. Na nasze niskie szańce szrapnelów rzucasz grad i wołasz mnie i mówisz : - To ja, twój brat....twój brat ! - Las płacze, ziemia płacze, w pożarach stoi świat, a ty wciąż mówisz do mnie : - To ja, twój brat.... twój brat ! - O, nie myśl o mnie, bracie, w śmiertelny idąc bój, i w ogniu moich Strzałów jak rycerz mężnie stój ! A gdy mnie z dala ujrzysz, od razu bierz na cel i do polskiego serca moskiewską kulą strzel. Bo wciąż na jawie widzę i co noc mi się śni, że TA, CO NIE ZGINĘŁA, wyrośnie z naszej krwi. We wrześniu 1914
HATAMOTO-ATAMI 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' 23 sierpnia 1914 to data gdzie zrodziła się nad brzegiem Nogatu Bitwa pod Tannenbergiem ... czyli z pamiętnika KAJAKARSTWO I POLSKA Pływając kajakiem po Polsce najbardziej lubię Nogat rzeka stanowiąca wschodnie ramię ujściowe Wisły, oddzielona od drugiego z ramion, Leniwki, śluzą w Białej Górze, żeglowna na całej długości ' Uchodzi licznymi odnogami do Zalewu Wiślanego, tworząc niewielką deltę ' Częściowo występują wały przeciwpowodziowe, będące pozostałością czasów przed budową kaskady w latach 1912 -15 ' Długość rzeki wynosi 62 km, a jej powierzchnia dorzecza 1330 km² 'Ze względu na wartości przyrodnicze, ujściowy odcinek rzeki został objęty ochroną w postaci rezerwatu przyrody Ujście Nogatu i Obszaru Chronionego Krajobrazu Rzeki Nogat ' Dolny odcinek stanowi granicę województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego' Ale wracając do tematu zawsze kiedy przemierzam odcinek gdzie stał most pontonowy i wyobraźnią zagłębiam jak nieprzerwanym potokiem szła masa wygnańców z Prus Wschodnich a cały obszar zalały wojska rosyjskie i czym była wojna która tak głęboko wdarła się warmińsko -mazurskie pokolenia to naprawdę łezka może spłynąć po policzku ' Ale minęło sześćset lat i wiele się zmieniło od czasów bitwy Grunwaldzkiej ' Była ona nie tylko fizycznym,ale i moralnym zwycięstwem !!! Jak to pisał rozentuzjazmowany Jan Has, redaktor paryskiego uniwersytetu '' Legli od tych mieczy ,którymi usiłowali zastraszyć ludzi pokornych 'Gdzie są miecze '' ? To bowiem Kraków ,który przez usta swoich uczonych sformułował program Polski na Wschodzie,program miłosci,to Kraków stał się niejako symbolem Prus Wschodnich z okrzykiem '' Kraków ! '' i ruszyło rycerstwo w bój !!! w bój pod Płowcami, z okrzykiem '' Kraków ! '' rozpoczął się w 1363 roku bunt gdański przeciw Krzyżakom ' A na soborze w Konstancji 1414 -1418 swięcił Kraków swoje zwycięstwa ! A Sobór przyjął tezę,że na pogaństwo wpływać należy drogą pokojową' No cóż od tego czasu dużo się zmieniło 'A wiec rok 1914 a dokładnie 23 sierpnia nad Malborkiem zachodziło słońce a po pracy całego dnia,wydawszy ostateczne rozkazy okrążenia Rosjan,wyszedł naczelny wódz operacji,urodzony w Poznaniu,von Hindenburg,na przechadzkę ' W oddali most pontonowy na Nogacie gdzie nieprzerwanym potokiem szła masa uciekinierów z całym dobytkiem i z gospodarstwem domowym ' Szeroko się rozlały wojska rosyjskie czego skutkiem był straszne zniszczenia bo aż zniszczono trzynascie miast,pięćset siedemdziesiąt dwie wsi,pięćset trzydziesci szesć dworów ogółem spalono lub rozwalono pociskami armatnimi czterdziesci cztery tysiące budynków,splądrowano pięćdziesiąt tysięcy mieszkań,zamordowano dwa tysiące w tym zgwałcono tysiące kobiet,wygnano do Rosji dziesięc tysięcy ludzi ' W sztabie generalnym,w wielkich mapach sciennych tkwiły cierpliwie łebki różnorodnych szpilek i wówczas Hindenburg sam to stwierdził a nad brzegiem Nogatu poprzysiągł sobie wódz naczelny Niemczyzny na Wschodzie wziąć na Słowiańszczyznie odwet za Grunwald ' I tak nazwano bitwę - bitwa pod Tannenbergiem ' Wszelkie Prawa Zabronione Bez Zgody Właściciela HA '
HATAMOTO-ATAMI 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' Część I Z albumu Bitwa pod Tannenberg and Masurian Lakes battles August von Mackensen ' W literaturze niemieckiej hasło " bitwa pod Tannenbergiem " odnosi się do dwóch bitew bitwy z 1410 r. bardziej znanej jako bitwa pod Grunwaldem, oraz bitwy w ramach operacji wschodniopruskiej w 1914 r. I tak 100 lat temu rozgorzała jedna z największych bitew I wojny światowej ' Ogromna liczba ofiar, wielonarodowe armie i Polacy po obu stronach frontu ' W niedzielę, po czterech godzinach ogniowej nawałnicy, wojska austro-węgierskie i niemieckie wzięły szturmem pozycje Rosjan i zmieniły bieg wojny. „ Szósta! Wystrzał 120 - milimetrowego działa na wzgórzu stanowi sygnał, na który wszystkie baterie, od armat polowych po ciężkie moździerze, otwierają ogień na pozycje rosyjskie ' Rozlega się grzmot i huk, trzask i jęk, gdy 700 dział miota w powietrze syczący grad żelaza i stali ' Pociski wybuchają na ziemi, wznosząc grudy ziemi, odłamki drewna i inne szczątki na wiele metrów w powietrze ” - wspominał burzę ogniową w słoneczny niedzielny poranek niemiecki gen. Hermann von François ' Po czterech godzinach ogniowej nawałnicy jego żołnierze zaatakowali pozycje Rosjan i zmienili bieg wojny na wschodzie ' " Ziemia drżała w posadach, pociski armatnie, wyjąc, warcząc i jęcząc, darły powietrze, jakby ścigając się wzajem w szatańskim pędzie " opisywał sytuację jeden z oficerów Płk Franciszek Latinik, dowódca 100. Pułku Piechoty z Cieszyna, wchodzącego w skład 12. Dywizji Piechoty z Krakowa, obserwował teren, który miał zaatakować jego oddział " Pociski przerzynają powietrze z sykiem i szumem, skowytem i gwizdem, a wbiwszy się w pozycje przeciwnika, z piekielnym hukiem cisną w górę na kilka metrów ziemię, kamienie, belki, deski, karabiny i ciała ludzkie ' Chmury gryzącego dymu zalegają coraz większą przestrzeń " Po bitwie pod Gąbinem zakończonej porażką Niemców dowódca niemieckiej 8 Armii generał Maximilian von Prittwitz und Gaffron 1848 -1917 uznał sytuację za beznadziejną i 20 sierpnia zarządził odwrót za Wisłę ' 22 sierpnia za nieudolność został zdjęty ze stanowiska wraz z szefem sztabu generałem Alfredem von Waldersee ' Szef niemieckiego Sztabu Generalnego generał Helmuth von Moltke młodszy wyznaczył tego samego dnia nowego dowódcę 8 Armii generała Paula von Hindenburga i szefa sztabu generała Ericha Ludendorffa. 23 sierpnia obaj generałowie przybyli do Malborka Marienburg ' Z powodu wcześniejszych rozkazów von Prittwitza główne siły 8 Armii oderwały się od wojsk rosyjskiej 1 Armii generała Pawła Rennekampfa i znajdowały się w odwrocie ' Nowy plan działań niemieckich przewidywał zatem uderzenie na rosyjską 2 Armię gen. Aleksandra Samsonowa ' Zarys planu został przedstawiony przez gen. von Moltkego jeszcze przed zdjęciem z dowodzenia von Prittwitza, a szczegółowo opracowany przez gen. Ludendorffa i gen. von Hindenburga ' Zakładał on skupienie całości sił 8 Armii ' Tymczasem I Korpus 23 sierpnia ładował się jeszcze do pociągów na pięciu różnych stacjach bądź znajdował się już w drodze na południe i, jak oceniano, potrzebował jeszcze dwóch dni na osiągnięcie pełnej gotowości do działań, zaś korpusy gen. Augusta von Mackensena XVII i gen. Otto von Belowa I Rezerwowy nie rozpoczęły jeszcze załadunku i znajdowały się około 50 - 65 km od pozycji armii Rennekampfa, który - jeżeli zdecydowałby się na aktywne działania mógł podążyć za nimi i zaatakować je od tyłu ' c.d.n. Wszelkie Prawa Zabronione Bez Zgody Właściciela HA '
HATAMOTO-ATAMI 2017 ' 🇵🇱 Śladami przeszłości na Tropach tajemnic ' Pokażmy, że chcemy w naszym Miasteczku znać Historię!!!!!!!🤔🤔🤔🤔🤔 Wracając do niedawnych wydarzeń z wakacji, w naszym Miasteczku odbyło się wielkie wydarzenie,które w dniach 29 lipca 2017 roku zagościło jako Widowisko Historyczne Tannenberg 1914., które zostało zorganizowane z pełną determinacją i zaangażowaniem. Zrealizowano cele naszej władzy, by Historia Działdowa i okolic naszego powiatu wróciła na swoje miejsce !!! To pierwsza inscenizacja historyczna w naszym mieście i oby w następnych latach przybierała większe rozmiary zapotrzebowania na wychowywanie młodszych oraz zaangażowanie starszych pokoleń ziemi działdowskiej ' Byśmy wspólnie dbali o wartości Polskie ! I wojna światowa dotkliwie zapisała się w historii Działdowa i jak to opisywałem w różnych okresach Działdowszczyzny. I tym razem dopiszę klika słów jak Zachód wykrwawiał się w okopach, Polacy w armiach zaborców ginęli od Bałtyku po Karpaty - Podczas, gdy na Zachodzie żołnierze ginęli nad Sommą i pod Verdun, na froncie wschodnim starły się armie polskich zaborców ' A w szeregach rosyjskich, austriackich i niemieckich armii czy chcieli tego, czy nie po przeciwnych stronach barykady stanęli przeciw sobie także Polacy ' Dla Polaków I wojna światowa to niemal wyłącznie epopeja Legionów Polskich czy dramatyczne losy polskich korpusów w Rosji. W narodowej pamięci na trwałe zapisują się nazwy bitew pod Rafajłową, Rokitną, Kostiuchnówką, Krechowcami ' Tymczasem na froncie wschodnim Wielkiej Wojny od Rygi po Czerniowce stacjonują i walczą przede wszystkim Armia Cesarstwa Niemieckiego oraz wielonarodowe armie Imperium Rosyjskiego i Austro-Węgier ' W pierwszym roku wojny jej teatrem były Prusy Wschodnie, Królestwo Polskie i Galicja Zachodnia ' Od połowy 1915 roku linia frontu przesuwała się na wschód i ciągnęła się niemal prosto od Bałtyku po łuk Karpat ' Krwawe ofensywy i walki obronne, w których zginęły dziesiątki tysięcy żołnierzy, toczyły się na litewskich pustkowiach, nad jeziorami Wileńszczyzny, błotach Polesia i lasach Wołynia, naddniestrzańskiej Galicji, w dzikich Karpatach, jarach Bukowiny i Besarabii 'Straty szczególnie dotknęły ziemie wschodnie dawnej Rzeczypospolitej 'Niszczone przez artylerię miasta, dziesiątki miasteczek obróconych w perzynę, setki spalonych wsi ' Zrujnowane, splądrowane dwory i pałace, zniszczone świątynie, dworce kolejowe, wiadukty i mosty, fabryki i zakłady przemysłowe, zryte pola uprawne, wytrzebione lasy ' Do zniszczeń wojennych dokładała się rabunkowa gospodarka władz okupacyjnych ' Mimo upływu 100 lat pamięć o Wielkiej Wojnie przytłumiona traumą drugiej, jeszcze straszniejszej trwa nadal w wielu rodzinach, społecznościach lokalnych, narodach. Utrwalają tę pamięć na przykład pocztówki, które na przełomie XIX i XX wieku podbijają świat, stając się fenomenem kulturowym i społecznym ' Niewyobrażalna liczba takich ilustrowanych kartoników krąży po Europie, tylko żołnierze armii niemieckiej wysłali w czasie I wojny światowej 10 miliardów kartek 'Rozwój fotografii pozwolił nawet amatorom rejestrować oblicza wojny. Korespondencja wziętych do niewoli żołnierzy przywołuje sceny z toczonych walk, chwile tryumfów i klęsk, obrazy życia codziennego na froncie, zdjęcia zniszczonych wsi, miast i miasteczek oraz ofiar wojny jeńców, rannych i uchodźców ' Wszelkie Prawa Zabronione Bez Zgody Właściciela HA '
HATAMOTO-ATAMI 2017 '🇵🇱️ Na Tropach tajemnic Soldau z albumu „Bitwa pod Tannenbergiem - Tannenberg-Denkmal ' Jeszcze raz wracam do zdjęć przedstawiające wkraczanie bolszewików do Działdowa ' Tak jak pisałem wcześniej jest jeszcze kilka takich zdjęć ! są w posiadaniu kolekcjonerów i w Królewcu !!!! Wkraczające wojska bolszewickie do Soldau w środę dnia 15 sierpnia 1920 r. wydają rozkaz dla 12 Dywizji Strzelców a w szczególności dla ludności ! Dnia 13 sierpnia 1920 r. część dywizji przekroczyła stare granice Państwa Niemieckiego obejmując Działdowo gdzie w rozkazie napisano - Pobita armia Polska która mściła się na spokojnych mieszkańcach przez rabunek i gwałty przywitała nas jako oswobodzicieli spod jarzma Polskiego ' Mieszkańcy Soldau Radość Wszędzie powszechna Radość !!! Przyszliśmy jako pierwsi zastępcy rosyjskich sowietów,przez arystokratyczną prasę okrzyczanymi jako rabusie i bolszewiki ,którzy za zadanie mają siać zniszczenie ludzkości i kultury ' Przyszliśmy jako oswobodziciele,którzy mają wielkie zadanie,pokazać mieszkańcom Soldau i obsadzonych terenów ,co Rosja sowiecka i czerwona armia dla robotnika w rzeczywistości jest ' Naszą wolę i wszystkie nasze myśli zwróciliśmy na to,aby pierwsza radość,którąśmy przeżyli,była podwaliną do nawiązania dobrych sąsiedzkich z Niemcami i aby ugruntowała trwały pokój ' Wszystkim komendantom i komisarzom jest rozkazem: I Wszystkim walczącym w Czerwonej armii wielkie w historii podane zlecenie wyjaśnić, zaznaczając, że bliska jest godzina, gdzie dwa zaprzyjaźnione narody w ustroju nowego życia, ręka w rękę pójdą. II Wszelkie konfiskacje i rekwizycje dobra prywatnego, nie będą dopuszczone. III Wszystkie komisje zakupną i t. p. mają się w wszelkich wypadkach zgłaszać do odpowiednich władz miejscowych, wszystkie działania na własną rękę są surowo zakazane. IV Komendanci i komisarze przedsięwezmą najenergiczniejsze kroki, by własność prywatną wychodźców uchronić przed rabunkiem. W celu tym wystawione będą posterunki, a w razie dalszego posuwania się, oddaje się wszelki inwentarz żywy i martwy odnośnej władzy miejscowej. V Przy opuszczaniu jakiejkolwiek miejscowości wino się wojsko zgłosić do odnośnej władzy miejscowej, celem poświadczeni, o bez nagannym zachowaniu się plądrowaniu i gwałtach odnośnej części armii. VI W razie gwałtów dokonanych na osobach cywilnych albo jego własności należy się zgłosić do najbliższego Komisarza, aby wykroczeniom zapobiegł. a "innego ukarał. VII Przy kwaterowaniach winno się energicznie zważać przed nadużywaniem spasania zboża i paszy. VIII Przy najmie furmanek winno się wojsko zgłaszać wyłącznie do władzy miejscowej oddzielne działania pojedynczych oddziałów jest surowo zakazane. IX Nie stosowanie się do powyższego rozporządzenia, będzie trybunał rewolucyjny jako zdrada republiki sowietów rosyjskich najsurowszymi karami karane ' Komendant l2 - tej Dywizji Strzelców: R e w a. Komisarz wojenny: N i e kra s o w. Szef Sztabu: z Sztabu Generalnego Modenow ! H A '
14 sierpnia (27) dowódca 1. ramienia. gen korpusu. Francois zamierzał kontynuować ofensywę. O 20.30 13 sierpnia (26) otrzymali rozkaz, zgodnie z którym 1. piechota. podział miał nastąpić 14 sierpnia (27). uderzyć na północny zachód od Uzdau i 2. Piechoty. rejon na południe od Uzdau. 5 landv. gen brygady. Mühlmann mógł powstrzymać przeciwnika na pozycjach w pobliżu Heinrichsdorf {599} .
Od strony rosyjskiej dowodził 1. ramieniem. gen korpusu. Artamonow zamierzał nadal wypełniać swoje zadanie: zapewnić flankę 2. Armii. W nocy od 13 (26) do 14 (27) sierpnia jego żołnierze poprawili swoje rowy. Gen. Artamonov objechał pozycję korpusu i ok. 3 część 14 (27) sierpnia, będąc w rejonie Uzdau, odbyła rozmowę z szefem brygady 22. piechoty. gen podziału. Savitsky, który był szefem właściwej stacji bojowej {600} . Gen. Savitsky zgłosił gen. Artamonov, rano 14 sierpnia (27). oczekuje ataku wroga, a ze względu na niepewność prawej flanki pozycji bardzo trudno będzie ją utrzymać. W odpowiedzi na ten gen. Artamonow natychmiast zaproponował wycofanie 85. piechoty. pułk. Jednak gen. Savitsky poprosił o pozwolenie na pozostanie na swojej pozycji, ponieważ rekolekcje w nocy byłyby jak ucieczka. Uzyskano na to pozwolenie, a następnie gen. Artamonow pobłogosławił gen. Savitsky i odszedł, zauważając, że trzy mile za linią zajętą przez żołnierzy znajduje się ufortyfikowana wysokość, na której można się zatrzymać, gdyby zaszła potrzeba wycofania się {601} .
O równowadze sił można powiedzieć: Niemieckie 1. ramię korpus zebrał się rano 14 sierpnia (27). wszystkie części są mu podległe. Pierwsza jednostka została zwrócona do korpusu. pułk 1. piechoty. dywizja, która wcześniej z rozkazu dowództwa 8. Armii podlegała 20. Armii. korpus (wieczorem 13 sierpnia (26) był w Wenzen, 10 km na północny zachód od Uzdau) {602} . Ponadto na rozkaz dowództwa 20. ramienia. korpus podany o 23 h. 13 (26) sierpnia zespół genów został utworzony z różnych części korpusu. Schmettau {603} , który miał się skoncentrować na obszarze Bergling i 14 sierpnia (27). przejść na Uzdau, pomagając 1. ramieniu. walizka. Składał się z 11 batalionów, trzech eskadr i trzech lekkich baterii (18 dział). DO. Tutaj mieli Niemcy: 5. Landv. gen brygady. Mulman - 6 batalionów {604} , 2. piechota. dywizja - 12 batalionów, 1. piechota. dywizja - 12 batalionów, brygada Schmettau - 11 batalionów. W sumie 41 batalionów z 222 działami. Kawaleria była wyłącznie wojskowa - 15 eskadr. 1. piechota. dywizja przygotowywała się do ataku w rejonie wysokości na zachód od Meixlitz i Klein Griben, 2. - na zachód od Vassolovo i przy ul. Gralau. 5 landv. brygada zajmowała pozycje między Heinrichsdorfem a Priomem oraz w zagajnikach na zachód od Rutkowitz.
Rosjanie mieli tutaj następujące siły. 22. piechota. dywizja - 12 batalionów, 24 piechota. Dywizja - 12 batalionów, Straż Życia Pułk Litewski (z 3. Dywizji Strażników) - 4 bataliony, przybyły 1., 2. i 4. pułki 1. strony brygady. - 6 batalionów, 6. i 15. jamę. dywizje - 48 eskadr. Łącznie 34 bataliony, 48 eskadr ze 120 działami. Rozmieszczenie tych sił pozostało zasadniczo takie samo. Na skraju prawej linii linii bojowej korpusu znajdowała się 85. piechota, która osłaniała Uzdau. pułk; dalej na południe znajdował się Litewski Pułk Ratowników z 3. Baterią Strażników. sztuka. brygady; a następnie pułki 24 piechoty. podziały; na lewej flance w rejonie Heinrichsdorf i Gross-Lensk - 2. brygady 22. piechoty. podziały. Części 1. strony brygady i nowo przybyłe pułki 3. Strażników. dywizje (z wyjątkiem Gwardii Życia Pułku Kexholm, które zostały wysłane w celu wsparcia 2. dywizji piechoty w przeddzień rozkazu dowódcy armii) powinny być korpusem rezerwowym i znajdować się między Borchersdorf a Soldau. 15. i 1. brygada 6. Cav. dywizje zapewniły lewą flankę korpusu i 2. brygadę 6. Cav. podziały kierowane przez gen. Znaczek (szósty drag., Trzysta szóstego pułku don. Kaz i bateria 11 koni), wcześniej umieszczony z 1. brygadą tej samej dywizji na lewej flance, został przesunięty, aby zapewnić prawą flankę korpusu dywizje zapewniły lewą flankę korpusu i 2. brygadę 6. Cav. podziały kierowane przez gen. Znaczek (szósty drag., Trzysta szóstego pułku don. Kaz i bateria 11 koni), wcześniej umieszczony z 1. brygadą tej samej dywizji na lewej flance, został przesunięty, aby zapewnić prawą flankę korpusu dywizje zapewniły lewą flankę korpusu i 2. brygadę 6. Cav. podziały kierowane przez gen. Znaczek (szósty drag., Trzysta szóstego pułku don. Kaz i bateria 11 koni), wcześniej umieszczony z 1. brygadą tej samej dywizji na lewej flance, został przesunięty, aby zapewnić prawą flankę korpusu{605} .
DO. po stronie niemieckiej istniała przewaga piechoty (dzięki Brygadzie Schmettau) i bardzo imponująca przewaga artylerii. Przewaga Rosjan w kawalerii miała znaczenie czysto arytmetyczne, jeśli weźmiemy pod uwagę wartość bojową kawalerii, jako rodzaju armii, która do tego czasu stała się całkiem jasna.
O 4 rano 14 sierpnia (27). dwa pułki artyleryjskie 2. piechota. dywizje i 2. dywizja 52 art. pułk 1. piechoty. podziały pod ogólnym kierownictwem genu. Fouquet zaczął ostrzeliwać pozycje 24 piechoty. Dywizje rosyjskie. Jednocześnie artyleria 1. piechota. dywizje otworzyły kononadę przeciwko pozycjom 85. piechoty. i ratownicy. Pułki litewskie w Uzdau. Początek ataku został wyznaczony przez kwaterę główną 1. ramienia. korpus przez 5 godzin 14 (27) sierpnia Jednak na krótko przed tym otrzymano wiadomość o schwytaniu Uzdau. Gen. Francois, wierząc, że rosyjska linia bitwy jest zszokowana, natychmiast zmienił zadania na podległe jednostki. Brygada Mühlmanna otrzymała rozkaz natychmiastowego ataku i przejęcia kontroli nad Borchersdorf (7 km na wschód od Heinrichsdorf); 2. piechota. dywizje otrzymały rozkaz przyspieszenia postępów. Raportujący gen. Schmettau który poinformował kwaterę główną 1. Korpusu, że jego brygada ma 5 godzin i 45 minut. 14 sierpnia (27) zajmie pozycję początkową ataku Uzdau z północy{606} , został powszechnie zignorowany, ponieważ Uzdau uznano już zajęte. Po wydaniu tych rozkazów gen. Francois, aby osobiście zrozumieć sytuację, pojechał samochodem do kwatery głównej 2. piechoty. dywizje w Graalau, gdzie wraz z dowódcą 2. piechoty. gen podziału. Falk, zamierzał dostać się do Uzdau. W drodze do ostatniego punktu genu. Francois i gen. Falk wpadł pod ostrzał Rosjan z pistoletu maszynowego i karabinu maszynowego, dowiadując się, że wiadomość o schwytaniu Uzdau była fałszywa. Rzucając samochody, stopień rangi kwatery głównej został zmuszony do powrotu do Gralau {607} .
Według rosyjskich źródeł {608} ostrzał stanowisk 85. piechoty. Pułk rozpoczął się o 5.30 {609} . 14 sierpnia (27) i przeprowadzono go zarówno z zachodu, jak i z północy. Pół godziny później od Straży Życia. Pułk litewski otrzymał wiadomość o nakazie wycofania się z kwatery głównej korpusu. Po tym genie. Savitsky odkrył, że bataliony straży i 24 piechoty znajdują się na lewo od 85 pułku. dywizje wycofują się. Jednak dla 85 pułku nie otrzymano żadnych instrukcji z kwatery głównej korpusu i nadal pozostawał na pozycji, chociaż jego pozycja po odwrocie sąsiadów stała się coraz trudniejsza. Wkrótce wróg wystrzelił na pozycje pułku po lewej stronie. DO. obie flanki linii bitewnej pułku zajęli Niemcy. OK. 8 godz. 14 (27) sierpnia, kiedy dalsze opóźnienie z odwrotem może doprowadzić do środowiska genu. Savitsky wydał rozkaz wycofania się, chociaż nie było możliwe nakłonienie sygnalizujących do opuszczenia stanowiska w kwaterze głównej kwatery korpusu, potwierdzenia zamówienia otrzymanego przez sąsiadów. Wycofanie pułku zatrzymano jedynie poza Soldau, ponieważ okazało się, że ufortyfikowana wysokość wspomniana przez dowódcę korpusu była tylko piaszczystym wzgórzem z okopami jednego plutonu i nie było możliwe utrzymanie wroga w tej pozycji, pułku, który poniósł ciężkie straty (11 oficerów i 887 niższych stopni).
Gen. Schildbach, dowódca Straży Życia. Pułk litewski, którego jednostki faktycznie zaczęły się wycofywać, nazwał rozkaz 24 dowódcy piechoty jako wymówkę. gen podziału. Reshchikov, zgodnie z którym wzniósł swoje wojska na wyżyny po obu stronach Nyostai. Według adiutanta pułku pułku porucznika Przewalskiego, o którym mowa w sztabie 85 pułku, jako źródła, które przekazało nakaz przejścia na emeryturę otrzymany przez strażnika telefonicznie, nie negocjował telefonicznie 14 sierpnia (27). Nie dowodził, nie otrzymywał rozkazów i nie przekazywał, i wyjaśnił wycofanie pułku bardzo silnym ostrzałem artyleryjskim wroga {610} .
Z kolei gen. Reshchikov ogłosił później, że ani pułk strażniczy, ani 85. piechota. pułk nie był mu podporządkowany i dlatego po prostu nie mógł im wydawać żadnych rozkazów. 14 sierpnia (27) OK. 12 godzin dowódcy 94. piechoty. pułk poinformował go, że wróg ominął prawą flankę pułku i że nie ma już naszych jednostek na prawo od pozycji pułku, a Uzdau został zajęty przez wroga. Później pod presją wroga 24 pułk piechoty. dywizje przeniosły się do Soldau, a wieczorem nawet dla niego, pozostawiając tylko 93 piechotę na północ od tego miejsca. pułk. Odlot 24 piechoty. dywizje zmuszone do wycofania się i pułki 1. strony brygady. DO. wycofanie części 1. korpusu przebiegało spontanicznie i nikt go nie prowadził. Żołnierze, opuszczając swoje pozycje, przetoczyli się na południe, dopóki nie spotkali dość energicznego wodza, który domagał się odpowiedzialności za ich powstrzymanie. Więc pułk. Krymov zatrzymał kilka wycofujących się baterii w pobliżu Soldau, a ta grupa artylerii stała we wskazanym miejscu do rana 15 sierpnia (28). nie przeszkadzany przez przeciwnika.
Na lewej flance korpusu atak niemieckiego lądownika i części 2. piechoty. podział został odparty i ok. 9 godz. 14 (27) sierpnia rano Rosjanie przeprowadzili kontratak. Ten atak był sukcesem. Ominięcie prawej flanki wroga, zaatakowane z przodu przez 4. pułk, bataliony 22. piechoty. Dywizje wspierane ogniem dywizji moździerzowej zajęły Heinrichsdorf, a pozostałe dwa pułki 1. strony brygady wyrzuciły 3. piechotę. brygada 2. piechoty. podziały. Dowódca niemieckiej 37 sztuki. pułk pułku. Lippe, próbując wesprzeć swoją piechotę, rozkazał umieścić broń w szeregu łańcuchów i otworzyć ogień na śrut, ale ta próba się nie powiodła {611} . Artyleria niemiecka ledwo zdążyła wycofać się z pozycji, aby nie wpaść w ręce atakujących strzelców. Niektóre jednostki z obszaru poddanego temu atakowi przesunęły się nawet o 20 km. i wieczorem 14 (27) sierpnia. byli w Montovo {612} . 5 landv. brygada również musiała się wycofać {613} . Jednak wkrótce ze względu na mieszanie się części {614} . brak wyraźnego przywództwa, problemy z uzupełnianiem zużytej amunicji, atak zwolnił i całkowicie się zatrzymał. OK. 10 godzin 40 minut 14 sierpnia (27) w centrali gen. Duszkiewicz, który dowodził 22. pułkiem piechoty znajdującym się na lewej flance kadłuba. dywizji, z kwatery głównej korpusu otrzymano rozkaz wycofania się do Soldau, następująca treść:
„Do szefa dywizji. Dowódca korpusu nakazał natychmiastowe wycofanie się do Soldau. 10 godzin 40 minut” {615}.
Oficer łącznikowy 22. Dywizji Piechoty, porucznik Struiser, który podpisał to rozkaz, twierdził, że osobiście go usłyszał na stacji telefonicznej w dowództwie 1. Armii. sprawa, po której została zapisana w książce telefonicznej 22. piechoty. podziały.
Absolutnie zakłopotany przyczynami wymuszenia genu. Artamonov wydać taki rozkaz, gdy sytuacja była ogólnie sprzyjająca, gen. Duszkiewicz wycofał jednostki z bitwy i udał się do Soldau, gdzie natychmiast pojawił się genowi. Artamonow, który oznajmił mu, że nie wydał rozkazu wycofania się, ale nawiasem mówiąc, dość spokojnie zareagował na wieści o wycofaniu się oddziału, nawet nie podejmując próby zbadania tej sprawy. Gen. Artamonow zamówił gen. Duszkiewicz dowodzi lewą flanką linii bojowej korpusu, w której znajduje się gen. Duszkiewicz znalazł dwa pułki strzelców.
Od strony niemieckiej opis wydarzeń dnia wygląda następująco. Ok 5 rano 14 (sierpnia 27) sierpnia pułki 2. piechoty. podziały w gęstej mgle, które znacznie utrudniały zorganizowany ruch kolumn, posuwały się naprzód. Stopniowo, dość silnie mieszając, dotarli do pozycji rosyjskich, które były częściowo na zachód od linii kolejowej Uzdau-Soldau, częściowo za płotem tej drogi. 5 landv. brygada przystąpiła do ataku po 7 godzinach i 20 minutach. 14 sierpnia (27) i na początku całkiem skutecznie odsunęła na bok ochronę Rosjan, ale ok. 8 godz. 14 (27) sierpnia atak Landwehr and Infantry Division 2 został zatrzymany. O 9 h. 14 (27) sierpnia a następnie kontratak Rosjan, który Landwehr i 3. brygada 2. piechoty. podziały zostały wyparte z powrotem w nieładzie.
Po 10 godzinach i 50 minutach 14 sierpnia (27) gen. Francois, już na stanowisku dowodzenia 1. piechoty. Dywizja otrzymała wiadomość o niepowodzeniu 2. piechoty. podziały. Aby naprawić sytuację, wysłano rezerwę korpusu - batalion 43 piechoty. półka. W tym samym czasie wysłano raport do kwatery głównej armii:
„Korpus stoi na linii Rutkowitz, Wessolowo, Meislitz. Walka z różnym powodzeniem dla Vessolovo, teraz jest w rękach 1. korpusu. Do tej pory ofensywa rozwijała się dobrze; teraz wydaje się, że się zatrzymała. Korpus martwi się o swoją prawą flankę ( Soldau) ” {616} .
Mniej więcej w tym samym czasie brygada Schmettau opuściła obszar na wschód od Uzdau, ale została zmuszona do opuszczenia go, ponieważ obszar został mocno ostrzelany przez 1. piechotę artylerii. podziały. Po tym ok. 12 godz. 14 (27) sierpnia piechota 1. piechota. dywizje zajęły pozycje pozostawione w Uzdau {617} pozostawione przez 85 pułk .
Po otrzymaniu wiadomości o okupacji Uzdau, gen. Francois wysłał pierwszą piechotę. dywizja na południu, w celu przywrócenia sytuacji na prawej flance korpusu, o czym poinformowano w kwaterze głównej armii o godz. 11.20 14 sierpnia (27) Półki 1. piechoty. dywizje skręciły w prawo i zaczęły zbliżać się do Wież Gross, gdzie napotkali 4. brygadę i 2. piechotę. dywizja, która również nie napotykając oporu wroga, zbliżyła się do tego punktu. Nadciągające łańcuchy Niemców spotkały się tylko z dalszym ruchem na południe do pozycji na południe od Borchsdorf i Skurpien. Czwarta strona, L.-G. Półki litewskie z dwiema bateriami ochronnymi. artyleria i batalion 88. piechoty. półka z jedną lekką baterią i ciężką baterią. batalion przeznaczony do pełnienia funkcji tylnej straży korpusu. Spotkali wroga ogniem i ok. 14 godz. 14 (27) sierpnia zatrzymał go. Do 14 godzin 30 minut. 14 sierpnia (27) Poniższy raport dowódcy 1. pułku stronickiego do kwatery głównej 1. ramienia. obudowy:
„Pułk leżał z kościami w pobliżu wioski Rutkowitz, z niewielkimi pozostałościami pułku, który pozostaję na linii kolejowej jeden na południe od Borchsdorfu. Cztery kompanie 88 pułku nie reprezentują już siły” {618} .
OK. 15 godz. 14 (27) sierpnia osłona korpusu zaczęła się wycofywać, widok całkowitego wyczerpania amunicji i ciężkich ofiar {619} . . O 17 godz. 14 (27) sierpnia Druga dywizja 3. straży przybyła do Soldau z Mławy. sztuka. brygady, które zajęły pozycję na południe od miasta, nie przekraczając mostu. OK. 18 godz. 14 (27) sierpnia 1 batalion Strażników L zbliżył się do pozycji artylerii z Mławy. Pułk piotrogrodzki pod dowództwem pułku. Kulakova {620} . .
Stan niemieckich jednostek również nie był genialny. OK. 15 godzin 45 minut 14 sierpnia (27) gen. Francois, podobnie jak tydzień temu pod Gumbinnenem, ogłosił rozkaz wytchnienia (Gefeehtsrast) {621} .
Nawet przed tym genem. Artamonow przeprowadził rozmowę telefoniczną z szefem sztabu armii, gdzie zgłosił ciężkie straty i zmęczenie żołnierzy, ale powiedział, że korpus „stoi jak skała” i wyraża nadzieję na pomyślny wynik bitwy {622} .
W ciągu dnia części korpusu nie otrzymały rozkazów ani instrukcji dotyczących dróg ewakuacji ani linii, na których wycofanie miało być zatrzymane. Jednak przy braku komunikacji z kwaterą główną 1. ramienia. korpus wraz z żołnierzami i nagłe, nieoczekiwane wycofanie się, aby przynieść żołnierzom te rozkazy, nawet gdyby je wydano, było prawie niemożliwe. Cofające się wojska poruszały się w kompletnym chaosie, po trasach wyznaczonych przez prywatnych dowódców i przypadkowych okolicznościach. Strumień mieszanych części i zestawów przetoczył się na południe. Nikt nie wiedział, co robić i gdzie się zatrzymać. Niektóre jednostki pozostały w Illovo, inne udały się do Mławy. Po otrzymaniu wiadomości o wycofaniu korpusu dowódca 1 batalionu saperów, z własnej inicjatywy, zaczął przygotowywać pozycję 1,5-2 km. na północ od przodu Soldau na północny zachód, który wieczorem i zatrzymał tylną straż. Gen dowódcy korpusu. Artamonow popędził samochodem wzdłuż dróg wylotowych. Próba osobistego zatrzymania części i rozmieszczenia ich w celu zabezpieczenia wycofania kadłuba. Tylko w 1 godzinę. 5 min. 15 sierpnia (28) W Illovo wydano rozkaz dla korpusu, podpisany dla dowódcy korpusu przez inspektora artylerii genu korpusu. Masalsky. Zadaniem żołnierzy było zajęcie pozycji do obrony na południowym brzegu rzeki. Neide na południe od Soldau. podpisany dla dowódcy korpusu przez inspektora artylerii genu korpusu. Masalsky. Zadaniem żołnierzy było zajęcie pozycji do obrony na południowym brzegu rzeki. Neide na południe od Soldau. podpisany dla dowódcy korpusu przez inspektora artylerii genu korpusu. Masalsky. Zadaniem żołnierzy było zajęcie pozycji do obrony na południowym brzegu rzeki. Neide na południe od Soldau.
W wyniku dnia 1. Korpus Ramienia poniósł ciężką porażkę. Chodzi nie tylko o liczbę zabitych i rannych {623} , ale o fakt, że na polu bitwy panowała lekkomyślność, brak kontroli, zapas amunicji i ewakuacja rannych poważnie zaszkodziły morale korpusu. Przez kilka następnych dni, czyli w momencie kulminacji bitwy, korpus stracił wszelkie możliwości prowadzenia operacji ofensywnych i tak dalej. wpływać na sytuację wokół innych sił 2. Armii.
{600} W rzeczywistości gen. Savitsky był szefem tylko 85. piechoty. pułku, ponieważ drugi pułk jego brygady (84 pułk piechoty Wilmanstrand) pozostał w Warszawie.
{601} Zobacz operację Prus Wschodnich. Zbiór dokumentów światowej wojny imperialistycznej na froncie rosyjskim (1914–1917) M., 1939. S. 597-598.
{603} Brygada Schmettau składała się z następujących jednostek 20. Armii. Korpus: 1. batalion Jaeger, jeden batalion z następujących pułków - 18. piechota. (z 41. dywizji piechoty), 146., 147., 151. piechota. (z 37. dywizji piechoty). Artyleria składała się z trzech baterii 82 sztuki światła. pułk (z 37. brygady art.). Z kawalerii znajdowały się trzy eskadry 10. dragu. pułk (kawaleria wojskowa 41. dywizji piechoty). Ponadto gen. Schmettau był posłuszny 20. Landvowi. gen brygady. Herzberg - 5 batalionów, 2 eskadry, trzy lekkie i dwie ciężkie baterie. Golovin N.N. Z historii kampanii z 1914 r. Na froncie rosyjskim. Wybuch wojny i operacji w Prusach Wschodnich, Praga, 1926, S. 249.
{604} 5. Landv. brygada została wzmocniona przez batalion wojsk polowych (2. batalion 4. pułku grenadierów z 2. dywizji piechoty). Golovin N.N. Z historii kampanii z 1914 r. Na froncie rosyjskim. Wybuch wojny i operacji w Prusach Wschodnich, Praga, 1926, S. 254.
{605} Zobacz operację Prus Wschodnich. Zbiór dokumentów światowej wojny imperialistycznej na froncie rosyjskim (1914–1917) M., 1939. S. 597. Tsikhovich donosi, że przejście 2. brygady 6. Cav. dywizje w rejonie Thalheim-Lindenau-Fredau z rejonu Borchersdorf rozpoczęły się o 6 godzinach 14 sierpnia (27). Zobacz Tsichovich Y.K. Operacja 2. Armia w V. Prusach w sierpniu 1914 r. Kolekcja militarno-historyczna M. 1920. P. 136.
{606} Wacetis wspomina, że oddział Schmettau zgromadził się na obszarze Berglinga o powierzchni ok. 6 godzin 14 (27) sierpnia Zobacz Vatsetis I.I. Operacje na wschodniej granicy Niemiec w 1914 r. Część 1. Operacja Prus Wschodnich. ML 1929.S. 176.
{608} Zobacz operację Prus Wschodnich. Zbiór dokumentów światowej wojny imperialistycznej na froncie rosyjskim (1914–1917) M., 1939. S. 598.
{609} To znaczy najwyraźniej odnosi się to do ostrzału artyleryjskiego, który prawdopodobnie został odnowiony po tym, jak wiadomość o zdobyciu Uzdau stała się jasna.
{610} Patrz Vacetis II. Operacje na wschodniej granicy Niemiec w 1914 r. Część 1. Operacja Prus Wschodnich. ML 1929 S. 177.
{611} Według Evseeva istniał batalion i kompania karabinów maszynowych 4. stopnia. pułk, kompania karabinów maszynowych 44 piechoty. pułk i 10. pułk jeździecki (bez dwóch eskadr). Wszystkie są częścią 3. brygady, 2. piechoty. podziały. Zobacz bitwa sierpniowa Evseev w Prusach Wschodnich 1914 M., 1936. S. 185. Golovin donosi, że był to 2. batalion 4. stopnia. pułk został przyłączony do 5. landv. gen brygady. Mulman. Golovin N.N. Z historii kampanii z 1914 r. Na froncie rosyjskim. Wybuch wojny i operacji w Prusach Wschodnich, Praga, 1926, S. 254.
{612} Evseev wskazuje, że landweer przeniósł się z zagajnika na zachód od Rutkowitz (patrz bitwa Evseev August w Prusach Wschodnich 1914 M., 1936. P. 184), jednak w opisie ataku cytowanego w raporcie genowym komisji. Panteleev, mówi się, że części genu. Duszkiewicz zaatakował Heinrichsdorf, tj. jeśli spróbujesz połączyć te wiadomości, okaże się, że zaatakowany lądownik wycofał się prawie na wschód.
{613} Evseev zwraca uwagę (patrz: bitwa Evseev August w Prusach Wschodnich 1914 M., 1936. S. 186), że w rękach genu. Duszkiewicz opuścił tylko batalion 88. piechoty. pułk i 87 piechota. pułk, jeden batalion 88. piechoty. pułk znajdował się wraz z pułkiem 4-stronnym, a pozostałe dwie, dowodzone przez dowódcę pułku, sąsiadowały z lewą flanką 24 piechoty. podziały.
{616} Niemcy twierdzą jednak, że Uzdau został zabrany z bitwy, a nawet 200 jeńców 85 pułku zostało tam schwytanych (patrz Bitwa Evseev August w Prusach Wschodnich 1914, 1936. P. 183). Wszystko to wygląda dziwnie, jeśli uważasz, że gen. Savitsky opuścił te pozycje cztery godziny przed niemieckim atakiem. Showalter datuje okupację Uzdau na ok. 11 godz. 14 (27) sierpnia Zobacz Showalter DE Tannenberg. Clash of Empires. Archon Books, 1991. str. 254
{618} Zgodnie z genem raportu komisji. Panteleeva (patrz operacja Prus Wschodnich. Zbiór dokumentów światowej wojny imperialistycznej na froncie rosyjskim (1914–1917), Moskwa, 1939 r. Str. 602) Tylna straż korpusu składała się ze Strażników Życia. Litewski, 1,2,4 s. I 93 piechota. pułki z pięcioma bateriami ratującymi życie. 3. sztuka brygady. Wskazuje na to również Golovin. Golovin N.N. Z historii kampanii z 1914 r. Na froncie rosyjskim. Wybuch wojny i operacji w Prusach Wschodnich, Praga, 1926, s. 238. Dowódca 3. Gwardii dowodził strażą tylną. piechota. gen podziału. Sirelius. Wskazuje również, że rearguard utrzymał swoją pozycję do wieczora 27 sierpnia.
{620} Patrz Vatsetis II. Operacje na wschodniej granicy Niemiec w 1914 r. Część 1. Operacja Prus Wschodnich. ML 1929 S. 178.
{621} Według raportu komisji genu. Panteleev, odnosząc się do pamięci genu. Postowski, rozmowa odbyła się ok. 14 godz. 14 (27) sierpnia Zobacz operację Prus Wschodnich. Zbiór dokumentów światowej wojny imperialistycznej na froncie rosyjskim (1914–1917) M., 1939. P. 602. Trudno założyć, że w tym czasie gen. Artamonow nie znał jeszcze prawdziwego stanu rzeczy przed frontem korpusu. A to oznacza, że celowo wprowadził w błąd kwaterę główną armii.
Comments